Paliłaś?
Z przyzwyczajenia otworzyłam paczkę papierosów i zapaliłam jednego..dość mocno się zaciągając.
Po jednym machu,wróciły do mnie, nie miłe wspomnienia..
Nocne dyskoteki,złe towarzystwo,narkotyki,alkohol,policja..i obrzydliwe rzeczy,które wiele, wiele razy udało mi się zobaczyć..m.in..se*s w łazience z nieznajomym pod wpływem środków odużających,substancji psychotropowych oraz tego typu rzeczy.. do ,których chętnie dołączały moje koleżanki,zachowujące się przy tym,jak tanie dzi*ki.Najgorsze w tym wszystkim było to,że im ulegałam,bo byłam sama,a one działały we trzy.
Zapatrzona w jedno miejsce,rozmyślałam nad swoją przeszłością,kiedy z nie dużej odległości usłyszałam stukot butów..
Wystraszona tym,że ktoś może zobaczyć mnie stojącą z zapalonym papierosem,była nie do wyobrażenia i jeszcze gdyby zobaczył to Michael..
Błyskawicznie zgasiłam go i szybkim ruchem rzuciłam go, jak najdalej ode mnie.
Selena!-usłyszałam ten sam łagodny głos,który dotarł do moich uszu,za pierwszym razem.
Spanikowałam..jeśli..poczuje on przykry zapach z moich ust..będzie po mnie.
Wdech,wydech,wdech,wydech powtarzałam tą czynność jeszcze kilka razy...
Spokojnie..tylko spokojnie-mówił głos w mojej głowie.
Nie no nie mogę..cholera,akurat teraz musiałam go zapalić.
Dobra cii ..mówiłam do siebie,jak jakaś wariatka.
Kiedy Michael,był coraz bliżej ..wzięłam wielki wdech i postanowiłam,że wstrzymam oddech na tak długo jak tylko będzie trzeba.
-Selena,czemu do nas nie..-zaczął,kiedy zorientował się ..po moim śmiesznym grymasie na twarzy,że coś jest nie tak.
-Co ci jest..-zapytał,chichocząc.
Nie no,nie wytrzymam-pomyślałam.-zaczęłam dyszeć,próbując wyregulować oddech.
-O boże,wszystko w porządku?-zapytał,podchodząc do mnie bliżej,chwytając oba dłońmi,za moje ramiona.
-Taa,wszystko okay,byłam ciekawa ile wytrzymam bez oddychania,więc.. zrobiłam sobie taki mały ...teścik?-zmyśliłam.-po czym uświadomiłam sobie,jak głupio musiało to brzmieć.
-Ej..czekaj,czujesz to samo co ja?-zapytał,po czym zaczął ,,niuchać''.
-Eee ale,że co?-zagryzłam wargę ze zdenerwowania i czekałam na reakcję,mając nadzieję,że się nie
zorientuje.
Mężczyzna błądził oczami,,,niuchając'' nosem dookoła mnie..
Wszystko było okay..do momentu,kiedy zmrużył swoje czarne oczy,wskazując palcem na mnie..wyszeptał ,,TYYY''..
-Paliłaś?-zapytał,wiedząc,że to ja jestem sprawcą ..tego śmierdzącego powietrza wokół nas.
-Cooo?że jaa?Pfff..Nieeee- odparłam ze sztucznym uśmiechem..
-Nie kłam,-wziął głęboki oddech i powiedział..
no widzę,że nie pozostaje mi nic innego, jak cię ukarać.-wyszczerzył zęby,śmiesznie poruszając głową.
-To znaczy?..mam się bać?-podniosłam brwi do góry i otworzyłam szeroko oczy.
-Hmm..Nie..ale myślę,że wystarczającą choć odrobinę nietypową karą dla Ciebie będzie,jak podasz mi swój numer i adres zamieszkania,a ja to wykorzystam.. i będę dzwonił do Ciebie o każdej porze dnia i nocy,nękał i prześladował
Cię, aż do śmierci ,a jeśli nie będziesz odbierać ode mnie telefonu ,to zakradnę się do Twojego pokoju i zamieszkam w szafie lub pod Twoim łóżkiem,a wtedy pożałowałabyś,że mnie poznałaś.-powiedział,starając się być bardzo poważny i w stu procentach przekonujący.
Przez chwilę patrzyłam na Michaela jak na jakieś ,,ufo'' po czym wybuchnęłam głośnym śmiechem,nie mogąc przestać go powstrzymać.
-Co cię tak śmieszy?-dodał,brechtając.
-Nie nic..haha- kontynuowałam mój zanoszący się coraz bardziej śmiech..w miedzy czasie,kiedy szukałam,w swojej torebce długopisu oraz notatnika.
Wyjęłam go,zapisałam w nim swój numer i aktualny adres zamieszkania..po czym wyrwałam kartkę i dałam ją Michaelowi,dodając:
Proszę,tu masz wszystko napisane..wpadaj, kiedy tylko chcesz.-odparłam,już w pełni opanowując swój chichot.
-Okay.-odparł.-czekaj na telefon.
Mężczyzna rozłożył swoje długie ręce,podszedł bliżej mnie i mocno przytulił.
-Zapraszam ponownie,moje drzwi dla was są zawsze otwarte.-dodał,nie wypuszczając mnie, ze swoich ramion.
***
Po powrocie z Neverlandu,ułożyłam wszystkie sierotki do snu,z pomocą innych opiekunek,które miały wtedy nocną zmianę.
Siedziałam przy łóżku Annie,czytając jej ulubioną bajkę o Minnie.
-Sielenaaa- zaczęła.
-Tak?-popatrzałam na małą.
-Kocham go,jeśt siupel.-odparła nieśmiało.
-Ale,kogo?o kim mówisz, kochanie?-zapytałam.
-Majkuula- dodała,śmiesznie wypowiadając jego imię.
Uśmiechnęłam się do dziewczynki i pogłaskałam po policzku.
-On ciebie tez..on wszystkich was kocha-zapewniłam.-a teraz śpij już-dodałam i otuliłam ją różową kołderką.
Kiedy wychodziłam z sierocińca zaczepiła mnie Margaret,była niezmiernie ciekawa,jak spędziliśmy cały dzień z Jacksonem.
-Seli,czekaj..jak było?-zapytała,otwierając szeroko oczy i nerwowo bawiąc się dłońmi.
-Super.-odparłam.
-I tyle?-zrobiła kwaśną minę.
-Patrz,która godzina Margo.-(często zwracałam się tak do niej, zdrabniając jej imię).-innym razem,jestem zmęczona,spotkamy się gdzieś i wtedy pogadamy.Ok?-dodałam.
-Ohh no dobra,dobra-wymamrotała ze smutkiem.-wyśpij się.
Pomachałam kobiecie na pożegnanie,powoli się oddalając.
***
Spojrzałam na zegarek w telefonie,było już grubo po drugiej w nocy.
Byłam co raz bliżej swojego domu,więc sięgnęłam do torebki po klucze ,a kiedy już stałam przy samych drzwiach, włożyłam je w zamek i przekręciłam dwa razy,w lewą stronę.
Pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi ,jednocześnie wchodząc po cichu do środka.
W każdym pomieszczeniu było ciemno,więc zapaliłam światło w salonie,po tym co zobaczyłam..stwierdziłam,że to był zły pomysł...
*****
Obiecałam,więc jest..:D
Next-5 gwiazdeczek :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro