Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Xander

Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę salonu, w którym siedziała dwójka blondynów. 

-Czy mógłbym prosić o coś do picia?- zapytał grzecznie chłopiec- byle nie gazowane.

-Nie ma sprawy.- uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni a po chwili wróciłam z sokiem jabłkowym, który położyłam na stoliku przed chłopcem.

-Dziękuję bardzo.

Wziął kubek do ręki i się napił a ja spojrzałam kątem oka na Jeremiaha, który gdy nasze spojrzenia się spotkały puścił mi oczko. Widać, że był rozbawiony całą tą sytuacją, lecz mi jakoś do śmiechu nie było.

-Wydajesz się być bardzo sympatyczna - oznajmił Alexander, więc przeniosłam na niego swój wzrok - Jeremiah bardzo dużo mi o tobie opowiadał.

Uśmiechnęłam się lekko a blondyn odwrócił wzrok.

-Mam nadzieję, że żadnych złych rzeczy nie usłyszałeś.

-Ależ skądże- uśmiechnął się- co dzisiaj będziemy robić?

-Możemy zamówić McDonald'a albo zagrać w Simsy lub pobawić się zabawkami- wymieniałam po kolei a chłopiec przyglądał mi się z zaciekawieniem.- to co być chciał zrobić?

-A co to są te Simsy?- zapytał a ja wystrzerzylam oczy niedowierzając, że nie wiedział co to jest- ich nazwa brzmi dobrze.

-To taka gra gdzie możesz tworzyć osoby jakie chcesz, zwierzęta i mówić im co mają robić. Możemy pójść do mojego pokoju i spróbować zagrać a jak ci się nie spodoba to zrobimy coś innego, co ty na to? - zapytałam go z uśmiechem

-Oczywiście, że tak- uśmiechnął się przyjaźnie i wstał - panie przodem.

Ominęłam go i ruszyłam schodami do góry, aby później wejść do pokoju i usiąść przed biurkiem. Włączyłam komputer i weszłam w Simsy a później zeszłam z krzesła i pokazałam chłopcowi, że ma na nim usiąść.

-Popatrz tutaj musisz kliknąć żeby zmienić kolor włosów...- zaczęłam mu tłumaczyć wszystko a młody zaczął po chwili wszystko robić sam.

-Stacy, muszę na chwilę wyjść. Zajmiesz się nim?- zapytał Jeremiah stając w drzwiach - powinienem wyrobić się do godziny.

-Jasne, nie ma problemu - odpowiedziałam a potem spojrzałam na chłopaka, który dość mocno wkręcił się w grę.

***

-Już jestem!- usłyszeliśmy krzyk Jeremiaha z dołu.

Siedziałam obok chłopaka i pomagałam mu dopracować rzeczy, których jeszcze nie rozumiał. Po kilku minutach do pokoju wszedł Jeremiah z McDonald'em.

-Co tam robisz młody?- zapytał i stanął za nami patrząc w komputer.

-Popatrz. Tutaj jestem ja i Stacy, ty i nasz kotek - pokazywał bratu wszystko co udało mu się zrobić.

-Wiesz, że nie możesz mieć kota? Masz alergię - odpowiedział mu z rozbawieniem.

-W Simsach mogę, ty w rzeczywistości nie możesz być mężem Stacy za to w Simsach będziesz - odpowiedział mu młody na co ja parsknęłam śmiechem i patrzyłam na dwójkę braci.

-Czemu niby w realu nie mogę?- prychnął pod nosem.

-Bo ona jest już zaklepana - odpowiedział chłopiec z uśmiechem- przeze mnie.

Popatrzyłam na bezcenną minę Jeremiaha i natychmiast zaczęłam się śmiać. Chłopak w jednej chwili spoważniał.

-Wracasz do domu. Teraz.- oznajmił oschłym tonem.

-Przestań- powiedziałam do niego i wzięłam jedzenie z łóżka.

Wyciągnęłam z papierowej torby burgera dla mnie i happy meal'a z nuggetsami dla Alexandra. Podałam je chłopakowi, który od razu gdy zobaczył zabawkę uśmiechnął się szeroko i zaczął jeździć autkiem po biurku.

-Nigdy nie dostał zabawki- usłyszałam cichy głos nad moim uchem.

-Na prawdę?- zapytałam zdziwiona.

Chłopak tylko skinął głową i zabrał się za swoje jedzenie. Ja także wyciągnęłam swojego burgera i zaczęłam go jeść.

Jakim można być chujem żeby nie kupić ani jednej zabawki dziecku?

Gdy już skończyliśmy jeść posiedzieliśmy jeszcze chwilę w pokoju ale do Jeremiaha zadzwonili rodzice, z prośbą o odwiezienie chłopca do domu. Xander był lekko smutny, bo prawdopodobnie bardzo mnie polubił ale obiecałam mu, że następnym razem kupię mu więcej zabawek i zrobimy kolejną rodzinę w Simsach.

Po około dwóch godzinach, gdy już umyłam się i zmyłam cały makijaż położyłam się w łóżku i ustawiłam budzik na jutro. Położył telefon pod poduszką i zamknęłam oczy ale gdy miałam zasypiać zadzwonił do mnie telefon. Mruknęłam pod nosem i odebrałam go nie patrząc na osobę, która dzwoniła.

-Halo?- zapytałam dość cicho.

-Dzień dobry. Przepraszam, że tak późno ale dzisiaj cały dzień miałam zajęty, więc mam nadzieję, że nie przeszkadzam- zaczęła dość miła dziewczyna- dzwonię w sprawie twoich ocen. Miałaś najlepszą średnią w całej szkole a nawet mieście a szkoła zapisała cię na wstępne "eliminacje" do najlepszej szkoły w Anglii. Widzimy, że jesteś bardzo wykształcona. Byłabyś przyjęta na tak zwaną wymianę, która trwałaby rok. Chyba żebyś chciała przedłużyć to i gdybyś miała takie dobre oceny jak dotychczas to oczywiście możesz się zgłosić. Ta wymiana trwałaby od września, więc w sumie jeszcze masz niecałe dwa miesiące ale odpowiedź byśmy chcieli dostać na początku sierpnia żeby wszystko uzgodnić. Jesteś zainteresowana?

Co?

Anglia kurwa?

Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku po czym wzięłam głęboki wdech.

-Wie pani co, to tak trochę nagle się stało ale jasne. Jeszcze przemyślę wszystko i dam pani znać.- odpowiedziałam lekko zmęczonym głosem- mam tylko jedno pytanie, czy będą jakieś opłaty jeżeli bym się zgodziła?

-Za całą naukę w tej szkole i lot tam i spowrotem oczywiście płaci szkoła, włączając w to wszystkie zeszyty, podręczniki i całą rozprawkę. Za to jeżeli byś chodziła na jakieś imprezy lub po prostu chodziła na zakupy lub inne atrakcje to płacisz ze swojej kieszeni. Mogę ci wysłać na maila wszystkie sprawy z tym związane.

-Jasne. To mój mail to: [email protected]. Może pani się odezwać w razie różnych wątpliwości ale raczej odezwę się w sierpniu.- odpowiedziałam bardziej  rozbudzonym  głosem.

-Dziękuję, więc do usłyszenia i dobranoc- rzuciła miło a później usłyszałam dźwięk zakończonego zakończenia.

Położyłam się znowu na łóżku i tym razem zamiast zamknąć oczu i zasnąć patrzyłam w sufit i o wszystkim rozmyślałam.

Czy warto porzucić USA, przyjaciół i wszystko dla szkoły?

Obróciłam się na bok i zamknęłam oczy ale do moich uszu po raz kolejny dobiegł dźwięk telefonu. Mruknęłam w poduszkę i znowu odebrałam.

-Tak?

-Hej, mam nadzieję, że polubiłaś Xandera- usłyszałam głos Jeremiaha po drugiej stronie - i chciałbym życzyć ci dobranoc.

Gdy to usłyszałam na moją twarz natychmiast wkradł się rumieniec a kąciki ust poszły w górę.

-Dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem lekko zaspanym głosem - przepraszam ale padam...

-Jasne, nie ma sprawy- odpowiedział.- śpij dobrze, skarbie.

Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon na bok po czym zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.

Kocham go

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro