Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 5

🌺ZERWANIE PRZYJAŹNI i ZAWARCIE NOWYCH🌺

Petunia Evans od godziny o dziewiątej rano wysłuchiwała wyjaśnień Violi i całą sobą powstrzymywała się by nie zdzielić jej w tą piękną twarz. Viola Witchmore była całkiem ładną brunetką o brązowych oczach. Usta miała cienkie i delikatne co akcentowała lekko różowym błyszczykiem. Była dość przeciętnego wzrostu normalnie szczupła jedynie uda i pośladki miała nie co masywniejsze. Gdy się tłumaczyła jej głos był piskliwy i tak fałszywy, że Petunia naprawdę się irytowała coraz bardziej. Kiedy w końcu zakończyła swoją wymówkę odetchnęła w reszcie z ulgą nie musząc słuchać tego jej cienkiego głosiku.
- Twoje tłumaczenia nic dla mnie nie znaczą. - Powiedziała w końcu zimnym głosem. - Zdradziłaś mnie tak jak Vernon. Twoja zdrada jednak boli mnie bardziej Viola. Znamy się od podstawówki. Pamiętasz naszą trzecią zasadę naszej przyjaźni? Nie spotykamy się i nie miziamy z partnerami tej drugiej. Będę szczera. To koniec Viola. Nie chcę mieć z tobą już nic wspólnego.
- Petuniu, proszę. - Wyjęczała brunetka i podeszła do blondynki chcąc ją przytulić albo co innego.
Petunia jednak odepchnęła ją od siebie.
- Wynoś się z mojego domu Viola. Nie pokazuj mi się więcej na oczy bo ci przywalę. Byłaś moją przyjaciółką ale teraz jesteś tylko kupą zdradzieckiego łajna. - Powiedziała spokojnie ale w jej głosie brzmiała również nutka antentycznej groźby.

Viola Witchmore spojrzała na nią smutnym lecz lekko urażonym wzrokiem co jeszcze bardziej ją wkurzyło.
- Nie rozumiesz co do ciebie powiedziałam?- Spytała. - Wynoś. Się. Z. Mojego. Domu. - Wysyczała przez zęby.
Wystraszona brunetka w końcu wybiegła za drzwi co Petunia przyjęła z ulgą. Miała dosyć tego wszystkiego. Najpierw zdrada a potem głupie tłumaczenia nie mające już żadnego słowa. Mleko się rozlało, ale ona nie zamierzała go sprzątać ani tym bardziej godzić się na takie traktowanie bez konsekwencji. Wychodziła z założenia, że kto dopuścił się zdrady powinien odejść i choć mieć odrobinę przyzwoitości i nie opowiadać idiotycznych pierdół. Viola wiedziała doskonale co robi tak jak i Vernon. Oboje sobie z niej zakpili i nie zamierzała żadnemu z nich przebaczać. To trzeba mieć po prostu tupet by rozmawiać tak jak by nic się nie stało!
- Tunia, wszystko w porządku? - Spytała Lily,która właśnie zeszła na dół.
- Nie, ale w końcu będzie - Westchnęła. - Viola po prostu chyba nie do końca zdaje sobie sprawy z tego co zrobiła. Opowiada mi jakieś farmazony jak kto któregoś wieczoru spodobał się Vernon i miała kompletnie w dupie, że odbiła mi narzeczonego. - Prychnęła. - Do tego wcale nie jest jej ani odrobinę przykro, że przyczyniła się do mojego złamanego serca. Ta krowa po prostu myśli że nic się nie stało.
Lily uścisnęła ją lekko na co się uśmiechnęła. Pogodzenie z siostrą dało jej dużo otuchy w tych ciężkich chwilach 

- Będzie dobrze, Tunis. - Powiedziała rudowłosa i złożyła na czole blondynki lekki pocałunek.- -

-Dziękuję ci, Lily. - Powiedziała z uśmiechem.

- Tunia zaprosiłam dzisiaj do siebie Jamesa i jego przyjaciół. Wszyscy chcieliby cię poznać. Miałabyś ochotę? - Spytała zielonooka z uśmiechem.
- Czemu nie, może być fajnie. - Stwierdziła. - Lily pójdę teraz na trochę do siebie dobrze? Zawołaj mnie jak zjawią się twoi znajomi.

Po tych słowach Petunia ruszyła do swojego pokoju. Pierwszą rzeczą jaką spostrzegła była czarna, duża sowa siedząca na parapecie. Zaintrygowana podeszła więc do okna i je otworzyła. Ptak wleciał od razu do środka i przysiadł na jej biurku wysuwając nóżkę z listem. Petunia nie namyślając się długo odwiązała przysyłkę od nóżki sowy a następnie poczęstowała ją okruszkami po ciastkach. Drżącą trochę ręką otworzyła kopertę.

" Droga, Evans

Dzisiaj nie dam rady przyjść na spotkanie ponieważ muszę zrobić kilka eliksirów na zamówienie do magicznej apteki.
Wybacz mi:
S.S."

Blondynka uśmiechnęła się lekko na ten krótki liścik. Było jej miło, że Snape pamiętał o ich umowie i ostrzegł ją, że się nie pojawi. Wzięła szybko z szuflady pod biurkiem czystą kartkę oraz pióro i zaczęła skrobać wiadomość.

"Drogi, chudzielcu - postanowiła sobie zażartować.

Bardzo mi miło za uprzedzenie o twojej nieobecności. Nie ma sprawy. Ja w sumie też nie dałabym dzisiaj rady bo Lily zaprosiła do siebie paru znajomych i chce bym ich poznała. Mam nadzieję, że jutro uda nam się złapać.
Wybaczam:
P.E."

Kolejny raz sięgnęła do szuflady i wyjęła z niej kopertę do której wsadziła list a potem napisała na niej drukowanymi literami SNAPE i odesłała swojego posłańca do odbiorcy. Przyjrzała się listowi jeszcze raz i stwierdziła, że Severus miał całkiem ładne pismo. Westchnęła kręcąc głową. Gdyby ktoś w przeszłości powiedział jej, że pogodzi się z siostrą a oprócz tego zacznie gadać z chłopakiem od Snape'ów wysłałaby go na leczenie. Wciąż ledwo wierzyła w te wszystkie zmiany jakie od paru tygodni jej życie zaczynało przyjmować. Musiała jednak przyznać, że " chudzielec" jak lubiła nazywać młodego czarodzieja nie jest taki zły jak jej się z początku wydawał. Przypomniało jej się, że obiecała mu pomóc w ponownym zaprzyjaźnieniu się jego i Lily. Pomyślała, że zacznie od jutra. Dziś to ona musiała poznać znajomych jej siostry i na tym się skupić.

Wzięła do ręki jedną z ulubionych lektur pt " Wichrowe Wzgórza" i zatopiła się po raz nie wiadomo w akcje tej powieści. Czytało jej się świetnie, a czas płynął jej spokojnie na łączeniu literek na papierze oczami.
- Petunia! - Usłyszała w końcu głośny krzyk swojej siostry z dołu.
Wzdychając lekko, założyła na ostatniej przeczytanej stronie zakładkę i zamknęła książkę by następnie wyjść z pokoju i udać się na dół do salonu skąd jak podejrzewała dochodził głos Lily.
Rudowłosa rzeczywiście tam była otoczona przez czwórkę młodych mężczyzn. Jednego z nich już rozpoznała ale pozostała trójka była jej kompletnie nie znajoma. Nim zdążyła się odezwać została wzięta w ramiona swojego przyszłego zięcia. Widząc jej zdziwioną minę Lily się lekko zaśmiała.
- Sorki - Zreflektował się w końcu i odsunął. - Po prostu cieszę się Petuniu, że ty i Lily się pogodziłyście. Lily bardzo przeżywała rozłąkę z tobą. - Widząc jednak lekko zrzędniętą minę blondynki szybko powiedział - Bez urazy. Nie chciałem...
- Nic nie szkodzi James. - Powiedziała lekko rozbawiona zdenerwowaniem Pottera.
- Ja jestem Syriusz Black madame. - Powiedział ten który miał czarne nie co długie włosy i złożył przed nią mały ukłon.
- Miło mi, Petunia Evans. - Zaśmiała się figlarne na mały wygłup osinastolatka.
- Remus Łupin - przedstawił się kolejny o miodowych włosach.
- Peter Pettigrew - powiedział wesoło ostatni zajadając już kawałek ciasta.

Po względnym przedstawieniu usiedli przy stole w sali nie i zaczęła się rozmowa. Z początku starsza Evans była nie co nieśmiała jednak zachęcona przez wygłupy tej wesołej gromadki stwierdziła, że są całkiem niezłym towarzystwem i po chwili radośnie z nimi rozmawiała. Z Remisem wymieniła się kilkoma tytułami ciekawych książek, Peterowi dała kilka swoich dobrych przepisów a z Syriuszem rozprawiała się nad pielęgnacją włosów. Z James'em ku lekkiej złości rudowłosej wymieniła się kilkoma przygodami z dzieciństwa jej i Lily. Godziny w ich towarzystwie dość szybko minęły a kiedy czwórka czarodziejów już sobie poszła Petunia pomyślała, że nie miałaby nic przeciwko by się zaprzyjaźnić z nimi. Musiała jednak przyznać, że Snape'owi z pewnością nie spodoba się ten fakt, a jego przecież też zdążyła polubić. Stwierdziła w końcu, że tą sytuacją będzie martwiła się kiedy indziej i w miarę radosnym nastroju udała się do łóżka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro