Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak zaufać?

Kompletnie nie wiedziałam, co zrobić albo nawet powiedzieć,nabrałam wody w ustach i spuściłam głowę w dół.

Zgodzić się czy nie-mówiłam sobie w myślach.

Zawsze kiedy rozmawiałam z jakimkolwiek chłopakiem/mężczyzną za wszelką cenę, chciałam uniknąć właśnie takich sytuacji jak ta w ,której właśnie w tym momencie się znalazłam.

Sama nie wiem,dlaczego tak postępuję.

Nie potrafię zaufać ludziom,nie jestem stworzona do kontaktów z nimi,uciekam od tłumów najdalej jak tylko mogę.Najłat­wiej wy­korzys­tać te­go, kto ufa.

Bo dob­re ser­ce jest śle­pe na ludzkie wady.Nie chcę aby do tego doszło,nie chcę aby mnie wykorzystano..po raz kolejny.

Mam też te cholerne pięćdziesiąt twarzy,mam niezliczoną ilość odmiennych osobowości,które ciężko jest mi zaakceptować i radzić sobie z nimi.

Nie wiem, czy dobrze,że je posiadam,nie wiem też ,czy mam się czuć przez to w jakiś sposób wyróżniona.

Do każdej sytuacji mam inną ,,twarz''.

Z jednej strony jest mi z tym na rękę,bo poradzę sobie w każdej trudnej okoliczności,a z drugiej cały czas się z tym męczę,bo nie wiem już kim jestem.

Z zewnątrz mogę wydawać się spokojna,kiedy w międzyczasie od wewnątrz szarpie mną milion różnych uczuć,które perfidnie próbują rozerwać mnie na małe kawałeczki.

Mogę kłamać w żywe oczy i nikt się nawet nie zorientuję,że to robię.

Nie rozumiem siebie,nie rozumiem tego co robię.

***

-Ja..nie jestem pewna..wiesz..ja..-zaczęłam się jąkać,próbując wywinąć się z zaistniałej sytuacji.

-Nie chcesz,prawda?-wtrącił,zrezygnowanym głosem.

-Nie to nie tak..ja..

-Dlaczego to robisz?-zapytał.

-Ale co?-odpowiedziałam,delikatnie marszcząc czoło.

-Odpychasz od siebie ludzi..zawsze taka jesteś?-powiedział,podpierając się łokciem o drewniany stół,mrużąc przy tym lekko oczy.

-Nie..to ci się tylko wydaję-uśmiechnęłam się sztucznie.

-Nie.Popatrz na mnie.-przybliżył swój palec do mojego podbródka i skierował moją głowę w swoją stronę.

-Nie możesz tego robić,a wiesz dlaczego?-kontynuował.

Pokiwałam głową na znak,że nie mam pojęcia.

-Ponieważ,takim zachowaniem możesz stracić najbliższe ci osoby,a w najgorszym przypadku

zostaniesz sama jak palec i wtedy wątpię,aby ktoś chciał ci pomóc,jeśli zajdzie taka potrzeba.

Kiedy to mówił ..czułam jakby prześwietlał mnie na wylot.

Jakby wiedział co czuję...to było dziwne.

-Skąd to możesz wiedzieć?!-wtrąciłam unosząc głos.

-Selenko..spokojnie,nie ważne skąd,po prostu to wiem.

Powiedział ,,Selenko'' ,w jego ustach brzmiało to tak miło,czule i ciepło.

W dodatku martwi się o mnie,chyba mogłabym mu zaufać,chociaż odrobinkę.

-Okay?-zapytał.

-Okay,przepraszam.-odparłam.

Michael przysunął się do mnie,objął i przytulił.

Czułam gorąco bijące z jego ciała i męskie perfumy o miłym zapachu,pieszczące moje wrażliwe nozdrza.

Nigdy nie byłam bardziej spokojna,jak wtedy w jego ramionach.

Po kilku minutach odsunął się,poklepał mnie delikatnie po plecach i wstał.

-Pójdę po dzieci,nie mogą biegać głodne,zwołam je i zrobimy ognisko.-powiedział,oblizując swojego wargi językiem i powoli oddalał się od altanki w,której przebywaliśmy.

-Ok,cze..czekaj!-zawołałam i wstałam gwałtownie.

-Hmm?-zatrzymał się i odwrócił.

Wzięłam wielki oddech i powiedziałam..

-Co do tego spotkania,t..to.. zgadzam się,jak najbardziej.-dodałam,odgarniając włosy za ucho.

Michael skinął głową i uśmiechnął się szeroko.

-Ciesze się.-odparł.

-Ja też..-uśmiechnęłam się leciutko i patrzyłam jak odchodzi.

***


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro