Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Memorias

*Kayn*

Zerwałem się z łóżka.Było niepościelone.Czyli nie planowałem snu...Po prostu mi się zasnęło.Koc leżał bezkształtnie na podłodze.Podniosłem go i starannie złożyłem w kostkę.O czym to ja myślałem?

Tak,Rhaast.

Diabli go.W końcu nie lata mi po głowie...

Jak narazie.

Spojrzałem w okno.Dopiero świtało.Słońce zaczęło powoli wstawać,zabarwiając niebo za róż i fiolet.Po raz pierwszy,od tak dawna mogłem podziwiać wschód słona.Bez Rhaasta.Bez.

Rzuciłem okiem do lustra.Włosy miałem rozpuszone,w zupełnym nieładzie,lekko skołtunione,ubranie pogniecione.Przeciągnąłem się i chwyciłem szczotkę,leżąca na parapecie.Zaczesałem włosy w estetyczny warkocz i po chwili przebrałem się w jakieś świeższe ubrania.

Po chwili usłyszałem głosy.Znałem je.

-Ty się nie znasz na takich sprawach,kobieto!?-Doskonale rozpoznałem oburzony głos Yasuo.Stąpał stanowczo.To oznaczało tylko jedno.Ktoś go bardzo zdenerwował.

-Ależ znam.Powiedz,kiedy byłeś u fryzjera?Nigdy.-Tym razem była to ta cała Irelia.Jej ton był lekko żartobliwy ale Yasuo pewnie toczył już pianę z ust.

-Nie potrzebuję fryzjera.Świetnie dbam o włosy.-Rzucił dumnie.-Widziałaś swoje rozdwojone końcówki?To ty powinnaś iść do fryzjera.Zero nawilżenia...Włosy suche jak piaski Shurimy...

Irelia tupnęła nogą.

-Jakie suche końcówki!?Oczy umyj!Te końcówki to chyba u Ciebie takie suche.Azir powiedział pewnie,że możesz nimi sypać asfalt zimą!

-Waż słowa,kobieto.Poświęciłem wiele lat na pielęgnację włosów,a ty mnie obrażasz!-Yasuo był już chyba dostatecznie oburzony.Wyjrzałem z ciekawości za drzwi.Irelia i Yasuo od razu zwrócili na to uwagę.

-Kayn?-Irelia zmierzyła mnie z zaskoczniem.

-Obudziliśmy Cię?-Teraz dołączył się Yasuo.

-Nie...nie.-Pokiwałem głową.-Wstałem wcześniej.Chciałem zobaczyć czy się nie pobiliście.

-Ona mi zarzuca,że nie dbam dostatecznie o włosy!-Yasuo skrzyżował ręce i obrzucił swoją towarzyszkę pogardliwym spojrzeniem.

-Masz po prostu szopę na głowie.-Irelia łypnęła na niego okiem.

-Ja ci dam szopę!Szopę,kurwa!Zaraz to ja Ci szopkę odpierdolę!Pasterkę,kurwa!-Yasuo tupnął oburzony nogą.-Patrzyłaś ty w lustro!Masz druty na głowie!Moje włosy są przynajmniej puszyste!Nie wyglądają jakbym na nie wylał olej!-Dumnie poprawił swoją kitę.

-Sugerujesz,że mam tłuste włosy!?Może ja Ci wyleję olej na te kudły!?Masz włosy Jak sierść psa!Patrzcie wyżeł!No,zaszczekaj!-Wzięła się pod boki.Gdybym tu nie stał,pewnie doszłoby już do rękoczynów.

-O ty kurwo!Teraz to mnie uraziłaś!-Obrócił się do niej plecami.-Po prostu mi zazdrościsz!

-Mam Ci zazdrościć tego,że tarzasz włosy w mleku?No ja nie wiem może to sperma?-Zarechotała zwyrodniale.

-Nie no zaraz Ci przypierdolę...

-Damski bokser,od co!?Co teraz damy bijesz?

-Chyba wieśniaczki...

-Ty miotło!-Irelka oburzyła się,a potem spojrzała na mnie.-Kayn może ty rozwiążesz nasz problem?

-Um?-Zupełnie nie chciałem się w to mieszać.

-Możesz zdecydować kto ma ładniejsze włosy...

-Wolę nie.-Uśmiechnąłem się niezręcznie.-Nie chcę między wami wybierać...

-Oczywiście.Nie chciał Cię urazić.-Yasuo przyjął dumną pozę.-Ale to oczywiste,że wybrałby mnie.

Irelia prychnęła i kopnęła go w piszczel.Ten szarpnął ją za włosy i Zaczeli się tłuc.

-CO SIĘ TU DZIEJE!?-Drzwi swojego pokoju otworzył Zed.Jego donośny głos wyblakł.Brzmiał cicho i ostrożnie ale czuć było zdenerwowanie i ostrość.-YASUO!IRELIA!-Podszedł do nich stanowczo.

-Um...-Na moment przestali się tłuc.Irelia trzymała Yasuo za szmaty,a on tarmosił ją za włosy.

-Co wy robicie,na wszytko co dobre i majestatyczne!?Jest blady świt!

-Ona obraża mnie i moje włosy!-Yasuo wskazał na Irelię,a ta sprzedała mu sierpowego w twarz aż zarył w podłogę.

-JA CIĘ OBRAŻAM,TAK!?

-Uspokójcie się.-Zed starał się dotrzeć do nich łagodnie,acz stanowczo.-Jesteście debilami,że kłócicie się o takie rzeczy.Yasuo,miałeś pewnie zrobić śniadanie.

-Ale...

-Chodź kurwo do kuchni,pozamiatam Tobą podłogę.-Irelia szarpnęła go za włosy,a on próbował się uwolnić ale ostatecznie się poddał.

-Nie cierpię Cię.-Syknął,a ona roześmiała się i wybrała najdłuższe schody prowadzące do kuchni,nadal ciągnąc Yasuo za włosy.

Obróciłem się do Zeda,który kiwał karcąco głową.

-Widzę,że Ci lepiej Mistrzu.-przylgnąłem do niego,a on pozwolił mi się przytulić,lekko krzywiąc się z bólu.-Przepraszam...-Natychmiast się odsunąłem,gdy zobaczyłem że sprawiam mu ból.

-W porządku.-Zed wziął głęboki oddech.-Cieszę się,że w końcu jesteś wolny.

-To naprawdę miła odmiana.-Uśmiechnąłem się lekko.

-Uh...Idź już na śniadanie.Zaraz dołączę.-Dotknął białego,grubego bandaża,który znajdował się na środku jego klatki piersiowej.

-Opatrunek?Przecież mogę pomóc.-Złapałem Zeda za rękę i spojrzałem w oczy.Ścisnął moją dłoń.

-Skoro chcesz...

************************************
-Przysięgam,że ogolę Cię na łyso.-Usłyszałem syk Yasuo,a potem śmiech Irelii.Ukazał mi się zabawny widok.

Oburzony Yasuo siedział na stółku,marudził jak się tylko da,a Irelia przykładała mu woreczek z lodem do części twarzy.

-Nie ruszaj się,bo Ci poprawię.-Kobieta rozesmiała się.

-Spróbuj.-Mruknął.

-A spróbuję.-Klepnęła go w policzek.

-Suka!

-Łyso Ci,bo baba Cię pobiła?-Uśmiechnęła się jadowicie.

-Pomińmy to.-Westchnął,a Irelia Roześmiała się.-Boli mnie oko.

-Nie płacz,nie płacz.-Zachichotała,a samuraj skrzyżował ramiona nadal w kosmos oburzony.

-Nie płacze!-Obruszył się i walnął w stołek.

-Sratatata!-Zarechotała,a ja też lekko się uśmiechnąłem,szykując posiłek dla mnie i dla Zeda.

-Bezduszna...

-Dobra,dobra.Chcesz czekolady?-Przerwała mu.Yasuo popatrzył na nią jak na debilkę,już miał skomentować ale po chwili westchnął tylko.

-Poproszę.

-Ha.Brzydal lubi słodycze.-Zachichotała i sięgnęła do lodówki Po batonika.

-Nie jestem brzydki!-Oburzył się.

-Jesteś szkaradny.-Irelia ponownie Zarechotała.

-A to niby dlaczego?!-Wziął się pod boki.

-Krzywo Ci patrzy z oczu.-Zarechotała ponownie.-Byłbyś nawet w moim typie,gdybyś nie był taką kurwą.

-Podobam Ci się?-Yasuo uśmiechnął się jadowicie,a ja obserwowałem to przedstawienie z uśmiechem na ustach.

-Tego nie powiedziałam.-Irelia szturchnęła go w głowę.

-Haha.Jasne.Jasne.Żadna mi się nie oprze.-Puścił jej oczko.

-Każda Cię rzuciła.-Irelia przewróciła oczami.-Brzydalu.

-Powiem Yi,że mnie podrywasz.-Uśmiechnął się,a Irelia pokiwała głową.

-Nie podrywam!-Oburzyła się.-Poprawić Ci.-Wymierzyław mu kopniaka w nogę.

-Ale Ci się podobam.-Uśmiechnął się wymownie.

-PRZECIEŻ WŁAŚNIE PRZED CHWILĄ TO POWIEDZIAŁAM!STUL RYJ!-irelka zmierzyła go zabójczo,a Yasuo zaczął sie smiać.Po chwiliw usłyszałem lekkie trzaśnięcie drzwiami.

-Uuu...Ładna pizda...-Głos Zeda rozległ się po pomieszczeniu.

-Która?Ta co mam pod okiem czy mówisz o Irelce?-Yasuo zarechotał.-Ja bym raczej powiedział "dobra świnia".

-ZARAZ BĘDZIESZ MIAŁ DRUGĄ PIZDĘ NA OKU!-krzyknęła Yasuo do ucha,a ten zaczął rechotać.

-Mogę pomóc.-Zed również się zaśmiał.

-Tak.Pobijcie mnie do nieprzytomności,ale zabawa,uuuuu...-Yasuo przewrócił oczami,a Irelia i Zed Zaczeli głośno się śmiać.

-Mistrzu!Bo wystygnie!-zawołałem Zeda,bo posiłek stał już na stole dobre dziesięć minut.

-Zrobiłeś mi śniadanie?-Uśmiechnął się do mnie.-Jakie to słodkie i kochane.-Poczułem delikatny pocałunek.

-A ja dostanę coś do jedzenia?-Yasuo spojrzał na Irelkę,a potem na lodówkę.

-Nie zasłużyłeś.-Kobieta,zasłoniła lodówkę,chowając woreczek z lodem do zamrażarki.

-Jak jestem głodny,to robię się marudny.-Yasuo zarechotał.

-Waruj.-Irelia Mruknęła i odwróciła się do patelni przykrytej pokrywką.

-Zrobiłaś mi śniadanko?-Yasuo przyjął pozę rozchichotanej osmiolatki.-Irelko,ty chyba naprawdę mnie podrywasz?!

-Milcz,psie.-Rzuciła.-Czułam się głupio,że Ci tak z rana dopierdoliłam.-Podała koledze talerz z jedzeniem,a on uśmiechnął się do niego jak pedofil do swojej ofiary.

-A widelec to gdzie?Mam jeść rękami?

-A jedz czym chcesz.Nawet chujem możesz.-Podała mu widelec,a on zignorował jej wypowiedź i zaczął łapczywie jeść.

-Ja się tak nadal zastanawiam...-Zaczął temat,żując w ustach jedzenie.-Gdzie ten Wasz demoniczny kolega co chciał nas pozabijać...

-Nie mam Pojęcia...-Zed westchnął.-Nie mógł tak zniknąć.Może znalazł inną ofiarę...

-Zed...-Nagle poczułem przypływ przerażenia.-On może się na Tobie zemścić.Przeciez go oszukałeś...

-Nie miałem zamiaru go oszukiwać ale nie pozwolę aby skrzywdził kogokolwiek z Was.

-Irelko,za mało słone.-Yasuo wtrącił się,gryzac to co miał na talerzu.-Nie umiesz gotować.

-Spadaj.Powinienes podziękować za posiłek.

-Arigatooooo!-Pisnął.-Nadal będziesz mnie podrywać?

Zed uśmiechnął się lekko.
Irelka zabiła Yasuo wzrokiem.On rechotał wesoło,a ja poczułem ciepłe uczucie w sercu.

Uczucie domu i miłości...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro