Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak miała wyglądać 3 część - 1 Rozdział - „Nowe zadanie".

Dodaje to tutaj, ale niestety nie planuje pisać tego dalej. Mimo wszystko może się spodoba i kiedyś zapragnę napisać rozdział 2. Miłego czytania.

PROLOG:
Co gdyby okazało się, że Lily Evans i James Potter mieli jeszcze jedno dziecko? Dziewczynę, która mogłaby pokonać samego Czarnego Pana i przywrócić porządek w świecie magii? Czy ona da radę odwzajemnić dawno odrzucone uczucie ślizgona?

****

Od wydarzeń związanych z bitwą o hogwart minęło trochę czasu. Madison jak i Ivan wrócili do swoich domów rodzinnych. Victoria i Nick do świata mugoli lecz dalej będąc na każde zawołanie Czarnego Pana.

Levi siedział w swoim pokoju, który został mu przydzielony w Malfoy Manor. Voldemort chciał mieć go blisko siebie przez co kazał na jakiś czas zamieszkać mu w posiadłości. Chłopak nie dyskutował, bo nie czuł się z tym źle. Tak właściwie nic nie czuł. Zajmował się sobą unikając innych ludzi. Ścianę obok swój pokój miał Draco Malfoy. Jedynym co łączyło te dwa pomieszczenia była duża przestronna łazienka. Brunet zapisywał zaklęcia w swoim notatniku, gdy spojrzał na zegar i zdał sobie sprawę z tego, która jest godzina. Zszedł z łóżka i powolnym krokiem skierował się do łazienki, by wziąć ciepły prysznic.

Draco przebrał się w piżamę i rozczesał platynowe włosy przed wielkim lustrem zawieszonym na jego ścianie. Przeczesał je na dwie strony i przyjrzał się sobie dokładnie. Odwrócił głowę w stronę drzwi do łazienki. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Parker nie śpi. Wszedł do niej zamykając za sobą drzwi i skupiając na nim swój wzrok. Na szczęście, albo i nie szczęście zielonooki zdążył się ubrać.

— Hałasujesz — upomniał go nie siląc się na miły ton. Zmierzył go wzrokiem z góry do dołu — jest trzecia w nocy, idź już spać — uniósł brew.

— Przepraszam. — sięgnął po szczoteczkę do zębów i nałożył na nią trochę pasty.

— Ciszej — wywrócił oczami.

— Mhm — zaczął dokładnie szczotkować zęby. Gdy skończył wypluł pianę do umywalki i podstawił buzie pod strumień wody. Odłożył umytą szczoteczkę na miejsce i znów na niego spojrzał.

— Co? — zauważył, że przeszywa go wzrokiem.

— A ty? Czemu nie śpisz? — nie zmieniał swojego tonu.

— Bo jesteś głośno i mnie budzisz — skłamał.

— W porządku — kucnął i otworzył szafkę pod umywalką. Wyjął mały kartonik i wysunął z niego pliczek z tabletkami. Wycisnął trzy z małych otworów i odłożył na bok umywalki nalewając wody do kubka.

— Co to? — dopytał spoglądając na niebieskie tabletki. Wyglądały, jak narkotyki przez co zmarszczył brwi — znowu zachciało ci się zabaw w narkomana?.

Levi wsadził jedna po drugiej tabletki do swojej buzi przełykając je wodą. Miał nadzieje, że zadziałają najszybciej, jak się da. Schował kartonik do szafki i spojrzał na niego powoli mrużąc oczy.

— To na sen — wyjaśnił. Od czasu wojny nie spał dobrze. Ciagle koszmary nie dawały mu spokoju i zrezygnował z prób zasypiania dobrowolnego.

— Trzy na raz? Nie przesadzasz? — skupił na nim wzrok. Dopiero teraz zauważył zmianę w jego wyglądzie. Burze brązowych loczków zastąpił krzak splątanych kłaków, a pod oczami pojawiły się sine ślady.

— To konieczne — ziewnął i wyszedł z łazienki — koszmarów, Malfoy — zamknął je i udał się na swoje łóżko.
Wszedł pod kołdrę czując natychmiastowe zmęczenie, chwile później zasnął przytulając twarz do miękkiej poduszki.

— Dobranoc — wyszedł i usiadł na materacu. Poczuł coś podobnego do poczucia winy. To on wprowadził go w ten stan... to przez niego tak wygląda i tak się zachowuje. Nie chciał myśleć nad tym dłużej i szybko oddał się w objęcia Morfeusza.

****

Kolejnego dnia, gdy słońce przemykalo przez grube zaslony zsunięte na okna, brunet wstał sam z siebie. Rozejrzał się po pokoju czując w nim czyjaś obecność. Skupił wzrok na blondynie po czym na swoim ojcu. Dwójka osób, które
skrzywdziły go najbardziej, jak tylko można. Wstał do siadu i przetarł oczy.

— Synu — podszedł do jego łóżka.

— Słucham, ojcze — spojrzał na niego pełen obojętności.

— Czarny Pan chce widzieć ciebie i Dracona u siebie, to ważne. Zbieraj się — wyszedł z jego pokoju zamykaj drzwi.

— Szybko, będzie zły, jak się spóźnimy — poganiał go.

— Chwila — wstał i podszedł do szafy.

Standardowo wyjął czarną koszule oraz jeansy. Było to już typowym strojem dla bruneta. Nie ruszał włosów i schował różdżkę do rękawa koszuli. Zawsze miał ją blisko siebie na wypadek problemów, które przyciąga.

— Możemy iść — podszedł do drzwi spoglądając na wyższego chłopaka za sobą.

— Sala spotkań, chodź — pociągnął go za nadgarstek w tamtą stronę. Zatrzymał się przed drzwiami — jak myślisz o co może chodzić? — spojrzał na niego.

— Zaraz się dowiemy — pchnął czarne zdobione drzwi przed siebie i wszedł do środka — cześć wujku.

— Cisza. — zamknął za nimi drzwi czarami.

Brunet wywrócił oczami widząc kolejny z humorków Voldemorta. Zmierzył go wzrokiem. Przed nim stał młody mężczyzna w wieku jego ojca. Ah No tak, nauczył się zmieniać swoją formę i zapragnął znowu mieć nos.

— Panie — blondyn ukłonił się lekko, by okazać szacunek.

— Mam dla was zadanie — warknął w ich stronę — ale nie jest ono proste i wcale mi się nie podoba — przyznał zdenerwowany.

— Co to za zadanie? — dopytał młodszy chłopak.

— Przeniesienie się do innej szkoły — zaczął.

— Co? — odpowiedzieli jednocześnie.

— W świecie mugoli. — westchnął spoglądając na nich.

— Ale po co... — nie rozumiał.

— Odnajdziecie pewną dziewczynę. — zaznaczył ostatnie słowo — Ellie Roberts.

— Kto to? — dopytał niebieskooki. Nie kojarzył tego imienia i nazwiska.

— Skrywana przed wszystkimi córka Potterów. Siostra Harrego Pottera — zacisnął szczękę.

Levi spojrzał wymownie na Draco po czym na Toma. Pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Mieli jeszcze jedno dziecko? — zrozumiał dopiero po chwili.

— Tak, zagraża mi. — zauważył i obracał różdżkę w dłoni — jednakże nie chce, by skoczyła jak braciszek — przyznał.

— Co mamy zrobić? — chciał mieć jasność.

— Znaleść ją. Dowiedzieć się o niej, jak najwiecej. Zdobyć jej zaufanie, a co za tym idzie sympatie, po czym powiedzieć jej o magicznym świecie i wstąpieniu moje szeregi. Chce by była u mojego boku — przyznał poprawiając włosy do tylu.

— Będziemy nowymi uczniami w tamtej szkole? — uniósł brew zaciskając mocniej pięści.

— Tak, macie rok — spojrzał na nich poważnie — wybrałem was, bo poradzicie sobie najlepiej — sarknął.

— Sprowadzimy ją tutaj — przygryzł policzek od środka patrząc katem oka na Parker'a — jak nazywa się ta szkoła? — dopytał zbierając potrzebne informacje.

— Higelton High — powiedział to z odrazą — szkoła mugoli jednakże najlepsza w Londynie. Panują tam surowe zasady których musicie przestrzegać. Nie zwracajcie na siebie uwagi i mimo wszystko trzymajcie się razem.

— Nie zawieziemy, Panie — wyszedł z pokoju.

— Wyruszacie za godzinę. Spakujcie potrzebne rzeczy — zamknął za nimi drzwi i usiadł przy wielkim stole.

— Widzimy się za 59 minut, Parker — wszedł do swojego pokoju. Wyjął walizkę i zaczął układać w niej ubrania. Zastanawiał się, jak mają wykonać zadanie mając na to tylko rok. Ma przebywać z Levim tak długo po tym co mu zrobił?

Levi wszedł do pokoju i podszedł do szafy. Wyjął z niej ubrania i spakował je do walizki. Spojrzał na siebie w lustrze i westchnął zrezygnowany. Nie dziwiło go to, że życie znowu chce kopnąć go w tyłek. Zamknął szafę i spakował do torby różdżkę i dwie książki, by zająć się czymś w czasie drogi. Spojrzał na zegar. Zostało mu 15 minut do czasu spotkania z blondynem. Ubrał na siebie czarną bluzę i zwyczajne jeansy. Schował do kieszeni zapalniczkę i napił się wody z butelki.

Draco czekał gotowy przed wyjściem czekając na ślizgona. Mial mieszane uczucia jeżeli chodziło o te szkołę, ale nie dawał tego po sobie poznać. Oparł plecy o ścianę i spoglądał na drzwi do pokoju chłopaka. Zwrócił uwagę na zegar po czym na Leviego, który stanął obok niego poprawiając torbę na ramieniu.

— Okropnie wyglądasz — zauważył sińce pod jego oczami i rozkopane włosy, które nie przypominały w żadnym stopniu jego loczków które zapamiętał.

— Idziemy? — przez cały ten czas używał tego jednego obojętnego tonu, który został opanowany do perfekcji.

— Mhm, chodź — wyszedł z posiadłości i na niego spojrzał — deportuj się na peron.

— Wiem co mam robić — deportował się w wyznaczone miejsce i usiadł na ławce czekając na pociąg.

Malfoy zrobił to samo chwile później. Usiadł obok chłopaka i rozejrzał się po peronie zatłoczonym przez mugoli. Wyjął z kieszeni dwa telefony i podał mu jeden z nich.

— Voldemort powiedział, że będą nam potrzebne w tamtym świecie — mruknął pod nosem

Levi dobrze znał to urządzenie. Schował telefon do kieszeni i załączył mu jego. Wpisał swój numer i zmienił pseudonim na „Parker". Wstał z ławki, gdy pociąg dojechał na peron i wszedł do środka.

Blondyn zajął miejsce pod oknem, a brunet usiadł obok niego. Oparł głowę o siedzenie i wyjął z torby swoją książkę. Oddał telefon Malfoy'owi i otworzył na ostatniej stronie, którą przeczytał.

Droga minęła im w ciszy. Żaden nie odzywał się kiedy nie musiał. Stwierdzili rozmowę za coś zbędnego. Draco skupił wzrok na widokach za oknem rozmyślając co będzie działo się w nowej szkole u jego boku, za to Levi na stronach opowiadania które czytał. „Odrzucone uczucie", zabawny zbieg okoliczności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro