Rozdział 15: Ciechocinek
— O cholera, Aniela. — Anna aż się zapowietrzyła z wrażenia i zaczęła machać rękoma tuż przed moją twarzą. — On był o ciebie zazdrosny!
— Zaraz zazdrosny — burknęłam, po czym pociągnęłam solidny łyk wina. Tak naprawdę nie było sensu zaprzeczać, ale jakże dorośle chciałam sobie ponarzekać. Wyciągnęłam nogi, opierając stopy o udo rozwalonego tuż obok kumpla.
Jakieś dwie godziny temu Radek wysłał nam smsa o następującej treści: Radosław wzywa pomocy. Odpowiedź mogła być tylko jedna: A Sabat odpowie. Krótko później wraz z Anną stawiłam się w mieszkaniu mojego wspólnika wraz z dwiema butelkami jego ulubionego wina. Brakowało tylko Konstancji, ale Aureliusz miał jutro kartkówkę z matematyki i ktoś musiał go odpytać, a Seweryn miał wychodne.
— Też byłbym zazdrosny, gdyby do mojej kobiety dostawiał się taki typ — skomentował to Radosław, scrollując w najlepsze Google grafika, gdzie wyszukał sobie Javiera. W odpowiedzi znowu upiłam wina.
— Ty się nie liczysz, bo nie jesteś obiektywny — wytknęła mu Anna, zerkając przez ramię na ekran telefonu. — Wow. Jest na co popatrzeć.
— Zachowujecie się, jakbyście nigdzie nie widzieli Javiera na żywo — wytknęłam im. — Przypominam, chodziliście ze mną na mecze.
— Owszem, ale wtedy nie wiedziałem, że to brazylijskie ciasteczko gustuje w mężczyznach.
— A ja nie wiedziałam, że może zostać chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki.
— Jesteście niemożliwi — podsumowałam, przymykając powieki. Nieoczekiwanie zatęskniłam za siostrą. Chociaż nie, na jej warcie byłoby o wiele gorzej. — To brazylijskie ciasteczko to ponoć całkiem fajny facet, więc nie spłycaj go tylko do ładnej buzi. Poza tym to jeszcze nic pewnego, a jedynie moje przypuszczenia... Swoją drogą czy ty nie przeżywasz właśnie załamania z powodu rozstania?
— Już mi przeszło — odparł natychmiast Radosław. — Po co mi Piza, skoro mogę jeździć do Rio de Janeiro?
W odpowiedzi jedynie westchnęłam. Mógł mówić, co chciał, ale obie z Anną wiedziałyśmy, że prędko nie zapomni o swoim Włochu. Kręcił z nim od ładnego pół roku i momentami nadal wypierał się istnienia tego związku. Może i słusznie, biorąc pod uwagę, jak to się ostatecznie skończyło. Czasami chyba lepiej było nie nazywać tego, co się działo. Niech sobie po prostu będzie — bez analizowania, bez budowania dookoła tego oczekiwań.
— Wracając do tematu, zastanawiałaś się nad wami, Nela?
Wiedziałam, że Anna tak prędko mi nie odpuści. Nawet, jeśli spotkaliśmy się tutaj, by rozmawiać jedynie o Radku. A ten skubaniec, zamiast się nad sobą użalać, jak docelowo zapewniał, że będzie robił, podstępnie wyciągnął ze mną wszystko, co wydarzyło się między mną a Kamilem... pod pretekstem zajęcia myśli czymś innym! A ja się głupia dałam nabrać.
— Nie ma żadnych nas.
— I to jest błędne podejście — wytknął bezlitośnie przyjaciel, podnosząc się nieoczekiwanie z kanapy, przez co moje stopy wylądowały na podłodze. — Co, gdyby Kamil zagrał w otwarte karty i zapytał, czy chcesz z nim być?
Radek machnął gwałtownie butelką wina, rozkładając szeroko ramiona.
— Że niby mam wam odpowiedzieć? — upewniałam się, bo wpatrywali się we mnie jak sroka w gnat. Zgodnie pokiwali głową, jak te śmieszne odpustowe pieski na wybojach.
— Ale ja go nawet nie znam — zapiszczałam rozpaczliwie. — Nie wiem, czy ma rodzeństwo, jak się nazywają jego rodzice i skąd w ogóle pochodzi.
— Nic trudnego. — Anna już sięgała po leżący między nami telefon Radka.
— Ej, nie wykorzystujcie tego, że jest osobą publiczną. Powinnam się dowiedzieć tego od niego.
— Kamil Jarmużek pochodzący z Ciechocinka gracz Kozłów...
— Widzisz? — Radek wycelował we mnie szyjką butelki, którą chwilę temu odkorkował. — Już wiesz.
— Gdzie jest ten cały Ciechocinek w ogóle, co? — mamrotała Anna.
— To bardzo ładne miasto gdzieś na Kujawach — pospieszył jej z pomocą mężczyna. No proszę, jaki miły. — Tężnie, uzdrowiska, święty spokój. Czego chcieć więcej? — Zaczął rozlewać wino. — Moja mama bardzo lubi jeździć tam do sanatorium.
— O! — Anka podsunęła mi pod nos telefon. — Zobacz, jaka urocza fontanna. Już widzę, jak do niej podchodzicie, trzymając się za ręce i całujecie się na tle tego Jasia i Małgosi, czy kto tam jest pod tą parasolką. A potem pójdziesz z teściami na spacer wzdłuż tej dłuuugiej tężni. No dobra, może nie, trochę za długa, a jeszcze nie wiemy, czy pani Jarmużek jest dobrą kobietą i da się z nią wytrzymać.
— Kamil jest siatkarzem — wymamrotałam, przytykając palce do skroni. Po moich słowach w pokoju zapadła cisza. Nawet grający w tle telewizor ucichł, bo na youtube wyświetliło się pytanie, czy nadal chcieliśmy kontynuować korzystanie z aplikacji.
— No i co z tego? — zapytała Anna, sięgając po pilota, by zaznaczyć odpowiedź twierdzącą. Po minie Radka zdałam sobie sprawę, że przyjaciel domyślał się, o co mi chodziło.
— Zaczynają się klubowe roszady zawodników — powiedziałam cicho, podkurczając nogi. — Kamil nie przedłużył jeszcze kontraktu z Kozłami, nie wiem, czy zostanie tutaj na kolejny sezon czy nie wyfrunie gdzieś na drugi koniec Polski albo nie wróci za granicę. A ja...
Wzruszyłam ramionami. Anna miała rację — Kamil był o mnie ostatnio zazdrosny. Nie byłam głupia i zdawałam sobie z tego faktu sprawę, jednak, jak to z nami kobietami bywało, lubiłyśmy czasami tkwić bezpiecznie w bańce własnych kompleksów. I uparcie powtarzałam, że młodszy o cztery lata facet, któremu nie brakowało ani urody, ani uroku osobistego, nie interesowałby się taką nudną, przeciętną kobietą jak ja.
Zwłaszcza mężczyzna będący sportowcem. Może patrząc na to z szerszej perspektywy, uznać należałoby, że Kamil zbliża się do sportowej emerytury, jednak na pozycji rozgrywającego mógł spokojnie pograć jeszcze z dziesięć lat — czego najlepszym dowodem był kapitan naszej drużyny, Maks.
Kariera stała przed nim otworem, jeśli tylko ktoś da mu miejsce w wyjściowej szóstce.
— Och, Nelka... — Anna przytuliła się do mnie, a Radosław odstawił butelkę po winie na stoliku do kawy i oparł się o mój drugi bok.
Nie musiałam nic mówić, w końcu znali mnie lepiej niż ja sama. Wiedzieli, że tutaj było moje miejsce na świecie — to właśnie tu miałam rodziców, siostrę, siostrzeńca, a przede wszystkim ich, przyjaciół. I nie byłam gotowa na to, by stąd wyjeżdżać.
Można powiedzieć, że stałam na metaforycznej granicy i się wahałam. Nie znałam Kamila długo, bo w końcu, ile to minęło od naszego wspólnego obiadu? Miesiąc? A mimo tego czułam się tak, jakby był ze mną od zawsze. Przerażało mnie, jak szybko do niego przywykłam, jak prędko mu zaufałam oraz uznałam go za pewną stałą w swoim życiu.
— Myślisz, że nie traktuje cię poważnie? — zapytała cicho Anna.
— Nie starałby się tak bardzo, gdyby chciał ją tylko zaliczyć — odpowiedział od razu Radek, układając wygodniej policzek na moim ramieniu. — Poza tym, gdyby chodziło o seks, mało to małolat, które dałyby się pokroić, żeby mu obciągnąć?
— Skąd wiesz? — Anna wychyliła się zza mnie, by popatrzeć na Radosława. — Aniela do brzydkich nie należy, nie zdziwiłabym się, gdyby chciał się z nią przespać. Poza tym może to jakiś chory zakład albo inne gówno?
Też się nad tym zastanawiałam. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że tak nie było. Prędko jednak tę opcję odrzuciłam.
— On taki nie jest — powiedziałam cicho, ale stanowczo. — Radek ma rację. Kamil jest na tyle bezpośredni, że gdyby chodziło mu tylko o seks, od razu postawiłby sprawę jasno. Nie sądzę, by zakład również wchodził w grę... z tego, co zauważyłam nikogo tutaj nie ma poza chłopakami z drużyny, a oni nie są takim typem ludzi.
— Cieszę się, że go bronisz Nela, ale mimo wszystko powinnaś być ostrożna. To, że nie ma tu żadnych znajomych, nie oznacza, że nie zostawił takich w innym mieście. Nie wiesz, jacy tamci są i czy nie podpowiedzieliby mu czegoś głupiego.
Mogła mieć rację — to wszystko było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Dobrze nam się rozmawiało, nie kłóciliśmy się, interesowaliśmy się sobą wzajemnie i o siebie dbaliśmy. Traktowałam to jako coś... normalnego, bo uznałam, że na tym etapie życia — bądź co bądź dorosłego — raczej nikomu nie chce czepiać się o byle pierdołę czy stroić fochów. Co, jeśli Kamil tak naprawdę celowo ustępował mi na każdym kroku i robił wszystko, bym poczuła się przez niego lubiana i zaopiekowana?
Nie. To nadal nie pasowało mi do mężczyzny, jakiego poznałam. Po prostu nie.
— A z drugiej strony czego ma się bać? — zapytał Radek. — Jeśli nie wyjdzie, bo Jarmużek wyjedzie na kontrakt za granicę czy tam do innego Pierdziszewa, to będzie świadczyć tylko o tym, jak wielkim jest durniem. A co Nela będzie traktowana przez jakiś czas jak księżniczka, w każdym aspekcie związku — tu obie z Anną na niego prychnęłyśmy — to będzie.
— Jeśli to zakład — zaczęła znowu swoje Anna.
— Nela nie jest osobą publiczną, a on tak, więc nie pozwoli sobie na żaden skandal — przerwał jej cierpliwie Radosław. — Poza tym nie sądzę, by Nela mogła zrobić cokolwiek, co pozwoliłoby mu na przyjęcie narracji pokrzywdzonego. A tylko to mogłoby mu jakoś pomóc zabłysnąć w mediach, inne rozwiązanie nie miałoby sensu.
Przymknęłam powieki, opierając głowę o zagłówek kanapy. Anka zasiała w moim sercu ziarno wątpliwości, ale argumentacja Radka była skuteczną łopatą. I co ja miałam teraz zrobić?
— Pogadajmy o czymś innym, proszę — wymamrotałam błagalnie.
— Może o tym Włochu, który złamał komuś serce? — zaproponowała przyjaciółka, a ja ochoczo jej przytaknęłam.
— Zapomniałem wam powiedzieć, alarm nieaktualny. — Radek przyglądał się swoim paznokciom. — Zanim przyjechałyście zaczął wysyłać mi wiadomości z przeprosinami, ale postanowiłem je zignorować. Niech sobie czeka na odpowiedź. — Zerknął na zegarek. — Jeszcze z dwie godziny i może mu odpiszę.
— No chyba sobie żartujesz! — fuknęła na niego Kowalczewska. — To ja zostawiłam Matiego samego w niedzielne popołudnie, bo wysłałeś kod Gondoru, a ty teraz mówisz, że to tak dla jaj?
— Przecież tego kodu nie da się odwołać — uświadomił ją Radek. — Czy ty widziałaś, aby we Władcy Pierścieni biegali i gasili te ogniska? Nie? No właśnie. Poza tym Nela potrzebowała się wygadać o Kamilu, a ty, jeśli chcesz, możesz ponarzekać, jak twój narzeczony ma gdzieś przygotowania do ślubu.
— Radek — mruknęłam ostrzegawczo. Lepiej zapobiegać niż leczyć, jak mawiali, a ja nieszczególnie byłam w nastroju na odgrywanie roli rozjemcy między tą dwójką. Z niewiadomej przyczyny Radosław nie przepadał za Mateuszem — ze wzajemnością. Dlatego gdy tylko nadarzała się okazja — przyjaciel wbijał szpileczkę w plecy Matiego.
— Wszystko jest już załatwione — oświadczyła na to wyniośle Anna. — Prawie.
Korzystając z tego, że przyjaciele skupili się na sobie samych, podniosłam się z kanapy. Chwyciłam otwartą butelkę wina i podeszłam do stołu, by uzupełnić nasze kieliszki. Stuknęłam też w ekran telefonu, na którym wyświetliło się powiadomienie z Instagrama o nowych prośbach o obserwowanie. Uniosłam brew, orientując się, że pochodziły od Javiera od Lucasa, którzy dziwnym trafem odnaleźli moje konto.
Odwróciłam się do przyjaciół, postanawiając zająć się tym później.
— Komuś wina? — zapytałam, unosząc butelkę.
Moi mili,
chyba wszyscy trochę tęskniliśmy za sportowymi emocjami, prawda?
Ja serwuję Ci rozdział, Ty zaserwuj mi tweeta z #ZaserwujęCiMiłość albo komentarz/gwiazdkę ;>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro