Śmierć?!
Trudno słuchać takich beznadziejnych rzeczy od osoby,która nawet nie ma pojęcia o Tobie i o twojej przeszłości.Byłam o włos od wybuchu płaczem.Dosłownie.
Ale nie zrobiłam jej tej przyjemności i nie pękłam..przynajmniej przy niej.
To był dopiero początek dnia,a ja już mam go kompletnie dosyć.
Mike wziął głęboki oddech i powiedział..
-Przepraszam Cię..
-Mike to nie Twoja wina-spojrzałam na niego.- i to ja Cię przepraszam,ale chce pobyć sama-dodałam,pociągając nosem.-Przepraszam.-powtórzyłam i pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Jednak on nie odpuścił i wszedł do niego zaraz za mną.
-Sel..-zaczął zbliżając się do nie małymi kroczkami.
-Ja tu nie wytrzymam,jeśli ona nadal ma zamiar mnie tak obrażać na każdym cholernym kroku!-powiedziałam ze złością i jednocześnie ocierając łzy ze swoich policzków.
Jedno się skończyło,a drugie zaczęło..-pomyślałam.
Czy kiedykolwiek zaznam spokoju?
Może po śmierci..?
Wiele razy pragnęłam to zrobić,jednak coś mówi ,,Nie,to jeszcze nie ten moment''
Wszystko znów wróciło..
ktoś pomyśli ,,biedna,pokrzywdzona przez los''
Ale kiedy ktoś naprawdę dowie się co mnie spotkało
i dowie się jaka była moja przeszłość ,to już nie będzie patrzył na mnie tak samo.
-Ona jest okropna Michael -wyszeptałam patrząc przez okno.
-Spokojnie,zrobię wszystko,aby zaczęła Cię inaczej traktować-zapewnił i objął mnie jak najmocniej potrafi.
Staliśmy tak przez chwilkę..
Jednak Mike miał już jakiś plan.
-A teraz chodź ze mną..dość płaczu,uśmiechnij się.-powiedział,ciągnąc mnie za rękę.-Twój uśmiech jest lekarstwem na moje zmartwienia.-dodał,podnosząc lekko kącik ust i patrząc mi prosto w oczy.
----
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro