On Ci tak powiedział?
Weszłam standardowo chwilę po 7:00 do biura, spotykając się z Mią. Dziewczyna od razu posłała mi ciepły uśmiech.
-Wiesz, że o ile nie stanie się jakaś tragedia to Pan Scott w życiu nie przyjdzie do biura przed 8:00?-Zaczęła rozmowę.
-W takim razie jeśli nadejdzie kiedyś taki dzień to chcę być w gotowości.-Odwzajemniłam jej gest.
-Swoją drogą pracujesz tu trzy miesiące, a nigdy nie widziałam jak wychodzisz o 16:00.
-Pan Scott nigdy nie wychodzi o 16:00.-Wytłumaczyłam jakby to było oczywiste.-Nie wyjdę przed nim.
-Oby Ci chociaż dobrze płacił. Wybacz, że wejdę na ten temat.-Zmieszała się lekko.-Na dworze jest ze 35 stopni i nie mogę uwierzyć, że nie gotujesz się w takim stroju. Wiesz, że możesz przychodzić troszkę luźniej ubrana do pracy?
-Jak się okazuje mój wygląd jest powodem, dla którego Pan Scott mnie zatrudnił, więc zamierzam wyglądać tak do końca życia.-Zacisnęłam usta w wąską linię i pożałowałam, że poruszyłam ten temat.
-O mój Boże, on Cię nigdy nie zwolni tylko zajedzie na śmierć.- Powiedziała jakby właśnie uświadomiła sobie najgorszą rzecz w życiu.-On Ci tak powiedział?
-Technicznie to nie. Kojarzysz ochroniarza Pani Alison?-Skinęła głową.-W urodziny Pani Alison powiedział mi, że Pan Scott zatrudnił mnie dlatego, że go nie pociągam, a Pani Alison jest troszkę zaborcza. Po czym ona sama powiedziała, że najlepszym prezentem jest to, że zatrudnił sobie brzydką asystentkę. Nie zaprzeczył.-Dalej czułam nieprzyjemne uczucie w sercu na myśl o tym momencie.
-Po pierwsze to Nick jest chujem i to wiadomo nie od dziś. Po drugie Alison jest taka sama jak on. I najważniejsze to Pan Scott zatrudnił Cię dlatego, że miałaś sporo za duże kwalifikacje na to stanowisko i już się nie raz przekonał, że wykonujesz swoją pracę lepiej niż mógłby sobie to wymarzyć. Nie jesteś tego pewna to zapraszam Cię na zakupy. Zmodyfikujemy twój wygląd i sama się przekonasz.
-Sama nie wiem.-Zmieszałam się lekko.
-Obiecuję, że będzie fajnie.-Próbowała mnie namówić. W końcu się zgodziłam. Widząc, że Pan Scott właśnie wchodzi do budynku, posłałam jej spojrzenie sygnalizujące, że miałam rację przychodząc wcześniej i wsiadłam pospiesznie do windy. Nie minęła godzina, a do biura bez pytania weszła Alison. Pan Scott powinien kupić sobie lepsze drzwi, bo przez te słyszałam wszystkie jego rozmowy.
-Misiu czy mogę polecieć twoim samolotem dziś wieczorem do Mediolanu na jutrzejszą sesję?-Jej głos był mocno przesłodzony.
-W zasadzie to sam się wybierałem na dniach do Mediolanu, więc polecimy z tobą.-Polecimy? Chyba nie mówił o mnie.-Olivia przełóż mi spotkanie z Riccim na jutro rano i jedź do domu się spakować. Chcę Cię tu widzieć z powrotem spakowaną o 15:00.-Usłyszałam przez system głośnomówiący w moim telefonie stacjonarnym. Od razu zabrałam się za przestawianie spotkań. Gdy wszystko pomyślnie się udało zabrałam swoje rzeczy i zjechałam windą na parter.
-Musimy poczekać z naszymi zakupami, ponieważ lecę do Mediolanu z Panem Scottem i Alison.-Zwróciłam się do Mii.
-Oj kochana tam będzie jeszcze cieplej.-Spojrzała na mnie z troską.
-Poradzę sobie.-Sama nie byłam tego pewna bo musiałam przyznać, że mój obecny ubiór sprawiał, że topiłam się tylko gdy opuściłam klimatyzowane pomieszczenie. Wróciłam do mieszkania i spakowałam swoją walizkę. Upewniłam się wielokrotnie, że mam wszystko i zamknęłam na klucz mieszkanie. Dojechałam do biura na 14:00 i wróciłam do swojego biurka. Nie chciałam siedzieć w mieszkaniu skoro naszykowałam się wcześniej, a zawsze mogłam jeszcze się jakoś przydać w pracy.
-Co tu jeszcze robisz?-Zapytał mnie Pan Scott wychodzący ze swojego biura.
-Już wróciłam. Pomyślałam, że może się jeszcze na coś przydam.-Podrapałam się nerwowo po łokciu.
-Weź wszystko i chodź ze mną.-Zrobiłam co rozkazał i zjechałam z nim na parter. Przed wejściem do budynku czekał jego szofer.-Twoje miejsce jest z przodu.-Poinstruował mnie. Starszy mężczyzna schował moje rzeczy do bagażnika, a ja usiadłam na miejscu pasażera. Po około 20 minutach dojechaliśmy do ogromnej posiadłości. Brama otworzyła się automatycznie, a samochód zatrzymał się pod samymi drzwiami.-Chodź.-Weszłam za nim do środka. Wnętrze było bardzo eleganckie, ale nowoczesne.
-Will?-Usłyszałam krzyk z kuchni, a po chwili na korytarz wyszła starsza kobieta w fartuszku.
-Wszystko gotowe?-Spytał jej.
-Oczywiście, że tak.-Prychnęła jakby zadał głupie pytanie.-Oprócz Panienki Alison, ale to chyba nie zaskoczenie.-Byłam zdziwiona jej odwagą.
-Dorothy.-Skarcił ją. Uniosła obronnie ręce, ale się nie odezwała.
-A panienka to?-Spojrzała na mnie.
-Olivia.-Wyciągnęłam w jej stronę rękę.-Nowa asystentka.
-Dorothy.-Uścisnęła moją dłoń.-Gosposia.-Przyglądała mi się jak okazowi w muzeum.-Nigdy jeszcze nie widziałam żadnej asystentki Willa.-Zaskoczyła mnie jej wypowiedź. Ciszę przerwała Alison stukająca szpilkami. Speszyłam się widząc ją. Droga na lotnisko minęła w ciszy. Tak samo jak cały lot. Dołączył do nas oczywiście Nick. W hotelu byliśmy późno. Dostałam swój prywatny pokój i wolne do rana. Umyłam się i prawie od razu poszłam spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro