Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jest idealnie

Wsunęłam na siebie różową sukienkę na tiulowych ramiączkach, która od gorsetu w dół opadała mi tym samym materiałem do kostek. Wierzchnia warstwa pokryta była małymi serduszkami w trochę ciemniejszym odcieniu różu. Wsunęłam się w białe szpilki i upewniłam się, że mój makijaż też wygląda dobrze. On również bazował na różowych odcieniach. Wyszłam z bloku o umówionej godzinie akurat gdy Rey wyjeżdżał zza zakrętu. Pociągnęłam za klamkę od strony pasażera, ale drzwi się nie otworzyły. William wysiadł z samochodu i otworzył mi tylne drzwi.

-Lubię siedzieć z Reyem.-Zaprotestowałam.

-Możesz usiąść ze mną z tyłu, albo iść pieszo.

-Jesteś zaborczy.-Wytknęłam mu i wsiadłam do samochodu.

-Dbam o to co moje.-Pocałował mnie w policzek i zamknął drzwi. Widziałam w wewnętrznym lusterku, że Rey się uśmiecha i momentalnie spłonęłam rumieńcem. Chwilę później Will wsiadł do samochodu i odjechaliśmy spod mojego bloku. 

-Czy twoi rodzice w każde święto, które powinni spędzać sami lub z rodziną urządzają bal?

-Moi rodzice mają święto zakochanych codziennie.-Złączył nasze dłonie. Jechaliśmy właśnie na bal walentynkowy organizowany przez państwa Scott. 

-Dziękuję.-Powiedziałam do jednego z pracowników, który zabrał mój płaszcz. 

-Ślicznie wyglądasz.-Powiedział do mnie Will.

-Dziękuję, ale pamiętaj, że jesteśmy tu służbowo.-Upomniałam go.

-Jak zawsze.-Nie zdążyłam przeanalizować jego słów.

-Will.-Matka zamknęła go w szczelnym uścisku. Pan Scott pocałował mnie w policzek i gdy jego żona się odsunęła podał synowi dłoń.-Świetnie Cię widzieć Olivio.-Również pocałowała mnie w policzek.

-To zawsze dla mnie przyjemność móc tu przebywać.-Uśmiechnęłam się do nich.

-Nie przeszkadzamy wam.-Wyszczerzyła się.-Bawcie się dobrze. Razem. Mam nadzieję, że jak zawsze wszystkich olśnicie wspólnym tańcem.

-Matko, nic już nie mów.-Odciągnął ją od nas Pan Scott.

-Oni wiedzą?-Spojrzałam zaskoczona na Willa, który stał zażenowany.

-Najwyraźniej.

-Mike z Rose.-Pokazałam mu dłonią i zmieniłam temat.-Idę się przywitać.

-Też bym chciał chyba, że to zbyt nieprofesjonalne jeśli pójdę z tobą.

-Zależy czy będziesz po drodze zerkał na mój tyłek.-Ostrzegłam go i ruszyłam w stronę mojego brata.-Cześć.-Pocałowałam ich w policzki. Will powtórzył mój gest z Rose, a Michaelowi podał rękę.-Mam nadzieję, że tym razem chociaż połowę rozmów biznesowych poprowadzisz ty.-Zwróciłam się do Willa.

-Będąc w temacie to przyszła Claire i nam się przygląda.-Zauważył Mike.

-W takim razie z chęcią poprowadzę wszystkie rozmowy.-Odetchnął głośno.

-Baw się dobrze.-Poklepałam go po ramieniu zanim odszedł.

-Jak jest?-Spojrzał na mnie podejrzliwie Mike, ale na jego ustach błądził uśmiech.

-Dobrze.-Kiwnęłam głową.-Naprawdę dobrze.-Zerknęłam w stronę, w którą odszedł Will.

-Cieszę się.-Powiedział szczerze Mike.

-Na jakiej pięknej Pani spoczęły moje oczy.-Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się niepewnie i przyjrzałam Victorowi.

-Miło Cię widzieć Victorze.-Wymusiłam uśmiech.

-Nie udało mi się dobić do was na spotkanie.

-William dziś prowadzi rozmowy biznesowe.-Starałam się go zbyć.

-W takim razie zatańcz ze mną, a później mnie do niego zaprowadź.-Wyciągnął w moją stronę dłoń. 

-Lepiej jak od razu pójdziesz do Williama, zanim ustawi się do niego kolejka na audiencję.

-Nie daj się prosić.-Jego ręka wciąż pozostawała wyciągnięta.

-Nie daj się prosić.-Szepnął mi do ucha rozbawiony Mike i pchnął mnie do przodu. Przyjęłam dłoń i odwróciłam się tylko na chwilę żeby zgromić brata wzrokiem. Dalej stał rozbawiony, a Rose uśmiechała się współczująco. Tańczyliśmy w ciszy. Uciekałam wzrokiem wszędzie byleby nie patrzeć mu w twarz. Will dołączył do Rose i Mike'a. 

-Spójrz tam jest William.-Powiedziałam szybko gdy piosenka się skończyła. Ruszyłam w jego stronę i widziałam z daleka grymas na jego twarzy. 

-Williamie.-Wyciągnął w jego stronę rękę.

-Victorze.-Podał mu swoją.

-Niestety nie udało mi się załatwić biznesów z Olivią.-Uśmiechnął się w moją stronę, a ja starałam się nie skrzywić.

-To dobrze.-Owinął swoją dłoń wokół mojej tali i przyciągnął mnie do swojego boku.-Olivia zawsze wie co myślę, a aktualnie nie jestem przekonany do biznesu z tobą.

-Spotkajmy się, a Cię przekonam.-Nie przestawał się uśmiechać, ale zauważył zachowanie Williama wobec mnie.-Jestem bardziej przekonywujący niż Claire.-Starałam się nie okazać żadnej reakcji.

-Zadzwoń do Amandy, niech spróbuje Cię umówić.-Rzucił od niechcenia.-Spotkasz się ze mną i może Olivia do nas dołączy, ale na pewno nie będzie to sama Olivia.

-Oczywiście.-Odszedł z tym swoim żmijowatym uśmieszkiem.

-To by było na tyle z profesjonalizmu.-Powiedziałam cicho.

-My się oddalimy.-Powiedział Mike.

-My się oddalimy.-Zatrzymał go Will i zaczął iść w stronę drzwi. Rose pokazała mi ruchem głowy żebym poszła za nim, więc szybkim krokiem go dogoniłam.-Nie możesz mnie winić.-Odezwał się dopiero na dworze. Nic nie powiedziałam. Od razu zdjął marynarkę i zarzucił ją na moje nagie ramiona.

-Tu chodzi o biznes Will. Jeśli chcemy zarabiać musimy podchodzić do tego profesjonalnie.-Upomniałam go.

-Możesz z nim rozmawiać o biznesie nie tańcząc z nim!-Wyrzucił.

-To był tylko głupi taniec! Dlaczego to ma dla ciebie takie znaczenie?-Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

-Ma.-Powiedział ostro.

-Ustaliliśmy, że pracujemy, więc pracowałam.-Starałam się mówić ze spokojem.-Wcześniej Ci to nie przeszkadzało. 

-Wcześniej to nie miało takiego znaczenia.

-Dlaczego nie?-Uniosłam się lekko. Widziałam, że chciał coś powiedzieć. Zamiast tego złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.-Stop.-Powiedziałam gdy chciał mnie pocałować.-To nie jest rozwiązanie.-Wyswobodziłam się z jego uścisku i cofnęłam do tyłu.-Zawsze gdy się kłócimy próbujesz mnie całować.

-Tak właśnie robisz gdy kogoś kochasz!-Spojrzałam na niego w szoku i wyglądał na równie zaskoczonego co ja.-Kocham Cię.-Powtórzył ciszej patrząc mi w oczy.

-Te wszystkie razy?

-Chciałem żebyś wiedziała, że pomimo naszych kłótni Cię kocham.-Przyznał, a ja czułam jakby nogi miały się pode mną ugiąć.-Nie umiem mówić o emocjach.

-Więc wyrażasz je poprzez gesty.-Powiedziałam sama do siebie.

-Przepraszam jeśli Cię przytłoczyłem.-Złapał mnie niepewnie za rękę.

-Ja też Cię kocham Williamie.-Odpowiedziałam mu dopiero teraz.-Wiem o tym od jakiegoś czasu.

-Drażni mnie, że tańczysz z innym mężczyzną, ponieważ oni wszyscy myślą, że mogą Cię poderwać, a ja chcę żeby wiedzieli, że jesteś tylko moja.-Złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie, złączając nasze usta w czułym pocałunku.

-W takim razie wracajmy do środka, gdzie pokażesz wszystkim, że jestem tylko twoja.-Złapałam go za ramię.

-Jesteś pewna?

-Nic nam nie będzie.-Wróciliśmy do środka, gdzie oddałam mu jego marynarkę. Wciąż trzymając go za ramię weszłam z nim na salę. Przyciągaliśmy uwagę, ale starałam się tego nie zauważać.

-Zatańczysz ze mną kochanie?

-Z przyjemnością.-Uśmiechnęłam się do niego szeroko. Zaprowadził nas na parkiet gdy tylko piosenka się zaczęła. Pierwszy raz oboje byliśmy tak rozluźnieni w tańcu. Nie mogłam przestać się uśmiechać, co również robił Will.

-Masz piękny uśmiech.-Skomplementował.

-Ty również.

-I wspaniałe usta.-Wyszeptał mi do ucha. Zanim zdążyłam zareagować obrócił mnie po czym stanowczo do siebie przyciągnął. Przymknęłam oczy gdy oparł swoje czoło o moje.-Patrzą.

-To dobrze.-Uśmiechnęłam się szerzej.

-Mogę?

-Jestem twoja czyż nie?-Chwilę później poczułam delikatny pocałunek na ustach.

-Uważaj.-Ostrzegł mnie i ponownie obrócił.-Gdybym przesadzał i zaczęło Ci się kręcić w głowie to powiedz.

-Jest idealnie.-Zapewniłam go i tak właśnie było już zawsze. Nawet gdy się kłóciliśmy, gdy mieliśmy gorsze dni. Było nam razem idealnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro