Rozdział 6
Huncwoci nie próżnują.
Od pobytu Zarry w Skrzydle Szpitalnym minął tydzień. Syriusz codziennie chodził za nią i przepraszał, zupełnie ignorując Peter'a, który przepraszał jego. Zarra ani na chwilę nie mogła zostać sama, z wyjątkiem Pokoju Wspólnego. Zupełnie jakby Syriusz wiedział, kiedy dziewczyna z niego wychodzi.
Dzisiaj jednak zamiast Syriusza, zauważyła że podłoga zamieniła się w lodowisko, a z sufitu lecą płatki śniegu.
-Uwielbiam zimę-Powiedziała Narcyza, która wraz z Zarrą opuściła Pokój Wspólny.
Dziewczyny spojrzały na siebie i równocześnie powiedziały:
-Huncwoci
-Uwaga uczniowie! W związku z utrudnionym poruszaniem się po korytarzu, lekcje zostają odwołane!-Usłyszały nagle głos Dyrektora, który wydobywał się ze ścian.
-Super-Ucieszyły się obie i ślizgając się, ruszyły w stronę Wielkiej Sali.
Zarra nagle straciła kontrolę i już prawie uderzyła w ścianę, gdy poczuła jak ktoś łapie ją w pasie i wraz z nią wywraca się na podłogę.
Tym kimś był James Potter.
-Oj, Lily będzie zła-Powiedziała Zarra, udając powagę.
-Co?-Zapytał James, po czym zbladł i zaczął błagać-Nie mów Lily!
-Żartowałam przecież-Odpowiedziała zdziwiona Zarra, co uspokoiło chłopaka.
*Chyba naprawdę mu na niej zależy-Pomyślała zdziwiona.
-Dzięki za pomoc-Powiedziała i ruszyła z Cyzią w dalszą drogę.
-Cześć Cyziu-Zawołał Syriusz, gdy mijały go na korytarzu. Chłopak zupełnie zignorował Zarrę.
-On naprawdę myśli, że ignorowaniem coś wskóra?-Zapytała Cyzia.
-A kto wie, o czym Syriusz Black myśli-Odpowiedziała Zarra.
-O niczym ważnym-Odpowiedział im głos z prawej strony.
Dziewczyny spojrzały w prawo i ujrzały młodszego Blacka.
-Cześć Reg-Powiedziała Zarra, całując go w policzek. Cyzia przytuliła kuzyna.
-Cześć dziewczyny-Odpowiedział chłopak, uśmiechając się.
-Jakieś plany na dzisiaj?-Zapytał Reg.
-Szykujesz dla nas niespodziankę-Odpowiedziała Zarra, na co chłopak się zaśmiał.
-Bądźcie gotowe o 12-Powiedział chłopak.
-Ja żartowałam-Odpowiedziała zdziwiona Zarra, ale chłopak zaśmiał się i zniknął w głębi korytarza.
-Możecie pójść sami? Chciałabym spędzić trochę czasu z moim Prefektem-Powiedziała Narcyza, myśląc o Lucjuszu.
-Dobrze, ale nie róbcie nowego pokolenia Malfoy'ów-Zaśmiała się Zarra.
-Mogłaś zapukać!-Odpowiedziała czerwona Cyzia, wspominając wczorajszy szybszy powrót Zarry do pokoju, gdzie ona była zajęta z Lucjuszem.
Dziewczyna tylko się zaśmiała i nagle zrobiło się jej ciemno przed oczami.
-Zarra?-Usłyszała jeszcze głos Cyzi, nim ciemność całkowicie ją pochłonęła.
-Ona tu jest-Usłyszała szept, lecz nadal nic nie widziała.
-Znajdziemy cię-Zaśmiał się cicho jakiś głos, a ona z kilku stron słyszała ciche kroki, lub raczej tuptanie.
*Nie mogą mnie znaleźć-Taka myśl zaatakowała Zarrę, chociaż sama nie wiedziała czemu.
-Panno Stern?-Usłyszała czyjś głos, który był głośniejszy od tych poprzednich.
-Szybko, bo nam ucieknie-Znów odezwał się pierwszy osobnik.
-Zarra?-Usłyszała głos Cyzi, lecz nie była w stanie odpowiedzieć.
-Trzeba wezwać jej ojczyma-Usłyszała głos dyrektora, na co momentalnie się obudziła i krzyknęła-Nie!!
-Powinniśmy zawiadomić pani prawnego opiekuna-Powiedział dyrektor, uśmiechając się życzliwie.
-Błagam-Poprosiła dziewczyna, na co dyrektor niechętnie się zgodził i wyszedł z sali, zabierając Panią Pomfrey ze sobą.
-Zarra, dlaczego nie chciałaś, aby zawiadomili twojego ojczyma?-Zapytała Cyzia.
Narcyza dopiero teraz uświadomiła sobie, że nigdy nie rozmawiały o rodzinie Zarry, czy jej domu. Jej przyjaciółka zawsze zmieniała szybko temat i Cyzia nawet nie wiedziała, czy Zarra mieszka w ogóle w Anglii.
-Gdzie ty tak właściwie mieszkasz?-Zapytała Cyzia, na co Zarra momentalnie zbladła i zleciała z łóżka na podłogę.
-Zarra!-Krzyknęła przerażona Black'ówna.
-Co się stało?!-Zapytała Pani Pomfrey, wbiegając do Skrzydła Szpitalnego i czarami umieszczając Zarrę na łóżku.
-Nie wiem-Odpowiedziała przerażona Narcyza.
-Ja tylko zapytałam ją, gdzie mieszka-Dopowiedziała.
-Opiekun waszego domu powinien się nią bardziej zainteresować-Powiedziała pielęgniarka i dała jej do powąchania jakąś fiolkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro