Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Paliłaś?

Z przyzwyczajenia otworzyłam paczkę papierosów i zapaliłam jednego..dość mocno się zaciągając.

Po jednym machu,wróciły do mnie, nie miłe wspomnienia..

Nocne dyskoteki,złe towarzystwo,narkotyki,alkohol,policja..i obrzydliwe rzeczy,które wiele, wiele razy udało mi się zobaczyć..m.in..se*s w łazience z nieznajomym pod wpływem środków odużających,substancji psychotropowych oraz tego typu rzeczy.. do ,których chętnie dołączały moje koleżanki,zachowujące się przy tym,jak tanie dzi*ki.Najgorsze w tym wszystkim było to,że im ulegałam,bo byłam sama,a one działały we trzy.

Zapatrzona w jedno miejsce,rozmyślałam nad swoją przeszłością,kiedy z nie dużej odległości usłyszałam stukot butów..

Wystraszona tym,że ktoś może zobaczyć mnie stojącą z zapalonym papierosem,była nie do wyobrażenia i jeszcze gdyby zobaczył to Michael..

Błyskawicznie zgasiłam go i szybkim ruchem rzuciłam go, jak najdalej ode mnie.

Selena!-usłyszałam ten sam łagodny głos,który dotarł do moich uszu,za pierwszym razem.

Spanikowałam..jeśli..poczuje on przykry zapach z moich ust..będzie po mnie.

Wdech,wydech,wdech,wydech powtarzałam tą czynność jeszcze kilka razy...

Spokojnie..tylko spokojnie-mówił głos w mojej głowie.

Nie no nie mogę..cholera,akurat teraz musiałam go zapalić.

Dobra cii ..mówiłam do siebie,jak jakaś wariatka.

Kiedy Michael,był coraz bliżej ..wzięłam wielki wdech i postanowiłam,że wstrzymam oddech na tak długo jak tylko będzie trzeba.

-Selena,czemu do nas nie..-zaczął,kiedy zorientował się ..po moim śmiesznym grymasie na twarzy,że coś jest nie tak.

-Co ci jest..-zapytał,chichocząc.

Nie no,nie wytrzymam-pomyślałam.-zaczęłam dyszeć,próbując wyregulować oddech.

-O boże,wszystko w porządku?-zapytał,podchodząc do mnie bliżej,chwytając oba dłońmi,za moje ramiona.

-Taa,wszystko okay,byłam ciekawa ile wytrzymam bez oddychania,więc.. zrobiłam sobie taki mały ...teścik?-zmyśliłam.-po czym uświadomiłam sobie,jak głupio musiało to brzmieć.

-Ej..czekaj,czujesz to samo co ja?-zapytał,po czym zaczął ,,niuchać''.

-Eee ale,że co?-zagryzłam wargę ze zdenerwowania i czekałam na reakcję,mając nadzieję,że się nie

zorientuje.

Mężczyzna błądził oczami,,,niuchając'' nosem dookoła mnie..

Wszystko było okay..do momentu,kiedy zmrużył swoje czarne oczy,wskazując palcem na mnie..wyszeptał ,,TYYY''..

-Paliłaś?-zapytał,wiedząc,że to ja jestem sprawcą ..tego śmierdzącego powietrza wokół nas.

-Cooo?że jaa?Pfff..Nieeee- odparłam ze sztucznym uśmiechem..

-Nie kłam,-wziął głęboki oddech i powiedział..

no widzę,że nie pozostaje mi nic innego, jak cię ukarać.-wyszczerzył zęby,śmiesznie poruszając głową.

-To znaczy?..mam się bać?-podniosłam brwi do góry i otworzyłam szeroko oczy.

-Hmm..Nie..ale myślę,że wystarczającą choć odrobinę nietypową karą dla Ciebie będzie,jak podasz mi swój numer i adres zamieszkania,a ja to wykorzystam.. i będę dzwonił do Ciebie o każdej porze dnia i nocy,nękał i prześladował

Cię, aż do śmierci ,a jeśli nie będziesz odbierać ode mnie telefonu ,to zakradnę się do Twojego pokoju i zamieszkam w szafie lub pod Twoim łóżkiem,a wtedy pożałowałabyś,że mnie poznałaś.-powiedział,starając się być bardzo poważny i w stu procentach przekonujący.

Przez chwilę patrzyłam na Michaela jak na jakieś ,,ufo'' po czym wybuchnęłam głośnym śmiechem,nie mogąc przestać go powstrzymać.

-Co cię tak śmieszy?-dodał,brechtając.

-Nie nic..haha- kontynuowałam mój zanoszący się coraz bardziej śmiech..w miedzy czasie,kiedy szukałam,w swojej torebce długopisu oraz notatnika.

Wyjęłam go,zapisałam w nim swój numer i aktualny adres zamieszkania..po czym wyrwałam kartkę i dałam ją Michaelowi,dodając:

Proszę,tu masz wszystko napisane..wpadaj, kiedy tylko chcesz.-odparłam,już w pełni opanowując swój chichot.

-Okay.-odparł.-czekaj na telefon.

Mężczyzna rozłożył swoje długie ręce,podszedł bliżej mnie i mocno przytulił.

-Zapraszam ponownie,moje drzwi dla was są zawsze otwarte.-dodał,nie wypuszczając mnie, ze swoich ramion.

***

Po powrocie z Neverlandu,ułożyłam wszystkie sierotki do snu,z pomocą innych opiekunek,które miały wtedy nocną zmianę.

Siedziałam przy łóżku Annie,czytając jej ulubioną bajkę o Minnie.

-Sielenaaa- zaczęła.

-Tak?-popatrzałam na małą.

-Kocham go,jeśt siupel.-odparła nieśmiało.

-Ale,kogo?o kim mówisz, kochanie?-zapytałam.

-Majkuula- dodała,śmiesznie wypowiadając jego imię.

Uśmiechnęłam się do dziewczynki i pogłaskałam po policzku.

-On ciebie tez..on wszystkich was kocha-zapewniłam.-a teraz śpij już-dodałam i otuliłam ją różową kołderką.

Kiedy wychodziłam z sierocińca zaczepiła mnie Margaret,była niezmiernie ciekawa,jak spędziliśmy cały dzień z Jacksonem.

-Seli,czekaj..jak było?-zapytała,otwierając szeroko oczy i nerwowo bawiąc się dłońmi.

-Super.-odparłam.

-I tyle?-zrobiła kwaśną minę.

-Patrz,która godzina Margo.-(często zwracałam się tak do niej, zdrabniając jej imię).-innym razem,jestem zmęczona,spotkamy się gdzieś i wtedy pogadamy.Ok?-dodałam.

-Ohh no dobra,dobra-wymamrotała ze smutkiem.-wyśpij się.

Pomachałam kobiecie na pożegnanie,powoli się oddalając.

***

Spojrzałam na zegarek w telefonie,było już grubo po drugiej w nocy.

Byłam co raz bliżej swojego domu,więc sięgnęłam do torebki po klucze ,a kiedy już stałam przy samych drzwiach, włożyłam je w zamek i przekręciłam dwa razy,w lewą stronę.

Pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi ,jednocześnie wchodząc po cichu do środka.

W każdym pomieszczeniu było ciemno,więc zapaliłam światło w salonie,po tym co zobaczyłam..stwierdziłam,że to był zły pomysł...

*****

Obiecałam,więc jest..:D

Next-5 gwiazdeczek :*




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro