Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV. Niesprawiedliwość


*

Suiren osunęła się bezwładnie na Sasoriego. Czerwono włosy, zszokowany, przez kilka długich sekund starał się pojąć, co tu właściwie zaszło. Zdając sobie jednak w końcu sprawę, że przeżył, a zielonooka umarła, wypuścił ze świstem powietrze. Pamiętając jak prędko ocknęła się poprzednim razem, tak szybko jak to było tylko możliwe, wyciągnął jej dłoń z cylindra i wstał z ziemi, zrzucając z siebie jej bezwładne ciało.

- Suiren-san! - Chiyo klęcząca koło nieprzytomnej Sakury, poderwała się teraz na równe nogi. Zmierzyła swojego wnuka przenikliwym spojrzeniem, ale bała się odezwać lub cokolwiek zrobić. Skorpion obrzucił ją na to krótkim spojrzeniem i otworzył już nawet usta, by coś powiedzieć, ale Uzumaki poruszyła się niespodziewanie. Nie czekając na nic, mężczyzna złożył kilkanaście pieczęci.

- Do zobaczenia babuniu. Jeszcze się spotkamy. - Obiecał srogim tonem i w następnej sekundzie zniknął w kłębie szarego, gryzącego dymu. Mimo rozkazu Peina, by zlikwidować wroga, nie zamierzał zostać na polu walki ani jednej chwili dłużej. Wystarczy, że ta ruda dziewucha tak go nastraszyła.


*


Suiren zadławiła się własną krwią, gdy tylko odzyskawszy przytomność, nabrała łapczywie powietrza. Przeturlała się na brzuch i z charkotem zaczęła wypluwać karminową ciecz. Cała szyja paliła ją żywym ogniem, a krwi w ustach wciąż przybywało. Dwudziestolatka ponownie się zadławiła. Łzy stanęły jej w oczach, gdy targnęły nią torsje.

- Spokojnie Suiren-san, powoli! - Chiyo dopadła do niej i pomogła jej usiąść. Następnie przyłożyła ręce do jej gardła, a wokół nich zamajaczyła seledynowa chakra uzdrawiająca.

- Co prawda w leczeniu nie jestem zbyt dobra, ale powinno pomóc - mruknęła cicho, ale Suiren zaczęła machać gwałtownie rękoma i dodatkowo wypluwać kolejne porcje krwi.

- Zzara-a-az m-miinie-e-e – czerwono włosa rozkaszlała się gwałtownie. Dopiero po kilku ciężkich minutach wszystko w końcu ustało. Uzumaki osunęła się wyczerpana na twardą ziemie, oddychając głęboko zbawczym tlenem.

- Co się właściwie... - Chiyo posłała kunoichi zdumione spojrzenie. Coraz bardziej ją zaskakiwała.

- Za wcześnie się ocknęłam. - Suiren widząc wzrok staruszki postanowiła wyjaśnić jej całą sytuacje. Dawno już zdała sobie sprawę, że Sasori uciekł.

- Zwykle podczas mojej "nieświadomości", którą sama nazywam zapomnieniem, wszystkie moje rany są leczone tak, że po wybudzeniu jestem w pełni sił. Jednak przy złamanych kościach potrzebuje więcej czasu na powrót do normy. Teraz, wyczerpana po wcześniejszym Powrocie przebudziłam się wcześniej niż trzeba było. Krtań nie zdążyła się prawidłowo zrosnąć. - Suiren uniosła głowę i przejeżdżając ręką po szyi, zapatrzyła się w skalny sufit jaskini. Gdzieś za sobą wyczuwała silną chakre Naruto, ale nie zamierzała w żaden sposób reagować. Chciała, by porywczy blondyn sam uratował Gaare. Nie chciała mu w tym przeszkadzać i skupiać na sobie całej uwagi, zwłaszcza, że jej własny przeciwnik uciekł, zabijając ją aż dwa razy. Uświadamiając to sobie, zmarszczyła niezadowolona brwi i zaklęła szpetnie na głos.


*


- KATSU! - wrzasnął Deidara i w tej samej chwili eksplodował. Kakashi zareagował zupełnie instynktownie. Złapał Naruto za kołnierz jego bluzy i odciągnął go gwałtownie do tyłu, wyciągając poza zasięg samobójczego wybuchu blond włosego piromana.

Lee, Neji, Tenten i Maito dotarli do nich w chwilę później, uporawszy się w końcu ze swoimi klonami przy poszczególnych pieczęciach. Początkowo rozglądali się tylko dookoła, próbując dostrzec coś przez unoszący się wszędzie biały dym. Gdy ten jednak w końcu się ulotnił, zaraz obok nich wylądowały klony Naruto, które podtrzymywały przez całą walkę bezwładne ciało Gaary.

Niemal w tym samym momencie pomiędzy drzewami zamajaczyła postać Chiyo. Staruszka opadła zdyszana na ziemie i w pierwszej kolejności spojrzała na Gaare. Zaraz potem skupiła wzrok na Kakashim. Ten, podłapując jej zaniepokojone spojrzenie, zmarszczył brwi.

- Co z Sasorim? – spytał natychmiast, na co starsza kobieta pokręciła tylko głową.

- Uciekł – odpowiedziała, nadal ledwo łapiąc oddech po szybkim biegu.

- A Sui-chan? Sakura-chan? – Naruto rozejrzał się zdezorientowany i dopiero, gdy Chiyo kiwnęła głową za siebie, Uzumaki dostrzegł pomiędzy drzewami truchtającą kuzynkę, niosącą na plecach różowo włosom nastolatkę. Haruno miała najwyraźniej więcej szczęścia niż rozumu, bo Chiyo dosłownie w ostatniej chwili zdążyła zaaplikować jej antidotum na truciznę Sasoriego i nic już nie zagrażało jej życiu, choć nadal pozostawała nieprzytomna.

- Nic im nie jest.


*


- Gaara... nie żyje.

Ta straszna prawda zadudniła im w uszach, gdy Suiren zmierzyła chłodnym wzrokiem zwłoki równie czerwono włosego chłopaka co ona sama. Była łowczynią, potrafiła rozpoznać trupa. Na tym polegała jej praca.

Przenieśli się na polanę, na której dołączyli do nich zaniepokojeni obywatele Suny. Dopiero tam pozwoli sobie na uwierzenie w tą gorzką rzeczywistość. Stali nad nieżywym Kazekage, czując jak powoli opuszcza ich wszelka nadzieja.

Naruto zacisnął dłonie w pięści i przygryzł wargi z bezsilnej złości. Łzy mimowolnie pociekły z jego lazurowych oczu. Stojąca obok niego Suiren, objęła go bez słowa ramieniem i przygarnęła do siebie. Nastolatek zamkną oczy, zanosząc się bezgłośnym szlochem.

- Czemu on, dattebayo? – spytał łamiącym się głosem, obejmując jednocześnie Suiren w pasie.

Jakby wstydząc się swojej własnej słabości, schował twarz w zagłębieniu jej szyi. Czerwono włosa oparła brodę na czubku jego głowy.

- Wiesz Naruto. Śmierć nie zwykła się pytać o zgodę – mruknęła w jego włosy. Naruto spiął się lekko w jej ramionach. Czasami była zdecydowanie zbyt chłodna.

- Ale on był tak młody. I samotny. Dlaczego nikt...

- Nie myśl tak – skarciła go nieoczekiwanie Suiren. – Los każdemu z nas stawia na drodze tyle samo dobrych co i złych ludzi. Czy Gaara nie miał także ciebie? To, że umarł nie oznacza, że jego życie było pozbawione sensu, albo całkowicie smutne.

- P-Poczekajcie... – Ni stąd ni zowąd odezwała się Chiyo, która przez cały czas klęcząca po prawej stronie Gaary. Staruszka podniosła umęczony wzrok i spojrzała na Suiren. Czerwono włosa z lekkim zdziwieniem ujrzała w jej oczach niezwykłą mądrość i doświadczenie jej całego życia.

- Znam pewną technikę uzdrawiającą – odezwała się spokojnie kobieta, na co stojący najbliżej spojrzeli na nią z bólem. Nie chcieli złudnej nadziei.

- Technikę uzdrawiającą? – Suiren zmarszczyła karminowe brwi. – Dlaczego w takim razie wcześniej o niej nie wspomnia... - Urwała niespodziewanie. Nagle w spojrzeniu Chiyo dostrzegła najczystszą desperację. To wszystko wyjaśniało. Technika o której mówiła stara konsul, była śmiertelna dla jej użytkownika.

- Nie! Nie możesz! - zaprotestowała gwałtownie, puszczając jednocześnie Naruto i osuwając się koło staruszki na kolana. Teraz już praktycznie wszyscy na nie patrzyli.

- Ja ją wykonam – odezwała się hardo Suiren i zacisnęła dłonie w pięści. – Wystarczy, że powiesz mi jak ona działa, a wykonam ją.

Chiyo zaprzeczyła ruchem głowy, na co Suiren przygryzła wargę niemal do krwi.

- Ja nie mogę umrzeć – syknęła gorzko i wbiła w kobietę nachmurzone spojrzenie. – Powrócę.

- Nie, to ja ją wykonam – odpowiedziała jej na to Chiyo z niezwykłą u niej determinacją. Odetchnęła głęboko. – Całe moje życie myślałam, że pokój między wioskami jest nie możliwy. Teraz jednak widzę na własne oczy, że się myliłam. Ciekawe w ilu jeszcze rzeczach popełniłam niewybaczalne błędy?

Suiren zacisnęła jeszcze mocniej pięści. Chiyo posłała jej łagodne spojrzenie.

- Przywrócę Gaare do życia, choćby kosztem własnego, by dalej mógł budował to co zaczął. Razem z wami.


*


- GAARA-SAMA!!!!

- KAZEKAGE-SAMA!!!!

- PAN ŻYJE!!!!

- BRACISZKU!!!! - Temari rzuciła się zaskoczonemu chłopakowi na szyje. Czerwono włosy, ogłuszony krzyczącymi ludźmi, ledwo zdawał sobie sprawę, że jednak żyje. Oddychał głęboko, jakby dopiero co wynurzył się z wody po długim wstrzymywaniu oddechu. Miał wrażenie, że wszystkie żyły go palą, a płuca wrzeszczały błagalnie o zbawczy tlen.

Gaara odetchną znowu głęboko. Tknięty nagłym impulsem, odwrócił wzrok od zapłakanej twarzy Temari i spróbował odnaleźć w tym tłumie Naruto. Osobę, która wywróciła cały jego świat do góry nogami i która stała się jego pierwszym przyjacielem. Tak wiele mu zawdzięczał. To jego głos trzymał go w miejscu, nie pozwalając zapaść się w pustkę.

W końcu udało mu się dostrzec upragnioną czuprynę złotych włosów.

- Naruto. – Umilkł, albowiem złote pasma zniknęły pod burzą karminowych. Gaara przeniósł wzrok na wysoką kobietę stojącą koło Uzumakiego i trzymającą dłonie na jego ramionach. Duże, szmaragdowe oczy wpatrywały się w jego własne, turkusowe, z niezrozumiałą zaciętością. W pewnym momencie, piękna nieznajoma poruszyła ustami, wypowiadając kilka krótkich słów, ale przez gwar nie był w stanie zrozumieć co. I wtedy Naruto uśmiechający się do niego dobrodusznie odwrócił się i tak po prostu odszedł, poprowadzony przez czerwono włosom.

- Naruto... - powtórzył bezwiednie Gaara, a Temari i Kankuro klęczący najbliżej niego uśmiechnęli się do niego szeroko.

- On i Konoha uratowali cię. I teraz kurde mamy u nich wielki dług wdzięczności - zażartował młody marionetkarz i poklepał przyjaźnie brata po ramieniu.

- Ta kobieta... - mrukną na to ten cicho, ale został zignorowany.

- Później z nim porozmawiasz, teraz czas na nas! Wracamy do wioski!


***


Minęło kilka dni. Gaara szczęśliwie powrócił do Sunagakure, a wraz z nim wyczerpani misją Konoszanie. Po wielu namowach ze strony Temari, Kankuro jak i samego Kazekage, ci zdecydowali się zostać w wiosce przez jeszcze jeden dzień, by zregenerować swoje siły. Teraz jednak dzień chylił się już ku końcowi i wszyscy szykowali się do spania w przydzielonych im pokojach. Wszyscy oprócz Suiren.

Kobieta zapatrzona w dal, spacerowała samotnie po dziedzińcu Suny. Nie szczepione od walki z Sasorim włosy, wirowały za nią radośnie, a ona rozmyślała w ciszy, marszcząc tylko niekiedy brwi.

- Tu jesteś. Szukałem cię.

Niespodziewanie ktoś złapał ją za ramie. Suiren poderwała szybko głowę. Wyrwana ze swoich myśli, dość nieprzytomnie spojrzała na uśmiechniętego blondyna.

- Naruto - mruknęła w końcu cicho, a niebieskooki zaśmiał się lekko. Po chwili jednak spoważniał i wyciągną przed siebie rękę. Ujął między palce jedno z jej karminowych pasem.

- W drodze powrotnej nie odezwałaś się ani razu. Po przybyciu tutaj także nic nie mówiłaś. Martwię się – zwierzył się jej, na co Suiren wykrzywiła nieco wargi.

- Nie masz o co. - Spuściła szmaragdowy wzrok, wbijając go w swoje czarne pantofle.

- Sui-chan, przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.

Suiren przygryzła znowu wargę.

- Chiyo, ona... - Nie wiedziała jak wyjaśnić to co czuła. Nie przywykła do okazywania swoich emocji.

- Nienawidzę takich osób - wyrzuciła w końcu z siebie, a Naruto zmrużył niebezpiecznie swoje niebieskie oczy. Nie chciał jednak oceniać pochopnie kuzynki, więc w milczeniu czekał na ciąg dalszy.

- Ludzie mają wybór. – Suiren zacisnęła tymczasem dłonie w pięści, nie patrząc na kuzyna. Odwróciła wzrok i wykrzywiła pogardliwie wargi.

- Mogą świadomie wybrać śmierć, a nawet ofiarować swoje życie za kogoś bliskiego. Ja nie mogę tego zrobić. – Zaklęła cicho, a Naruto otworzył szerzej oczy. Nie spodziewał się czegoś takiego.

- Ja zostałam pozbawiona tego wyboru. Muszę żyć, czy mi się to podoba, czy nie. Muszę godzić się ze śmiercią innych, wiedząc, że sama nigdy jej nie zakosztuje. Bo pomimo, że umrę, to i tak powrócę.

- Sui-chan... - Naruto zamilkł. Nie miał pojęcia jak odpowiedzieć na wyznanie czerwono włosej. Ta uniosła w końcu na niego szmaragdowy wzrok i przekrzywiając na bok głowę, roześmiała się ochryple. Jej śmiech był jednak pusty i głuchy. Zupełnie jak śmiech szaleńca.

- Do kitu jest ta moja moc nieśmiertelnej, prawda?

C.D.N.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro