Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LII. Wierna Akatsuki

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY DRUGI

Kilka godzin później

Gdzieś w Kraju Ognia


Suiren siedziała znużona na sporym kamieniu i w ciszy oberwała nieprzytomną Sakurę, leżącą kilka metrów dalej pod jednym z drzew. Zaraz po przeniesieniu się z Konohy, różowo włosa wpadła w taką histerię, że młodej Uzumaki nie pozostało nic ponad chwilowe pozbawienie jej świadomości. W tym czasie, w którym Haruno z małą pomocą oddała się w ramiona Morfeusza, Suiren odesłała demoniczne rodzeństwo Kasaia, a następnie oddelegowała samego youkaia, wysyłając go do Akatsuki ze szczegółowymi instrukcjami i specjalną wiadomością do Madary.

A jeśli już o najstarszym Uchiha mowa; Suiren przymknęła nagle powieki i zamyśliła się.

Nie do końca wiedziała dlaczego, ale zaczynała odczuwać względem niego dziwną odmianę ni to lojalności ni to poczucia obowiązku. Jednocześnie coraz częściej zaczynała myśleć, że wstąpienie do Akatsuki w rzeczy samej nie różniło się niczym od podpisania cyrografu z samym diabłem.

Jak na ironię, Suiren doskonale znała ten rodzaj zależności. Równie ciężką sprawą była służba Orochimaru, o której członkowie Oto no pawa lubili mówić, że nie kończy się nawet po śmierci - czy to własnej, czy samego Sannina.


Uzumaki westchnęła nagle ciężko, przywołując ze wspomnień swoją ostatnią rozmowę z Madarą. Jego zdumienie jej wyglądem, jego obojętność na sprawę z Itachim, aż w końcu jego nagłą wściekłość.

- Co też mu siedzi w tej czarnej głowie? - mruknęła sama do siebie, zakładając jednocześnie za ucho jeden ze szkarłatnych kosmyków, który wiatr zarzucił jej na twarz. Swojego przebrania zdążyła się już dawno pozbyć i teraz ponownie ubrana była w swój standardowy strój kunoichi i płaszcz Akatsuki.

Nim jednak zdążyła głębiej zastanowić się nad powikłanym zachowaniem Uchihy, Sakura zaczęła odzyskiwać przytomność. Suiren w jednej chwili się ocknęła i ponownie skupiła na niej uważny wzrok.


Sama Sakura zaś, podnosząc się wolno do siadu, przez kilka sekund mrugała zdumiona oczami, próbując się odnaleźć w tej niecodziennej sytuacji. W końcu jednak najwyraźniej przypomniała sobie, co i jak, bo rozejrzała się z większą paniką, ewidentnie szukając Suiren wzrokiem. A gdy ostatecznie ją dostrzegła, omal nie wpasowała się plecami w korę drzewa na widok jej płaszcza.

- Suiren-san - mruknęła niepewnie, jakby sprawdzała, czy to rzeczywiście z nią miała do czynienia.

- We własnej osobie. - Uzumaki w spokoju obserwowała jej poczynania i mrużyła przy tym oczy, jakby szacowała, jak różowo włosa zachowa się w następnej chwili.


Suiren znała Sakure od dobrze ponad dwóch lat. Odkąd skontaktowała się z Naruto, równie często odwiedzała w Konoha Tsunade, z którą niejednokrotnie wyskakiwała do jakiegoś baru, czy to na partyjkę pokera, czy na kieliszek sake. Jednocześnie, siłą rzeczy, poznała również młodą Haruno. I żeby być szczerym, Suiren od początku za nią nie przepadała. Uznając ją za wyjątkowo męczącą i irytującą małolatę, ograniczała ich wspólne kontakty do minimum.

W czasie pamiętnego tygodnia, który Suiren spędziła w Wiosce Liścia po misji odbicia Kazekage, młoda Uzumaki pierwszy raz miała okazję do znacznie bliższego przyjrzenia się szesnastolatce i to na stopie bardziej prywatnej. I Suiren nie uważała tej znajomości za coś godnego uwagi. Denerwowało ją podejście Sakury do Naruto, a jej wybuchowy charakterek niejednokrotnie dolewał oliwy do ognia. Nie mniej, Suiren, choć osobiście nigdy Sakury nie polubiła, to doskonale zdawała sobie sprawę z jej medycznych zdolności. Tsunade, podczas ich popijaw, często opowiadała jej o postępach Haruno i niemal zawsze ją chwaliła, co z całą pewnością nie było przesadą. Jakakolwiek Sakura by nie była, miała ewidentny talent do leczenia. I to właśnie na tym obecnie Suiren najbardziej zależało.


- J-Ja. - Sakura wpatrywała się w nią tymczasem przestraszonym wzrokiem, nie wiedząc czego mogłaby się po niej spodziewać. - Dlaczego...?

- Potrzebuję twojej pomocy. - Suiren pochyliła się nieco do przodu. - Według Tsunade jesteś naprawdę dobrym medical-nin i masz wyjątkowy zmysł w tworzeniu nowych leków.

Sakura zmarszczyła na to brwi i zmrużyła nieco oczy w kolorze jasnej zieleni, wpadającej poniekąd w seledyn. W niczym nie dorównywały głębokiemu szmaragdowi Suiren.

- Jest ktoś, kogo chcesz, bym uleczyła? - zapytała po chwili ciszy, szybko łącząc fakty. Suiren jedynie skinęła na to głową. Wtedy jednak Sakura zadrżała niemal niezauważalnie.

- Suiren-san-

- Wystarczy Suiren - przerwała jej w pół słowa, na co Sakura lekko odchrząknęła.

- Suiren, czy ty... naprawdę należysz do Akatsuki?

- Nie widać? - Kobieta wygięła lekko wargi w ironicznym uśmieszku i musnęła palcami szeroki kołnierz swojego płaszcza.

- Naprawdę należysz do Akatsuki? - Sakura wydawała się tego nie pojmować. - Do tego samego Akatsuki, które poluje na Naruto? Które chce jego śmierci?

Jej oczy zaszkliły się niekontrolowanie, a ona sama zwinęła dłonie w pięści.

- Jak możesz mu to robić? - zapytała gorzko z wyraźnym wyrzutem. - Ledwo dowiedział się o śmierci mistrza Jiraiyi i jednocześnie... - głos jej się nagle załamał.

Suiren słuchała tego wszystkiego z lekko przymrużonymi oczami, zaciskając jednocześnie usta w cienką linię.


Doprawdy, tak jakby sama tego nie wiedziała. Jakby nie zdawała sobie sprawy, jak Naruto musiał to wszystko odbierać. Jak musiał się czuć, gdy o wszystkim się dowiedział.

Ale cóż mogła? Nie potrafiła cofnąć czasu. A nawet jeśli mogłaby, to... prawdopodobnie i tak, by to zrobiła. Wstąpiłaby do Akatsuki na życzenie Orochimaru. Ostatecznie, zrobiłaby wszystko, by jej marzenie mogło się spełnić. A jedynie spłata długu jej to gwarantowała. Chociaż z drugiej strony... Suiren uśmiechnęła się nagle kącikiem ust. Gdyby nie Orochimaru i jego plan szpiegowania Akatsuki, Suiren może nigdy nie poznałaby Itachiego, ani Kisame, ani nawet Sasoriego, z którym zresztą nie zawarłaby tej umowy. Umowy, która również dawała jej nadzieję na przezwyciężenie klątwy swojej nieśmiertelności.

Suiren uniosła nagle wzrok w górę, spoglądając na niebo doskonale widoczne spomiędzy nagich koron drzew.

Nagła świadomość jednego faktu sprawiła, że uśmiechnęła się lekko.

Mimo wszystko, niczego nie żałowała. Póki co.


- Wiele się zdarzyło. - Suiren spuściła w pewnym momencie wzrok na Sakurę. - Jak wiecie, do Akatsuki posłał mnie nikt inny jak Orochimaru. Tak się jednak składa, że dobrze mi w ich szeregach.

Wzruszyła lekko ramionami.

- Niemniej, Naruto dalej jest dla mnie ważny.

- Nie kłam! - krzyknęła na to wściekle Sakura, zapowietrzając się zła. - Jak śmiesz mówić, że ci na nim zależy?! On właśnie teraz ciężko trenuje na górze Myoboku, bo wie, że Akatsuki na niego poluje, a ty im pomagasz!!!

Sakura zamilkła nagle strwożona, najpewniej faktem, że zdradziła Suiren, gdzie blondyn aktualnie przebywał. Uzumaki wzruszyła jednak tylko ponownie ramionami.

- Nie interesuje mnie na razie Naruto. Powodem mojej wizyty w Konoha było odbicie ciała Peina i pożyczenie cię na jakiś czas.

- Pożyczenie? - Sakura zamrugała zaskoczona. - Czyli, że będę mogła wrócić?

- Wszystko zależy od twojej decyzji. - Suiren zmrużyła nieco oczy. - Ostatecznie, naprawdę nie chcę twojej śmierci. Naruto dokumentnie, by mnie wtedy znienawidził, że o Tsunade nie wspomnę. Chcę jedynie twojej dobrowolnej pomocy, ale nie mogłam normalnie o nią poprosić, bo po ostatnich wydarzeniach nawet byś mnie pewnie nie wysłuchała.

Sakura zmieniła nagle pozycję, klękając na mchu i usadawiając się na swoich nogach. Tym razem wyglądała na szczerze zaciekawioną.

- Kogo właściwie mam uleczyć? - zapytała, na co Suiren pochyliła się lekko do przodu.

- Chodzi o młodego mężczyznę, który choruje na pewną - podobno nieuleczalną - chorobę. Chcę poznać twoją opinię w tym zakresie.

- Musiałabym go zobaczyć i osobiście zbadać, by cokolwiek powiedzieć - zauważyła na to trzeźwo Sakura i zmarszczyła bardziej brwi. - Kto to jest?

- Itachi Uchiha.


***


W tym samym czasie

Amegakure


Kasai szedł raźno przez jeden z korytarzy w kryjówce Akatsuki, nucąc sobie radośnie pod nosem i trzymając przewieszone przez ramię ciało Peina. Jego śnieżnobiały ogon podrygiwał miarowo w takt jego kroków, a uszy poruszały się leniwie w rytm nuconej piosenki.

- Nie zasypiaj mały gałganie, na nic twoje błaganie~ Moja słodka pani, zaraz dobierze ci się do krtani~

Kasai dotarł nagle do skrzyżowania czterech korytarzy, by na końcu jednego z nich, prostopadle do niego, zobaczyć idącą Konan z jakimiś dokumentami.

- Oi! - Youkai wyszczerzył się radośnie i unosząc wolną ręką, pomachał do zszokowanej takim obrotem spraw Konan. - Piękna pani!

- Co do... - Kobieta stanęła jak sparaliżowana, bez większego trudu rozpoznając młodzieńca, którego postać przyjęła Suiren kilka miesięcy temu, chcąc wstąpić do Akatsuki.

- ...Suiren? - wydukała głupio, na co demon ruszył w jej stronę skocznym krokiem.

- Blisko, ale niestety; nie jestem moją słodką panią! - Kasai stanął przed niebiesko włosom, pochylając się lekko do przodu i mrużąc rozbawiony swoje szkarłatne oczy. - Ale przybywam z jej rozkazu. Zaprowadź mnie droga pani do Madary Uchiha.

Konan zamrugała, rozpoznając również jedną ze ścieżek Nagato. I była to dokładnie ta, którą zabrał ze sobą Jiraiya. Co tu się odwalało? Kim był ten mężczyzna i na litość Rikudo Sennina, jak on tu wlazł?

Kasai tymczasem przechylił nieco głowę w bok i zmarszczył wolno brwi.

- Pani? - zapytał uprzejmie głosem słodkim niczym miód i wygiął wargi wyraźnie rozbawiony. - Posłała mnie do was moja pani, Suiren Uzumaki, znana także jako Misesu Eiriasu. Czy zostanę zaprowadzony do waszego przywódcy? Strasznie dużo tutaj tych korytarzy i jestem lekko zdezorientowany.


***


- Po pierwsze, Madara, jestem przekonana, że niemal pękła ci żyłka, gdy odkryłeś, że uciekłam i aż żałuję, że nie widziałam wtedy twojej miny. Jak tylko wrócę, chętnie wysłucham tego, jak za mną tęskniłeś. Bo chciałabym, by całe Akatsuki wiedziało, że powrócę. Opuściłam kryjówkę jako członek Brzasku i jako taki zamierzam również wrócić. Na potwierdzenie swoich słów, wysyłam wam odbite z Konohy ciało Peina i z radością informuję, że wszystkie wyniki z badań nad nim uległy autodestrukcji.

Po drugie, proszę o pozwolenie na działanie w imieniu Akatsuki. Wiąże się to z cofnięciem mojego statusu jeńca. Myślę jednak, że to stosunkowo mała cena, zwłaszcza, że jedyne czym mogłabym wam zaszkodzić, to beztroskim zrywaniem kwiatków, ratowaniem biednych szczeniaczków i przeprowadzaniem staruszek przez jezdnie.

Po trzecie, Liderze, mam nadzieję, że nie zabiłam Deidary swoją samowolką w mini szpitalu i moja łacina nie jest taka najgorsza.

I po czwarte, Madara, nie denerwuj się czasem, bo złość piękności szkodzi, a ty nie masz za bardzo czym szastać. Także pozdrowienia z Konohy, prześlę ci pocztówkę. Dokładnie cytując.


Kasai zabujał się radośnie na piętach, a Madara zamrugał zdezorientowany, nie wierząc, w to co widział. I słyszał. I, niech się sam Hagoromo świętej pamięci zlituje, w to co tu się wyprawiało. Stał w gabinecie Peina, razem z właścicielem tegoż pomieszczenia i Konan, która wciąż wyglądała na tak samo zaskoczoną, jak przed dziesięcioma minutami, gdy przyprowadziła tego, to... coś. Tego samego młodzika, za którego podawała się Suiren. Tego samego młodzika, którego głos słyszał tego pamiętnego dnia w gospodzie, gdy Suiren wydawała mu rozkazy w celu odkrycia tożsamości Tobiego.

- Kim ty jesteś? - zapytał w końcu Madara, gdy demon nie przestał bujać się na piętach, tylko zaplótł dłonie za plecami i zastrzygł śmiesznie uszami.

- Nazywam się Kasai~ Należę do rodu lisich youkai i służę Suiren Uzumaki. - Mężczyzna wykrzywił się ironicznie. - Przekazałem wam wiadomość od mojej słodkiej pani. Oczekuję teraz na waszą odpowiedź.

Uchiha na jego słowa przeniósł mimowolnie wzrok na porzucone na jednym z krzeseł ciało Peina.


- Cóż, zwróciła moją ścieżkę. - Gdy cisza zaległa w pomieszczeniu zaczęła się przedłużać, Pein, siedzący w skupieniu za biurkiem na swoim standardowym miejscu, przymknął nagle swoje rinneganowe oczy i potarł palcami skronie. - Sprawa wydaje się prosta. Suiren jednak nas nie zdradziła.

- Zamierza wrócić - rzucił na to niespodziewanie Madara tonem pełnym niedowierzania, a coś w jego własnych oczach zabłyszczało. Nagle wszystko inne przestało mieć znaczenie. O to bowiem najważniejsze zostało już powiedziane. Suiren wróci. Obiecała to.

- To zaskakujące - stwierdził tymczasem Pein, otwierając powieki i spoglądając spokojnie na Madarę. - Z jakiegoś powodu postanowiła być nam wierna. Pomimo tego, że ją więziliśmy.

- Moja pani była jeńcem, nie skazańcem - wtrącił się na to Kasai, a Konan lekko drgnęła. Słowa youkaia były dokładnym cytatem jej własnych słów, gdy wyjaśniała Suiren powód jej zamknięcia w lochach. - Nie trzyma w sobie urazy za te wydarzenia.

Kasai raptem przestał się bujać i spoważniał. Mrużąc jednocześnie przy tym oczy, spojrzał groźnie na Madarę. Uchiha, w jednej chwili wyczuwając zmianę atmosfery i intencji demona, spiął wszystkie mięśnie i odwdzięczył mu się lodowatym spojrzeniem Wiecznego Mangekyo Sharingana.

- Może i moja pani nie trzyma do was urazy, ale ja z całą pewnością. - Youkai uniósł nieco głowę, by wyciągnąć nagle swój wachlarz i rozpościerając go jednym ruchem, zasłonić nim pół swojej twarzy. - Gdyby nie wydano mi odpowiednich rozkazów, z najczystszą radością pokazałbym wam, co o tym myślę. Ale niestety~ - Kasai wzruszył ramionami, znów wracając do swojego irytującego tonu. - Moja słodka pani zna mnie zbyt dobrze~

Pein zmarszczył ostrzegawczo brwi, a Konan zmrużyła uważnie oczy. Jeden Madara w żaden sposób nie okazał, by ewidentna groźba demona w jakikolwiek sposób go obeszła. Jego wargi w zamian za to rozciągnęły się w uśmiechu pełnym satysfakcji.

- Możesz przekazać Suiren, że ma pozwolenie na działanie w imieniu Akatsuki - odezwał się, krzyżując jednocześnie ramiona na szerokiej klatce piersiowej. - Możesz również ją poinformować, że Deidara ma się dobrze, a ona może nawet paradować w jakimś cholernym wianku na głowie i śpiewać hymn dzieci kwiatów, jeśli tylko wyśle mi obiecaną pocztówkę.


C.D.N.

*****

Dzisiaj nieco krócej, ale tylko dlatego, że zaraz na dniach zaczynają mi się kolokwia i nie będę miała za bardzo czasu na dopisanie czegokolwiek więcej T-T

PS: Wiem, że przedłużam i przedłużam, ale nie mogłam się oprzeć opisaniu wizyty Kasaia w Akatsuki XD W następnym rozdziale przewiduję już jednak znacznie więcej akcji i idę kupić chusteczki dla co wrażliwszych ;*

Pozdrawiam, ~Igu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro