Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mam problem

-Dzień dobry.-Powiedziałam wchodząc do gabinetu. Starszy mężczyzna uśmiechnął się na mój widok. Jego włosy były brązowe, ale wpadały już w siwawy kolor. Tak samo wyglądała jego broda. Na nosie spoczywały spore okulary. Standardowo ubrany był w eleganckie spodnie, koszulę i krawat.

-Siadaj Olivia.-Zachęcił mnie, więc zajęłam miejsce w wygodnym fotelu.-Dawno Cię u mnie nie było.

-9 miesięcy, dokładnie 238 dni.-Przyznałam.

-Co cię sprowadza?-Usiadł w fotelu naprzeciwko mnie i wyciągnął notatnik.

-Michael zasugerował, że zbyt długo mnie tu nie było. 

-A skąd wyciągnął ten wniosek?-Drążył.

-Mam problem.-Przyznałam, a mężczyzna się uśmiechnął.-Nie mogę jeść, mam problemy ze snem, wymiotuję.

-Ile to już trwa?-Zmarszczył brwi.

-Ponad miesiąc.-Uniósł brew.-42 dni.

-Nic Ci to nie przypomina?-Spuściłam głowę i wzięłam do rąk poduszkę, której frędzelkami zaczęłam się bawić.-Dlaczego przychodzisz dopiero teraz? To nie pierwszy raz.

-Myślałam, że samo minie.-Wzruszyłam ramionami.

-Co Cię stresuje Olivio?

-Praca.

-I co takiego w tej pracy jest stresującego?-Zacisnęłam usta w wąską linię i nie wiedziałam co powiedzieć. Uśmiechnął się szeroko.-Opowiedz mi o nim.-I zaczęłam mu opowiadać całą historię. Słuchał mnie i mi nie przerywał, a ja czułam jak robi mi się lżej dzieląc się tym z nim.-Jak się czułaś gdy Alison w taki sposób skomentowała twój wygląd?

-Zrobiło mi się na początku przykro, ale pomogła mi też zauważyć, że trochę się zaniedbałam.-Przyznałam.

-I nie przeszkadzało Ci, że William nie stanął w twojej obronie?

-Alison była jego narzeczoną nie oczekiwałam tego od niego. Oczywiście zastanowiłam się czy się z nią zgadza, ale uznałam, że nie ma w tym nic głębszego. Jako mężczyzna też bym nie powiedziała swojej narzeczonej, że kobieta którą ona uznaje za brzydką mi się podoba.-Dopiero gdy to powiedziałam bardziej to do mnie dotarło i chyba to zauważył.

-Myślisz, że mu się podobasz?

-Myślę, że tak. Parę razy sam to zaznaczył i chyba to wszystko co stało się potem nie wydarzyłoby się gdyby było inaczej.-Spojrzałam w lustro wiszące za jego fotelem i przyjrzałam się sobie. Twarz była blada, a oczy mocno podkrążone. Rzeczywiście moim włosom przydałby się fryzjer. Na paznokciach pojawił się już spory odrost, a ciuchy na mnie wisiały i średnio do siebie pasowały.-Znowu się zaniedbałam.

-Opowiedz mi co działo się dalej.-Tak zrobiłam.-Co czułaś gdy dowiedziałaś się, że Alison zdradza Williama?

-Jak wiesz nie szanuję zdrady.-Wiedział, ponieważ był moim terapeutą od 9 lat. Znał mnie doskonale i historię moich rodziców.-W pierwszej kolejności spanikowałam i chciałam go odciągnąć, żeby nie musiał odczuwać tego bólu. Teraz myślę, że lepiej, że to zobaczył niż jakby wciąż z nią był, a ona by go oszukiwała.-Kontynuowałam opowieść.

-Poszłaś na głosowanie, mimo że nie uczestniczyłaś w prawie żadnym.-Zauważył.

-Firma Richarda zawsze mało mnie interesowała i jak skończyłam 18 lat i dostałam prawo do głosu to praktycznie od razu poszłam na studia i interesowała mnie jeszcze mniej.-Powiedziałam coś co dobrze już wiedział.

-Więc dlaczego poszłaś na to?

-Williamowi na tym zależało.-Wzruszyłam ramionami.

-A tobie?-Na chwilę się zawahałam. Wiedział o co chodziło, ale chciał żebym sama przed sobą to przyznała.

-Zrobiłam to dla niego. Zależało mi na tym żeby go zadowolić.-Spłonęłam rumieńcem i wróciłam do mojej opowieści.-Jedyne co czułam gdy nazwał mnie swoją narzeczoną to że to będzie kłopot.-Dodałam zanim zdążył zapytać.

-Jak się czujesz teraz?-Zapytał zapewne widząc, że nasz czas dobiega końca.

-Lepiej.

-Widzimy się za tydzień?-Przytaknęłam, a on zaczął szukać dla mnie dobrego terminu w komputerze.-Zakładam, że przyniosłaś badania.-Wyciągnęłam teczkę z torby i mu ją podałam. Spojrzał na mnie znad okularów.

-Wiem, że są gorsze niż zwykle. Dostałam żelazo.-Oddał mi teczkę, a chwilę później podał mi receptę na leki uspokajające.

-Wiesz jak ich używać. Pamiętaj, że to tymczasowe rozwiązanie dopóki tego nie przepracujemy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro