Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10: księżniczka na ziarnku grochu

Kamil: Napisz, jak będziesz w domu.

Kamil: Mówiłem, że mogę Cię odwieźć, to żaden kłopot.

Kamil: Odstawiłbym Mini rano, a potem zgarnąłby mnie Lucas z Javierem.

Aniela: Już jestem. Cała i zdrowa. Mini też.

Aniela: Śpij dobrze 😘

***

Nim Lucas zapukał do drzwi mojego mieszkania, zdążyłem je otworzyć.

— Dzień dobry — przywitałem się z szerokim uśmiechem, wystawiając na korytarz niewielką walizkę.

— Dzień dobry — odparł libero i nim zdążył cokolwiek dodać, na klatce schodowej echem poniósł się trzask, później dźwięk charakterystyczny dla przekręcanego klucza w zamku i wreszcie głośne tupanie — znak, że Javier lada moment miał do nas dołączyć.

— Cześć — przywitał się Brazylijczyk, a ja skinąłem mu głową.

— Ja prowadzę — zastrzegł od razu Amerykanin, gdy tylko ruszyliśmy schodami na dół.

— Przecież teraz moja kolej — oburzył się Javier, przytrzymując nam drzwi wejściowe, byśmy mogli wygramolić się na zewnątrz z bagażami.

— W nocy spadł śnieg i na pewno nie zdążyli odśnieżyć wszystkich dróg — odpowiedział mu spokojnie Lucas, podczas gdy ja dreptałem za nimi, szukając telefonu po kieszeniach kurtki. — Z całym szacunkiem, Javier, ale nie sądzę, żebyś w Brazylii miał okazję prowadzić w takich warunkach atmosferycznych.

Przystanąłem przy bagażniku samochodu, który chłopacy dostali do wspólnego użytkowania od jednego z naszych sponsorów, właściciela salonu marki Kia. W teorii mi również taki przysługiwał, ale wciąż spłacałem raty kredytu za betę, chciałem więc się nią chociaż nacieszyć. Co prawda podejrzewałem, że ta dwójka najpewniej pokłóci się o to, kto usiądzie za kółkiem i nawet przemknęło mi przez myśl, by zaproponować, że pojedziemy moim (i tym samym uniknęlibyśmy sporu), ale nie uśmiechało mi się zostawiać auta na dwie noce na niestrzeżonym parkingu przy hali.

Kamil: Uważaj, jak będziesz jechała do pracy.

Kamil: Jest ślisko.

Zablokowałem telefon, wygaszając ekran i wsunąłem go do kieszeni. Korzystając z tego, że któryś z kolegów otworzył samochód, wrzuciłem walizkę do bagażnika, a potem obszedłem go i wgramoliłem się na tylne siedzenie.

Zaskoczyłem się, gdy usłyszałem dźwięk wiadomości. Sądziłem, że Aniela będzie jeszcze o tej porze spała. Kątem oka zerknąłem na chłopaków — Javier właśnie podrygiwał w miejscu, podczas gdy Lucas tłumaczył mu coś cierpliwie, odliczając przy tym na palcach. Starając się głupio nie uśmiechać pod nosem, wygrzebałem z kieszeni komórkę.

Aniela: Zrobiłam już dzisiaj piękny drift. Limit wyczerpany.

Mimowolnie poczułem, jak serce podchodzi mi do gardła. Tym malutkim autem? Drift?! Jasne, miałem okazję przejechać się z Anielą i absolutnie nie wątpiłem w jej umiejętności jako kierowcy, jednak sama wizja, że Nela mogłaby doprowadzić do takiej sytuacji na jakiejś podrzędnej drodze, a nie na torze w kontrolowanych warunkach, sprawił, że prawie wyskoczyłem z Kii.

— Nie chcę nic mówić, ale jak zaraz nie ruszymy, to się spóźnimy! — zawołałem, zamiast tego, uchylając drzwi, by chłopacy usłyszeli. Chyba kończyli spór, postanawiając rozwiązać go w typowy dla mężczyzn sposób — grając w papier, kamień, nożyce.

Aniela: Spokojnie, to nie było specjalnie.

Aniela: Wjechałam na Mc'Drive, bo jak wracaliśmy z basenu, to Radkowi zachciało się kawy. Jechałam wolno, ale było nieodśnieżone i wpadłam w poślizg. Nikt nie ucierpiał, Radek tylko zawołał, że trzeba unieść ręce, żeby było fajniej.

Aniela: Jesteś tam czy już zdążyłeś zejść na zawał, mistrzu kierownicy?

Odnośnie mistrza kierownicy... oderwałem wzrok od migającego na ekranie kursora, by przekonać się, że to ostatecznie Javier wygrał kluczyki. Nieoczekiwanie zacząłem się zastanawiać, czy może nie lepiej byłoby, gdybym usiadł na środku i zapiął się pasami z obu stron? Co jak co, ale Lucas miał rację — Brazylijczyk prowadził jak wariat nawet bez śniegu na drodze.

Kamil: Kiedyś zabiorę Cię na tor i pokaże, jak wygląda prawdziwy drift ;>

— Oh God, kto tutaj ostatnio siedział? Dziecko? — wymamrotał Amerykanin, gramoląc się na miejsce pasażera. — Jak ty mogłeś tu wytrzymać? Jechałeś z kolanami pod brodą? — dodał, cofając fotel.

— Nie, wszystko było w porządku — odparł na to niefrasobliwym tonem Javier, zerkając w lusterka. — A chciałbym przypomnieć, że jestem od ciebie wyższy o całe siedem centymetrów. Po prostu od rana zachowujesz się jak księżniczka na ziarnku grochu i wszystko ci przeszkadza.

Aniela: A dasz mi poprowadzić betę?

Zawahałem się. To nie było jedynie podchwytliwe pytanie, a prawdziwy test. Wiedziałem, co powinien napisać, żeby go nie oblać i też jakiej odpowiedzi prawdopodobnie spodziewała się po mnie, jako mężczyźnie, Aniela.

Postanowiłem podążyć inną drogą, zachowując prawdziwą odpowiedź dla siebie.

Kamil: A Ty dasz poprowadzić mi Mini?

Przygryzłem wargę, bo odpowiedź długo nie nadchodziła. Aż podskoczyłem na siedzeniu, gdy Javier odpalił silnik, a wraz z nim włączyło się radio i poleciała jedna z piosenek Stachurskiego z tej nowej płyty. Lucas burknął coś pod nosem, ściszając muzykę, na co Brazylijczyk nie zwrócił kompletnie uwagi. Wcisnął za to gaz i samochód wystrzelił z miejsca parkingowego, przez co pas przydusił mnie do siedzenia.

Całe szczęście, że jeszcze nie było ruchu o tej porze.

— Może trochę zwolnij — zaczął zrzędzić Lucas.

— Przecież nie przekraczam dozwolonej prędkości...

— Ale to, że tutaj jest pięćdziesiąt, nie oznacza, że musisz tyle jechać w taką pogodę!

— Przecież nie ma śniegu na jezdni...

— Ale jest ślisko... JAVIER!!!

Zaparłem się nogami, chwytając za uchwyt w drzwiach. Serce podeszło mi do gardła, gdy samochód dosłownie bokiem przejechał po rondzie. Mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu, bo nie było na nim nikogo poza nami. Zamknąłem powieki, obiecując sobie, że nigdy więcej nie wsiądę z Javierem do samochodu. Nigdy. Więcej.

Odważyłem się usiąść normalnie dopiero po dłuższej chwili, gdy napięcie opuściło moje mięśnie. Wtedy też sprawdziłem telefon, tak dla ukojenia zmysłów i rozproszenia uwagi.

Aniela: Czemu nie?

Aniela: W końcu nie bez powodu płacę horrendalne pieniądze za OC i AC.

Mimowolnie parsknąłem, skupiając na sobie uwagę kolegów. Musieli jednak chwilę poczekać, nim uspokoiłem się na tyle, by wytłumaczyć im, o co chodziło.

***

Zalegałem właśnie na łóżku, podczas gdy Kajetan, z którym dzieliłem pokój, brał właśnie prysznic. Sięgnąłem po telefon, by z rozczarowaniem stwierdzić, że nie czeka na mnie nowa wiadomość od Neli.

Dostałem już dwie — od rodziców — zarówno mama i tata życzyli mi powodzenia, i obiecywali, że będą po południu trzymać kciuki za Kozły. Nie za mnie. Uśmiechnąłem się smutno pod nosem — po cichu liczyłem, że trener może da mi szansę i dzisiaj dotknę piłki. Nasz przeciwnik rozgrywał pierwszy sezon w Ekstra Lidze i grzał ostatnie miejsce w tabeli. Jednak po tym, jak ograliśmy Fosforany, wiedziałem, że nasz sztab nie wykaże się podobnym lekceważeniem i wystawi wyjściową szóstkę, zamiast rezerwy.

We wspomnieniach mimowolnie wracałem do przedwczorajszego wieczoru z Anielą. Myśl, że przesadziłem pojawiła się w mojej głowie tylko raz i równie szybko się jej pozbyłem. Zadałem sobie jedno zasadnicze pytanie: czy gdyby Aniela była tylko moją przyjaciółką, zachowałbym się tak samo? Czy przygotowałbym dla niej posiłek, po tym, jak siedziała do późna w pracy (o której wciąż nie wiedziałem za dużo, swoją drogą)? Tak. Czy zaproponowałbym jej, że odwiozę ją do domu i na to nalegał? Tak.

Chciałem jej dać to samo, co ona mi po przegranym meczu z Łucznikami. Wsparcie. Takie poczucie komfortu, że nie będzie mnie oceniała. Opiekę. Troskę.

Chłopacy kilka razy opowiadali o tym w mediach, sam nad tym się zastanawiałem, ale nigdy nie rozumiałem. Znaczy może rozumiałem, ale nigdy wcześniej tego nie doświadczyłem. Mogliśmy dać dupy na boisku, mogliśmy przewalić ważne trzy punkty, ale schodziliśmy do szatni, gdzie zostawialiśmy to, co wydarzyło się na hali i szliśmy do domów. A tam była rodzina, bliscy, dla których wciąż, mimo przegranej, byliśmy kimś ważnym i wartościowym. Wtedy właśnie się tak przy niej poczułem — bo nie byłem dla niej tylko zawodnikiem ulubionej drużyny, a Kamilem Jarmużkiem, facetem, z którym się spotykała.

Aniela: Trzymam dzisiaj kciuki. Jazda, Kozły, jazda!

Uśmiechnąłem się pod nosem, odczytując wiadomość.

Jazda, Kozły, po zwycięstwo!

Moi mili,
zadecydowaliście! Uwaga, uwaga....

W związku z rozpoczęciem majówki i za te wszystkie komentarze, które mi zostawiacie, wrzucam dzisiaj bonusowy rozdział ♥️

Wczoraj był ostatni mecz naszej Legendy, GOAT, Mariusza Wlazłego. Nie powiem, do tej pory przeżywam wszystkie zdjęcia, filmiki publikowane przez kibiców....
Po prostu Legenda 🏐🔥

A ja wreszcie wracam. Do moich comfort bub, jak to mówię o Anieli i Kamilu, a przede wszystkim do Was ♥️

I mam dobre (a może i złe wieści) — na Zaserwuję Ci miłość nie kończymy moich eksperymentów.
Czekajcie na Helenę i Aleksandra 🔥

Ja serwuję Ci rozdział, Ty zaserwuj mi tweeta z #ZaserwujęCiMiłość albo komentarz/gwiazdkę ;>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro