ROZDZIAŁ 11
🦇UJAWNIONA TAJEMNICA, BRACIA Z WyBORU🦇
Severus Snape się denerwował, zdarzało się takie coś dosyć rzadko, więc ciągle miał wrażenie, że wszyscy się na niego gapią choć tak naprawdę słuchali opowieści Evans o całej wizycie u dyrektora. Pocierał spocone ręce o siebie ze wszystkich stron i bał się się reakcji obecnych na to co miał im przekazać. Czuł się tak jakby wszystko wokół niego szumiało. Jakby wszystko co było rozumne i miało oczy sztylotowało go wspomnieniami. Raz po raz do opowieści blondynki wrzucał kilka kąśliwych sarkastycznych tekstów co czasem rozśmiewało ten duży krąg " zaufania". Nie był pewien czy Dumbledore podjął słuszną decyzję by mówić to wszystko właśnie im. Owszem do Lily nic nie miał i nawet własną duszę by oddał. Jednak do reszty nie był w żaden najmniejszy sposób pewny. Bał się, że przez długie dosyć języki trójki z legendarnych huncwotów wpadnie w kłopoty. W Remusa Łupina nie wątpił. Z nich wszystkich tylko on nigdy nie paplał na lewo i prawo o usłyszanych przez siebie sprawach. Można powiedzieć, że czarnowłosy miał szacunek do wilkołaka. Mały bo mały ale jednak miał. Ktoś kto potrafił czasem dwadzieścia cztery godziny na dobę wytrzymywać z tą bandą dosyć świrniętych wariatów według niego zasługiwał na szacunek. Evans w końcu zakończyła swoją relację na temat tego kim tak naprawdę prawdopodobnie była. Zaległa cisza. Margaret Evans miała otwarte usta ale zdawało się, że głos utknął jej w krtani. Jej mąż jedyne na co się zdobył to na otoczenie uściskiem starszą córkę. Lily gapiła się z rozszerzonymi oczami i nagle się przestraszył że jej wypadną. Potter gryzł paznokcie i też tylko się gapił. Black kręcił głową starając się przetrawić informacje. Pettigrew wyglądał na zamyślonego co Severusa nieco ubawiło. Łupin zdawał się mieć pytania ale również nie ośmielił się przerwać tej ciszy.
Severus westchnął. Zastanawiał się jak przekazać im wszystkim swoją historię skoro po tej całej rewelacji z Evans tak wymiękli. Sam też nie potrafił zrozumieć jak to możliwe, że bogowie jednak istnieli a Evans była tą najważniejszą w życiu czarodziejów bo to ona była tą która dała im magię. Z jednej strony tłumaczyło to dlaczego jej oczy stawały się złote gdy używała magii a z drugiej bardzo wiele zmieniało. Sprawiało, że czuł się jeszcze bardziej nie zręcznie teraz w jej obecności. Już i tak trudno mu było się z nią kolegować ale koleżeństwo z boginią? Było jeszcze dziwniejsze. Nie dość, że dama to jeszcze postać dużo wyższa od zwyczajnych ludzi. Tym bardziej rosło prawdopodobieństwo, że ona znajdzie się w niebezpieczeństwie. Gdyby Voldemort na przykład przypadkiem dowiedział się, że na scenie pojawił się gracz dużo potężniejszy od Czarnego Pana mógłby chcieć ją schwytać. Zrozumiał, że oprócz grania między Voldemortem a Dumbledore'm szpiega będzie musiał dla bezpieczeństwa grać również ochroniarza dla blondynki co nie do końca go satysfakcjonowało.
- Słuchajcie - Zaczął na wstępie. - Ja też mam coś do powiedzenia. O tej sprawie wiem tylko ja i Dumbledore co oznacza, że to nie może wyjść po za ten dom. Nie możecie powiedzieć o tym nikomu.
- Co takiego jest tak ważne, że tylko ty i Dumbledore macie o tym wiedzieć a teraz również i my? - Spytał Potter. - Już mnie chyba nic nie zaskoczy bardziej niż to, że siedzimy tu w towarzystwie z bogini.
- Odpowiadając na twoje pytanie, Potter co jest tak ważne, że nikt inny nie może wiedzieć to jest to moje życie. - Odparł spokojnie.
Nie było to kłamstwo ale również i nie cała prawda. Oprócz jego życia było również życie Regulusa i Narcyzy. Tak oni również jak on byli szpiegami. Narcyza nie było w wewnętrznym kręgu ale informacje, które przekazywał jej Lucjusz były równie ważne. Regulus ciągle wyjeżdżał na misje zlecone przez Lorda Voldemorta a kiedy wracał zdawał Dumbledore'owi raport z tych zadań, które zlecał Czarny Pan.
- Jak to twoje życie? - Spytał Black - Co chcesz przez to powiedzieć.
- Jestem szpiegiem naszego kochanego byłego dyrka. - Odparł odsuwając rękaw swojej szaty i ukazał Mroczny Znak. - Miałaś rację Lily, że popełniam wielki błąd chcąc dostać się do szeregów Śmierciożerców.- Zwrócił się do rudowłosej z bladym uśmiechem. - Owszem dało mi to większą namiastkę magii ale Lord Voldemort jest gorszy niż mi się to z początku wydawało. Dopiero rok temu otwarły mi się oczy, że to co chce zrobić Czarny Pan jest dużo gorsze niż tak naprawdę mówił. Dlatego pewnego wieczoru spotkałem się z Dumbledore'm i poprosiłem o układ. Będę raz na jakiś czas zdawał relacje z kręgu jego wroga a on wstawi się za mną kiedy ta wojna wreszcie się skończy.
- Czekaj... Więc to ty jesteś tajnym źródłem informacji działającym dla dobra Zakonu Feniksa? - Spytał Remus dokładnie analizując jego słowa.
- Owszem. Jednak nie tylko ja. Kto jeszcze jest szpiegiem już powiedzieć nie mogę. Straciłbym bowiem ich zaufanie a na to pozwolić sobie nie mogę. Są jedynymi ludźmi, których mogę nazywać swoimi przyjaciółmi i przysiągłem ich chronić bez względu na wszystko. Fakt, że dyrektor stwierdził, że mam wam odsunąć rąbek tajemnicy mnie nie cieszy. Im więcej osób wie tym bardziej na szali jest moje życie. - Odparł. - Dlatego jak mówiłem to nie może wyjść po za ten pokój.
- Więc jednak masz przyjaciół? Zawsze wydawałeś się aspołeczny - Mruknęła Evans.
- Bo tylko nie licznym potrafię zaufać. W dzieciństwie jedyną powierniczką moich tajemnic była Lily. Jednak gdy się pokłóciliśmy z mojej winy - tu zawiesił głos - poznałem parę innych znajomych. - Dokończył. - Są w czymś w rodzaju mojej drugiej rodziny. Dlatego nie powiem wam o ich tożsamości chyba, że sami zechcą się ujawnić. Parę lat temu przysięgliśmy się nawzajem chronić.
- To tak jak my - Stwierdził Potter wskazując na trójkę swoich kompanów.
- Nie do końca. Nasza więź jest dużo silniejsza. Nawet kiedy się rozdzielamy mamy ze sobą kontakt mentalny. Dzięki temu wiemy czy któreś z nas nie potrzebuje pomocy albo pocieszenia. Można powiedzieć, że dzielimy umysły. To zabezpieczenie w razie konieczności.
- Coś takiego zwykle pożytkuje dużo skupienia i magii prawda? - Spytała Lily z namysłem.
- Nie dla kogoś kto para się legilimencjią czy oklumecjią a nie skromnie powiem,że jestem mistrzem w tej dziedzinie ze względu na konieczność ochrony umysłu gdy obcuję z Czarnym Panem. - Odparł.
- Czekaj, czekaj... Czyli jesteś Mistrzem eliksirów legilimecji oraz również i oklumecji? - Spytał Remus.
- Nie tylko. Mam również Mistrza w mugolskich sztukach walki różnego rodzaju. Stwierdziłem kiedyś, że warto kiedy nie ma się różdżki pod ręką nauczyć się innych metod przetrwania.
- Nie wyglądasz na kogoś kto ma doświadczenie w zapasach. - Stwierdziła blondynka.
- Gra pozorów. - Uśmiechnął się Snape. - W tym również jestem niezły. Tą technikę opanowałem już w dzieciństwie. Dzięki temu przetrwałem najgorsze okresy w domu. Wystarczyło wmówić mojemu ojcu, że idę na samotny w spacer gdy w rzeczywistości trzymałem kontakt z Lily. Gdyby ojciec wiedział, że zadaję się z dziewczyną sąsiedztwa miałby spore problemy.
- No, no. Nic dziwnego, że Dumbledore mówił, że ma takiego chytrego i genialnego szpiega. - Zagwizdał z uznaniem Black.
- Dobra, wybaczcie mi teraz ale myślę, że najwyższy czas wrócić do domu. - Powiedział z westchnieniem Severus.
- Masz jaja, Snape. - Mruknął Potter.
- Cóż.... Jakoś nie bardzo podoba mi się ideologia zabijania zwykłych ludzi czy zabijania czarodziejów z mugolskich rodzin. Sam jestem półkrwi i choć mój ojciec to śmieć to znam przykład dobrych mugoli. - Puścił oko do państwa Evans. - Nigdy tak naprawdę nie podziękowałem za to, że trakttowaliście mnie tak życzliwy. Jestem za to wdzięczny naprawdę pani Evans i panie Evans - Skłonił się przed rodzicami sióstr.
- Och, Severusie naprawdę nie ma za co. Twój ojciec był okropnym człowiekiem ale spłodził wyjątkowo inteligentnego, głęboko dobrego oraz zwykle bezinteresownego chłopaka jakim jesteś. - Powiedziała Margaret Evans.
- Dla mnie miało to wielkie znaczenie. Byliście dla mnie oparciem gdy inni ludzie przeklinali mnie przez wzgląd bycia synem starego pijaka i brutala. - Skrzywił się lekko na te wspomnienienie gdy ludzie nie ściszali głosu przy nim i otwarcie mówili, że będzie tak samo okropny jak Tobias Snape.
Tom Evans podszedł do niego i mocno zamknął w swoim uścisku co go zaskoczyło. Minęło trochę czasu od kiedy ten mężczyzna kiedy tu wpadał go przytulał. To właśnie on nauczył go jak naprawiać samochody, budować różne rzeczy z drewna i jazdy na rowerze, Ten człowiek był bardziej dla niego ojcem niż jego własny. Wspomnienia sprawiły, że czuł się jakby się roztapiał.
- Severusie, jesteś dla mnie jak syn. Na mnie w razie czego możesz polegać. Nawet gdy zraniłeś moją córkę to trochę się o ciebie martwiłem. Jesteś naprawdę dobrym człowiekiem. - Powiedział cicho gdy wypuścił go z uścisku.
Severus właśnie w tym momencie zrozumiał, że właściwie ma pięciu ludzi których uważa za część samego siebie. Przez lata pragnął właśnie tego. Czuć się potrzebnym, bezpiecznym i po prostu szczęśliwym. To właśnie narcyza, Regulus, Lily, Tom i Margaret Evansowie oraz jego matka byli ludźmi dla których pragnął być po prostu.
Czarnowłosy półkrwi czarodziej ruszył z domu Evans na plac zabaw gdzie miał się spotkać z Regelusem. Młody Black przysiadł na jednej starej już huśtawce a kiedy się poruszał w tył i przód okropnie skrzypiała co spowodowało u Severusa lekki grymas nie zadowolenia. Przyjrzał się swojemu przyjacielowi, który zniknął naokoło miesiąc by "załatwić" poparcie olbrzymów, którzy mieli kryjówkę położoną na północy. Na twarzy Regulusa zauważył kilka paskudnych blizn co go nieco zaniepokoiło.
- Stary biłeś się z olbrzymami? - Spytał wciąż lustrując wzrokiem młodszego.
- U nich jest durna tradycja. Trzeba ich przekonać fizycznie do swoich racji. Najgorsze jest to, że i tak to nie jest prawdziwe. Jedynie dobre z tego, że w miarę mnie poskładali gdy cudem zdołałem ich przekabacić więc, Czarny Pan powinien być zadowolony. - Mruknął dziedzic domu Black. - Co u Narcyzy? - Spytał z troską.
- W tym rzecz, że nie wiem. Pojechała z Lucjuszem załatwić jakąś inną misję dla Voldemorta i od tego czasu się nie odzywa ale z pewnością ma dobry powód. - Westchnął zrezygnowany czarnooki.
- Oby Malfoy pilnował mojej kuzynki bo osobiście się go pozbędę jeśli choć włos z głowy jej spadnie. - Zacisnął pięści niebieskooki.
- Pff... Z pewnością będzie. W końcu ciocia twojej matki chce ją wydać za niego za mąż i dać solidny posag. - Skrzywił się długowłosy.
- Mam nadzieję, że uda nam się ją uratować przed tym losem. - Mruknął Regulus - Wołałbym by Narcyza wyszła za kogoś kogo sama by wybrała i to z wzajemnością.
- Po kolei. Najpierw musimy doprowadzić do upadku Voldemorta a potem zajmiemy się tą całą aranżacją małżeństw.
- Wiesz co mnie irytuje? Fakt, że Syriusz faktycznie miał więcej rozumu i uciekł kiedy mógł. Ja za to muszę teraz zgrywać, że podoba mi się fakt, że pracuję dlatego dupka, którego ideaologię poparli moi rodzice i zmusili mnie do przyłączenia się do niego.
- Cóż.. Twój brat faktycznie wykazał się tutaj większą rozwagą niż mogłem się po nim takiej spodziewać. Zawiesiłem z nim topór wojenny ale i tak nie ufam ani jemu ani reszcie tej bandy.
- Ty praktycznie nikomu nie ufasz. Cieszę się jednak, że ja zdołałem się do ciebie dokopać. Albo raczej wziąłeś mnie pod skrzydła na moim pierwszym roku.
Severus westchnął. Tak naprawdę był tylko jeden dobry powód, że zainteresował się Regulusem gdy ten zaczynał pierwszy rok. Był to jednak jego mały smutny sekret o którym wiedziała tylko Lily. Po namyśle stwierdził, że nie ma sensu dłużej ukrywać przed chłopakiem, który był mu jak druga rodzina tego co sprawiło, że go do siebie przygarnął.
- Reg... Zdradzę ci pewną tajemnicę. - Powiedział cicho. - Kiedy miałem osiem lat spodziewałem się młodszego rodzeństwa. Z początku wszystko dobrze się układało. Dziecko w łonie mojej matki prawidłowo się rozwijało a ja bardzo w tedy szczęśliwy przygotowywałem się do roli starszego brata. Niestety jednak nadszedł szósty miesiąc ciąży a mój ojciec spił się jak zawsze jak ostatnia przysłowiowa świnia i dotkliwie pobił matkę gdy ja poszedłem na spacer. Gdy wróciłem mama leżała na ziemi a z jej dołu wypływało morze krwi. Zadzwoniłem oczywiście po karetkę ale mały braciszek... Nie przeżył. - Ogarnął toczącą się z oka łzę. - Gdy zobaczyłem cię takiego zagubionego i szukającego pomocy w nauce pomyślałem o tym, że to mógłby być w innych okolicznościach Alex. Dlatego ci pomogłem się odnaleźć i wszystko zrozumieć. Z czasem zacząłem czuć jakbyś stał się właśnie takim młodszym braciszkiem. - Zakończył znowu ocierając łzy, które teraz nie były kroplami a strumieniem. Nigdy nie był w stanie się pozbierać po stracie dzieciaka i to za nim jeszcze tak naprawdę go zobaczył i poznał.
- Sev.... - Powiedział w końcu młodszy i przytulił starszego. - Ty też jesteś mi jak brat. Zdecydowanie bardziej niż Syriusz. Fakt faktem były dni gdy był dla mnie najlepszy ale teraz to ciebie uważam za brata.
Severus odwzajemnił uścisk i poczuł się szczęśliwy, że poznał Regulusa Blacka i wiedział, że zawsze będzie go chronił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro