Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Alkohol

Chłopak wręczył mi różę z uśmiechem i chwilę spędziliśmy na drewnianym pomoście. Gdy robiło się już ciemno Jeremiah wstał i podał mi rękę a ja wcześniej ją łapiąc wstałam. Spojrzałam na niego a on patrzył mi w oczy z tym swoim głupim uśmieszkiem. Widziałam w jego oczach, że coś kombinuje.

-Co ty na małą kąpiel?- uśmiechnął się szeroko a ja popatrzyłam z lekkim strachem

-Nie, nie, nie... Jere ja nie chcę...- odpowiedziałam mu z niewinnym uśmiechem i zaczęłam uciekać w stronę hotelu z różą w ręce.

Stanęłam przed plażą na deptaku, po którym wcześniej szłam i swój wzrok skierowałam na chłopaka, który spokojnie szedł w moją stronę. Był lekko nie swój i patrzył w telefon z uczuciem, którego nie mogłam rozczytać z jego twarzy. Powoli do niego podeszłam i wzięłam telefon z jego rąk po czym popatrzyłam w jego oczy.

-Coś się stało?- zapytałam lekko zmartwiona- wydajesz się smutny...

-Mój bra... Po prostu rodzice mi napisali coś trochę niepokojącego- odpowiedział cicho- zadzwonię do nich a ty możesz już iść.

Miło...

Nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam lekko głową i odeszłam w stronę hotelu. Przy okazji zadzwoniłam do dziewczyn, bo nie wiedziałam czy mam wstęp do mojego pokoju w trakcie ich babskiego wieczoru.

-Halo?- odebrała dziewczyna z pełną buzią, co znaczyło, że zamówiły coś sobie.

-Hej... Em... Mogę przyjść czy będę przeszkadzać?- zapytałam niepewnie

-Możesz wpaść na chwilę jak chcesz- zaczęła się śmiać z czegoś a później usłyszałam głos zakończonego połączenia.

Zacisnęłam oczy, bo czułam, że zaczęły w nich pojawiać się łzy, których za żadne skarby nie chciałam wypuścić. Po chwili gdy już się uspokoiłam wzięłam wdech i powoli ruszyłam w nieznaną mi drogę. Skoro i tak będę przeszkadzać to przejdę się gdzieś. Wyciszyłam telefon i włożyłam go do torebki. Nie myśląc o niczym weszłam do sklepu i kupiłam butelkę najtańszego wina i usiadłam na ławce w parku.

Kilka godzin później byłam już kompletnie pijana. Wstałam z ławki i wyciągnęłam telefon. Lekko się zdziwiłam, bo zobaczyłam 23 nieodebrane połączenia od Jeremiaha, 15 od Nancy i 9 od Emily. Wzięłam buty do ręki i ruszyłam w stronę hotelu wybierając przy tym numer Nancy na komórce. Przyłożyłam telefon do ucha i zaledwie po pierwszym sygnale usłyszałam głos.

-H-halo?- usłyszałam jej roztrzęsiony głos po drugiej stronie przez co stanęłam w miejscu- gdzie jesteś?...

-Wracam już- odpowiedziałam normalnym głosem ale czułam, że było słychać, że jestem pijana.

-Zamówię ci taksówkę poczekaj...-powiedziała a ja szybko zaprzeczyłam i się rozłączyłam ponieważ stałam już przed hotelem.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam do hotelu. Pomijając to, że każdy się na mnie patrzył jak chodziłam slalomem, bez większych problemów udało mi się dostać na moje piętro. Poprawiłam jeszcze włosy i zapukałam do drzwi, które natychmiast się otworzyły. Stał przede mną Jeremiah z okropnie poważną miną a ja uśmiechnęłam się niewinnie i ominęłam go po czym weszłam do środka.

Rozejrzałam się i zauważyłam skuloną na łóżku Nancy, która miała cały rozmazany makijaż na twarzy. Gdy mnie zauważyła natychmiast wstała i przytuliła mnie z całej siły.

-Nie rób tak więcej...- mruknęła mi do ucha- proszę...

-Nie chciałam przeszkadzać- odpowiedziałam z lekkim bólem co dziewczyna za pewne usłyszała- w waszym babskim wieczorze.

Dziewczyna odsunęła się ode mnie lekko żeby spojrzeć mi w oczy. Przez chwilę odwzajemniłam ten gest ale później wstałam i poszłam do swojego pokoju omijając po drodze blondyna. Widziałam, że coś było z nim nie tak ale postanowiłam nie wnikać w to i weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do szafy, w której ułożyłam wszystkie ciuchy i wyciągnęłam piżamę, która składała się z krótkich spodenek i topu w hello Kitty. Ściągnęłam z siebie brudne ubrania i powoli założyłam na siebie piżamę. Stanęłam przed lustrem biorąc do ręki szczotkę i rozczesałam włosy, które przez cały dzień zdążyły się pokołtunić. Gdy już skończyłam położyłam się na łóżku i odkryłam ciało miękką pierzyną, pod którą od razu zasnęłam.

***

Rano obudziła mnie kłótnia rodzeństwa po drugiej stronie ściany. Podniosłam się dość gwałtownie a kac dawał się we znaki. Złapałam się za głowę i minimalnie otworzyłam oczy a na szafce obok łóżka zauważyłam wodę i tabletki na głowę.

Zbawienie

Wzięłam je po czym tym razem powoli wstałam i przyłożyłam głowę do ściany, żeby chociaż coś usłyszeć.

-Ojciec dzwonił i mówił, że Charlie prawie uciekł z domu, bo powiedział, że sam z nim nie wytrzyma pod jednym dachem.- usłyszałam martwiący się głos blondyna.

-Jesteśmy w Meksyku! Co my mamy teraz zrobić?! Wrócić?!- krzyczała na niego siostra- nie widzisz jak ja się dobrze bawię?!

-Nie obchodzi cię już twój drugi brat?!

Oni mają brata?

-Oczywiście, że obchodzi ale...- głos dziewczyny lekko się uspokoił.

- A Stacy to co?!- krzyknął równie wkurzony co dziewczyna parę chwil wcześniej - robicie sobie babski wieczór ale bez niej i potem się dziwicie dlaczego wraca pijana. Tobie by było miło jakby twoje przyjaciółki zrobiły taki wieczór bez ciebie i dodatkowo zabroniły wchodzić do swojego pokoju?

Odpowiedzi już nie usłyszałam,  bo odsunęłam się od ściany i usiadłam na łóżku. Jeremiah miał rację... Ale wiem też, że Nancy chciała pobyć sam na sam z przyjaciółką. W głowie miałam kilka słów, które dały mi dużo do myślenia.

Nie obchodzi cię już drugi brat?

Jeremiah ani Emily nigdy nic nie wspominali o swoim bracie. A przynajmniej mi. Chociaż wydaje mi się, że jakby Nancy coś wiedziała to od razu by mnie o tym poinformowała w tajemnicy. 

Wstałam z łóżka i ubrałam się w bordową sukienkę. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę po czym wyszłam z pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu ale nie zastałam w nim Nancy, więc wróciłam do pokoju po telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Po kilku sygnałach odebrała.

-Halo?

-Hejka, gdzie jesteś?- zapytałam dość cicho przez doskwierający mi ból głowy i usiadłam przy wyspie kuchennej.

-Byłam umówiona na paznokcie, więc daj mi jakieś dwie godziny i wrócę- odpowiedziała a do naszego "apartamentu" wszedł blondyn. Położyłam palec na swoich ustach na znak, żeby się na razie nie odzywał.

-Jasne, nie przeszkadzam- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem i się rozłączyłam a potem mój wzrok padł na chłopaka, który oparty był o framugę drzwi- co ty tu robisz?

Blondyn podszedł do mnie powoli i usiadł na kanapie, która znajdowała się obok mnie.

-Podsłuchiwałaś, prawda?- zapytał patrząc mi w oczy a ja uśmiechnęłam się minimalnie.

-Masz brata?- zapytałam zaciekawiona i usiadłam naprzeciwko niego.

Blondyn przez chwilę się nie odzywał ale po chwili ciszy westchnął i wziął wdech.

-Tak... Ma na imię Charlie i ma 8 lat- mruknął.

Spojrzałam na niego zdziwiona.

-Czemu nie powiedziałeś wcześniej?

-Nie miałem po co.- odpowiedział ale po chwili dodał- pewnie i tak nigdy go nie zobaczysz, bo ojciec odciął nas od niego.

-Dlaczego?

-Nie wiem, może nie chciał żeby był taki jak my albo... sam nie wiem.- westchnął, było widać, że zależy mu na kontakcie z bratem- wyprzedzając twoje kolejne pytanie. Zdzwonił się zapytać czy weźmiemy go na kilka dni, bo wyjeżdża do Kanady na kilka dni, więc po prostu wrócę do domu trochę wcześniej.

Słuchałam go przez cały czas i nie myśląc nad niczym odpowiedziałam mu.

-Wracam z tobą

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro