Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

On Ci tak powiedział?

Weszłam standardowo chwilę po 7:00 do biura, spotykając się z Mią. Dziewczyna od razu posłała mi ciepły uśmiech.

-Wiesz, że o ile nie stanie się jakaś tragedia to Pan Scott w życiu nie przyjdzie do biura przed 8:00?-Zaczęła rozmowę.

-W takim razie jeśli nadejdzie kiedyś taki dzień to chcę być w gotowości.-Odwzajemniłam jej gest.

-Swoją drogą pracujesz tu trzy miesiące, a nigdy nie widziałam jak wychodzisz o 16:00.

-Pan Scott nigdy nie wychodzi o 16:00.-Wytłumaczyłam jakby to było oczywiste.-Nie wyjdę przed nim.

-Oby Ci chociaż dobrze płacił. Wybacz, że wejdę na ten temat.-Zmieszała się lekko.-Na dworze jest ze 35 stopni i nie mogę uwierzyć, że nie gotujesz się w takim stroju. Wiesz, że możesz przychodzić troszkę luźniej ubrana do pracy?

-Jak się okazuje mój wygląd jest powodem, dla którego Pan Scott mnie zatrudnił, więc zamierzam wyglądać tak do końca życia.-Zacisnęłam usta w wąską linię i pożałowałam, że poruszyłam ten temat.

-O mój Boże, on Cię nigdy nie zwolni tylko zajedzie na śmierć.- Powiedziała jakby właśnie uświadomiła sobie najgorszą rzecz w życiu.-On Ci tak powiedział?

-Technicznie to nie. Kojarzysz ochroniarza Pani Alison?-Skinęła głową.-W urodziny Pani Alison powiedział mi, że Pan Scott zatrudnił mnie dlatego, że go nie pociągam, a Pani Alison jest troszkę zaborcza. Po czym ona sama powiedziała, że najlepszym prezentem jest to, że zatrudnił sobie brzydką asystentkę. Nie zaprzeczył.-Dalej czułam nieprzyjemne uczucie w sercu na myśl o tym momencie.

-Po pierwsze to Nick jest chujem i to wiadomo nie od dziś. Po drugie Alison jest taka sama jak on. I najważniejsze to Pan Scott zatrudnił Cię dlatego, że miałaś sporo za duże kwalifikacje na to stanowisko i już się nie raz przekonał, że wykonujesz swoją pracę lepiej niż mógłby sobie to wymarzyć. Nie jesteś tego pewna to zapraszam Cię na zakupy. Zmodyfikujemy twój wygląd i sama się przekonasz.

-Sama nie wiem.-Zmieszałam się lekko.

-Obiecuję, że będzie fajnie.-Próbowała mnie namówić. W końcu się zgodziłam. Widząc, że Pan Scott właśnie wchodzi do budynku, posłałam jej spojrzenie sygnalizujące, że miałam rację przychodząc wcześniej i wsiadłam pospiesznie do windy. Nie minęła godzina, a do biura bez pytania weszła Alison. Pan Scott powinien kupić sobie lepsze drzwi, bo przez te słyszałam wszystkie jego rozmowy.

-Misiu czy mogę polecieć twoim samolotem dziś wieczorem do Mediolanu na jutrzejszą sesję?-Jej głos był mocno przesłodzony.

-W zasadzie to sam się wybierałem na dniach do Mediolanu, więc polecimy z tobą.-Polecimy? Chyba nie mówił o mnie.-Olivia przełóż mi spotkanie z Riccim na jutro rano i jedź do domu się spakować. Chcę Cię tu widzieć z powrotem spakowaną o 15:00.-Usłyszałam przez system głośnomówiący w moim telefonie stacjonarnym. Od razu zabrałam się za przestawianie spotkań. Gdy wszystko pomyślnie się udało zabrałam swoje rzeczy i zjechałam windą na parter.

-Musimy poczekać z naszymi zakupami, ponieważ lecę do Mediolanu z Panem Scottem i Alison.-Zwróciłam się do Mii. 

-Oj kochana tam będzie jeszcze cieplej.-Spojrzała na mnie z troską.

-Poradzę sobie.-Sama nie byłam tego pewna bo musiałam przyznać, że mój obecny ubiór sprawiał, że topiłam się tylko gdy opuściłam klimatyzowane pomieszczenie. Wróciłam do mieszkania i spakowałam swoją walizkę. Upewniłam się wielokrotnie, że mam wszystko i zamknęłam na klucz mieszkanie. Dojechałam do biura na 14:00 i wróciłam do swojego biurka. Nie chciałam siedzieć w mieszkaniu skoro naszykowałam się wcześniej, a zawsze mogłam jeszcze się jakoś przydać w pracy.

-Co tu jeszcze robisz?-Zapytał mnie Pan Scott wychodzący ze swojego biura.

-Już wróciłam. Pomyślałam, że może się jeszcze na coś przydam.-Podrapałam się nerwowo po łokciu.

-Weź wszystko i chodź ze mną.-Zrobiłam co rozkazał i zjechałam z nim na parter. Przed wejściem do budynku czekał jego szofer.-Twoje miejsce jest z przodu.-Poinstruował mnie. Starszy mężczyzna schował moje rzeczy do bagażnika, a ja usiadłam na miejscu pasażera. Po około 20 minutach dojechaliśmy do ogromnej posiadłości. Brama otworzyła się automatycznie, a samochód zatrzymał się pod samymi drzwiami.-Chodź.-Weszłam za nim do środka. Wnętrze było bardzo eleganckie, ale nowoczesne.

-Will?-Usłyszałam krzyk z kuchni, a po chwili na korytarz wyszła starsza kobieta w fartuszku.

-Wszystko gotowe?-Spytał jej.

-Oczywiście, że tak.-Prychnęła jakby zadał głupie pytanie.-Oprócz Panienki Alison, ale to chyba nie zaskoczenie.-Byłam zdziwiona jej odwagą.

-Dorothy.-Skarcił ją. Uniosła obronnie ręce, ale się nie odezwała.

-A panienka to?-Spojrzała na mnie.

-Olivia.-Wyciągnęłam w jej stronę rękę.-Nowa asystentka.

-Dorothy.-Uścisnęła moją dłoń.-Gosposia.-Przyglądała mi się jak okazowi w muzeum.-Nigdy jeszcze nie widziałam żadnej asystentki Willa.-Zaskoczyła mnie jej wypowiedź. Ciszę przerwała Alison stukająca szpilkami. Speszyłam się widząc ją. Droga na lotnisko minęła w ciszy. Tak samo jak cały lot. Dołączył do nas oczywiście Nick. W hotelu byliśmy późno. Dostałam swój prywatny pokój i wolne do rana. Umyłam się i prawie od razu poszłam spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro