Pod złotymi łukami
Rano gdy się obudziłam zastałam puste miejsce obok mnie. Przetarłam zmęczone oczy i rozejrzałam się po pokoju, byłam sama. Kiedy znowu miałam się położyć zauważyłam ogromny bukiet kwiatów na swoim biurku. Uśmiechnęłam się szeroko i zeszłam z łóżka po czym do nich podeszłam. Były to białe róże pomieszane z gipsówkami. Wzięłam je do rąk i zaciągnęłam się ich cudownym zapachem.
Wyciągnęłam z szafki wazon i ruszyłam do łazienki aby napełnić go wodą a gdy już to zrobiłam wróciłam do pokoju i włożyłam bukiet do naczynia.
Przyjrzałam im się bardziej z uśmiechem wymalowanym na twarzy. W pewnym momencie zobaczyłam karteczkę w nich.
Wyciągnęłam ją spomiędzy kwiatów i zaczęłam czytać.
Dzisiaj byłem z Jeremiah'em w kwiaciarni i zobaczyłem te kwiaty. Od razu stwierdziłem, że ci się spodobają i mam taką nadzieję. Chciałbym ci życzyć miłego weekendu.
~Alexander
Uśmiechnęłam się szeroko i w momencie gdy miałam wyciągać telefon żeby zadzwonić do Jeremiaha drzwi mojego pokoju się otworzyły a w nich stanął przed chwilą wspomniany chłopak. Obróciłam się w jego stronę z uśmiechem.
-Widzę, że prezent się podoba.- uśmiechnął się. - Aleksander uparł się i dzwonił do mnie od rana, żebyśmy kupili ci kwiaty.
-Z jakiej okazji?
-Czy musi być jakaś okazja żeby dawać dziewczynie kwiaty?- no zawsze dają na jakieś święta albo jak coś zrobili, mimo wszystko mam przeczucie, że chodzi o tą drugą rzecz.
-Dziękuję bardzo.- podziękowałam mu i go przytuliłam.
-Chcesz iść do jakiejś restauracji?
Uśmiechnęłam się szeroko, powiedziałam mu żeby chwilę poczekał i skoczyłam do łazienki żeby się ubrać. Założyłam szare dresy i białą koszulkę, a po chwili byłam gotowa to wyjścia. Złapałam chłopaka za rękę i ruszyliśmy do wyjścia a po chwili byliśmy już w drodze do mojej ulubionej restauracji pod złotymi łukami.
-Serio?- zapytał z rozbawieniem chłopak, kiedy dowiedział się gdzie zmierzamy.
-Nie no kurwa na niby.- mruknęłam pod nosem.
Weszłam przed chłopakiem i podeszłam do dużego ekranu z menu. Wybrałam zestaw dla dzieci z nuggetsami i odsunęłam się aby chłopak mógł dorzucić coś dla siebie. Zamówił sobie burgera z frytkami i do tego colę.
-Jere...
-Tak?- spojrzał na mnie.
-Zamówisz jeszcze lody?- zrobiłam moje słodkie oczka, które działały na wszystkich.
Blondyn pokręcił głową z rozbawieniem i zamówił jeszcze dla mnie lody truskawkowe a dla siebie śmietankowe ale zanim się obrócił przyłożyłam kartę do terminala. Zabrałam szybko paragon i zajęłam stolik z uśmiechem. Doskonale wiedziałam, że nie lubił jak płaciło się za niego gdy to on zapraszał.
-Zabiję cię kiedyś za to płacenie.- oznajmił mi i usiadł na kanapie naprzeciwko.
-Beze mnie by ci się znudziło.-pusciłam mu oczko.
Chłopak uśmiechnął się na co odwzajemniam ten gest a po chwili kelnerka przyniosła nam nasze zamówienie. Od razu wzięłam lody, żeby za jakiś czas mi się nie roztopiły. Zjadłam ich około 3/4 po czym spojrzałam na Jeremiaha.
-Nie zmieszczę już...- mruknęłam pod nosem.
Blondyn zabrał je i powoli zjadł a ja otworzyłam happy meala I wyciągnęłam z niego zabawkę.
-Patrz jaka fajna!!!- krzyknęłam z uśmiechem na co ludzie popatrzyli się na mnie jak na idiotkę.- no i co się gapicie?
Wzięłam maskotkę jednorożca do ręki, która miała zapięcie na czubku, więc od razu przypięłam ją do torebki. Sięgnęłam po pudełko nuggetsów i położyłam je na nogach a po chwili pudełko wylądowało puste w koszu.
-A czy ty przypadkiem nie byłaś najedzona?- uśmiechnął się do mnie lekko.
-A chuj cię to obchodzi.- uśmiechnęłam się a kiedy już skończył jeść wyszliśmy i przeszliśmy się spacerem do domu.
Zatrzymaliśmy się przed jego domem.
-No to do zobaczenia.- przytuliłam się do niego.
-Możesz wejść jak chcesz, jest tylko mama no i Alexander a Emily poszła do chłopaka.
Nie chciałam im przeszkadzać, więc odmówiłam ale po wielu prośbach uległam i się zgodziłam. Weszliśmy do środka a ja się rozejrzałam mimo że byłam już tutaj niedawno czułam się trochę nieswojo.
-Nareszczie wróci...- oboje usłyszeliśmy głos mamy chłopaka, która teraz weszła na korytarz.- Stacy, jak miło cię widzieć.
Podeszła do mnie i przytuliła mnie na co uśmiechnęłam się pod nosem.
-Panią również.- odpowiedziałam jej.
-Jaka pani, mów do mnie Daisy. No chyba, że wolisz teściowa.- puściła mi oczko na co się zarumieniłam.- no nie wstydź się mnie słońce.
-Mamo, daj jej spokój...
Pogadaliśmy jeszcze z nią chwilę po czym poszliśmy na górę. Kiedy chłopak patrzył w telefon szybko skręciłam do pokoju Alexandra i weszłam do niego.
-Hejka młody.- szepnęłam do niego i weszłam w głąb pomieszczenia rozglądając się.
Ściany były koloru białego ale jedna ściana obok, której stało łóżko miała tapetę w dinozaury. Wszystko było w idealnym porządku, ani jednego "śmiecia". Chłopak podniósł na mnie wzrok znad tableta a na jego twarzy wymalował się szczery uśmiech.
-Stacyyyyy.- przeciągnął moje imię i podbiegł do mnie a później podniósł ręce do góry.
Złapałam go za plecy i wzięłam na ręce.
-Co tam?- uśmiechnęłam się do niego.
-Dobrze, Jeremiah już wrócił? Mam dla niego rysunek.- popatrzyłam w jego oczy, w których tak jak w oczach jego brata były te charakterystyczne iskierki szczęścia.
-Tak, chcesz iść do niego?
-Oczywiście.- odpowiedział i zeskoczył na ziemię.
Wspiął się na krzesło i sięgnął ręką po rysunek z samochodzikiem i wybiegł z pokoju. Zamknęłam drzwi i ruszyłam za nim.
-Jeremiahhhhh mama się wkurzyyyyy- krzyknął mały z całkowitą powagą a ja patrzyłam na niego i rozmyślałam co wykombinował.
-Czemu?- zapytał go starszy.
-No bo... Nie wiem... To dla ciebie.- uśmiechnął się do niego i podał mu rysunek.
-Jaki śliczny.- blondyn go wziął i zawiesił nad biurkiem gdzie było więcej takich obrazków.- teraz mam całą kolekcję.
Rozejrzałam się po całym pokoju i zauważyłam, że na jednej ścianie wisiało dużo rysunków chłopca w ramkach.
-Xander, powiem ci, że masz talent do rysowania.
Chłopiec się uśmiechnął i cały dzień spędziliśmy na bawieniu się z nim a potem wszyscy razem zasnęliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro