Obiad rodzinny?
Hejka!
Ten rozdział będzie inny niż zawsze,bo będzie z perspektywy Jeremiaha i mam nadzieję, że się spodoba, bo mi jakoś nie przypadł do gustu.
Miłego ~N
Jeremiah
Cały czas się na nią patrzyłem. Położyła deskę na wodzie i popłynęła dość daleko. W jednej sekundzie uderzyła coś i wpadła do wody. Szybko się podniosłem z miejsca i ściągając koszulkę wbiegłem do wody. Szybko dopłynąłem do miejsca gdzie dziewczyna spadła i się zanurzyłem. Leżała na dnie. Szybko ją wziąłem na ręce i wynurzyłem się, sięgnąłem po deskę i położyłem ją na niej i popchałem ją do miejsca gdzie było płytko i podpłynąłem tam.
Spojrzałem na plażę i zobaczyłem jak Nancy szybko do nas biegnie potykając się o piasek. Przeniosłem swój wzrok na Stacy i zauważyłem, że krew, która leci jej z brzucha nie przestaje się rozprzestrzeniać po ciele.
-Dzwoń po karetkę- powiedziałem szybko a dziewczyna natychmiast do zrobiła. Złapałem Stacy za rękę a po chwili poczułem jak lekko ją ściska.- spokojnie...
Patrzyłem na jej bezbronną twarz, była bez żadnych emocji. Dziewczyna powoli otwierała oczy a ja cały czas nie odrywałem od niej wzroku. Po chwili było słychać dźwięki syreny, obróciłem twarz w tamtą stronę i zobaczyłem jak ratownicy do nas biegną. Wyciągnąłem deskę, na której leżała dziewczyna z wody a ratownicy podbiegli i zaczęli opatrywać jej brzuch.
-Trzeba jechać do szpitala, nie będzie szycia ale musimy ją zbadać - zaczął jeden z ratowników a swój wzrok skierował na mnie- pan z rodziny?
-Nie ale jestem jej chłopakiem...- odpowiedziałem mając nadzieję, że się zgodzi abym pojechał z nimi.
-A ktoś z rodziny jest?- zapytał a reszta ratowników zabrała Stacy na nosza i włożyli ją do karetki
-Nie, błagam mogę pojechać?- zapytałem a on zapewne zauważając że mi zależy zgodził się
-Wsiadaj
Pobiegłem do karetki a za mną ratownik i wszedłem tyłem. Usiadłem obok łóżka na, którym leżała Stacy i złapałem ją za rękę. Dziewczyna popatrzyła się za mnie zdziwiona tak jakby nie rozumiała co się właśnie dzieje.
-Później ci wszystko wytłumaczę - powiedziałem jej spokojnie na co ona tylko pokiwała twierdząco głową
***
Po jakimś czasie znaleźliśmy się już w szpitalu. Wyszedłem z karetki a ratownicy wyciągnęli Stacy z karetki i zanieśli na wolną salę. Cały czas za nimi szedłem.
-Niech pan zostanie z nią my za kilka godzin może krócej weźmiemy ją na badania zobaczyć tylko czy żaden organ się nie uszkodził - powiedział jeden z lekarzy, którzy wszedł do sali.
-Nie ma sprawy- uśmiechnąłem się lekko a oni wyszli.
-Co się stało?- usłyszałem zza siebie słaby głos dziewczyny.
Usiadłem obok łóżka i przytuliłem ją lekko na co blondynka się we mnie wtuliła. W sumie już nie blondynka ale nie ważne.
-Uderzyłaś w coś deską i wpadłaś do wody- rzuciłem szybko- następnym razem ze mną będziesz pływała dobrze?
-Jasne- uśmiechnęła się i zrobiła słodkie oczka. Domyśliłem się, że będzie coś chciała - masz słodycze?
Włożyłem ręce do kieszeni sprawdzając czy coś mam. Uśmiechnąłem się gdy poczułem landrynki, wyciągnąłem je i podałem dziewczynie na ten widok szeroko się uśmiechnęła. Otworzyła opakowanie a po chwili już ich nie było.
Mijały godziny za godzinami aż w końcu do sali wszedł lekarz i zabrał Stacy na badania, po których okazało się, że wszystko jest dobrze i nic nie zagraża jej zdrowiu.
***
Minął około miesiąc, co oznacza, że jest czerwiec i zaczynają się wakacje. Ze Stacy jest wszystko w porządku, dała mi drugą szansę, której za żadne skarby nie chcę spieprzyć.
Chociaż później i tak to zrobiłem
Właśnie się pakuję, ponieważ jutro wyjeżdżamy wszyscy razem do Meksyku.
Gdy już spakowałem wszystko, a tak przynajmniej mi się wydawało wyszedłem z pokoju i zszedłem schodami na dół do salonu, w którym siedzieli moi rodzice na fotelach a przed nimi Emily. Popatrzyłem się na nich i usiadłem obok siostry.
-Słuchajcie- zaczął mój tata- dajemy wam kasę ale macie nam też coś przywieźć. Jeremiah masz nie podrywać wszystkich lasek na ulicy a tym bardziej coś więcej. A ty Emily- w tym momencie jego wzrok przeszedł ze mnie na nią- masz wrócić bez dziecka.
Popatrzyłem się na dziewczynę i gdy zobaczyłem jej zdziwioną minę zacząłem się śmiać. Dziewczyna obróciła głowę w moje stronę tak, że nasze spojrzenia się skrzyżowały i uderzyła mnie z poduszki w głowę.
-No ale tato... W Meksyku są takie przystojniaki, że z Nancy będziemy musiały skorzystać- uśmiechnęła się szeroko zapewne wyobrażając sobie jak całuje się z przystojnym i umięśnionym chłopakiem.
-Nancy ma chłopaka- przypomniałem jej na co ona westchnęła po czym uśmiechnęła się szeroko. Wiedziałem o co jej chodziło- a Stacy mnie.
-Jeremiah ty masz dziewczynę?!- krzyknęła zdziwiona moja mama
Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na nią.
-Zaproś ją dzisiaj na kolację- uśmiechnęła się i pobiegła do kuchni- trzeba coś przygotować.
-Spoko- odpowiedziałem i poszedłem do swojego pokoju i zadzwoniłem do mojej dziewczyny.
-Halo?- usłyszałem głos po drugiej stronie.
-Hej, sprawa jest- zacząłem z uśmiechem
Usłyszałem jak dziewczyna wzdycha pod nosem.
-Nie, nie włamię się z tobą do szkoły i nie nasikasz na wszystko co możliwe- odpowiedziała lekko zmęczona- pytasz się mnie o to co tydzień w piątek wieczorem. Masz inne pytanie? Muszę się pakować.
-Moja mama chce żebyś przyszła na obiad, więc zapraszam- oznajmiłem z uśmiechem
-Jere... Nie wiem czy to dobry pomysł... Ja jeszcze nie jestem spakowana a po drugie nie poznałam twoich rodziców i mogą mnie nie polubić przez co mnie wyrzucą i nie pojedziemy...- zaczęła panikować i byłem pewny, że zaczęła chodzić w kółko.
-Za godzinę masz być u mnie- rzuciłem szybko i nie czekając na jej odpowiedź rozłączyłem się.
Po około godzinie usłyszałem dzwonek do drzwi, więc zbiegłem szybko po schodach na dół. Gdy już miałem podbiec do drzwi Emily podłożyła mi nogę i runąłem na podłogę. Jęknąłem z bólu a moja siostra podeszła do drzwi i je otworzyła.
-Kto tak jęczy?- usłyszałem spokojny głos. Stacy, a po chwili spojrzała na mnie i zaczęła się śmiać- a tobie co?
-To ta twoja Stacy?- głos mojej mamy rozbrzmiał w korytarzu
-Mhm- mruknąłem podnosząc się z ziemi
-Cześć słoneczko- uśmiechnęła się i ją przytuliła
-Dzień dobry- odpowiedziała lekko zestresowana
-Ale czym ty się stresujesz?- uśmiechnęła się moja mama- nikt cię tutaj nie zje
-Roarrrrr- usłyszeliśmy głos mojego taty, który w tym momencie wszedł do pomieszczenia- nie no żartuję, jestem Harry.
Podał jej rękę, którą po chwili dziewczyna uścisnęła z uśmiechem. Podszedłem do niej i przytuliłem ją składając przy tym lekkiego całusa na jej czole. Dziewczyna się uśmiechnęła a ja się od niej odsunąłem. Miała na sobie czarną sukienkę, która pasowała jej cholernie i lekki makijaż, w sumie jak zawsze.
Śliczna...
-Usiądźcie do stołu nakładam już!- krzyknęła moja mama z kuchni
Złapałem Stacy za rękę i skierowałem się w stronę jadalni. Usiadłem przy stole a dziewczyna na przeciwko mnie. Po chwili moja mama przyniosła jedzenie i wspólnie je zjedliśmy.
Po obiedzie Stacy pogadała chwilę z moją mamą i później wyszła. Gdy już zrobiło się ciemno położyłam się w moim pokoju i ustawiłem budzik na 5:00 rano. Do mojego pokoju weszła mama i stanęła w progu drzwi.
-Jeremiah taka dziewczyna to skarb a nie jakieś dziwki z tapetą na twarzy. Nie zepsuj tego- rzuciła z uśmiechem i wyszła.
Ja po chwili zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro