Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog: jak oka w głowie

Prezes wpatrywał się we mnie, w milczeniu pocierając siwą brodę. Nie potrzeba było szczególnie rozbudowanej wyobraźni, by widzieć pracujące pod wysokim czołem trybiki, które właśnie rozważały wszelkie za i przeciw.

A było co rozważać, chociaż moim zdaniem sprawa należała do tych z kategorii prostych. Pomysł, by na licytację na rzecz hospicjum wystawić obiad ze mną, był mój i nikt go na mnie nie wymusił. Klub darował już kilka przedmiotów — klubowe gadżety, karnety czy koszulki z autografami oprawione w ramę. Pojawiło się też kilka bardziej unikatowych rzeczy, jak na przykład kubki ręcznie malowane przez naszych zawodników.

Jako stosunkowo młody rozgrywający*, w dodatku spędzający większość meczy w kwadracie*, nie miałem niczego szczególnego do zaoferowania, może poza swoim towarzystwem. I jeśli dwie godziny z obcą osobą mogły sprawić, że na konto hospicjum wpłynie jakieś paręset złotych, to czemu nie? Zwłaszcza, że lubiłem ludzi i nie miałem problemu z nawiązywaniem z nimi kontaktu, w szczególności, gdy podobnie jak ja, lubili siatkówkę. Jeśli trafię na kogoś, kto śledził Ekstra Ligę, czas szybko zleci i kto wie, może nawet będzie przyjemnie.

— To może się udać — odezwał się nieoczekiwanie kierownik drużyny, Marek, na co Prezes popatrzył na niego uważnie. — Kamil ma ponad dwadzieścia tysięcy obserwujących na Instagramie. Na pewno są pośród nich ludzie, którzy będą chcieli wziąć udział w licytacji.

Korzystając z tego, że Prezes znowu pogrążył się w swoich rozmyślaniach, pokazałem w kierunku kierownika uniesiony w górę kciuk. Tylko wspólnymi siłami mogliśmy przekonać Papcię, by się zgodził.

— W to nie wątpię — mruknął pod nosem Prezes, odchylając na krześle. — Martwi mnie inna kwestia. — Teraz popatrzył na mnie, a ja zassałem policzki do środka, doskonale zdając sobie sprawę, do czego pił.

— Nic się nie stanie — odezwałem się pewnym tonem. — To będzie kulturalny obiad w miejscu publicznym. W dodatku nie będę tam sam, bo na pewno pójdzie ze mną Marek albo Michał, żeby zrobić kilka fotek na klubowego Instagrama. — Skrzyżowałem ramiona na piersi, wytrzymując ciężkie spojrzenie Papcia.

Niektórych młodszych zawodników traktował jak swoich synów — cóż, pewnie i mógłbym być jego synem, patrząc na kryterium wieku. Nie tylko wytrwale zagrzewał nas do gry, czy dopingował w treningach, ale potrafił poklepać po plecach, kiedy mecz nie poszedł tak, jak powinien czy zwyczajnie gasł entuzjazm. A teraz najpewniej się martwił — nie tylko o reputację klubu, ale też o mnie, jako człowieka. To było nawet miłe i poniekąd niespodziewane.

— Nie jestem Tadeuszem Frycałem — powiedziałem uspokajająco, przywołując chyba najsłynniejszego siatkarza na naszym polskim podwórku. — Nie mam żadnych szalonych fanek.

— Albo zwyczajnie o nich nie wiesz.

— A nawet jeśli, co się stanie? Jakaś babka rzuci się na mnie w miejscu publicznym? — Wzruszyłem ramionami, kręcąc głową dla wzmocnienia efektu. — Chyba nikt nie byłby tak zdesperowany. — Uśmiechnąłem się półgębkiem. Nie byłem wybitnie przystojny, ale brzydkim też bym siebie nie nazwał. To, czego mi brakowało, nadrabiałem charyzmą oraz dobrą gadką. Niemniej, miałem rację — tłum nastoletnich fanek nie skandował mojego imienia, jak i nie biegał za mną z plakatami, na których widniał napis Kamilu dasz mi swoją koszulkę?

— Kibice Kozłów są wielką rodziną. Nikt nie seksualizuje zawodników, nikt nie narusza ich przestrzeni osobistej. Sam Prezes o tym wie — poparł mnie szybko Marek, najwidoczniej bojąc się, co jeszcze mogłem powiedzieć.

— Jesteś pewien?

— Absolutnie — zapewniłem natychmiast, czując jak mocno biło mi serce.

— Będziesz go pilnował? — Jasne oczy Papcia skupiły się na naszym kierowniku drużyny.

— Jak oka w głowie.

— Niech wam będzie — zgodził się w końcu niechętnie Prezes, a ja dopiero zdałem sobie sprawę, w co też takiego się wpakowałem. Jednak teraz nie było już odwrotu. Poza tym... dla tych dzieciaków byłem w stanie zrobić wszystko.

Rozgrywający — pozycja na boisku; niekiedy nazywany „mózgiem" zespołu; decyduje o tym, do kogo zagrać piłkę

Kwadrat — miejsce w hali wyznaczone dla graczy rezerwowych


Ja serwuję Ci rozdział, Ty zaserwuj mi tweeta z #ZaserwujęCiMiłość albo komentarz/gwiazdkę ;>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro