Jest idealnie
Wsunęłam na siebie różową sukienkę na tiulowych ramiączkach, która od gorsetu w dół opadała mi tym samym materiałem do kostek. Wierzchnia warstwa pokryta była małymi serduszkami w trochę ciemniejszym odcieniu różu. Wsunęłam się w białe szpilki i upewniłam się, że mój makijaż też wygląda dobrze. On również bazował na różowych odcieniach. Wyszłam z bloku o umówionej godzinie akurat gdy Rey wyjeżdżał zza zakrętu. Pociągnęłam za klamkę od strony pasażera, ale drzwi się nie otworzyły. William wysiadł z samochodu i otworzył mi tylne drzwi.
-Lubię siedzieć z Reyem.-Zaprotestowałam.
-Możesz usiąść ze mną z tyłu, albo iść pieszo.
-Jesteś zaborczy.-Wytknęłam mu i wsiadłam do samochodu.
-Dbam o to co moje.-Pocałował mnie w policzek i zamknął drzwi. Widziałam w wewnętrznym lusterku, że Rey się uśmiecha i momentalnie spłonęłam rumieńcem. Chwilę później Will wsiadł do samochodu i odjechaliśmy spod mojego bloku.
-Czy twoi rodzice w każde święto, które powinni spędzać sami lub z rodziną urządzają bal?
-Moi rodzice mają święto zakochanych codziennie.-Złączył nasze dłonie. Jechaliśmy właśnie na bal walentynkowy organizowany przez państwa Scott.
-Dziękuję.-Powiedziałam do jednego z pracowników, który zabrał mój płaszcz.
-Ślicznie wyglądasz.-Powiedział do mnie Will.
-Dziękuję, ale pamiętaj, że jesteśmy tu służbowo.-Upomniałam go.
-Jak zawsze.-Nie zdążyłam przeanalizować jego słów.
-Will.-Matka zamknęła go w szczelnym uścisku. Pan Scott pocałował mnie w policzek i gdy jego żona się odsunęła podał synowi dłoń.-Świetnie Cię widzieć Olivio.-Również pocałowała mnie w policzek.
-To zawsze dla mnie przyjemność móc tu przebywać.-Uśmiechnęłam się do nich.
-Nie przeszkadzamy wam.-Wyszczerzyła się.-Bawcie się dobrze. Razem. Mam nadzieję, że jak zawsze wszystkich olśnicie wspólnym tańcem.
-Matko, nic już nie mów.-Odciągnął ją od nas Pan Scott.
-Oni wiedzą?-Spojrzałam zaskoczona na Willa, który stał zażenowany.
-Najwyraźniej.
-Mike z Rose.-Pokazałam mu dłonią i zmieniłam temat.-Idę się przywitać.
-Też bym chciał chyba, że to zbyt nieprofesjonalne jeśli pójdę z tobą.
-Zależy czy będziesz po drodze zerkał na mój tyłek.-Ostrzegłam go i ruszyłam w stronę mojego brata.-Cześć.-Pocałowałam ich w policzki. Will powtórzył mój gest z Rose, a Michaelowi podał rękę.-Mam nadzieję, że tym razem chociaż połowę rozmów biznesowych poprowadzisz ty.-Zwróciłam się do Willa.
-Będąc w temacie to przyszła Claire i nam się przygląda.-Zauważył Mike.
-W takim razie z chęcią poprowadzę wszystkie rozmowy.-Odetchnął głośno.
-Baw się dobrze.-Poklepałam go po ramieniu zanim odszedł.
-Jak jest?-Spojrzał na mnie podejrzliwie Mike, ale na jego ustach błądził uśmiech.
-Dobrze.-Kiwnęłam głową.-Naprawdę dobrze.-Zerknęłam w stronę, w którą odszedł Will.
-Cieszę się.-Powiedział szczerze Mike.
-Na jakiej pięknej Pani spoczęły moje oczy.-Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się niepewnie i przyjrzałam Victorowi.
-Miło Cię widzieć Victorze.-Wymusiłam uśmiech.
-Nie udało mi się dobić do was na spotkanie.
-William dziś prowadzi rozmowy biznesowe.-Starałam się go zbyć.
-W takim razie zatańcz ze mną, a później mnie do niego zaprowadź.-Wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Lepiej jak od razu pójdziesz do Williama, zanim ustawi się do niego kolejka na audiencję.
-Nie daj się prosić.-Jego ręka wciąż pozostawała wyciągnięta.
-Nie daj się prosić.-Szepnął mi do ucha rozbawiony Mike i pchnął mnie do przodu. Przyjęłam dłoń i odwróciłam się tylko na chwilę żeby zgromić brata wzrokiem. Dalej stał rozbawiony, a Rose uśmiechała się współczująco. Tańczyliśmy w ciszy. Uciekałam wzrokiem wszędzie byleby nie patrzeć mu w twarz. Will dołączył do Rose i Mike'a.
-Spójrz tam jest William.-Powiedziałam szybko gdy piosenka się skończyła. Ruszyłam w jego stronę i widziałam z daleka grymas na jego twarzy.
-Williamie.-Wyciągnął w jego stronę rękę.
-Victorze.-Podał mu swoją.
-Niestety nie udało mi się załatwić biznesów z Olivią.-Uśmiechnął się w moją stronę, a ja starałam się nie skrzywić.
-To dobrze.-Owinął swoją dłoń wokół mojej tali i przyciągnął mnie do swojego boku.-Olivia zawsze wie co myślę, a aktualnie nie jestem przekonany do biznesu z tobą.
-Spotkajmy się, a Cię przekonam.-Nie przestawał się uśmiechać, ale zauważył zachowanie Williama wobec mnie.-Jestem bardziej przekonywujący niż Claire.-Starałam się nie okazać żadnej reakcji.
-Zadzwoń do Amandy, niech spróbuje Cię umówić.-Rzucił od niechcenia.-Spotkasz się ze mną i może Olivia do nas dołączy, ale na pewno nie będzie to sama Olivia.
-Oczywiście.-Odszedł z tym swoim żmijowatym uśmieszkiem.
-To by było na tyle z profesjonalizmu.-Powiedziałam cicho.
-My się oddalimy.-Powiedział Mike.
-My się oddalimy.-Zatrzymał go Will i zaczął iść w stronę drzwi. Rose pokazała mi ruchem głowy żebym poszła za nim, więc szybkim krokiem go dogoniłam.-Nie możesz mnie winić.-Odezwał się dopiero na dworze. Nic nie powiedziałam. Od razu zdjął marynarkę i zarzucił ją na moje nagie ramiona.
-Tu chodzi o biznes Will. Jeśli chcemy zarabiać musimy podchodzić do tego profesjonalnie.-Upomniałam go.
-Możesz z nim rozmawiać o biznesie nie tańcząc z nim!-Wyrzucił.
-To był tylko głupi taniec! Dlaczego to ma dla ciebie takie znaczenie?-Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
-Ma.-Powiedział ostro.
-Ustaliliśmy, że pracujemy, więc pracowałam.-Starałam się mówić ze spokojem.-Wcześniej Ci to nie przeszkadzało.
-Wcześniej to nie miało takiego znaczenia.
-Dlaczego nie?-Uniosłam się lekko. Widziałam, że chciał coś powiedzieć. Zamiast tego złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.-Stop.-Powiedziałam gdy chciał mnie pocałować.-To nie jest rozwiązanie.-Wyswobodziłam się z jego uścisku i cofnęłam do tyłu.-Zawsze gdy się kłócimy próbujesz mnie całować.
-Tak właśnie robisz gdy kogoś kochasz!-Spojrzałam na niego w szoku i wyglądał na równie zaskoczonego co ja.-Kocham Cię.-Powtórzył ciszej patrząc mi w oczy.
-Te wszystkie razy?
-Chciałem żebyś wiedziała, że pomimo naszych kłótni Cię kocham.-Przyznał, a ja czułam jakby nogi miały się pode mną ugiąć.-Nie umiem mówić o emocjach.
-Więc wyrażasz je poprzez gesty.-Powiedziałam sama do siebie.
-Przepraszam jeśli Cię przytłoczyłem.-Złapał mnie niepewnie za rękę.
-Ja też Cię kocham Williamie.-Odpowiedziałam mu dopiero teraz.-Wiem o tym od jakiegoś czasu.
-Drażni mnie, że tańczysz z innym mężczyzną, ponieważ oni wszyscy myślą, że mogą Cię poderwać, a ja chcę żeby wiedzieli, że jesteś tylko moja.-Złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie, złączając nasze usta w czułym pocałunku.
-W takim razie wracajmy do środka, gdzie pokażesz wszystkim, że jestem tylko twoja.-Złapałam go za ramię.
-Jesteś pewna?
-Nic nam nie będzie.-Wróciliśmy do środka, gdzie oddałam mu jego marynarkę. Wciąż trzymając go za ramię weszłam z nim na salę. Przyciągaliśmy uwagę, ale starałam się tego nie zauważać.
-Zatańczysz ze mną kochanie?
-Z przyjemnością.-Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Zaprowadził nas na parkiet gdy tylko piosenka się zaczęła. Pierwszy raz oboje byliśmy tak rozluźnieni w tańcu. Nie mogłam przestać się uśmiechać, co również robił Will.
-Masz piękny uśmiech.-Skomplementował.
-Ty również.
-I wspaniałe usta.-Wyszeptał mi do ucha. Zanim zdążyłam zareagować obrócił mnie po czym stanowczo do siebie przyciągnął. Przymknęłam oczy gdy oparł swoje czoło o moje.-Patrzą.
-To dobrze.-Uśmiechnęłam się szerzej.
-Mogę?
-Jestem twoja czyż nie?-Chwilę później poczułam delikatny pocałunek na ustach.
-Uważaj.-Ostrzegł mnie i ponownie obrócił.-Gdybym przesadzał i zaczęło Ci się kręcić w głowie to powiedz.
-Jest idealnie.-Zapewniłam go i tak właśnie było już zawsze. Nawet gdy się kłóciliśmy, gdy mieliśmy gorsze dni. Było nam razem idealnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro