Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Witam piękną Panią

-Witam piękną Panią.-Uniosłam wzrok znad komputera i zobaczyłam nieznanego mi dotąd mężczyznę.

-W czym mogę pomóc?-Posłałam mu firmowy uśmiech.

-Jestem Andrew, a ty to na pewno Olivia.-Wszystko co robił zdawało się być zalotne.-Jestem tu żeby spełnić twoje najskrytsze marzenia.

-Powinnam wiedzieć co Pan tu robi?-Zakłopotałam się.

-Jestem architektem.

-Oczywiście, przepraszam.-Wyszłam zza biurka i zapukałam do drzwi Williama.

-Wejdź.-Wychyliłam się za drzwi i zobaczyłam jego szeroki uśmiech.

-Przyszedł architekt.

-A no tak. Wejdźcie.-Zachęcił mnie ręką.-Andrew.-Podali sobie ręce.

-Co mogę dziś dla ciebie zrobić?

-Ja będę zadowolony, gdy Olivia będzie.-Poczułam rumieniec wpływający na moją twarz. Wskazał nam ręką przeszkloną ścianę, za którą była pokaźnych rozmiarów siłownia.

-Zamurujemy tę ścianę.-Andrew zaczął się nakręcać.

-Wolałbym ją zostawić.-Przerwał mu Will, a ja się z nim zgodziłam.

-Więc założymy rolety z obu stron.-Telefon rozdzwonił się, więc szybko złapałam za słuchawkę.

-Biuro Williama Scotta, w czym mogę pomóc?-Usłyszałam głos jego mamy po drugiej stronie. Wyciągnęłam go w jego stronę.-To twoja mama.-Przeszliśmy przez szklane drzwi żeby mu nie przeszkadzać.

-Tutaj wybijemy Ci drugie drzwi. Te okna bym zostawił. Masz stąd wspaniały widok.-Widok już znałam z biura Willa, ale wciąż był zapierający dech w piersiach.-Wyobraź to sobie.-Położył mi rękę w dole pleców i znacznie się do mnie zbliżył. Pokazywał mi ręką swoją wizję.-Tu stanie wielkie biurko, za którym siądziesz i każdy kto będzie po drugiej stronie będzie widział piękną kobietę na pięknym tle.

-Andrew.-Usłyszałam głos Willa i nie musiałam na niego patrzeć żeby wiedzieć, że jest niezadowolony.

-W czym mogę ci służyć przyjacielu?-Nie odsunął się nawet o milimetr.

-Puść ją.-Był przerażająco stanowczy.

-Ale czemu?-Uśmiechał się głupkowato.

-Bo Cię znam, to moja współpracownica i nie chcę twoich rąk na niej.

-Dokładnie. Współpracownica, nie żona.-Widziałam jak szczeka Willa mocno się zaciska. Wykorzystując moment wysunęłam się z uścisku i stanęłam bliżej niego.

-Na całej tamtej ścianie chciałabym niezabudowaną szafkę na książki i tym podobne. Przed szafką mogłaby stanąć kanapa ze szklanym stolikiem.-Zmieniłam temat.

-W porządku.-Jego entuzjazm przygasł.

-Pokażę Ci co zrobisz z moją siłownią.-Wyprowadził go z pomieszczenia. Wyszłam zaraz za nimi i weszłam do naszej kuchni. Zrobiłam sobie herbatę i delektowałam się spokojem. Drzwi cicho skrzypnęły, a do środka wszedł Will. Bez skrępowania położył dłonie na blacie po moich bokach. Udawałam, że mnie to nie rusza, ale wiedziałam, że blat, o który się opierałam, całkowicie eliminuje moje drogi ucieczki.-Powiesz mi co to było?

-Nie wiem o czym mówisz.-Pogrywałam sobie z nim.

-Dajesz się dotykać nieznanemu mężczyźnie.-Był spięty, a mój spokój drażnił go jeszcze bardziej.

-Wybacz, nie wiedziałam, że żyję w celibacie.-Upiłam łyk herbaty jak gdyby nigdy nic. Zabrał mi kubek i odstawił dalej na blat.-Jesteś zazdrosny.-Posłałam mu wyzywający uśmiech. Złapał mnie stanowczo za kark i znacznie się do mnie zbliżył. Zatrzymałam go kładąc mu rękę na klatce piersiowej.

-Jestem w pracy Panie Scott.-Zaskoczyłam go w wyniku czego poluzował swój uścisk, a ja zwinnie się wywinęłam. Nim zdążyłam odejść złapał mnie znowu za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

-Nie drażnij się ze mną.-Powiedział praktycznie w moje usta. Poczułam rozlewające się po moim ciele podniecenie. Nie wiem jak wszystko by się potoczyło gdyby nie pukanie do drzwi.

-Cholera.-Wysyczał i wsunął się za wyspę chcąc ukryć swoją erekcję.

-Tak?-Zapytałam głośniej łapiąc za swój kubek i wracając na swoje poprzednie miejsce. Andrew wszedł do środka i zeskanował pomieszczenie wzrokiem.

-Skończyłem szkicować. Do końca tygodnia skończę projekt i będzie mogła wejść ekipa budowlana.

-Dzięki.-Will skinął mu głową.-Znowu sami.-Spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Mamy spotkanie.-Przypomniałam mu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro