Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zasypuje Cię papierami

Weszłam do biura i zajrzałam niepewnie przez uchylone drzwi do gabinetu.
-Co tu robisz tak wcześnie?-Zapytałam Willa ostrożnie omijając wieżyczki z pudeł.

-Richard przysyła mi milion papierów.-Wyjaśnił od razu tajemnicze kartony.-Powinienem się z nimi zapoznać przed podpisaniem.-Westchnął.

-Kiedy podpisujecie?

-Jutro wieczorem.-Nie byłam pewna czy się nie przesłyszałam.

-Zasypuje Cię papierami. Koniecznie trzeba to przejrzeć.-Otworzyłam jedno z kilkudziesięciu pudeł i zaczęłam dokładnie analizować jego zawartość.

-Nie musisz tego robić Liv.-Przerwał mi.

-Jestem twoją współpracownicą. Jeśli oszuka ciebie, oszuka i mnie.-Byłam całkiem poważna. Skinął głową i dołączył do mnie. Podskoczyłam gdy głośne wiercenie rozeszło się po całym piętrze.

-Robią twoje biuro.-Uśmiechnął się.

-Za ile skończą?-Zmartwiłam się.

-Jak skończą to będą robić coś innego.-Wzruszył ramionami.-Pewnie wieczorem.

-W życiu się nie skupię przy takim hałasie.-Westchnęłam.-Czy mogę to zabrać do domu?

-Zawiozę Cię.-Skinął głową.

-Nie kłopocz się. Poproszę Reya.

-Rey ma tydzień wolnego.-Uśmiechał się cały czas ciepło.-To będzie dla mnie przyjemność.-Zapakowaliśmy mnóstwo pudeł do samochodu i ruszyliśmy w ciszy. Will znał doskonale drogę do mojego mieszkania i musiałam przyznać, że jak na kogoś kto większość czasu jeździł z szoferem, świetnie prowadził.

-Tylko proszę nie przemęczaj się.-Powiedział gdy postawił ostatni karton w moim salonie.-W razie czego dzwoń.

-Ty też.-Zaczęłam wszystko przeglądać i musiałam przyznać, jeśli Richard coś ukrywał to robił to bardzo dobrze. Czas mijał mi nieubłagalnie szybko, ale robiłam przerwę tylko na zrobienie herbaty. Większość tego co miałam, już przejrzałam i nic nie wyglądało źle. Dostałam sms od Willa czy śpię i dopiero się zorientowałam, że jest już 21:00. Odpisałam krótkie nie i wróciłam do analizy. Przeklęłam pod nosem gdy po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi zajrzałam przez wizjer i wpuściłam zaskoczona Williama do środka.

-Przyniosłem spaghetti z sosem bolognese.-Spojrzałam na siatkę, którą miał w ręce.

-To bardzo miłe, ale jeszcze dużo przede mną.-Uśmiechnęłam się słabo.-Nie mam czasu.

-To nic. Daj mi tylko patelnię.-Uśmiechał się szeroko. Podałam mu o co prosił i wróciłam do poprzedniego zajęcia. Słyszałam, że krząta się po kuchni, ale nie był głośny. Po paru minutach przyniósł mi danie i kubek gorącej herbaty.

-Dziękuję.-Powiedziałam zawstydzona. Wzięłam pierwszy kęs i zajęczałam cicho.-Dorothy robi cuda.-Nigdy jeszcze nie jadłam nic tak smacznego. Czas mijał, a mi zaszumiało w głowie gdy wreszcie coś znalazłam.-Patrz.-Usiadł obok mnie i zaczął skanować dokumenty.-Ciekawe jak wytłumaczy te przelewy.

-To może być coś.-Pokiwał twierdząco głową.-Dziękuję Liv.

-To nie koniec, może być coś więcej.-Złapałam za kolejny plik kartek.

-Odpocznij.-Odgarnął mi włosy z twarzy.-Mamy jeszcze czas.-Przyglądałam mu się w ciszy. Miał na sobie zwykłe szare dresy i białą koszulkę, ale wciąż wyglądał nieziemsko. Zbliżył się do mnie niepewnie i złożył bardzo delikatny pocałunek na moich ustach. Widząc, że go nie odtrącam zrobił to ponownie. Zaczęłam oddawać pocałunki i zatopiłam palce w jego włosach. Złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Zszedł pocałunkami na szyję, a ja wydałam z siebie cichy jęk.

-Will.-Przerwałam mu.-Muszę to dokończyć.

-Zbytnio się już napracowałaś dzisiaj. Dokończymy to rano kochanie.-Moje serce zabiło mocniej. Podniósł mnie jakbym nic nie ważyła i ostrożnie położył na łóżku w mojej sypialni. Wrócił do mnie swoimi ustami, a ja więcej nie protestowałam.

-Zdejmij to.-Polecił mi łapiąc za kawałek mojej koszulki. Nie kazałam mu długo czekać. Sunął wargami wzdłuż całej mojej klatki piersiowej, co jakiś czas zasysając skórę. Wsunął zwinnie rękę pod moje plecy, a ja uniosłam się lekko dając mu lepszy dostęp do zapięcia stanika. Z moich ust ponownie wyrwał się jęk gdy poczułam jego gorące usta na moim sterczącym sutku. Ssał go i delikatnie podgryzał doprowadzając mnie do szału. Wsunęłam dłonie pod jego koszulkę, co najwyraźniej odebrał za sygnał żeby ją zdjąć. Błądziłam dłońmi po jego umięśnionym ciele i nie mogłam uwierzyć, że to on jest tu teraz ze mną. Zwinnym ruchem ściągnął ze mnie spodnie wraz z bielizną. Całował czule moje stopy i kierował się powoli w górę. Wplotłam palce w jego włosy czując ciepły oddech na udach. Zacisnęłam dłonie gdy przejechał powoli językiem po mojej łechtaczce. Doprowadzał mnie na skraj wytrzymałości. Wiłam się pod jego dotykiem. Zwinnym ruchem wsunął we mnie palca nie przerywając pracy języka. Jęczałam głośno i wiedziałam, że długo nie wytrzymam. Zacisnęłam ręce na pościeli, a moje plecy wygięły się w łuk. Gdy powoli przestawałam pulsować, wysunął ze mnie swój palec i położył się obok mnie.

-Odpoczywaj.-Pocałował mnie w usta i przyglądał mi się z uśmiechem bawiąc się moimi włosami. W jego spodniach wciąż widoczna była erekcja. Gdy tylko moja głowa przestała być zamglona, złapałam go za kark i przyciągnęłam, do siebie. Nie musiałam dwa razy prosić. Wsunął się na mnie i pociągnął za moje włosy powodując kolejny jęk rozkoszy. Złapałam za gumkę jego dresów i trochę je zsunęłam. Natychmiast ściągnął je do końca wraz z bokserkami. Jęczałam w jego usta gdy się o mnie ocierał, a gdy wreszcie wszedł do środka myślałam, że zemdleję. Poruszał się powoli, ale z czasem jego ruchy stały się mocniejsze i szybsze. Oplotłam jego biodra nogami i dałam się ponieść przyjemności. Drapałam go po plecach i ciągnęłam za włosy. Doszedł parę pchnięć po mnie. Wytarł mnie chusteczką i pocałował w czoło. Moje nogi się trzęsły, a w głowie się kręciło, ale udało mi się wejść pod kołdrę. Zasnęłam przytulona do jego nagiego torsu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro