Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zepsuty zawias

-Nie odpowiedziałaś ostatnio na moje pytanie.-Doktor López podał mi kubek z herbatą i usiadł w drugim fotelu.-Czy odpowiesz mi teraz?-Skinęłam głową.-Więc dlaczego nie zareagowałaś gdy William wyraźnie zasugerował, że bierze Cię na poważnie gdy dał Ci znać, że wie co znaczy pocałunek o północy.

-Ludzie kłamią.-Wzruszyłam ramionami.

-Masz niesamowity dar określania ludzkich emocji Olivio. Podejrzewam, że w tym przypadku nie było inaczej.-Widząc moją zmieszaną minę kontynuował.-Powiedz mi więc czy twoim zdaniem William wtedy Cię oszukiwał?

-Nie.-Przyznałam. 

-Co było dalej?-Opowiedziałam mu o Amandzie i gdy tylko skończyłam od razu zadał pytanie.-Dlaczego tak zareagowałaś na zachowanie Amandy?-Spojrzałam na niego błagając o litość, ale znał mnie za dobrze.-Powiedz to.

-Byłam zazdrosna, mimo że William nie okazywał jej zainteresowania.-Powiedziałam zrezygnowana.

-Kontynuuj.-Zachęcił mnie.-To był zapalnik, czyż nie?-Zapytał gdy opowiedziałam mu o głosowaniu i mojej kłótni z Willem.-Skupmy się na tym.

-Załamałam się, ponieważ czułam, że znowu zostanę sama. Czułam, że go zawiodłam, mimo że dałam z siebie wszystko.

-Chciałbym, żebyś jako osoba, która od lat korzysta z terapii, oceniła dlaczego William mógł tak gwałtownie zareagować zamiast omówić to z tobą na spokojnie.-Dał mi czas do namysłu i po kilku minutach zorientowałam się, że cały czas nie zwracałam uwagi na bardzo ważny szczegół.

-Nie jestem jedyną osobą z traumą.-Przyznałam, a on tylko delikatnie się uśmiechnął na potwierdzenie moich słów.-Alison go oszukała, więc gdy przez myśl mu przeszło, że ja próbowałam go oszukać, zamiast to sprawdzić zadziałał mu system obronny.

-Jak teraz się z tym czujesz?

-Chcę go przeprosić za to, że nie próbowałam go zrozumieć. Oboje przesadnie zareagowaliśmy.

-Dlaczego chciałaś udowodnić Claire, że znasz Williama lepiej?- Zastanowiłam się chwilę po tym jak opowiedziałam mu o mojej wspólnej przejażdżce z Williamem i Claire.

-Byłam zazdrosna.

-A czy William okazywał jej zainteresowanie, czy wręcz przeciwnie tak jak w przypadku Amandy?-Spojrzał na mnie znacząco.

-Nie.-Zaprzeczyłam i kontynuowałam.

-Istotnie jest to interesujące, że wybrałaś właśnie ten fragment.

-Dlaczego?-Zapytałam.

-Ty mi powiedz.-Zachęcił mnie.

-Tak właśnie czułam się myśląc, że jest z Claire.-Przyznałam, mimo że od dłuższego czasu nie chciałam tego robić.

-A nie jest?-Zapytał zaciekawiony moim doborem słów. Dokończyłam więc moją historię kończąc na dniu dzisiejszym.-Jesteś w stanie nazwać emocje, którymi darzysz Williama?-Dał mi czas na zastanowienie i naprawdę go potrzebowałam, mimo że podświadomie znałam od dawna odpowiedź.

-Myślisz, że go kocham?-Spojrzałam na niego niepewnie.

-Jestem od tego, żeby pomóc Ci zrozumieć twoje emocje i sobie z nimi poradzić, ale nie powiem Ci jak się czujesz. Czy ty myślisz, że go kochasz?

-Myślę, że tak.-Powiedziałam cicho.

-Jestem z ciebie dumny.-Przyznał.-Wypiszę Ci kolejną receptę, ale wiesz, że jeśli objawy zaczną znikać, będziesz musiała zmniejszać dawkę.

-Tak zrobię.-Zapewniłam go.-Myślę, że będzie już lepiej. Dziękuję za wszystko. Na pewno wrócę, ale możliwe, że wystarczą rzadsze sesje.

-Tego Ci życzę.-Uśmiechnął się do mnie i podał mi receptę. Wjechałam na nasze piętro i po raz pierwszy od dawna przyszłam tu z uśmiechem. Starałam się go nie stracić nawet gdy zobaczyłam Amandę dochodzącą się z Claire.

-Pan Scott teraz pracuje i nie uprzedzał mnie o Pani wizycie.-Nie chciała jej wpuścić.

-Dlatego, że chcę zrobić mu niespodziankę ty tępaczko.-Wysyczała na nią Claire.

-Co tu się dzieje?-Zapytałam ze spokojem.

-Ta Pani chce wejść do Pana Scotta, ale nie była umówiona.-Wyjaśniła.

-Dziękuję Amando, możesz wrócić do pracy.-Skinęła głową i wróciła do swojego biurka.-Jesteś niesamowicie niewychowana Claire.

-Nie odzywaj się tak do mnie.-Oburzyła się.

-Więc ty nie odzywaj się tak do moich pracowników wykonujących swoją pracę.-Spojrzałam na nią z wyższością.

-To pracownicy Williama, a nie twoi.-Fuknęła.

-Odnoszę wrażenie, że William nie podziela twojego zdania.-Minęłam ją i przeszłam przez jego drzwi.

-Cześć.-Oderwał się od komputera i uśmiechnął do mnie.

-Claire czeka za drzwiami i jest niesamowicie nieprzyjazna otoczeniu.-Na jego twarzy zagościł grymas.

-Nie zapraszałem jej.-Zaczął tłumaczyć.

-Wspominała, że to niespodzianka.

-Niech wejdzie.-Westchnął. Otworzyłam drzwi zmierzyłam ją wzrokiem i wpuściłam do środka. Udałam się w stronę swojego biura i gdy złapałam za klamkę otwartych drzwi zatrzymał mnie Will.

-Zawias się zepsuł. Mamy ich nie ruszać żeby nie wypadły.-Spojrzałam na niego z uniesioną brwią i zostawiłam je otwarte.-Co tu robisz?-Zapytał Claire.

-Chciałam Cię odwiedzić, bo tak dawno się nie widzieliśmy.-Zatrzepała rzęsami, a ja starałam się nie zareagować w żaden sposób żeby nie dać po sobie poznać, że podsłuchuję.-Nie tęskniłeś za mną?

-Jeśli mam być szczery to nie.-Splótł ze sobą dłonie i położył je na biurku.-Zaznaczałem Ci wielokrotnie, że nie jestem tobą zainteresowany w ten sposób.

-Zgrywasz niedostępnego.-Machnęła na niego ręką. 

-Nie zgrywam niedostępnego, tylko jestem dla ciebie niedostępny. Zrozum wreszcie, że nie chcę z tobą być.-Zirytował się.

-Jeszcze do mnie przybiegniesz.-Fuknęła i zerwała się z krzesła.

-Nie licz na to.-Powiedział jej na odchodne. Odwrócił się w moją stronę, a ja szybko wbiłam wzrok w komputer. Wszedł do mojego gabinetu i zamknął za sobą drzwi.

-Zepsuty zawias?-Spojrzałam na niego wyzywająco.

-Musiały się naprawić gdy twoja wspaniała dłoń na nich spoczęła.-Złapał się teatralnie za pierś.-Naprawdę nie wiedziałem, że tu przyjdzie. Nie chcę żebyś myślała, że to co Ci mówiłem było kłamstwem.

-W porządku, Will.-Przerwałam mu zanim zdążył się nakręcić. Spojrzał na mnie zaskoczony.-Wiem kiedy kłamiesz.

-Jak było u doktora Lópeza?-Usiadł naprzeciwko mnie z uśmiechem.

-Jestem Ci winna przeprosiny.-Spojrzał na mnie podejrzliwie, więc kontynuowałam.-Nigdy nie zastanowiłam się dlaczego tak zareagowałeś po głosowaniu. Wiem, że Alison Cię oszukała i skrzywdziła i chcę żebyś wiedział, że ja nigdy tego nie zrobię.

-Wiem o tym.-Złapał mnie niepewnie za dłoń.-Po prostu nie przemyślałem tego w tamtym momencie.

-Nie winię Cię za to. Rozumiem Cię. Jeśli ty będziesz chciał, to wiedz, że ja jestem gotowa puścić to w niepamięć. 

-O niczym innym nie marzę.-Pocałował wierzch mojej dłoni.-Paczka do ciebie przyszła.-Kiwnął głową w stronę dużego prostokątnego pudełka stojącego w rogu. Wstałam i zaczęłam je rozpakowywać. Gdy przebiłam się przez liczne warstwy foli bąbelkowej ujrzałam płótno z zapierającym dech w piersiach obrazem. Przedstawiał ulicę i budynki pełne różnych bilbordów. Ulicą szły tłumy ludzi jednak jedna osoba stała pośrodku w bezruchu.

-Zawieszę go na ścianie.-Powiedziałam z zachwytem.

-Nie rób tego sama.-Upomniał mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro