Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Klaps w tyłek


Otóż..moja kochana przyjaciółeczka Grace i jej chłoptaś Martin..baraszkowali razem na sofie,kiedy akurat, wtedy wróciłam.

-O mój boże!-krzyknęłam-zrzucając walizkę na ziemię,zakrywając oczy dłońmi i odwracając się w stronę ściany,jak mała 5 letnia dziewczynka,która przed chwila nakryła swoich rodziców na jakiejś zbrodni.

Grace wystraszyła się i okryła bluzką górną część ciała,a Martin w międzyczasie wyskoczył z łóżka, jak poparzony i w pośpiechu wskoczył w swoje spodnie.

-Ty już?-zapytała Grace.

-Taa,następnym razem wyślij mi sms-a co?-odwróciłam się do nich i opuściłam ręce z twarzy.

musieliście akurat tutaj..no wiecie ..ten teges..? będę miała przez was koszmary.-zażartowałam.

Kochankowie popatrzeli na siebie i spuścili wzrok na podłogę z zawstydzenia.

-Ale spoko,nic się nie stało-próbowałam naprawić niezręczną sytuację.-Niczego nie widziałam..stało się coś?bo ja nic nie wiem..-dodałam,robiąc śmieszną minę,po czym zabrałam swoje rzeczy i weszłam do góry po schodach,wchodząc prosto do swojego pokoju.

Kiedy zniknęłam za drzwiami,zatrzaskując je za sobą..zakochani ponownie spojrzeli na siebie i zaczęli śmiać się z tego, co wydarzyło się jeszcze kilka sekund temu.

Po wyczerpującym dla mnie dniu..poszłam do łazienki ..wykąpałam się i przebrałam w pidżamę,następnie wróciłam do swojego pokoju i położyłam się spać.

***

Ranek:

Bardzo dobrze mi się spało,duże,miękkie,wygodne łóżko,aż szkoda wstawać.

Miałam ochotę przeleżeć w nim cały dzień.

-Selena..wstawaj.-usłyszałam szept nad moim uchem,więc z przyzwyczajenia uderzyłam poduszką w źródło głosu.

-Ej!Wstawaj,powtarzam ostatni raz.-szept stał się bardziej stanowczy.

-Idź se-wymamrotałam.-mając pewność,że to Grace.

Głos ucichł,w pewnej chwili pomyślałam ,że to był sen,więc spałam dalej.

To zmieniło się w momencie,gdy dostałam mocnego,powtarzam mocnego klapsa w tyłek.

-Ouuch!-krzyknęłam z bólu i podskoczyłam na łóżku stając na dwie nogi.

- Grace!Pojebaa..-chciałam dokończyć,ale moim oczom ukazał się Michael.

Jak zwykle z rogalem od ucha  do ucha.

Miałam stu procentową pewność,że to Grace próbuje mnie obudzić,a tu taka niespodzianka..

Michael Jackson..w moim domu...no tego jeszcze nie grali.

-Więc tylko w taki sposób można wyciągnąć Cię z łóżka?-zaczął z założonymi rękami.

Stałam,jak wryta,kiedy mężczyzna lustrował mnie wzrokiem z góry do dołu.

Po chwili przerwał ciszę..

-Ładnie wyglądasz-przyznał wskazując palcem na moją koszule nocną.

Spojrzałam w dół i szybkim ruchem sięgnęłam po czarny,satynowy szlafrok wiszący na wewnętrznej stronie moich drzwi.

-Co ty..tu ..?jak tu wszedłeś?-zapytałam zaspanym głosem,odgarniając włosy z twarzy.

-Wpuściła  mnie twoja przyjaciółka..a jeśli chodzi o to..to z tego co pamiętam,to wczoraj powiedziałaś mi,że mogę wpadać do Ciebie kiedy chcę,więc jestem.-odparł rozkładając ręce i poruszając brwiami.

-O boże..Michael..jesteś niemożliwy..-wymruczałam i parsknęłam śmiechem.-aha i tak na marginesie,żeby potem nie było..jeżeli jeszcze raz klepniesz mnie w tyłek..to odgryzę Ci ręce-dodałam podchodząc małymi kroczkami w stronę mężczyzny,patrząc mu głęboko  oczy.-Czy to jasne?

-Jasne,jasne-odpowiedział z uśmieszkiem podnosząc ręce do góry.-A teraz ubieraj się i idziesz ze mną..


Hej.

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału..

Jest nudny..? :/

No ale trudno..może nie jest taki zły? Hmm?

Next=4 gwiazdeczki





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro