Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.

Bartek

Żyła. Karolcia naprawdę żyła. Lekarz pozwolił nam wejść do sali, gdzie ujrzeliśmy dziewczynę, podpięta do wielu maszyn. Wygladała strasznie. Ale żyła. To się tylko liczyło.

Ujrzałem grubą warstwę bandaży na jej rękach. Straciła dużo krwi, ale szybko została jej podana dawka nowej. Także powoli dochodziła do siebie. Ale była w śpiączce. Patrzyłem na jej lekko uchylone usta i przymknięte powieki. Nawet w takim wydaniu, wyglądała pięknie.

- Nie wierzę, to jakiś cud! - zawołała Faustyna - Boże, moja siostrzyczka. Od zawsze była waleczna. Wiedziałam, że sobie poradzi.

- Tyle już przeszła, że stała się normalnie cyborgiem. Młoda jest niezniszczalna - stwierdził Świeży.

Szturchnął mnie w ramię, wyrywając mnie tym z transu. Pokazał ruchem dłoni, abyśmy wyszli na korytarz. Nie myślałem długo i zostawiłem Karolinę z resztą, a ja z łysym poszliśmy na korytarz. Usiedzieliśmy na krześle, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.

- Ona żyje, naprawdę żyje. Uratowali ją - mówiłem bardziej do siebie niż do chłopaka.

- Stary, lubisz ją. Lubisz ją bardziej niż my, jest dla ciebie kimś więcej niż tylko.. - zaczął ale mu przerwałem.

- Lubię ją tak samo jak wy. Po prostu cieszę się, że wyszła z tego cała i tyle - mój głos nie brzmiał przekonująco. Chłopak przechylił głowę w bok.

- Ale nie patrzysz na nią, tak jak na Hanie, czy inne dziewczyny. Widziałem ten blask w twoich oczach, gdy lekarz nas poinformował, że żyje.

- Bo Hania to twoja dziewczyna, więc jak mam na nią patrzeć? Stary nie rozumiem o co ci chodzi. To tylko przyjaciółka.

- Teraz nagle przyjaciółka, a wcześniej nie mogliście się znieść. Wiesz, że możesz ze mną szczerze porozmawiać, więc dlaczego cały czas coś w sobie ukrywasz, mówisz urywanymi zdaniami i ucinasz temat?

Zagryzłem policzek. Sam nie wiedziałem czemu nie chce mu tego powiedzieć. To, że coś zacząłem czuć do Karoli, nie mogło mi przejść przez gardło. Wiem, że ona jest delikatna i nie chce zepsuć tej relacji. Byłem nieźle spierdolony.

- Nic do niej nie czuję. To tylko dzieciak, z którym muszę się zadawać - te słowa zabolały nawet mnie, ale musiałem jakoś się wybielić. Mam nadzieję, że nigdy nie dotrą do Karoliny - Koniec tematu, idę po coś do żarcia - wydusiłem i nie czekając na jego reakcje, poszedłem w kierunku automatów.

Zniknąłem za ścianą, zostawiając świeżego na szpitalnym krześle. Oparłem się o ścianę i odchyliłem głowę. Oddychałem ciężko i głośno, młoda nieźle zakręciła mi w głowie. Źle czułem się z tym, że okłamałem chłopaka, ale sam tak naprawdę nie wiedziałem czy to uczucie jest prawdziwe.

Może po prostu stała się mi bliższa? Może traktowałem ją jak siostrę, dlatego czułem w stosunku do niej inną więź? Co ja pierdole?! Zabujałem się w niej. Innych mogę okłamywać, ale nie siebie.

Włożyłem rękę w kieszeń, w poszukiwaniu drobniaków, cały czas mając zamknięte oczy. Kurwa nie mam pieniędzy. Nie chce wyjść na debila wracając z pustymi rękami, jak powiedziałem świeżemu że idę po coś do jedzenia.

- Bartuś, co ty tu robisz? - otworzyłem szybko oczy słysząc znajomy głos. Nie to nie możliwe. Przecież skąd miała by tu być?

🤍492 słowa
Dziękuję za taki dobry odbiór ostatniego rozdziału. Kocham!
~OczytanaCara🫶🏻

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro