Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Do skutku

-Mamy problem.-Zaczepiła mnie Amanda, gdy tylko wyszłam z windy. Przylecieliśmy z samego rana. Will pojechał do swojego domu, a ja po odświeżeniu postanowiłam, że zajrzę do biura i przygotuję się najlepiej jak potrafię na jutrzejsze głosowanie.

-Jaki problem?-Westchnęłam. Nawet nie zdążyłam wejść do mojego gabinetu.

-Johnson tu jest. Grozi, że jeśli zaraz ktoś się z nim nie spotka to rozwiąże umowę.

-Dzwoń po Williama.-Wydałam jej polecenie.

-Pan Scott nie odbiera.

-Dzwoń z mojego biura. Do skutku. Gdzie jest Johnson?

-W konferencyjnej na 48.-Odpowiedziała pośpiesznie. Wsiadłam z powrotem do windy i zjechałam na odpowiednie piętro. Weszłam do pomieszczenia i przybrałam najlepszy uśmiech.

-Co za miła niespodzianka.

-Długo każecie na siebie czekać.-Widocznie mój uśmiech nie zrobił na nim wielkiego wrażenia.

-Przykro mi, że musiał Pan czekać, ale nie mieliśmy umówionego spotkania.-Starałam się być jak najmilsza.-W czym mogę pomóc?

-William nie przyjdzie?-Zmarszczył brwi.

-Gdybyśmy mieli umówione spotkanie na pewno już dawno by tu był, ale na ten moment jest poza biurem.-Wyjaśniłam spokojnie.-Jeśli da radę to do nas dołączy. Zrobić może kawy lub herbaty?

-Herbaty.-Skinął głową.

-Może przeniesiemy się do mojego gabinetu i zastanowimy się nad problemem, który jak się domyślam zaistniał.-Skinął tylko głową.

-Już jedzie.-Poinformowała mnie cicho Amanda.

-Zrób mu herbatę.-Wskazałam głową mężczyznę wchodzącego do mojego biura.-Więc w czym leży problem?-Usiadłam w swoim fotelu na przeciwko niego.

-Spapraliście zamówienie. Przyszło o 10 razy mniejsze niż zwykle. Zdajesz sobie sprawę z tego ile pieniędzy przez was stracę?-Był wściekły, ale nie dawałam się sprowokować. Włączyłam komputer i odszukałam odpowiednią fakturę w bazie danych. Rzeczywiście na fakturze było 35 sztuk zamiast 350, które zamawia co miesiąc. Sprawdziłam jeszcze raport magazynu, który potwierdził, że owe 35 sztuk zostało wysłane. Weszłam w zamówienia i przyjrzałam się dokładnie temu co otrzymaliśmy.

-Rzeczywiście otrzymał Pan 35 sztuk, ale czy jest Pan pewien, że z naszej winy?-Obróciłam monitor w jego stronę i pokazałam mu, że na złożonym zamówieniu było 35.-Było to zamówienie internetowe, co widać w tym miejscu.-Zaznaczyłam mu myszką.-Gdyby to było zamówienie telefoniczne to owszem, któryś z naszych pracowników mógłby się pomylić i nie dopisać zera, ale niestety wyszło ono, od któregoś z pańskich pracowników.-Cały pobladł. Odwróciłam znowu do siebie monitor i nie liczyłam na jego odpowiedź. Miałam nadzieję, że spali się ze wstydu za robienie afery gdy to on popełnił błąd.-Mogę złożyć teraz priorytetowe zamówienie na pozostałe 315 sztuk i wyjadą z magazynu za godzinę. Oczywiście tym razem nie naliczę dodatkowej opłaty za priorytet, ponieważ cenimy sobie naszych klientów i chętnie im pomagamy.-Spojrzałam na niego krótko i wróciłam do ekranu.-Doceniłabym jednak gdyby następnym razem upewnił się Pan, że wina leży po naszej stronie i że znajdzie Pan mnie lub Williama w biurze zanim pojawi się Pan niezapowiedziany.

-Bardzo doceniłbym priorytet.-Powiedział cicho, a na jego twarzy wymalowane było poczucie winy.

-Oczywiście.-Uśmiechnęłam się do niego i zatwierdziłam zamówienie.

-Przepraszam, że musiałeś czekać.-Will wszedł do środka.-W czym mogę Ci pomóc?

-Twoja współpracownica już mi pomogła i spisała się świetnie.-Uśmiechnęłam się na jego słowa.-Dziękuję i przepraszam. Osobiście upewnię się, że następne zamówienie będzie złożone prawidłowo.-Zwrócił się do mnie.

-Będę wdzięczna.-Skinęłam mu głową na pożegnanie.-Kryzys zażegnany.-Powiedziałam do Williama gdy zostaliśmy sami.

-Dziękuję, ale obawiam się, że mamy jeszcze jeden.-Uniosłam pytająco brwi, więc usiadł i zaczął tłumaczyć.

-Amanda dzwoniła do mnie z twojego telefonu.

-Wiem, zrobiła to z mojego polecenia.-Wyjaśniłam.

-Tylko, że mój telefon wyświetlił, że dzwoni twój, a nie Amanda z twojego telefonu.-Spojrzał na mnie znacząco.

-Co zrobiłeś.-Westchnęłam.

-Gdy odebrałem powiedziałem, że jak nie przestaniesz wydzwaniać gdy biorę prysznic to zadbam żeby twoje ręce i usta miały zajęcie.-Czułam jak krew odpływa mi z twarzy.

-Na litość mieliśmy być profesjonalni, a oboje wiemy, że Amanda nie jest. Może to wykorzystać, a jutro mamy głosowanie.-Upomniałam go.

-Więc chodźmy do kadr.-Wzruszył ramionami.-Niech sobie spiszą notatkę, podkoloryzują ją tak, żeby nie dało się do niej przyczepić i tyle. Nie ma prawnie niczego co by nie pozwalało na nasz związek jeśli będzie na to notatka w kadrach i nazwie to właśnie dosyć zobowiązującym związkiem.

-Chodźmy.-Westchnęłam i zjechałam z nim do odpowiedniego działu.-Mamy nietypowe pytanie.-Powiedziałam siadając przy biurku Laury.-Czy Amanda była tu zgłosić jakieś zajście między nami.-Pokazałam palcem na mnie i Willa.

-Już jakiś czas temu.-Pokiwała twierdząco głową.-Oczywiście nie zdradzając jej za wiele, powiedziałam, że mamy ten związek odnotowany.

-Czyli wszystko w porządku?-Spytał jej William.

-W jak najlepszym. Nie wiedziałam czy pracownicy wiedzą, że jesteście zaręczeni stąd moja wymijająca odpowiedź.-Wyjaśniła, a ja walczyłam o to żeby wyraz mojej twarzy pozostał neutralny.

-Nie wiedzą i niech tak zostanie.-Odpowiedział jej.-Dziękujemy.-Wróciliśmy na górę i dopiero głośno odetchnęłam. 

-Nie sądzisz, że powinniśmy im powiedzieć, że nie jesteśmy zaręczeni?-Opadłam na kanapę.

-Myślę, że to działa na naszą korzyść.-Usiadł koło mnie.

-Kiedyś zauważą, że tkwimy zaręczeni i nie bierzemy ślubu, albo znajdziesz kobietę, z którą rzeczywiście będziesz chciał się ożenić i co wtedy?-Zaczęłam szybko myśleć.

-Będziemy o tym myśleć gdy będzie to problemem. Na ten moment nie jest.

-Gratuluję nabycia lepszych drzwi.-Zmieniłam temat.

-Założyli je jak nas nie było.-Uśmiechnął się łobuzersko.-Chcesz sprawdzić jak dobrze wygłuszają.

-Idę do domu.-Trzepnęłam go w ramie i wstałam.

-To zaproszenie?-Spytał żartobliwie.

-Wręcz przeciwnie Williamie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro