Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6: to ikona motoryzacji, wiesz?


— Głupi ma zawsze szczęście — zauważyłam z wyraźnym zadowoleniem, gdy dostrzegłam wolne miejsce parkingowe. Przejechałam jeszcze parę metrów, a potem zahamowałam.

Zerknęłam w lusterko i wbiłam wsteczny, by rozpocząć manewr parkowania. Cała operacja potrwała nie dłużej niż trzydzieści sekund, przez które wytykałam język, raz za razem kontrolując usytuowanie innego samochodu.

Dumna, jak zawsze, gdy udało mi się zaparkować równolegle — i to jeszcze bez zbędnego cudowania, sięgnęłam po torebkę, a potem wysiadłam z Mini, trzaskając drzwiami.

Przystanęłam na chodniku, by upewnić się, czy na pewno zabrałam telefon, a w konsekwencji nie zostawiłam go na przednim siedzeniu, gdy ktoś głośno zakaszlał. Uniosłam głowę i zobaczyłam Kamila. Stał nieopodal, oparty swobodnie o czarnego sedana, którego lakier aż mienił się w świetle pobliskich lamp.

Całkowicie nieświadomie ułożyłam usta w dziubek, dostrzegając czarne aluski. Trochę go ta fura kosztowała. Fakt, może mieszkania w dzisiejszych czasach by za to nie kupił, nawet i połowy, ale jednak... mieć dwieście koła, a nie mieć? Ciekawe czy tak dobrze płacili mu na kontrakcie czy może borykał się z problemami przyziemnymi ludzi takimi jak kredyt?

— Jak to było? — odezwał się, a mimo że stał po drugiej stronie ulicy, usłyszałam go doskonale. To chyba cecha wysokich ludzi — mówili głośno, by tam na dole, było ich słychać. Aczkolwiek Kamil, wbrew pozorom, nie był aż tak wysoki, jak na siatkarza... co absolutnie nie przeszkadzało mu w byciu głośnym.

Odepchnął się łokciem od samochodu, a potem wsunął dłonie w kieszenie czarnych spodni. A ja... cóż. Byłam prostą kobietą. Popatrzyłam. Na swoje usprawiedliwienie dodam jedynie, że było na co — w sensie na samochód, bo niby na co innego.

— Już wiem! — zauważył wyraźnie zadowolony z siebie. — Kiedy ona parkuje równolegle, wife her up*.

Przechyliłam głowę, mając nadzieję, że nie zauważy pojawiających się na moich policzkach rumieńców. Dobrze, że znowu pizgało złem, zawsze mogłam zrzucić ich wystąpienie na zimne wietrzysko. Opatuliłam się kurtką.

— Za dużo czasu spędzasz na Instagramie.

W odpowiedzi jedynie uśmiechnął się czarująco. Skubany. Już dwa razy potraktował mnie tym uśmiechem — za pierwszym razem, na obiedzie — i wtedy nawet nie mrugnęłam. Za drugim razem po meczu z Fosforanami i cóż, coś we mnie drgnęło, dzisiaj też. Zamrugałam.

W każdym razie trochę byłam niesprawiedliwa, bo to całe wife her up* było już tak przeżute, że pewnie sporo osób mogło je kojarzyć — chociaż niekoniecznie w tym motoryzacyjnym wydaniu, ale jednak.

— Ładna — powiedziałam, wskazując podbródkiem betę ustawioną jak od linijki wzdłuż krawężnika. Nieoczekiwanie ucieszyłam się, że akurat dzisiejszego dnia mi się przyszczęściło i zaparkowałam bezproblemowo, bo byłby wstyd. — To seria trzy? — dodałam, przestępując z nogi na nogę, bo przez ten wiatr robiło się chłodno.

Kamil gwizdnął z uznaniem, na co ja uniosłam brew.

— Co, myślałeś, że jeżdżę czerwonym Mini, bo jest słodkie i kobiece? — Oparłam dłonie na biodrach, wpatrując się z niego wyrzutem. Oczywiście, że nic sobie z tego nie robił i słusznie, bo tylko się z nim droczyłam. Coś podpowiadało mi, że taka myśl nawet nie przemknęła mu przez głowę. — To ikona motoryzacji, wiesz? Ikona — przeliterowałam ostatnie słowo, by upewnić się, czy pojął jego wagę.

— Już dobrze, dobrze, właścicielko ikony — odpowiedział takim innym tonem, który słyszałam u niego po raz pierwszy. Płynnym ruchem naciągnął mi kaptur na głowę. — Chodźmy już, bo zmarzniesz.

Jak nigdy nic ruszył w kierunku znajdującej się ulicę dalej palmiarni. Wydymając wargi, wpatrywałam się w jego plecy dosłownie przez dwa uderzenia serca, po czym zerknęłam jeszcze raz na BMW.

Tak naprawdę nie wiedziałam, czy była to seria 3. Strzelałam. Ale dobrze wiedzieć, że lubiliśmy samochody z tej samej stajni*.

Dogoniłam Kamila i kierowana nieznanym impulsem, chwyciłam go pod ramię. Zanim jednak zdałam sobie sprawę, co takiego zrobiłam, zdążył to zauważyć, bo na jego twarzy pojawił się przelotny uśmiech. Cholera, a co, jeśli pomyślał, że go podrywałam? Cholera, cholera, Aniela! W każdym razie — za późno.

— Ostatnio byłam tutaj jakieś osiem miesięcy  temu — odezwałam się, gdy przed nami pojawił się wysoki, wykonany z cegły gmach palmiarni z zaokrąglonym, przeszklonym dachem. — Organizowali w wakacje nocne zwiedzanie. Aureliusz uparł się, że koniecznie musi to zobaczyć, więc przyjechałyśmy.

— Aureliusz? — zainteresował się Kamil, a potem przepuścił mnie w drzwiach.

— Syn Konstancji, mojej siostry — wyjaśniłam, czując jak otula mnie przyjemnie ciepłe, choć wilgotne, powietrze. — Od dwóch lat ma fazę na dinozaury. Ma całą kolekcję maskotek z Ikei, aktualnie wszędzie chodzi z triceratopsem. Zabiera go nawet na lekcje grania na trąbce!

— Konstancja, Aniela, Aureliusz...

— Wiem, nasi rodzice mieli fantazję, gdy wybierali nam imiona — przytaknęłam, kątem oka zauważając, jak podsunął telefon, by pracownik obiektu mógł zeskanować bilety. — Jak się okazało, Konstancja ją odziedziczyła.

— A co na to jej mąż?

Weszliśmy do centralnego pawilonu, w którym królowała roślinność subtropikalna. Swego czasu, właśnie z uwagi na Młodego, bywałam tu średnio raz na dwa tygodnie. Zdążyłam więc na tyle dokładnie poznać ekspozycję, że mogłabym pracować w tym miejscu jako przewodnik.

— Seweryn? — Przystanęłam, by zdjąć kurtkę. — Skądże. Jest pasjonatem historii starożytnej, więc uznał, że to doskonały pomysł, by nazwać dziecko w dwudziestym pierwszym wieku za jakimś rzymskim cesarzem, którego nikt nie pamięta. — Przewiesiłam niewielką torebkę przez ramię, ogarniając spojrzeniem pnącza oraz palmy.

Kamil przyglądał mi się ze zmarszczonymi brwiami. Uświadomiłam sobie nieoczekiwanie, że może opowiadanie mu tego wcale nie było najlepszym pomysłem. Tylko dlaczego nie miałabym tego robić? Rodzina była dla mnie najważniejsza i stanowiła bardzo ważną część mojego życia — chcąc nie chcąc, prędzej czy później zaczęłabym o nich mówić. Jeśli siatkarzowi to przeszkadzało... to trudno. Najwidoczniej szybko skończymy dzisiejsze spotkanie i całą tę znajomość.

Pora więc zrzucić na niego wiadomość o nieco większym ładunku.

— Tak naprawdę Konstancja chciała nazwać Aureliusza za głównym bohaterem Gladiatora, bo była ogromną fanką Rusella Crowe'a z tamtych czasów. Tylko w urzędzie nie zgodzili się na Maximusa.

Jarmużek parsknął głośno śmiechem, przykładając dłoń do przepony. Kilku innych zwiedzających posłało nam przepełnione oburzeniem spojrzenia, na co wzruszyłam bezradnie ramionami, uśmiechając się lekko.

— Uwielbiam Gladiatora! W ogóle ta scena, w której Maximus muska palcami zboże ma w sobie coś takiego... — urwał, najwidoczniej szukając odpowiedniego słowa.

— Chwytającego za serce? — podpowiedziałam, a on skinął głową.

Za serce to właśnie chwytał mnie facet stojący tuż obok mnie. Powinnam napić się kawy, najlepiej z podwójnym espresso, by życie stało się odrobinę bardziej cierpkie. Zapomniałam wspomnieć, że ja też byłam ogromną fanką Rusella... równie mocno uwielbiałam jedynie Gerarda Butlera z czasów Brzydkiej Prawdy.

— To jeden z nielicznych filmów, które dobrze się zestarzały — przyznał Kamil, podciągając rękawy szarej bluzki, jaką miał na sobie. — Jestem pewien, że gdybym teraz znowu go włączył, nadal tak samo przyjemnie by się go oglądało.

Kiwając głową, przyznałam mu rację. Po czym okręciłam się dookoła, zastanawiając, w którym kierunku podążyć.

— Po lewej strefa umiarkowana, sukulenty i akwarium, po prawej tropiki. Co wolisz?

Przestąpiłam z nogi na nogę, patrząc na niego wyczekująco. Cieszyłam się, że nie posłuchałam Anny — oczywiście, że Radek wypaplał jej, dokąd i z kim się wybieram — i nie założyłam czegoś dziwnego, jak doradzała. Tylko bym się wygłupiła. Znowu postawiłam na dżinsy, czerwone timberlandy (tak, pod kolor samochodu) i granatowy sweterek.

— Sukulenty — odparł niemalże od razu, na co się uśmiechnęłam. Niczego nie szanowałam bardziej, jak zdecydowania. Może dlatego tak lubiłam mojego siostrzeńca — ten dzieciak też zawsze wiedział, czego chciał.

— Nie mów, że jesteś skrytym fanem kaktusów i masz zapełniony nimi cały parapet.

— Tylko tych z Ikei. — Mrugnął porozumiewawczo, a ja w mig pojęłam, że miał na myśli te sztuczne dziwactwa. — A wracając do filmów... też masz wrażenie, że Top Gun źle się zestarzał?

— No coś ty! — zaprotestowałam. Skrzyżowałam ramiona na piersi, posyłając mu pełne wyrzutu spojrzenie. — To klasyk. — Przytknęłam kciuk do palca wskazującego oraz serdecznego, a następnie wykonałam luźny ruch nadgarstkiem*. — Klasyk.

— I kto tu ogląda za dużo Instagrama. — Kamil szturchnął mnie delikatnie łokciem w bok. Parsknęłam, bo najzwyczajniej w świecie miał rację.

— Bluźnisz — kontynuowałam, gdy szliśmy główną alejką prowadzącą przez strefę umiarkowaną z roślinami charakterystycznymi dla basenu Morza Śródziemnego. To właśnie tutaj znajdował się mój ukochany gaj cytrusowy i ulubiony dąb korkowy Aureliusza, który osiągnął wysokość dziesięciu metrów. I jeszcze jedna z najstarszych w całej palmiarni palm, jaka przetrwała wojnę. Mogłabym opowiedzieć to wszystko Kamilowi, ale częściej patrzył na mnie niż na otaczającą nas roślinność. Było to odrobinę deprymujące, ale z drugiej strony nawet miłe.

— Jako siatkarz powinieneś szczególnie docenić jedną scenę z tego filmu — kontynuowałam, na co on przechylił głowę. Przesunął palcami po brodzie pokrytej zadbanym zarostem, udając, że się zastanawia.

— Niech zgadnę... pewnie masz na myśli tę, która ma milion wyświetleń na youtube? — zapytał podejrzliwie miłym tonem, czego oczywiście nie wyłapałam.

— Dokładnie to trzy — poprawiłam go machinalnie, na co jego brwi drgnęły, a usta ułożyły się w uśmiechu przypominającym ten kota z Chesire.

— Pierwszy wynik wyszukiwania ma ponad milion, drugi trzy*.

Rozchyliłam wargi, oniemiała. Kamil z kolei znowu wybuchnął śmiechem, przy czym tym razem rozbawiłam go tak bardzo, że ostentacyjnie zaczął wycierać łzy z kącików oczu.

Zamknęłam buzię, bo zdałam sobie sprawę, że najpewniej nie wyglądałam zbyt mądrze z taką miną. Gdzie była Konstancja, gdy jej potrzebowałam? Gdzie był Radosław? Oni mnie rozumieli, wiedzieli, że TA scena nie miała sobie równych. Poza tym... nie bez powodu w Top Gun Maverick również uwzględniono scenę ZE SPORTEM. Bo OCZYWIŚCIE, że chodziło O SPORT, a nie o MĘŻCZYZN BEZ KOSZULEK.

— Już wiemy, że nie chodzi o Top Guna tylko młodego, bardzo niskiego, Toma Cruise'a bez koszulki — wymamrotał w końcu Kamil, gdy zaczął normalnie oddychać. — Coś jeszcze?

— Nie — burknęłam nieco urażonym tonem. Jak śmiał się czepiać Toma Cruise'a? Chciałby tak wyglądać, ba, chciałby, żeby wszystkie laski wzdychały do niego tak, jak wzdychały do Toma, gdy był młody! I wzrost nie miał tutaj absolutnie żadnego znaczenia!

— Może jedno. Bardzo lubię Danger Zone i genialnie słucha się tej piosenki nocą, w samochodzie. Ogólnie uważam, że wspólne słuchanie piosenek, nocą w aucie, to całkiem niezły koncept.

Kiedy ponownie zerknęłam na Kamila, on wciąż wyglądał tak, jakby powstrzymywał się przed parsknięciem. Posłałam mu pełne politowania spojrzenie, mimo iż jego radość była zaraźliwa... nawet jeśli obrażał jednego z moich ulubionych aktorów.

— Chodź, Phoenix*, kupię ci kawę — powiedział łagodnie, chwytając mnie ostrożnie za dłoń, by pociągnąć w kierunku znajdującej się w palmiarni kawiarni. — Przypomnij mi potem, bym dał ci ciasteczka maślane. Zostawiłem pudełko w samochodzie... to tak zamiast kwiatów.

Niech mu będzie, już się nie gniewałam.


* wife her up — ze slangu, zostań moją żoną/zrób z niej swoją żonę; używane przez jakiś czas na Instagramie;
* BMW i Mini - obie marki należą do jednego koncernu motoryzacyjnego
* gest popularny na instagramowych rolkach 🤌🏻
* po wpisaniu na youtube „top gun volleyball scene" wyskakuje filmik, który ma ponad 3 miliony wyświetleń, kolejny ma ponad 1 milion
* Phoenix — jedna z bohaterek Top Gun Maverick

Moi mili,

po ostatnim zwycięstwie z Fosforanami kibice Kozłów są głodni kolejnego świetnego widowiska! I słusznie - skoro sięgnęli po pierwszą drużynę w tabeli, chyba dadzą sobie radę z trzecią?

Jazda Kozły, jazda!

Ja serwuję Ci rozdział, Ty zaserwuj mi tweeta z #ZaserwujęCiMiłość albo komentarz/gwiazdkę ;>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro