30.
Bartek
Leżałem na łóżku, któryś z kolei dzień. Dodatkowo dobijałem się naładowanymi smutkiem playlistami. Teraz dopiero do mnie dotarło, jaki byłem głupi, że zdecydowałem się tak perfidnie skłamać. Myślałem, że będzie mi lepiej gdy ją stracę, ale się myliłem. Patryk miał rację, stchórzyłem zamiast powiedzieć jej co do niej czuję i przy niej być. Zamiast tego wylewałem tony łez i objadałem się fast foodami.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Nie miałem siły z nikim rozmawiać, a co dopiero otworzyć drzwi.
- Mogę? - usłyszałem stłumiony głos, którejś z dziewczyn. Nie odpowiedziałem, ale mimo to drzwi się otworzyły. Faustyna.
- Bartek, leżysz tu 3 dzień, idź się umyj i wróć do żywych. Widzowie tęsknią.
- Chuj mnie to obchodzi - wycedziłem sucho.
- A powinno. To twoja praca i obowiązek. Odezwij się chociaż do nich na storce i wyjaśnij sytuację.
Wzdychnąłem. Miała rację, cholerną rację. Zaniedbałem swoich fanów i było mi z tym źle. Odrzucałem połączenia, za każdym razem, gdy widziałem na nich nazwę Karol Friz Wiśniewski. Nie zniósł bym pierdolenia o tym, jak nie przykładam się do tej roboty. Wyciągnąłem telefon i zrobiłem zdjęcie, które dodałem na relację.
- Super, fajnie że im to wytłumaczyłeś. A teraz, wyłączaj te smęty i zejdź do nas - powiedziała wstając, ale czułem że muszę ją o coś zapytać.
- Faustyna, jak.. jak ona się czuję?
- Ehh - odetchnęła i zrobiła krótką przerwę - Naprawdę chcesz wiedzieć? - skinąłem głową - Źle. Cholernie źle. Ostatni raz widziałam ją w takim stanie, gdy przyjechała od Kuby. Zmarniała i schudła. Nic nie chce jeść, martwię się o nią. Po tym co kiedyś się wydarzyło po naszej kłótni, to jak pojechała do szpitala, naprawdę nie wiem co jej strzeli do głowy.
- Jest mi strasznie wstyd Faustyna. Jakbym mógł cofnąć czas to postąpił bym totalnie inaczej. Przepraszam, naprawdę przepraszam.
- W porządku, ale to nie mnie należą się przeprosiny. Powinniście pogadać, szczerze pogadać.
- Nie mogę. Nie jestem w stanie się z nią widzieć, kiedy wiem, że cierpi tak przeze mnie. Powinienem się od niej odciąć i zniknąć z jej życia.
- Nie! Wiem że wtedy skrzywdzisz was oboje.
- To znaczy? Przecież powiedziała mi, że mnie nie nawidzi - powiedziałem zmieszany.
- Nie umiem tego pojąć, ale wiem, że ona wtedy nie mówiła prawdy. Ona naprawdę cię lubi i chce dać ci szansę, ale się boi. Boi się, że z tobą będzie tak jak z Kubą.
- A jak między nimi było?
- Nie wiem za dużo, ale wiem tylko, że na początku wydawał się idealny. Kupował kwiaty, zabierał na wypasione randki. Ona wtedy całkowicie straciła dla niego głowę. Przekonał ją i naszych rodziców, aby zamieszkali razem w Warszawie. Myślała, że nadal będzie tak idealnie i się zgodziła. Niestety on okazał się być potworem, bił ją, gwałcił i wyzywał. Sama kiedyś mi przyznała, że ona nie..
- Nie umie już kochać - dokończyłem za nią - Gdzieś już to słyszałem.
- Tak, właśnie.. Zaraz. Skąd wiedziałeś? Karolcia ci powiedziała?
- Patrykowi, a on mi - zrobiłem dłuższą przerwę - Ja wiem, że to może zabrzmieć idiotycznie, ale czuję że gdyby dałaby mi szansę, mógłbym ją od nowa nauczyć kochać.
- Nie brzmi.
- Co?
- Nie brzmi to idiotycznie - przyznała - Powiem więcej, ona tego oczekuje, ale sama jeszcze tego nie odkryła. Potrzebuje kogoś kto będzie ją znał lepiej od niej, troszczył się o nią i był przy niej zawsze. To trudne zadanie, ale wiem kto mógłby się tego podjąć.
- Kto?
- Ty Bartek.
🤍543 słowa
Jak tam w szkole, kochani? U mnie tragedia, obawiam się, że nie zdam..
~OczytanaCara🫶🏻
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro