Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Po dość dziwnym wybuchu Trevora w salonie panuje lekko krępująca atmosfera. Mam wrażenie, że w pomieszczeniu nie ma czym oddychać. Zarówno ja jak i zuchwały lord nie wymawiamy choćby słowa, starannie unikając patrzenia na siebie.
- Pójdę sprawdzić co słychać u Haydena i Ravena - informuję towarzystwo i nie przejmując się protestami Sary ruszam do drzwi. Z ulgą zamykam je za sobą odgradzając się od niechcianych emocji, które odczuwam w obecności Trevora. Mam go już po dziurki w nosie. Dlaczego nie może zniknąć z mojego życia?
- Myślałem, że idziesz do Ravena - dobiega do mnie znajomy głos. Tym razem nie słychać w niej drwiny lecz jakąś szorstką nutę.
Zaciskam dłonie w pięści, zdając sobie sprawę z tego, że od wyjścia z salonu stoję w miejscu.
- Bo idę - burczę. - Po prostu się zamyśliłam.
Okręcam się na palcach i niemal biegiem ruszam w głąb korytarza. Niestety Trevor z łatwością mnie dogania. Najwyraźniej wcale nie ma ochoty dać mi spokoju albo po prostu lubi mnie dręczyć.
- O czym myślałaś? - pyta.
- O niczym. Z resztą to nie twoja sprawa.
- Czemu? Bo jestem tylko lordem, a nie księciem z bajki? - drwi.
Zatrzymuję się gwałtownie.
- Odczep się ode mnie! Dlaczego nie dasz mi spokoju, co?- krzyczę. Może nie powinnam się tak unosić ale zwyczajnie przestaję rozumieć o co mu chodzi.
- A może ja wcale nie chcę dać ci spokoju? Pomyślałaś o tym?- wrzeszczy.
- Nie obchodzi mnie to. Idź do Anny. skoro tak świetnie się dogadujecie. Zacznij dręczyć ją!
- Ona przynajmniej nie traktuje mnie jak zakaźną chorobę - warczy oskarżycielsko. - Może rzeczywiście powinienem się nią zainteresować?
- Nic mnie to nie obchodzi. Ale nie licz, że Anna zakocha się w tobie. Może cię lubi ale nigdy ci nie zaufa. Takim jak ty nikt nie ufa.
Odwracam się żeby odejść ale Trevor łapie mnie za nadgarstek i przyciąga z taką siłą, że ledwo udaje mi się utrzymać na nogach.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Ty zarozumiały...
Jego wargi opadają na moje skutecznie zamykając mi usta. Drętwieję. Nie jestem w stanie wykonać żadnego ruchu. Po prostu stoję jak idiotka podczas gdy właśnie jestem całowana przez kogoś kogo nienawidzę. To mój pierwszy pocałunek i wcale nie jest przyjemny. Usta Trevora są brutalne i bezlitosne. W dodatku skutecznie niszczą to ważne przeżycie jakim miał być mój pierwszy pocałunek.

Mijają sekundy, może minuty i wreszcie Trevor odrywa się ode mnie. Jednocześnie odpycha mnie od siebie jak najgorszą zarazę. Podnoszę wzrok do jego oczu i widzę w nich satysfakcję i drwinę.
- Już współczuję Ravenowi. Jesteś sztywna i zimna tak jak sądziłem- mówi, a mnie ogarnia zażenowanie i ból. Łzy napływają mi do oczu. Jeszcze chwila i Trevor zobaczy jak bardzo zraniły mnie jego słowa. Muszę uciekać.
- Twoja przyjaciółka potrafi przynajmniej całować - woła za mną gdy potykając się o własne nogi niemal biegnę korytarzem. Przez całą drogę towarzyszy mi jego śmiech i te okrutne słowa.

Godzinę i kilka minut po tym jak zamknęłam się w swojej sypialni żeby ochłonąć po kolejnym upokorzeniu ze strony Trevora do pokoju przychodzi Anna. Przez chwilę przygląda mi się w milczeniu.
- Słyszałam twoją rozmowę z Trevorem - wyznaje, siadając na brzegu łóżka.- Przykro mi. Zachował się podle.
- Nienawidzę go Anno. Chciałabym żeby stąd wyjechał.
- Rozumiem cię. Ale on nie jest taki zły. Tylko dla ciebie jest taki niemiły.
Jeśli w ten sposób próbuje mnie pocieszyć to kiepsko jej idzie.
- Nie pozwól mu zepsuć tego co łączy cię z Ravenem. Pokaż, że to co robi Trevor nie ma na ciebie wpływu - namawia.
Anna ma rację. Niestety to nie jest takie proste. Słowa Trevora poruszyły jakąś czułą strunę i bardzo mnie zraniły. Być może dlatego, że od początku miał o mnie jak najgorsze zdanie, a być może dlatego, że jest bliskim przyjacielem mojego narzeczonego sprawia, że w głębi duszy pragnę by mnie polubił, zaakceptował. Lecz po tym co zrobił przyjaźń między nami nigdy nie będzie możliwa. Wystarczająco mnie już upokorzył. Czas skupić się na tym co najważniejsze i zacząć ignorować tego zadufanego w sobie lorda.
- Tak zrobię. To co robi Trevor nic mnie nie obchodzi. I proszę cię żebyś nie rozmawiała z nim o mnie już nigdy więcej - mówię ocierając łzy z policzków.
- Wcale mu o tobie nie opowiadam. To on zadawał mi różne pytania twierdząc, że chce wiedzieć jak najwięcej o narzeczonej przyjaciela. I nie całowaliśmy się więc to co ci powiedział to kłamstwo. A teraz wstawaj. Chodźmy pobawić się z Oktavią w ogrodzie. Zaraz humor ci się poprawi.

I rzeczywiście. Popołudnie spędzone z siostrzenicą czyni cuda. Prawie zapominam o incydencie z rana. A gdy po obiedzie dołącza do nas Raven już w ogóle nie przejmuję się wcześniejszymi wydarzeniami.
Po kilku godzinach zmęczona bieganiem za niezwykle żywiołową trzylatką siedzę z Ravenem w cieniu drzew i razem obserwujemy Annę i Oktavię łapiące żaby w jeziorze. Po ostatniej kąpieli w tej cuchnącej wodzie osobiście wolę nie zbliżać się do tego akwenu.
- O czym rozmawiałeś z Haydenem? - nie wytrzymuję. Jestem zbyt ciekawska żeby się powstrzymać, a do tej pory Raven nie pisnął ani słowa na ten temat.
Ręce Ravena, którymi mnie obejmuje sztywnieją na chwilę.
- Omawialiśmy warunki pokoju. To nic ciekawego - zapewnia. Nie nalegam na więcej szczegółów bo nie chcę psuć tej milej atmosfery.
- Pierwszy bal w Dell już niedługo. Denerwujesz się? - zmieniam temat. Opieram się plecami o jego klatkę piersiową co uniemożliwia mi obserwanie jego twarzy dlatego odchylam się żeby na niego spojrzeć.
Uśmiech na jego twarzy sprawia, że po całym moim ciele przechodzą ciarki.
- Nie mam czym. Będę miał u swojego boku najpiękniejszą kobietę na świecie, a poza tym byliśmy już na jednym balu - mówi i składa delikatny pocałunek na moim czole, a moje serce topnieje pod wpływem tej pieszczoty.
- Przesadzasz - mruczę choć jego słowa pozytywnie wpływają na moją samoocenę.- A pierwszy bal się nie liczy. To było nasze pierwsze spotkanie- dodaję.
- O czym pomyślałaś gdy pierwszy raz mnie zobaczyłaś?- pyta.
- Nie pamiętam -kłamię. - A ty? O czym pomyślałeś?
Raven zwleka z odpowiedzią, zacieśniając uścisk wokół mojej talii. Dotyk jego ciepłych dłoni jest bardzo rozpraszający. Z trudem powstrzymuję chęć odwrócenia się i pocałowania go. Chcę żeby on zrobił pierwszy krok. Muszę go tylko jakoś zachęcić.
- Pomyślałem... że jesteś piękna. Wyglądałaś jak anioł z sennego marzenia - wyznaje, czerwieniąc się. Jest zawstydzony i nawet nie wie jakie to słodkie.
- Trochę się wtedy denerwowałam- przyznaję.
- Ja byłem przerażony. A kiedy na mnie spojrzałaś miałem ochotę uciekać bo bałem się, że zrobię coś głupiego. I przez cały wieczór nie wiedziałem co powiedzieć, jak się zachować- mówi uśmiechem starając się ukryć zażenowanie.
- Byłeś wtedy... uroczy - odpowiadam.
Dłoń Ravena podnosi się do mojej twarzy i gładzi mój policzek.
- Nie wiem czy uroczy to określenie, które chce usłyszeć mężczyzna ale to miłe - mówi ściszonym głosem. Pochyla się do przodu tak, że nasze twarze dzielą milimetry, a nasze oddechy się mieszają. Mija sekunda i wreszcie dzieje się to na co czekałam od początku. Nasze usta łączą się w delikatnym pocałunku. Nasze wargi ledwo się dotykają ale ogarnia mnie fala ciepła. Zatapiam dłonie w jego włosach wreszcie spełniając swoją fantazję o rozczochraniu ich. Jest idealnie. Wymarzony pocałunek. A jednak nie jest to ten pierwszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: