26
Autoka:Lubisz mnie dręczyć tym prawda?*wzdycha zrezygnowana*Umieram powoli z braku weny twórczej czy chociażby czymś co by sprawiło że chciałoby mi się pisać...
SCP049:Żadko z nim miałem wywiady ale można z nim porozmawiać na poważne tematy.
Autorka:Jedno z głowy...
SCP049:Jesteś bardzo ciekawską osobą i nie pamiętam już od wielu lat nie obchodziłem ich... I nie wyjadłem żadnego sosu. A to już zostanie tajemnicą.
Autotka:Za co?*kuli się pod stołem z depresją*
SCP049:Nie mam ochoty i nie jestem dzieckiem by dać się wplątać w twoje gierki i nie mam zamiaru tańczyć z nim to komputer... A czy ja ci wyglądam na piosenkarkę? Nie znam tego.
Autorka:*puszcza mu*
SCP049:Nie ma mowy zapomnji nie nie nie!
Autorka:Mogę zobaczyć twoją twarz?
SCP049:Nie możesz zobaczyć mojej twarzy... Nikt nie może.
Autorka:Niestety ale nasz szanowany doktor odmówił współpracy przy wyzwaniach a ja nie mam zamiaru go zmuszać do czegokolwiek...
Ale ruszyłam w końcu moje leniwe dupsko by napisać ten rozdział i...
Nie jestem z siebie dumna bo to tak późno...
Nie chodzi o godzinę a o rok jaki mamy ale nie dziwcię się net działa słabo i w dodatku to co na świecie się dzieje odbiera mi do wszystkiego chęci...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro