Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LV. Na przekór


ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY PIĄTY

NA PRZEKÓR



Przygotowania do operacji ruszyły z kopyta jeszcze w tej samej godzinie. Od Suiren została pobrana krew i przeprowadzono próbę krzyżową, by dowiedzieć się, czy nie ma żadnej niezgodności pomiędzy nią, a Itachim. A gdy wynik okazał się dobry, Sakura i asystujący jej medycy powzięli przygotowania do bezpośredniego przeszczepu.

Z sali zostali zaś wyproszeni wszyscy, którzy w żaden sposób nie byli potrzebni, a więc członkowie Hebi z Sasuke na czele i Kisame. Sama Itsuko, choć nie miała brać czynnego udziału w operacji, pozostała, by swoją obecnością dodać Suiren nieco otuchy. Ostatecznie, operacje żadnemu z nich nie kojarzyły się dobrze. Przez lata Orochimaru skrupulatnie o to zadbał.

– Jak się czujesz? – Hitomi podeszła do łóżka, na którym przed kilkoma minutami położyła się Suiren. Obnażona od pasa w górę, błądziła szmaragdowym wzrokiem po włączonych lampach. Ostre światło nie robiło na niej większego wrażenia.

– Normalnie – westchnęła lekko w odpowiedzi i przymknęła na chwilę powieki. – Nostalgiczny widok, to wszystko.

– Nie denerwujesz się? – Itsuko zmarszczyła zmartwiona brwi, na co Suiren wygięła nieco usta.

– Nie bardzo – odparła, otwierając oczy i zerkając kątem oka na Hitomi. – Po raz pierwszy mam dostać znieczulenie. To jedyna nowość. Jednak nawet nie mogę zestresować się, czy po wszystkim się obudzę. Bo wiem, że się obudzę. To zaskakująco nudne.

– Cała ty – Itsuko wywróciła własnymi oczyma. – Naprawdę, nic się nie zmieniłaś.

– Taki już mój urok – parsknęła na to Suiren, by za chwilę zamyślić się głęboko. – Chociaż muszę przyznać, że na swój sposób jestem zdenerwowana.

– To znaczy? – Itsuko spojrzała na nią z troską, na co Suiren powiodła mimowolnie wzrokiem do łóżka na którym leżał Itachi. Dzieliły ich może najwyżej trzy metry. Tak blisko i daleko.

– Zastanawiam się, czy wszystko się uda. Czy on... przeżyje.

– Sakura i pozostali zrobią wszystko, by tak się stało. – Itsuko uśmiechnęła się w odpowiedzi pokrzepiająco i ujęła swoją przyjaciółkę za chłodną dłoń. – Suiren, pierwszy raz dasz się pokroić nie dla czyjejś fanaberii, ale dla czyjegoś życia. To wszystko zmienia.

– Może.


Suiren westchnęła na to ciężko, akurat w momencie, w którym podeszła do niej Sakura.

– Suiren, czy powinniśmy wiedzieć coś jeszcze o twoim organizmie? – zapytała ją poważnie, mrużąc przy tym uważnie oczy, ale Uzumaki pokręciła głową.

– Powiedziałam wam już wszystko, co potrzeba. Najważniejsze jest, byście zaraz po pobraniu narządów zabrali wszystkie narzędzia i mnie zabili. W moim ciele nie może być niczego ponad mnie samą. Żadne szwy, nożyce i tym podobne. Z resztą sobie poradzę.

Sakura kiwnęła głową na znak, że zrozumiała, poczym zapisując coś w niedużym kajeciku, odeszła w stronę Itachiego.


– Jeśli chcesz, to ja mogę cię zabić – odezwała się nagle Itsuko, na co Suiren uśmiechnęła się lekko, nawet na nią nie patrząc.

– Na to liczyłam – przyznała spokojnie, zaciskając jednocześnie palce na dłoni kobiety. – Nawet bardzo.


***


Sasuke siedział na prostym łóżku w jednym z pokoi i wpatrywał się nieprzytomnie w przeciwległą ścianę. W pomieszczeniu razem z nim był jeszcze Suigetsu, rozparty nonszalancko na wygodnym fotelu i bujający leniwie nogą przerzuconą przez podłokietnik. Juugo wyszedł na dwór, a Karin pomagała w operacji.

W operacji, która trwała już dobrze ponad dwie godziny.

– To powinno tyle trwać? – zapytał w pewnym momencie Hozuki, wyraźnie zniecierpliwiony, na co Sasuke delikatnie drgnął.

– Karin powiedziała, że zwykle przeszczep zajmuje od dwóch do czterech godzin – odparł wolno dość chłodnym tonem, na co Suigetsu odchylił niezadowolony głowę i westchnął męczenniczo.

– I co my mamy robić przez tyle czasu? – spytał udręczony. Uchiha zerknął na niego kątem oka i zacisnął usta w cienką linię.

– Możesz wszystkim zrobić coś do jedzenia – zauważył beznamiętnie, a Suigetsu w jednej chwili posłał mu spojrzenie kopniętego szczeniaczka.

– Jesteś strasznie w nie humorze i to bardziej niż zwykle – mruknął uszczypliwie. – Aż tak cię przejmuje cała ta sprawa? W takim razie nie trzeba było się zgadzać. W ogóle to dziwię się, że w ogóle–

– Suigetsu – przerwał mu na to zimno Sasuke, w jednej chwili załączając w swoich oczach Sharingana. – Sprawdź, czy nie ma cię w innym pokoju.

Hozuki prychnął na to pod nosem, ale bez słowa wstał i skierował się do wyjścia. Sasuke tymczasem opuścił wzrok na swoje splecione dłonie.

Dlaczego ta operacja tyle trwała?


***


Itsuko beznamiętnie wpatrywała się w otwartą na stole Suiren, która poddana narkozie, leżała jak bez życia na metalowym stole. Hitomi w pewnym momencie oderwała jednak od niej bystre spojrzenie i przeniosła je na uwijających się w ukropie medyków. W tym na Sakure, która przez cały czas była nad wyraz poważna i skupiona na swojej pracy. Co prawda po jej zbielałych wargach Itsuko wnioskowała, że nastolatce było ciężko odciąć się od tego wszystkiego emocjonalnie, ale wyraźnie dawała z siebie wszystko.

I prawdopodobnie to właśnie dzięki niej cała operacja przebiegała tak sprawnie. Tsunade w rzeczy samej potrafiła szkolić wspaniałych shinobi.

Itsuko uśmiechnęła się lekko kącikiem ust.

Zabieg powoli chylił się ku końcowi i póki co, wszystko szło dobrze. Itachi wzbogacił się o dwie nowe nerki, a właśnie w tej sekundzie przeszczepiano mu spory fragment prawego płuca, które okazało się najbardziej potrzebować pomocy. Na więcej Sakura wolała nie ryzykować, zwłaszcza, że nadal nie było gwarancji, że obecne narządy w ogóle się przyjmą.

– Itsuko-san – odezwała się nagle Haruno, na co zawołana uniosła wolno głowę.

– Tak, Sakura?

– Suiren – dziewczyna odchrząknęła z lekkim zakłopotaniem – nie będzie już potrzebna. Rozumiem, że–

– Oczywiście – przerwała jej na to Itsuko i uniosła dłoń z ostrym skalpelem, który dzierżyła już od jakiegoś czasu. – Wiem, co mam zrobić.

Nachylając się nad czerwono włosom, przez kilka dłuższych chwil wpatrywała się w jej zamarłą twarz. Uzumaki już teraz wyglądała, jakby zwiedzała inne światy, a co dopiero mówić o tym, by wydrzeć z jej piersi ostatni dech. Itsuko westchnęła głęboko. Doskonale wiedziała, że Suiren jest nieśmiertelna, ale i tak zabicie jej nie było łatwe.

– Wiem, Suiren – szepnęła w jej stronę z ponurym wyrazem twarzy. – To moja pokuta, którą mi zgotowałaś za zdradzenie ciebie. Jednak wiedz, że twoja kara i tak jest niczym przy moim poczuciu winy. Nigdy nie przestanę żałować.

Jednym, pewnym ruchem wbiła skalpel wprost w jej serce, które zadudniło w proteście na ten akt przemocy, ale niestety – było bezsilne w swojej niemej rozpaczy. Zakołatało boleśnie po raz ostatni i zatrzymało się strwożone. Wtedy też Itsuko wyciągnęła ostrze, a drugą ręką wytarła jedną zabłąkaną łzę.

Suiren zaczęła się leczyć.


***


Tym razem powrót zajął jej znacznie więcej czasu niż normalnie. Ostatecznie, potrzebowała, by brakujące narządy odtworzyły się wręcz od zera. Jednocześnie środek znieczulający ustąpił i po blisko czterdziestu minutach Suiren otworzyła gwałtownie oczy i poderwała się mimowolnie do siadu. Syknęła w tej samej chwili i dotknęła swojego brzucha, wolnego od jakie kogokolwiek śladu po zabiegu.

– Suiren? – Nim Suiren zdążyła w ogóle złapać prawidłowy kontakt ze światem, widok przysłoniły jej różowe włosy Sakury, która nachyliła się nad nią z zatroskaną miną.

– Dobrze się czujesz, Suiren? – zapytała ponownie Haruno, na co Uzumaki złapała w końcu ostrość widzenia i skupiła na niej wzrok. Kiwnęła jednocześnie głową.

– Tak, po prostu – Suiren odetchnęła głęboko – dość dziwne uczucie. Do tej pory rekonstruowało się jedynie moje serce.

Sakura, słysząc, że wszystko jest w porządku, bez słowa podała jej złożoną w kostkę koszulkę na krótki rękaw.

– Sami woleliśmy cię nie ubierać, by przez przypadek ci nie zaszkodzić. A szpitalnych fartuchów jest tu jak na lekarstwo – wyjaśniła spokojnie. – Przynieść ci coś jeszcze? – zapytała jeszcze, ale Suiren nagle zamarła, nie słuchając jej. Dopiero teraz zdała sobie bowiem sprawę, że gdy usiadła, zsunęło się z niej cienkie prześcieradło, którym była przykryta, a pierś miała obnażoną. I niespodziewanie... Suiren zawstydziła się.

Zaskoczona do granic możliwości swoim własnym zakłopotaniem, chwyciła mimowolnie za prześcieradło i zakryła się nim. Wtedy też zarejestrowała, że nie była na sali operacyjnej, a w jednym z pokoi i towarzyszyła jej jedynie Sakura.

– Suiren? – Haruno, wyraźnie nie rozumiejąc jej zachowania, zamrugała nieco zdezorientowana.

– Napiłabym się czegoś – wykrztusiła na to Suiren po chwili, na co z kolei Sakura skinęła posłusznie głową i skierowała się do wyjścia, nie zadając więcej pytań.


– Właśnie! – Suiren oprzytomniała dosłownie w ostatniej sekundzie. – Jak operacja?

– Przeszczep przebiegł pomyślnie. – Sakura spojrzała na nią przez ramię z dość zmieszanym wyrazem twarzy. – Stan Itachiego wydaje się stabilny, ale wciąż się nie obudził, więc nie jesteśmy w stanie określić, czy wszystko udało się tak jak powinno. Decydująca będzie następna doba. Jeśli się nie obudzi...

– Rozumiem. – Suiren spuściła wzrok na swoje nogi, a Sakura odkrząknęła lekko.

– Także, pójdę już – odezwała się i wyszła. Uzumaki tymczasem uniosła z pościeli pozostawioną jej bluzkę.

Zmarszczyła brwi i ściągnęła usta w cienka linię, wciąż czując na policzkach lekki rumieniec.

Skąd u niej taka reakcja? Od kiedy to zaczęła się wstydzić? A może to tylko jakiś dziwny przebłysk? Starając się o tym więcej nie myśleć, ubrała szybko koszulkę i położyła się, spoglądając następnie w sufit.


***


– Itachi, błagam, żyj.

Suiren osunęła się ciężko na krzesło, wpatrując się w śnieżnobiałą twarz mężczyzny. Dlaczego się nie budził? Wszyscy mówili, że operacja się udała. Dlaczego w takim razie ten uparty facet się nie budził?

Suiren objęła się ramionami, przymykając udręczona powieki.

Minęło już ponad dwadzieścia godzin od zabiegu, a Uchiha wciąż nie przejawiał żadnych chęci do pobudki. Medycy Itsuko rozkładali bezradnie ręce, a Sakura jej unikała.

– Nic więcej nie mogę zrobić. Teraz wszystko zależy od niego.

Tak jej powiedziała blisko sześć godzin temu, wyłamując sobie nerwowo palce i uciekając wzrokiem po podłodze. Zupełnie jakby coś wiedziała. Coś więcej i nie chciała powiedzieć o tym Suiren.


– Dlaczego jesteś taki uparty?

Uzumaki podciągnęła nogi na krzesło i objęła je ramionami, opierając policzek na kolanie.

– Dlaczego wybrałeś sobie taki koniec? Wiedziałeś, jak bardzo jesteś chory. Wiedziałeś, że umrzesz. Mogłeś więc rozegrać to na tyle sposobów. Mogłeś powiedzieć Sasuke, wszystko mu wyjaśnić. Mogliście nawet ostatecznie walczyć, ale chociaż on by wiedział.

Suiren ściągnęła zmartwiona brwi.

– Widziałam w jego oczach ból, Itachi – szepnęła w przestrzeń. – Wtedy, gdy myślał, że to już koniec. On musi nadal cię kochać. Ja... – zająknęła się nagle i zamilkła.

– Powiedziałam ci wtedy – wyszeptała jeszcze ciszej niż poprzednio. – Gdy odchodziłeś. Powiedziałam ci, że jesteś dla mnie ważny. Ty jednak nawet się nie obejrzałeś. Czy tak mało dla ciebie znaczę, że nie zasłużyłam nawet na twoje ostatnie spojrzenie?

Tu ją bolało. Została odrzucona i wiedziała o tym.

Suiren westchnęła cicho i odwróciła głowę w bok, tak, by móc widzieć Itachiego.

– Nie oczekuję wiele – mruknęła. – Po prostu chcę byś żył.

Nagle jednak jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.

– Wiesz, w gruncie rzeczy to śmieszne. Nienawidzę osób, które wybierają śmierć zamiast życia. Uważam, że tracą w ten sposób coś niebywale cennego. Z drugiej strony sama jestem tą, która pragnie śmierci i jej szuka. Jak na ironię, mogłabym bez przeszkód wymyślić sposób, który skutecznie, by mnie zabił. Nadal jednak znajduję coś, co każe mi żyć. Co każe mi wracać. Orochimaru powiedział mi kiedyś, że ten impuls, który za każdym razem przywołuje mnie do życia, to ja. Moja wola.

Suiren zamilkła na kilka minut, wpatrując się w nieskażoną żadnymi emocjami twarz Itachiego. Uniosła leniwie jeden z kącików ust, gdy pomyślała, że będąc świadomy również tych emocji nie okazywał. W gruncie rzeczy wyglądał więc po prostu tak, jakby jedynie na chwilę przymknął oczy, żeby o czymś pomyśleć.



– Nadal tu jesteś?

Suiren uniosła nagle głowę, odwracając się. A widząc, jak Sasuke zamyka za sobą drzwi sali i wchodzi głębiej, zamrugała zdziwiona.

– Przyszedłeś? – zapytała zamiast odpowiedzieć, a Sasuke obrzucił ją uważnym, oceniającym spojrzeniem.

– Jak widać – rzucił w końcu chłodno i podszedł bliżej, przystając w nogach łóżka Itachiego, a jakieś półtora metra od niej samej. – Nie kładziesz się spać?

– I tak bym nie zasnęła. – Suiren wzruszyła niedbale ramieniem i zmrużyła nieco oczy. – Zrobiłeś się troskliwy, nie poznaję cię – zakpiła jednocześnie, ale Sasuke jedynie na nią spojrzał.

– Dlaczego to zrobiłaś? – spytał poważnie. – Po co to wszystko?

– Nie mnie o tym opowiadać. – Suiren odwróciła od niego wzrok i spojrzała na Itachiego. – To on powinien ci wszystko wyjaśnić.

– O ile się obudzi – prychnął na to zimno Sasuke, wsuwając dłonie do kieszeni czarnych spodni, które wraz z koszulką w tym samym kolorze stanowiły miłą alternatywę od kimona, które zwykle nosił.

– Obudzi – syknęła na to Suiren, spoglądając na Sasuke kątem oka i zaciskając usta w cienką linię. – I nawet nie waż się mówić przy mnie inaczej.

Sasuke zmrużył na to bardziej oczy.

– Przy tobie? I myślisz, że z takim podejściem ktokolwiek ci powie, że cała ta operacja była na nic?

Suiren w jednej chwili poderwała się na równe nogi i aż się zatrzęsła od hamowanej złości.

– Jak śmiesz! – podniosła gwałtownie głos. Młodszy Uchiha odchylił tylko lekko głowę w tył. W jego czarnych oczach lśniło coś nieludzkiego, a dłonie schowane w kieszeniach lekko drżały.

– Rozmawiałem z tymi medykami, którzy tu przyszli i z Karin. Nikt nie daje mu więcej jak dziesięć procent szans na przeżycie. On był martwy z chwilą, w której upadł po walce ze mną.

Suiren poczuła jak oblewa ją zimny pot. Czy to było to, o czym nie chciała powiedzieć jej Sakura? Szanse naprawdę były tak niskie?

Szmaragdowe oczy zaszkliły się bez udziału jej woli.

– O-On – wykrztusiła z siebie ciężko. – O-On...


Sasuke otworzył nagle szerzej oczy.

– On – parsknął zdumiony, a Suiren skuliła ramiona. Wtedy jednak to usłyszała. Jak ktoś nabiera chrapliwie powietrza. Omal nie zakrztusiła się własnym sercem, które podskoczyło jej do gardła, gdy odwróciła się gwałtownie w stronę łóżka.

Itachi poruszał delikatnie powiekami, a jego usta rozchyliły się bezradnie. Śnieżnobiałe ręce, ledwo widoczne na równie białej pościeli, drgnęły impulsywnie.

– On – Suiren postąpiła chwiejnie jeden krok, a jej oczy zalśniły mocniej – On odzyskuje świadomość!

Po jej policzku spłynęła jedna łza, a potem druga i trzecia. A potem kolejne.

– Na Mędrca. – Suiren nagle oprzytomniała i odwróciła się do Sasuke. – Szybko! Zawołaj tu kogoś! Jakiegoś medyka, kogokolwiek!

Sasuke stał jednak jak sparaliżowany, wpatrując się w jej twarz jak zaklęty.

– Ty– zaczął, ale Suiren już go nie słyszała. Wpatrywała się zamiast tego jak urzeczona w budzącego się powoli Itachiego, a łzy szczęścia znaczyły kryształowe ścieżki na jej policzkach.

– Itachi! – Ujęła jego drgającą dłoń i ścisnęła.

Już kilka sekund później zobaczyła jak te bezdennie czarne oczy otwierają się, a igrające w nich życie nie pozostawiało żadnego złudzenia. Śmierć odstąpiła.

C.D.N.

*****

Radujcie się, kochani. Teraz już mogę to powiedzieć. To jeszcze nie jest czas Itachiego. A tymczasem odmeldowuje się i zmykam do dalszej nauki.

Zapraszam jednocześnie do brania udziału w konkursie, bo moje kokoro jest jak na razie smutniutkie na brak jakichkolwiek zgłoszeń TwT

~Igu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro