Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

To wiele tłumaczy

Tygodnie mijały, a moja praca polegała tylko i wyłącznie na robieniu kawy i zapowiadaniu spotkań. Spojrzałam na kartę kredytową, która właśnie wylądowała na moim biurku.

-Alison ma dzisiaj urodziny. Kup jej prezent. Cena nie gra roli.-Odszedł nim zdążyłam się odezwać. Wyszłam z biura i zastanowiłam się co mam zrobić. Po chwili namysłu wykręciłam numer kwiaciarni i zamówiłam bukiet różowych orchidei. Z mojego małego śledztwa wynikało, że właśnie takie kwiaty lubi narzeczona mojego szefa. Zastanawiałam się z czego może się ucieszyć modelka, która ma wszystko czego tylko zapragnie. Weszłam do Tiffany & Co. i rozglądałam się po sklepie.

-Mogę w czymś pomóc?-Ekspedientka starała się brzmieć miło, ale widziałam, że ocenia mój wygląd.

-Byłabym wdzięczna. Szukam prezentu dla modelki, która praktycznie ma wszystko. Cena nie gra roli.-Po kilku obejrzanych opcjach wybrałam złoty naszyjnik z okrągłym diamentem. Był elegancki i niesamowicie drogi, więc obstawiałam, że jej się spodoba. Zapłaciłam kartą pana Scotta i poszłam dalej wykonywać swoje zadanie.

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?-Zapytał mnie kelner w ulubionej restauracji Alison.

-Potrzebuję rezerwacji na najlepszy stolik jaki państwo mają. Dodatkowy plus jeśli będzie w odosobnieniu. Dzisiaj na 20:00.

-Jedyne, co mogę zaoferować to prywatna sala. Będzie to dużo kosztować.

-Cena nie gra roli.-Zaczęłam się obawiać, że jednak wydam za dużo i Pan Scott będzie na mnie zły.

-Na jakie nazwisko?

-William Scott.-Zlustrował mnie wzrokiem i wrócił do wklepywania czegoś w komputer.

-Nowa asystentka.-Skinęłam głową.-Powodzenia.-W drodze powrotnej odebrałam jeszcze bukiet. Weszłam do biura i zapukałam niepewnie do drzwi Pana Scotta. Słysząc pozwolenie weszłam do środka. Postawiłam na jego biurku torebkę z biżuterią i wazon, do którego wsadziłam kwiaty.

-Rezerwacja w Gourmet Royale na 20:00.-Oznajmiłam.

-Prywatna sala?

-Tak.-Odpowiedziałam niepewnie i czekałam na reprymendę. Dostałam jego typowe skinienie głową, które odbierałam jako pochwałę.-Pańska karta.-Położyłam kawałek plastiku na biurku.

-Kup sobie coś ładnego. Zasłużyłaś.-Przesunął kartę w moją stronę nawet na mnie nie patrząc.

-Dziękuję, ale nie skorzystam.-Spaliłam się rumieńcem.-Jeśli to wszystko to wrócę do swojego biurka.-Standardowo tylko ruch głową. Czas mijał mi szybko, ale ku mojemu zaskoczeniu Pan Scott nie zbierał się do wyjścia. Wszystko stało się jasne gdy z windy wysiadła Alison i jakiś mężczyzna. Weszła do biura swojego narzeczonego zostawiając mnie ze swoim towarzyszem.

-Jesteś nową asystentką?-Spytał.

-Olivia.-Wyciągnęłam w jego stronę rękę.

-Nick.-Złapał delikatnie mają dłoń.-To wiele tłumaczy.

-Nie rozumiem.-Zmieszałam się.

-Zatrudnił Cię, bo go nie pociągasz. Nie obraź się masz ładną twarz i figurę, ale ubierasz się i czeszesz jak moja babcia.-Ocenił mnie bez skrępowania.

-W jaki sposób miało mnie to nie urazić?-Automatycznie zniechęciłam się do niego.

-Alison jest troszkę zaborcza, a poprzednie asystentki mogły to odczuć na własnej skórze, więc wybrał taką, którą ona uzna za niegroźną.-Dalej mówił jakby prawił mi komplement.

-Co tu w ogóle robisz?-Zapytałam wyraźnie spięta.

-Jestem ochroniarzem Alison.-Wyjaśnił.

-To wspaniały prezent.-Usłyszeliśmy przez niedomknięte drzwi.-Wreszcie się nauczyłeś co lubię. W dodatku zatrudniłeś brzydką asystentkę. To chyba najlepsze urodziny w moim życiu.-Normalnie byłabym z siebie dumna, ale jej komentarz na mój temat rozbił mi serce na milion kawałków. Nick spojrzał na mnie jakby chciał mi przypomnieć, że ma rację. Para wyszła z gabinetu. Pan Scott skinął w moją stronę, ale odpowiedziałam mu tylko spuszczeniem głowy w dół.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro