Objawy
Umyłam się, umyłam zęby, uczesałam włosy ubrałam się czyli ogarnełam się. Wyszłam z toalety i poszłam do salonu. Większość Avengersów była.
-Cześć.-powiedziałam i zaczełam szukać w szafkach tabletek na ból głowy. Za często ostatnio chce mi się spać albo boli mnie głowa. To dziwne.
-Cześć. Czego tam tak szukasz?-spytała Nat.
-Tabletek na głowe.-odpowiedziałam i znalazłam to czego szukałam. Nalałam sobie wode do szklanki i połknełam tabletke popijając wodą. Usiadłam na kanapie obok Nat i patrzyłam się tępo w szafke. Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Szybko pobiegłam do łazienk i zaczełam wymiotować.
-Cassandro? Wszystko dobrze?-spytał zmartwiony Loki.
-Nie za bardzo.-wyszeptałam i zaczełam myć drugi raz zęby. Po tej czynnosć usiadłam na podłodze.
-Co się dzieje?-spytał Loki i usiadł na przeciwko mnie.
-Jak nie głowa to chce mnie się spać.-odpowiedziałam zmęczona i poszłam zniwu do salonu. Wyciągnełam kolejną tabletke i połknełam szybko.
-Nie łykaj tak dużo tabletek. To nie cukierki.-powiedziała Wanda i położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
-Co cię boli?-spytała.
-Głowa.-odpowiedziałam i usiadłam na dywanie obok kanapy. Znowu robi mi się nie dobrze. Co mi do cholery jest? Jakiej choroby to są objawy? Miałam mgłe przed oczami. Widziałam jak Naomi spada z mojej winy. Ja ją popchnełam.
-Nie.. To nie jest prawda.-wyszeptałam złapałam się za głowe.
-Cass? Co się dzieje?-spytał Clint, który akurat wszedł do salonu.
-Nie wiem.-wyszeptałam a moja skóra zaczeła blednąć. Ej! Nie po to się opalałam żeby teraz wyglądać jak kartka papieru! Moje żyły nagle zmieniły kolor na szary a zaraz potem na czarny.
-Loki?!-wykrzyczałam po cichu. No co? Nie mam sił dlatego szepcze. Chwile po tym Loki przybiegł do mnie. Wogule go nie słyszałam. Słyszałam tylko urywki. Ca... Sły... Mie... A po tym wizja. Widziałam jak zabiłam Lokiego.... Nie.. To nie prawda.. Po tym zaś miałam sztylet w ręce a mój brat miał rane na brzuchu.
-Dlaczego mnie zabiłaś? Jesteś potworem! Nic nie znaczącym potworem, który umie tylko zabijać ludzi!-wyczarczał ostatnimi resztkami sił i chyba umarł.
-Andy?! Ja cię nie zabiłam! Kocham cię braciszku! Jak bym mogła cię zabić?!-spytałam z łzami w oczach. Chciałam do niego pobiegnąć i przytulić go ale stałam sparaliżowana. Nie umiałam wykonać żadnego ruchu. Teraz widze jakieś kolorowe plamki. A wśród nich nuty. Dotknełam jednej. Moja skóra odzyskała dawny kolor. Dotknełam drugiej. Widziałam już tylko ciemność....
Przepraszam za błędy.
Cześć Aniołki! Jak tam żyjecie? I jak myślicie co może być Cassandrze? Dajcie znać w komentarzu. Do zobaczenia w następnej części 😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro