Zapomniane Obietnice
Betty Cooper wpatrywała się w sufit od kilku minut. W głowie miała pustkę. Po chwili uświadomiła sobie, że ktoś do niej pisze.
"Jak się czujesz?" Napisała do niej Cheryl.
"Dobrze" odpisała Betty choć tak naprawdę czuła się okropnie.
23. października Betty poszła do szkoły. Martwiła się o Kevina. Młody Keller przechodził załamanie po śmierci Joaquima. Betty była zła na siebie, bo nie wiedziała jak pomóc przyjacielowi.
Czuła jakby zaliczyła kolejną porażkę. Wpierw nie udało jej się pomóc Archie'mu i chłopak trafił do poprawczaka. Co prawda dzięki ich pomocy Andrews uciekł z tamtego miejsca. Jednak teraz jest poszukiwany.
Teraz Kevin. Najbardziej bolało ją to, że chłopak jej unikał.
- Betty? - głos Jugheada wyrwał ją z zamyśleń. - Wszystko ok?
- Tak - powiedziała dziewczyna. - Po prostu się zamyśliałam.
Jughead spojrzał na nią.
- Przeżywa trudny okres.
- Wiem Jughead... Po prostu...
- Może po szkole pójdziemy do Popa. Dawno nigdzie nie wychodziliśmy...
- Dobrze - powiedziała Betty i uśmiechnęła się.
- Kocham cię Betty.
- Ja ciebie też Jug. - Dziewczyna przytuliła chłopaka. Spojrzała na godzinę w telefonie. - Muszę iść do klasy. Zaraz się zacznie pierwsza lekcja.
Cooper szybko pocałowała Jones'a i pobiegła do szkoły.
Weszła do klasy chwilę po dzwonku i usiadła w ławce. Zdziwiła się, że Kevin jeszcze się nie pojawił. Nagle do klasy wszedł dyrektor.
- Uczniowie - zaczął. - Mam dla was smutną wiadomość.
Betty spojrzała na dyrektora. Bała się tego co miał powiedzieć mężczyzna. Obawiała się najgorszego.
- Wczoraj Kevin Keller popełnił samobójstwo.
Betty spojrzała na swoje dłonie. Nie słyszała dalszej wypowiedzi dyrektora. Powstrzymywała łzy. Koszmar stał się jawą.
Kevin nie żyje. Nie udało jej się mu pomóc.
-Betty? - głos Jugheada wyrwał ją z zamyśleń i wspomnień związanym z tamtym dniem
Dziewczyna spojrzała na chłopaka stojącego przy jej łóżku. Policzki miała mokre od łez.
- Nie pomogłam mu Jug... On nie żyje.
Chłopak przytulił dziewczynę.
- To nie twoja wina.
- Mogłam mu jakoś pomóc... Przewidzieć, że może posunąć się do najgorszego...
- Betty - zaczął chłopak. - Nikt nie mógł tego przewidzieć! Nie możesz siebie o to obwiniać. Próbowałaś mu pomóc...
- Najwyraźniej nie dość skutecznie!
- Przestań Betty! Nie możesz się obwiniać o jego śmierć! Zrozum to, proszę.
- Jug...
- Tak?
- Chcę... Chcę zostać sama...
Jughead wstał z łóżka i spojrzał na swoją dziewczynę.
- Na pewno?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Unikała jego spojrzenia.
- Zadzwoń jak będziesz chciała porozmawiać...
~*~
Zbliżało się południe.
Tak samo jak zbliżał się pogrzeb Kevina. Betty przejrzała się w lustrze. Blond włosy zostawiła rozpuszczone, nie miała siły ich wiązać. Worki pod oczami sugerowały kilka nieprzespanych nocy.
Usłyszała dzwonek w telefonie. Dzwoniła do niej Cheryl.
- Halo? - spytała Betty słabym głosem.
- Betty... Jestem już pod twoim domem... Potrzebujesz jeszcze chwili by się przygotować, pomóc ci czy...
- Nie - odparła Betty. - Już wychodzę.
Dziewczyna rozłączyła się i wyszła z domu. Cheryl Blossom stała przy samochodzie. Za kierownicą siedziała Toni. Rudowłosa dziewczyna miała na sobie czarną sukienkę. Usta jak zawsze miała pomalowane czerwoną szminką.
Gdy zobaczyła Betty, podeszła do niej i ją przytuliła.
- Wiem jak się czujesz Betty - wyszeptała. - Stracić kogoś bliskiego to jak stracić część siebie.
Betty lekko pokiwała głową. Kilka miesięcy wcześniej Cheryl przechodziła przez tą samą sytuację. Straciła brata. Przyjaciela. Część siebie.
Tak jak teraz Betty straciła Kevina.
- Jeżeli jest coś co mogę dla ciebie zrobić - zaczęła Cheryl.
- Dziękuję Cheryl za propozycję, ale raczej nie skorzystam... - Cooper spojrzała na kuzynkę.
~*~
Jughead nie był bliskim przyjacielem Kevina, ale od jego śmierci szkoła nie była już taka sama.
Brakowało mu go. Ponadto od kilku dni Betty była ciągle smutna, co jeszcze bardziej go gnębiło.
Jednak widok Toma Kellera był jeszcze bardziej dołujący. Jughead widział mężczyznę pierwszy raz od śmierci Kevina. Stał przy trumnie swojego syna i nie szczędził łez.
Chłopak spojrzał na zegarek. Chciał pojechać po Betty, jednak Cheryl mu zabroniła. Kilka godzin wcześniej Blossom uznała, że porozmawia z kuzynką.
Nagle chłopak zobaczył dziewczynę w tłumie. Podszedł do niej i przytulił.
Betty zauważyła, że przyjaciele się zachowują inaczej. Traktują ją jak dziecko. Opiekują się nią. Miejscami bardzo ją to wkurzało. Jednak wiedziała, że robią to by jej pomóc.
Przez całą ceremonię Jughead trzymał dziewczynę za rękę.
- Kevin był dobrym chłopcem - zaczął szeryf Keller drżącym głosem. - Był też odważny. Nie wstydził się tego kim jest. Zawsze miałem nadzieję, że znajdzie sobie chłopaka i będzie z nim szczęśliwy... Gdy byłem szeryfem, robiłem wszystko by czuł się bezpiecznie, by nie mógł się ukrywać... Jednak ostatnie tygodnie go zmieniły... Przestał być tamtym chłopakiem, a zamiast tego był chodzącym nieszczęściem... - Tom Keller zamknął oczy i wziął głęboki wdech. - Przepraszam...
Sierra McCoy podeszła do niego i razem odeszli na bok.
Betty wyszła na środek.
- Kevin był wspaniałym przyjacielem. Rozumiał mnie jak nikt inny... - Betty przerwała i spojrzała na Jugheada, który lekko kiwnął głową by kontynuowała. - Gdy byliśmy młodsi często chodziliśmy do parku i siadaliśmy przy stawie, a następnie rozmawialiśmy o wszystkim... Był kimś więcej niż przyjacielem. Kevin był moją bratnią duszą.
~*~
Mała dziewczynka siedziała sama w parku. Była sama. Chwilę potem podszedł do niej chłopiec w tym samym wieku. Wpatrywał się w nią szarymi oczami.
- Betty? - odezwał się.
- Kevin... Co ty tu robisz?
Chłopiec usiadł obok niej.
- Uciekłaś... Wiedziałem, że Cię tutaj znajdę... Możesz mi powiedzieć wszystko.
- Boję się Kevin... - odparła dziewczynka.
- Czego?
Przez chwilę oboje wpatrywali się w tafle wody.
- Boję się, że... Że... - zaczęła. Wzięła głęboki wdech. - Boję się, że zostanę sama. A co jeśli Archie przestanie mnie lubić? Albo ty... Albo...
- Ja cię nigdy nie zostawię - przerwał jej chłopiec.
Spojrzeli sobie w oczy.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
~*~
"Dlaczego mnie zostawiłeś... Obiecałeś, że zawsze będziesz przy mnie..."
Betty siedziała przy nagrobku młodego Kellera. Ceremonia już dawno się skończyła i wszyscy poszli do domu. Ojciec Kevina chciał zostać, jednak McCoy zabrała go do domu.
- Betty? - usłyszała znajomy głos. Chłopak podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu. - Chodź do domu. Przeziębisz się.
- To moje najmniejsze zmartwienie Jug.
- Wiesz... Kiedyś ktoś mi powiedział, że jeśli się kogoś kocha... To trzeba dać mu odejść.
Betty zamknęła oczy.
"Wiem Jug... Wiem" pomyślała blondynka.
- Jestem pewien, że teraz jest szczęśliwy.
Betty szybko otworzyła oczy i utkwiła spojrzenie w swoim chłopaku.
- Dlaczego tak uważasz?
Jughead uśmiechnął się lekko.
- Bo jest z Joaquim'em... Wiem, że za nim tęsknisz... Ale on go kochał. Tak jak ja kocham ciebie Betty.
~*~
- Betty?
Dziewczyna nie wiedziała gdzie jest. Musiała mrużyć oczy, ponieważ oślepiało ją wszechobecne światło.
- Huh? Kevin? Czy to ty?
- Tak. - Ciemno włosy chłopak kucnął przy niej. Wpatrywał się w nią swoimi szarymi oczami.
- Przepraszam... Ja... ja chciałam ci pomóc... ja...
- Cii... - przerwał jej chłopak. - Nie płacz Betty.
Kevin nagle wstał.
- Muszę już iść Betty.
- Nie! Nie możesz odejść! Nie możesz mnie zostawić! - wołała dziewczyna.
Jednak chłopak jej nie słyszał.
- Opiekuj się moim ojcem Betty.
- Kevin!
- Betty! - krzyknęła kobieta.
Dziewczyna obudziła się.
"To... to był tylko sen?"
Spojrzała na kobietę siedzącą przy niej. Alice Cooper patrzyła na córkę swoimi szarymi oczami.
- To był tylko sen Betty.
- Wiem mamo... Jednak był taki realistyczny...
Betty przyjrzała się matce. Miała na sobie długą, czerwoną sukienkę i kardigan.
- Mamo? Czy coś się dzieje.
- Betty... Ubierz się proszę.
- Mamo? Co się dzieje?!
- One mi pomogły Betty, a potem twojej siostrze... Jestem pewna, że pomogą i tobie.
- Mamo?! - Betty szybko wstała z łóżka.
Ktoś zadzwonił do drzwi.
- Ubierz się Betty, proszę.
- Mamo, wytłumacz mi o co chodzi!
- Pojedziesz do domu Sióstr Cichego Miłosierdzia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro