Idealna para
Rano, tak jak w każdy poniedziałek obudził mnie dźwięk budzika. Szybko go wyłączyłam i rozejrzałam się po pokoju na szczęście nikogo nie było. Lekko przetarłam oczy i podeszłam do szafy się ubrać.
Było dość zimno, więc postawiłam na czarne dresy i tego samego koloru bluzę. Podeszłam do toaletki z zamiarem pomalowania się ale gdy spojrzałam w lustro zamarłam.
-Jeremiah!- krzyknęłam na cały dom a po chwili chłopak już się zjawił w drzwiach.
Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.
-Możesz mi do cholery wyjaśnić czemu mam różowe włosy?!
-Karma, a tak szczerze pasują ci.- powiedział i nadal stał w drzwiach.- i tak to jest trwała.
Podeszłam i stanęłam przed nim, chłopak popatrzył się na mnie z góry z widocznym uśmiechem. Szybko mu dałam z całej siły z liścia.
-Zabiję cię. - powiedziałam ostro patrząc na niego.- jak ja pójdę tak do szkoły?!
-Tak jak ja.- odpowiedział z uśmiechem.- z kapturem na głowie, chyba,że wolisz perukę.
Od razu założyłam kaptur i wróciłam do toaletki, zaczęłam się malować a chłopak cały czas stał w drzwiach i się na mnie patrzył co zaczynało mni już delikatnie wkurzać.
-Możesz przestać się na mnie patrzyć? - zapytałam malując rzęsy.
-Mogę ale nie muszę.- powiedział i skoczył na moje łóżko.
Jeszcze tego brakowało.
Gdy skończyłam już wszystko i poczesałam moje cudowne różowe włosy zeszłam na dół i położyłam się na kanapie.
-A śniadanie?- zapytał chłopak stając przede mną.
-Nie jem. - odpowiedziałam cicho.
Jakoś nie lubię jeść śniadań rano chyba, że jestem jakoś mega głodna.
-Jesz.- powiedział i poszedł do kuchni.
Po chwili wrócił z kanapkami na talerzu i podał mi je ale ich nie wzięłam.
-Jak nie chcesz sama to ci pomogę.- uśmiechnął się i zaczął robić kanapką jakieś szlaczki w powietrzu.- leci samolocikkkk.
Odsunęłam się lekko ze śmiechem ale chłopak wepchał mi ją do buzi i odszedł z uśmiechem, więc niestety musiałam ją zjeść. Gdy już skończyłam popatrzyłam na zegarek, 7:55.
-Jeremiah, mamy pięć minut!- krzyknęłam i wybiegłam z domu a on za mną i wsiedliśmy do auta.
Dojechaliśmy jakoś dwie minuty po rozpoczęciu lekcji, szybko wbiegliśmy do sali ale od razu się zatrzymaliśmy gdy zobaczyliśmy surowy wzrok nauczycielki.
-Kaptury w dół i siadacie razem w ostatniej ławce.- powiedziała wrednie.
Razem?!
Usiadłam w ławce o której powiedziała nauczycielka a Jere obok mnie, spojrzałam na niego.
-Zapomnieliśmy plecaków z domu.- powiedziałam do niego cicho.
Nagle cała klasa ucichła a my spojrzeliśmy na nauczycielkę z lekkimi uśmiechami.
-Nie dość, że kaptury na głowie to nie mają plecaków.- powiedziała z taką jakby odrazą.- ściągać kaptury i to natychmiast.
Popatrzyłam na chłopaka i w tym samym czasie ściągnęliśmy kaptury a cała klasa zaczęła się z nas śmiać, z kolei nauczycielka popatrzyła sie na nas groźnym spojrzeniem.
-Czy to jest jakieś przedstawienie czy coś podobnego? Nie! To jest szkoła więc zapraszam do dyrektora!
-Za co? Za to że mamy pofarbowane włosy?!- popatrzyłam się na nią wkurzona.- pani też jest farbowana i nikt nic nie mówi!
-Nie pogarszają swojej sytuacji dziecko. - powiedziała.
Wzięłam telefon z ławki i wyszłam wkurzona z klasy a za mną chłopak, od razu ruszyłam do wyjścia ze szkoły.
-Gdzie ty idziesz?- zapytał chłopak stając przede mną.
-Do domu, nie zamierzam tłumaczyć się z tego że ktoś mi pofarbował włosy.- odpowiedziałam i ominęłam go.
Lekko się zdziwiłam kiedy chłopak nie zawrócił tylko poszedł za mną, objął mnie ramieniem i tak wróciliśmy do domu. (Bo oczywiście musiał u mnie coś zostawić).
Weszliśmy do środka domu i zobaczyliśmy na kanapie Nancy która gdy nas zauważyła zaczęła się śmiać i mnie przytuliła.
-Co wam się stało z włosami?- zapytała ze śmiechem patrząc na nas.
-Lekka sprzeczka.- uśmiechnęłam się.
-Dzieci.- śmieje się.
-Jesteś tylko kilka lat starsza od nas.- zauważyłam .
Odeszła z uśmiechem w ja obróciłam się w stronę chłopaka.
-Możesz już iść.- mówię do niego.
-Stacy! Jere możesz zostać jak chcesz, twoja siostra zaraz przyjdzie więc możesz wyjść z nią.- powiedziała z uśmiechem.
-Jasne dzięki.- uśmiechnął się i poszedł do mojego pokoju a ja spojrzałam na Nancy.
-Stacy nie bądź taka nie miła dla niego, to fajny chłopak.- powiedziała do mnie.
-Fajny chłopak? Patrz na moje włosy.- powiedziałam wyciągając różowe pasemko spod kaptura.
-Pasują ci, patrz też mam różowe pasemka mamy matching.- powiedziała z uśmiechem i rozwiązała swoje włosy żeby mi pokazać.
Jeszcze chwilę gadałam z Nancy aż usłyszałam, że coś na górze spada i się roztrzaskuje. Szybko przerwałam rozmowę z dziewczyną i pobiegłam do góry. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam chłopaka, który stał nad rozbitą lampą ale gdy mnie zobaczył próbował ją jakoś zakryć.
-Nie no zabiję cię.- powiedziałam i podeszłam do lampy a raczej pozostałości z niej. - masz mi ją odkupić.
-No dobra.- powiedział cicho. - przepraszam tylko chciałem ją włączyć.
Nic nie powiedziałam tylko zaczęłam ją zbierać a chłopak ze mną i wyrzuciliśmy wszystko do śmieci, chwilę gadaliśmy a raczej się kłóciliśmy aż usłyszeliśmy rozmowy na dole.
-Jere, Emily przyszła!- usłyszeliśmy głos mojej przyjaciółki z dołu.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i zbiegł na dół a ja poszłam za nim i gdy ją zobaczył rzucił się na nią i przytulił ją z całej siły. Uśmiechnęłam się lekko na ten widok.
Widać, że ją kocha.
-Hej jestem Emily.- powiedziała dziewczyna i się do mnie przytuliła.
-Hej, Stacy.- przedstawiłam się również.
-Ej może zagramy w butelkę?- zapytała Nancy z uśmiechem.
Wszyscy krzyknęli głośne "tak!", ja wzięłam jakąś butelkę i wszyscy usiedliśmy w kole. Pierwsza kręciła Emily i wypadło na Nancy.
-Pytanie czy wyzwanie?- zapytała z uśmiechem.
- Pytanie.- odpowiedziała z uśmiechem.
Teraz ja wkraczam do akcji.
-Masz chłopaka?- zapytałam z uśmiechem.
Dziewczyna się na mnie popatrzyła i zrobiła się lekko czerwona.
-Masz?!- krzyknęłyśmy z Emily w tym samym czasie.
-Dziewczyno wydałaś się.- powiedział chłopak ze śmiechem.
-Mam...- odpowiedziała cicho.- ma na imię Bradley...
Popatrzyłam zdziwiona na Jeremiaha, który też się na mnie tak patrzył.
-Bradley?!- krzyknęłam.- jak wygląda?
Dziewczyna opisała z dokładnością wygląd chłopaka.
To był ten Bradley.TEN OD JEREMIAH'A.
-Dobra to lecimy dalej.- uśmiechnęłam się i podkręciłam butelką która wypadła na Jeremiah'a.
-Dawaj młody, pytanie czy wyzwanie?- zapytała się go jego siostra.
-Wyzwanie.- odpowiedział.
Dziewczyny popatrzyły po sobie z dziwnymi uśmiechami.
-Zadzwoń do najładniejszej dziewczyny ze szkoły. - powiedziała z uśmiechem.
Chłopak głośno westchnął i zadzwonił do kogoś a po chwili czułam wibracje w tylnej kieszeni. Popatrzyłam się na niego a on szybko się rozłączył a wibracje w mojej kieszeni zniknęły.
Nie wierzę...
Popatrzyłam na dziewczyny, które szeroko się do mnie uśmiechały a Jere podkręcił butelką, która wypadła na Emily.
-Wyzwanie.- powiedziała od razu.
-Musisz pomalować Jeremiah'a.- powiedziałam rozbawiona.
Ona szybko pobiegła na górę zapewne po moje i Nancy kosmetyki a gdy wróciła zaczęła malować chłopaka. Oczywiście on tego nie chciał więc przywiązaliśmy go liną do krzesła. Gdy już skoczyła wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
-Idealnie pasuje do różowych włosów.- przyznała Nancy.
Dziewczyny popchnęły mnie w stronę chłopaka tak że stanęłam przy nim, popatrzyłam się na nie a one się nam przyglądały.
-Idealna para.- uśmiechnęły się.
Odsunęłam się od niego i poszłam na górę.
Bez przesady.
Położyłam się na łóżku, a po jakimś czasie przyszedł do mnie Jeremiah.
-Zmyjesz to ze mnie?- zapytał cicho a ja po chwili zmyłam z niego cały makijaż. - mam dla ciebie cudowne wieści, zostajemy na noc.
Położył się na moim łóżku a ja go z niego zrzuciłam.
-Ty śpisz na dachu.- powiedziałam z wrednym uśmiechem.
Chłopak zamknął oczy na podłodze a po chwili zasnął.
Nie lubię go.
Również zamknęłam oczy i po długiej chwili zasnęłam.
🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥
Hejo hejo
Właśnie wleciał nowy rozdział podoba się?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro