Klaps w tyłek
Otóż..moja kochana przyjaciółeczka Grace i jej chłoptaś Martin..baraszkowali razem na sofie,kiedy akurat, wtedy wróciłam.
-O mój boże!-krzyknęłam-zrzucając walizkę na ziemię,zakrywając oczy dłońmi i odwracając się w stronę ściany,jak mała 5 letnia dziewczynka,która przed chwila nakryła swoich rodziców na jakiejś zbrodni.
Grace wystraszyła się i okryła bluzką górną część ciała,a Martin w międzyczasie wyskoczył z łóżka, jak poparzony i w pośpiechu wskoczył w swoje spodnie.
-Ty już?-zapytała Grace.
-Taa,następnym razem wyślij mi sms-a co?-odwróciłam się do nich i opuściłam ręce z twarzy.
musieliście akurat tutaj..no wiecie ..ten teges..? będę miała przez was koszmary.-zażartowałam.
Kochankowie popatrzeli na siebie i spuścili wzrok na podłogę z zawstydzenia.
-Ale spoko,nic się nie stało-próbowałam naprawić niezręczną sytuację.-Niczego nie widziałam..stało się coś?bo ja nic nie wiem..-dodałam,robiąc śmieszną minę,po czym zabrałam swoje rzeczy i weszłam do góry po schodach,wchodząc prosto do swojego pokoju.
Kiedy zniknęłam za drzwiami,zatrzaskując je za sobą..zakochani ponownie spojrzeli na siebie i zaczęli śmiać się z tego, co wydarzyło się jeszcze kilka sekund temu.
Po wyczerpującym dla mnie dniu..poszłam do łazienki ..wykąpałam się i przebrałam w pidżamę,następnie wróciłam do swojego pokoju i położyłam się spać.
***
Ranek:
Bardzo dobrze mi się spało,duże,miękkie,wygodne łóżko,aż szkoda wstawać.
Miałam ochotę przeleżeć w nim cały dzień.
-Selena..wstawaj.-usłyszałam szept nad moim uchem,więc z przyzwyczajenia uderzyłam poduszką w źródło głosu.
-Ej!Wstawaj,powtarzam ostatni raz.-szept stał się bardziej stanowczy.
-Idź se-wymamrotałam.-mając pewność,że to Grace.
Głos ucichł,w pewnej chwili pomyślałam ,że to był sen,więc spałam dalej.
To zmieniło się w momencie,gdy dostałam mocnego,powtarzam mocnego klapsa w tyłek.
-Ouuch!-krzyknęłam z bólu i podskoczyłam na łóżku stając na dwie nogi.
- Grace!Pojebaa..-chciałam dokończyć,ale moim oczom ukazał się Michael.
Jak zwykle z rogalem od ucha do ucha.
Miałam stu procentową pewność,że to Grace próbuje mnie obudzić,a tu taka niespodzianka..
Michael Jackson..w moim domu...no tego jeszcze nie grali.
-Więc tylko w taki sposób można wyciągnąć Cię z łóżka?-zaczął z założonymi rękami.
Stałam,jak wryta,kiedy mężczyzna lustrował mnie wzrokiem z góry do dołu.
Po chwili przerwał ciszę..
-Ładnie wyglądasz-przyznał wskazując palcem na moją koszule nocną.
Spojrzałam w dół i szybkim ruchem sięgnęłam po czarny,satynowy szlafrok wiszący na wewnętrznej stronie moich drzwi.
-Co ty..tu ..?jak tu wszedłeś?-zapytałam zaspanym głosem,odgarniając włosy z twarzy.
-Wpuściła mnie twoja przyjaciółka..a jeśli chodzi o to..to z tego co pamiętam,to wczoraj powiedziałaś mi,że mogę wpadać do Ciebie kiedy chcę,więc jestem.-odparł rozkładając ręce i poruszając brwiami.
-O boże..Michael..jesteś niemożliwy..-wymruczałam i parsknęłam śmiechem.-aha i tak na marginesie,żeby potem nie było..jeżeli jeszcze raz klepniesz mnie w tyłek..to odgryzę Ci ręce-dodałam podchodząc małymi kroczkami w stronę mężczyzny,patrząc mu głęboko oczy.-Czy to jasne?
-Jasne,jasne-odpowiedział z uśmieszkiem podnosząc ręce do góry.-A teraz ubieraj się i idziesz ze mną..
Hej.
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału..
Jest nudny..? :/
No ale trudno..może nie jest taki zły? Hmm?
Next=4 gwiazdeczki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro