Rozdział 4
- Jak się masz, Doryeon-nim? – z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny. Natychmiast odwrócił się od konia, którym właśnie się zajmował i spojrzał na postać pełen nadziei. Zamiast jednak odpowiedzieć, podszedł do dziewczyny i mocno ją przytulił.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest, Sang-Mi-ya. Bałem się, że na zawsze cię stracę. – powiedział głaszcząc dziewczynę po głowie. Natychmiast oblał ją rumieniec i zrobiło jej się gorąco, jednak było jej przyjemnie w tym uścisku.
- Tak łatwo nie odpuszczam. – powiedziała żartobliwie objąwszy chłopaka. Stali w takiej pozycji przez dłuższą chwilę, nieruchomo niczym dwa posągi, aż w końcu Sang-Mi odsunęła się pierwsza. – A co z Gromem? Jest choć trochę lepiej? – zajrzała do zagrody i przykucnęła obok zwierzęcia.
- Dużo lepiej. On tak samo jak ty, nie poddaje się zbyt szybko. Jeszcze jakiś tydzień, może dwa i znów będzie sprawny, jak gdyby nic mu nie było.
- To dobrze. Dziękuję, że się nim tak dobrze zająłeś. Gdyby nie twoja pomoc, na pewno byłby już martwy.
- To nic takiego. – odpowiedział skromnie. Było dla niego nie do pomyślenia, żeby zostawić cierpiące zwierzę na pastwę losu.
- Akurat! – zakpiła Sang-Mi. – Ciągnąłeś go do domu całą tę drogę. I nie tylko jego, bo i mnie. Więc nie mów, że to błahostka.
- Ależ oczywiście, że jest! Sang-Mi, przecież jesteś lekka jak piórko. – zaoponował i chwycił ją na ręce jako dowód, na co dziewczyna zaśmiała się uroczo. Na dźwięk jej śmiechu poczuł przyjemne łaskotanie w brzuchu i nieświadomie zaczął przybliżać swoją twarz do jej. Szybko jednak się zreflektował i odstawił Sang-Mi na ziemię. – Pójdę już. Mam dziś jeszcze sporo pracy. – powiedział speszony i szybko wyszedł ze stajni.
Gdy Sang-Mi straciła go z oczu, oparła się o jeden z filarów. Nogi miała jak z waty. Obok niego czuła się szczęśliwa, a serce biło jej z radości tak mocno, jakby miało wyskoczyć z piersi, lecz bez niego czuła wielką pustkę i tęsknotę. Nienawidziła tego drugiego odczucia, ale wiedziała, że nie może nic na to poradzić. Byong-Soo musiał wykonać swoje zadania, by móc dalej przebywać pod jej dachem. Nie było innego sposobu. Wtem wpadła jej do głowy pewna myśl i szybko pobiegła do agendy, gdzie pracował jej ojciec.
- Ojcze, mam pytanie. – wparowała do jego gabinetu. Na jej szczęście, nie było tam nikogo więcej prócz jej taty, więc nie zrobiła z siebie pośmiewiska.
- Czy ja nie nauczyłem cię pukać? I co to za sprawa, że musisz o niej rozmawiać w trakcie mojej pracy? – zapytał ją sędzia nieco zirytowany. Sang-Mi jednak nic sobie z tego nie zrobiła, bo jedynie uśmiechnęła się przepraszająco i usiadła przy stole naprzeciwko ojca.
- Oj, tato, przecież i tak wiem, że nie jesteś teraz mocno zajęty. A chciałam się zapytać, czy jest możliwe przekazać komuś dom kupiecki. Tak po prostu, w prezencie.
- W zasadzie, to można, ale trzeba najpierw mieć taki dom. Ale dlaczego cię to interesuje? – zapytał sędzia zaintrygowany, ale jednocześnie nieco zaniepokojony.
- Bo pomyślałam sobie, że moglibyśmy za zaoszczędzone pieniądze kupić taki dom. Na początku niewielki, ale cały czas go rozbudowywać, a gdy będzie przynosił już naprawdę spore zyski, oddać go Byong-Soo. Dzięki takiej pozycji w społeczeństwie i funduszom, mógłby odzyskać tytuł szlachecki, a my też nie bylibyśmy stratni. – opowiedziała z entuzjazmem. Sędzia natomiast przetarł twarz ręką, by móc to na spokojnie przeanalizować.
- Jeśli mam być szczery, to twój pomysł nie jest głupi. Ale gdzie miałby być ten dom? W naszej wsi, raczej by się nie utrzymał, bo rynek jest za mały. Takie domy najlepiej funkcjonują blisko morza, a nie w takich zapyziałych mieścinach jak ta. – wytłumaczył sędzia z powagą.
- To może się przeprowadzimy? Mam już dość tego miejsca. Tu nigdy nic się nie dzieje.
- Wiesz dobrze, córeczko, że przeprowadzka nie jest taka prosta. Musiałbym dostać pozwolenie od króla.
- A w ogóle prosiłeś go kiedyś o to, ojcze? Jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz.
- Dobrze. Napiszę prośbę. Ale pamiętaj, że nawet jeśli dostanę zgodę, potrzeba dużo czasu nim zrealizujemy do końca twój plan.
- Wiem o tym. Będę cierpliwie czekać. A póki co – przerwała, by wstać i usiąść przy ojcu. – to dziękuję ojcze, że się zgodziłeś. – powiedziała i przytuliła się do niego.
- Dla ciebie wszystko, kochana. Ale powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Co czujesz w stosunku do Byong-Soo?
- Ja... lubię go. Traktuję go jak starszego brata. To źle? Uważasz, że powinnam zachować większy dystans? – zapytała zmartwiona.
- Nie, nic z tych rzeczy. Zastanawiałem się tylko z jakich pobudek chcesz mu tak bardzo pomóc. I jestem z ciebie dumny, słysząc twoją odpowiedź. – powiedział i pogładził ją po głowie. – A teraz idź już do domu. Tak naprawdę, to jestem dziś bardzo zajęty.
Gdy Sang-Mi wróciła do domu, zmieniła opatrunek na ręce. Wciąż widniał na niej kolisty rumień, ale nie był już tak zaogniony jak tamtego wieczora, a dzięki lekom nie swędział. Nakładając maść, pokręciła z niedowierzaniem głową. „Taki mały żuczek, ale tyle kłopotów." – pomyślała. Gdy założyła już czysty bandaż, zaczęła przygotowywać obiad dla wszystkich.
- Mamo, wszystko w porządku? Nie smakuje ci? – zmartwiła się dziewczyna przy posiłku widząc, jak kobieta dziobie pałeczkami w ryżu, zamiast wziąć go do ust.
- Zakładam, że jest smaczne, ale zupełnie straciłam apetyt. – odpowiedziała pani Ahn posępnie. – To chyba przez to, że mam za dużo zmartwień. Powinnaś mieć już męża i denerwować swoją teściową, a nie mnie. – dodała z ironią i wstała. Jednak Sang-Mi złapała ją za rękę i przytrzymała.
- Mamo, nie powinnaś iść spać całkiem głodna. Zjedz chociaż troszkę. – nalegała, a sędzia się do niej przyłączył.
- Ale żebyś się nadto nie martwiła, córeczko, jedzenie jest naprawdę dobre. – powiedział pan domu.
- Mogłabyś gotować dla rodziny królewskiej. – zawtórował Byong-Soo.
- Weź, bo jeszcze ci uwierzę. – zaśmiała się dziewczyna. – Za tak biedne porcje zostałabym raczej wychłostana.
- Sang-Mi, myślę, że Byong-Soo wie, co mówi. Możesz mu zaufać. – zaśmiał się lekko pan Lee, ale chłopak spojrzał na mężczyznę z trwogą. Czyżby został przez niego zdemaskowany, czy może jedynie podpisał się pod jego pochwałą?
Słowa sędziego przy obiedzie dały mu dużo do myślenia. Było pewnym, że nie mógł tu dłużej pozostawać. Jedyne co mogłoby z tego wyniknąć, to same kłopoty. Gdy nabierał wodę ze studni, podjął decyzję, że tej nocy wszystko zakończy.
- Och, Sang-Mi, co robisz? – zapytał, gdy idąc po wodę drugi raz zauważył ją przy studni.
- Ach, muszę nabrać wody do kąpieli. – wytłumaczyła dziewczyna.
- Zostaw to. I tak noszę wodę do kuchni. Kilka wiader więcej nie sprawi mi kłopotu.
- Dziękuję, ale jeśli oboje będziemy ją nosić będzie szybciej. Tak więc wybacz, ale tym razem twoja oferta nie jest zbyt satysfakcjonująca.
- Ale jesteś uparta. – westchnął. – Niech ci będzie. Ale jakbyś zmieniła zdanie, to jestem w gotowości.
- Może później. – odpowiedziała z figlarnym uśmieszkiem i poszła w swoją stronę. Gdy zagotowała i przelała już całą wodę do wanny, wsypała do niej całe kwiaty i płatki świeżych róż z ogrodu oraz kilka rodzajów ziół, które dawały przyjemny odświeżający zapach i korzystnie wpływały na stan skóry. Gdy wszystko było gotowe, uśmiechnęła się od ucha do ucha i wybiegła na zewnątrz.
- Teraz potrzebuję twojej pomocy. – znalazła chłopaka i poprowadziła go do łazienki.
- Wiedziałem, że tak będzie. – powiedział dumnie w drodze. – Pewnie zagotowałaś wodę, ale garnek jest za gorący i nie możesz jej przelać do wanny.
- Nie, to nie to. Zobaczysz w środku. – powiedziała i znaleźli się przed drzwiami łazienki. – Wejdź pierwszy. – powiedziała nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu i uchyliła je. Gdy tylko Byong-Soo wszedł do środka, Sang-Mi wycofała się. – Miłej kąpieli. – powiedziała szybko na odchodnym i zamknęła za nim drzwi.
- Łooo... – westchnął Byong-Soo i aż otworzył usta z wrażenia. Już dawno nie mył się w tak luksusowych warunkach i nawet przestał je wspominać. Wręcz się wzruszył widząc wszystko, co przygotowała dziewczyna. Sama mogła z tego wszystkiego skorzystać, tymczasem oddała to jemu zupełnie, jakby był księciem lub królem. – A może...? – nabrał kolejnych podejrzeń, ale szybko je odrzucił. Co najwyżej sędzia mógłby się czegokolwiek domyślać, ale na pewno nie Sang-Mi. Zaufał jej i uwierzył w jej szczerość.
Nim wszedł do wody, przykucnął obok wanny i zaczął wodzić palcami pomiędzy kwiatami. Poczuł się skrępowany tym prezentem. „Właściwie to czym sobie na to zasłużyłem? Czy jestem godny takiego traktowania, skoro ją oszukuję i jeszcze tej nocy zapewne zranię? Czy może ona mnie kocha? Czy to w ogóle możliwe? Czy mi wolno ją kochać?" – pytał samego siebie w myślach. W końcu wszedł do wanny. Miał wrażenie, że ciepła woda nie tylko ogrzewa jego ciało, ale i duszę. I to do tego stopnia, że wydawało mu się, że serce mu topnieje. Był w rozterce, ale jednocześnie czuł ogromną przyjemność i błogość.
Sang-Mi przygotowała jeszcze jedną kąpiel dla swojej matki i siebie.
- Mamo, czy gdyby Byong-Soo nadal miał swój tytuł, zaakceptowałabyś kogoś jak on jako mojego męża? – zapytała myjąc jej plecy.
- Co to znaczy „kogoś takiego jak on"? Bądź bardziej konkretna. Chcesz poślubić ByongSoo? – zapytała kobieta zniecierpliwiona.
- Nie, nie o to chodzi. Lubię go i to bardzo. Ale wiem, że na razie nie jest możliwym, żebyśmy mogli być razem. I nie wiem nawet, czy on by tego w ogóle chciał. Ale to nie ważne. Nie mogę wam kazać tak długo na niego czekać. Chciałabym tylko, żebyście wybierając mi męża, szukali kogoś takiego jak Byong-Soo, kto jest opiekuńczy, wrażliwy, a przy tym pracowity i zaradny. I żeby kochał zwierzęta. Żaden wielbiciel polowań.
- Czy ja ci nie mówiłam, że znajdę idealnego kandydata? Dobrze, że nie upierasz się przy Byong-Soo, bo w przeciwnym razie, wpędziłabyś mnie przedwcześnie do grobu.
- Nawet nie mów takich rzeczy, mamo! – oburzyła się córka. – Najpierw doczekasz się gromadki wnuków. – dodała i obie zaczęły się śmiać. Potem pani Ahn pogładziła córkę po głowie, policzku i ramieniu.
- Nie mogę się już doczekać. – powiedziała uśmiechając się.
Po wieczornej toalecie Sang-Mi poszła jeszcze do ogrodu. Tego wieczora księżyc świecił wyjątkowo jasno, przez co róże wydawały się przybierać błękitny kolor w jego blasku. Do tego wieczorną porą pachniały jeszcze intensywniej niż w ciągu dnia, a drobne kropelki rosy skrzyły się na ich płatkach niczym drogocenne kryształy.
- I na co komu kosztowna biżuteria, skoro i tak nigdy nie doścignie takiego pięknego widoku?
- Jako pocieszenie. – w odpowiedzi usłyszała głos Byong-Soo z tyłu po lewej.
- Aigo! Przestraszyłeś mnie. – westchnęła Sang-Mi obróciwszy się w jego stronę. – Długo tu jesteś?
- Nie, przyszedłem dosłownie przed chwilką i usłyszałem tylko to jedno pytanie.
- Więc co miałeś na myśli, mówiąc o pocieszeniu? – zapytała Sang-Mi zaintrygowana.
- Ludzie dobrze wiedzą, że nigdy nie dorównają pięknu kwiatów, więc tworzą biżuterię, żeby mieć choć namiastkę tego piękna. Tworzą iluzję, by czuć się pięknymi. A przecież wystarczyłoby zerwać jeden kwiat – w tym samym momencie zerwał różę i podłożył sobie pod nos, jednocześnie odrywając jej kolce – i wpiąć pomiędzy włosy, by dodać sobie wystarczająco dużo piękna. – mówiąc to, założył pąk za ucho Sang-Mi. Po tym stali wpatrzeni w siebie, jakby nie było świata poza nimi.
- Doryeon-nim, dziś rozmawiałam z tatą i chyba udało nam się znaleźć sposób, by przywrócić ci należny status. Obiecuję ci, że poczynię wszelkie kroki, aby tak się stało. – powiedziała i wystawiła mały palec, aby przypieczętować obietnicę. – Doryeon-nim, na co czekasz? Nie dasz mi swojego palca? – zapytała z uśmiechem. Byong-Soo patrzył na nią z miną, na którą składały się rozmaite emocje. Przede wszystkim był wzruszony jej szczerością i odwagą. Choć to wszystko było stworzonym przez niego kłamstwem, jej uczucia, zaufanie, ofiarność, lojalność i przyjaźń były całkowicie prawdziwe i ujmowały go za serce tak bardzo, że przez chwilę sam zaczął wierzyć w swoją fałszywą historyjkę. I chciał tę historię dzielić razem z Sang-Mi. Walczył sam ze sobą, podczas gdy dziewczyna cierpliwie czekała. Wiedział, że jeśli odkryje przed nią prawdę, złamie jej serce, ale jednocześnie pragnął mieć to serce dla siebie. Czy powinien zaryzykować i poddać się swojej chciwości, czy opanować się i zapomnieć o niej, gdy tylko odejdzie?
„Nie. Nigdy nie będę mógł jej zapomnieć." – pomyślał i uległ swoim pragnieniom.
- Wiem, że to wydaje się nieprawdopodobne, ale możesz mi zaufać. Nie składam obietnic, których nie da się spełnić. – powiedziała Sang-Mi, gdy chłopak podjął decyzję w swojej głowie. Teraz był już pewien, że się w niej zakochał.
Zamiast wystawić palec do pary, delikatnie przyciągnął ją do siebie i czule pocałował. Z początku, Sang-Mi nie wiedziała, jak się zachować. Była w szoku i oburzona chciała go odepchnąć, by następnie uderzyć w policzek. Tak zachowałaby się każda przyzwoita i cnotliwa dziewczyna. Jednak w trakcie pocałunku uświadomiła sobie, czym było spowodowane tamto kołatanie serca, brak apetytu oraz bezsenność i stwierdziła, że wcale nie chce odrzucać ByongSoo. Niepewnie odwzajemniła pocałunek i przytuliła się do młodzieńca. Wiedziała już, że nie chce nikogo innego, nikogo nawet podobnego. Pragnęła tylko Byong-Soo.
- Nie chcę, żebyś składała mi taką przysięgę. Wiem aż za dobrze, że nigdy nie będziesz mogła jej spełnić. Zamiast tego przyrzeknij mi, że zawsze będziesz we mnie wierzyć i zaczekasz na mnie, aż sam uporządkuję swoje sprawy. Oczywiście bardzo doceniam twoje oddanie się sprawie, ale nie chcę obarczać cię niepotrzebnym zmartwieniem.
- Co masz na myśli mówiąc, że mam w ciebie wierzyć? Co zamierzasz zrobić? – zapytała z niepewnością.
- Po prostu rób wszystko tak jak do tej pory. Jak wtedy, gdy mnie spotkałaś i mi zaufałaś przyjmując mnie pod swój dach. Dalej zawsze wierz w szczerość moich uczuć, cokolwiek by się stało. I zaufaj, że dam sobie radę, a oprócz tego zatroszczę się także o ciebie. Zaufaj, że cię kocham. – powiedział zupełnie poważnie i spojrzał na nią z wyczekiwaniem. Sang-Mi intensywnie myślała nad jego słowami. Nic z tego nie rozumiała, to było dla niej zbyt dziwne i przerażało ją.
- Ale powiedz mi najpierw – odezwała się po chwili, która dla chłopaka trwała wieczność. – czy masz wobec mnie jakieś konkretne zamiary?
Byong-Soo zawstydził się lekko, bo nie spodziewał się takiego śmiałego i zobowiązującego pytania. Lecz w końcu podniósł głowę i odważnie spojrzał dziewczynie w oczy.
- Tak. Jeśli tylko odzyskam swoją pozycję i otrzymam zgodę sędziego, zamierzam je zrealizować.
- Dobrze. W takim razie obiecuję. – uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci Sang-Mi. – przytulił ją ponownie. – Nie zawiodę cię.
- Wiem. I... – zaczęła nieśmiało – też cię kocham. – dokończyła szeptem. Byong-Soo znów złączył z nią swoje usta, lecz tym razem ich pocałunek był pewniejszy i bardziej namiętny niż poprzedni. Później Byong-Soo odprowadził dziewczynę do jej pokoju, a na dobranoc ucałował w czoło. Gdy tylko dotarł do swojego pokoju oparł się o ścianę i opadł na ziemię. Skrył twarz w dłoniach i zaczął płakać.
- Co ja najlepszego zrobiłem?! Jak ja to wytłumaczę? – mówił do samego siebie, ale to wcale nie pomagało mu się uspokoić. Miał wstręt do samego siebie z powodu wyrzutów sumienia i odczuwał na sobie gniew niebios za to, że okłamał Sang-Mi. Teraz żałował tego, że kilka chwil wcześniej pofolgował sobie i sprowadził na dziewczynę nieuniknione przykrości. Ale teraz było już za późno i jedyne co mu pozostało, to przygotować się na poniesienie konsekwencji, jakiekolwiek by one nie były.
To była ostatnia noc, gdy Byong-Soo przeszukiwał gabinet. Na szczęście jego nadzieje się spełniły i nie znalazł nic, co mogłoby służyć jako zarzut wobec tego poczciwego człowieka. Gdy przejrzał ostatnią książkę, usiadł na krześle przy biurku załamany. Czekała go dłuższa rozłąka z Sang-Mi, którą zdążył już tak mocno pokochać. Zakończenie misji oznaczało też, że musi wyznać jej prawdę. Lecz gdy tylko pomyślał o jej roześmianych oczach, czuł suchość w gardle, a jego serce pękało. Choćby bardzo chciał, nie potrafił powiedzieć jej prawdy twarzą w twarz. Wymyśliwszy, jak się pożegnać, rozrobił tusz i przygotował arkusz papieru. Po chwili namysłu zaczął pisać.
Gdy Sang-Mi się obudziła, pierwszą rzeczą jaką zobaczyła, była leżąca obok niej na podłodze niebieska bransoleta i koperta. Chwyciła biżuterię i zaczęła się jej przyglądać. Miała na sobie złote ornamenty i przypominała kamień lapis lazuli. Jednak, gdy dziewczyna lepiej się przyjrzała dostrzegła, że to jest dużo bardziej szlachetny i rzadki minerał. Przestraszyła się, że może być skradziona i odłożyła ją szybko z powrotem na podłogę. Następnie spojrzała na list, wahając się, czy go otworzyć. Kto go tu zostawił i jakim prawem śmiał zakraść się do jej pokoju, gdy spała? Po chwili zwlekania, drżącymi dłońmi podniosła kopertę. Jej jedynym domysłem był Byong-Soo, ale jednocześnie nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Dlaczego miałby zostawiać list i tę bransoletkę? Skąd miałby ją wziąć? W końcu otworzyła kopertę i szybko zabrała się za czytanie.
„Moja Miłości, droga Sang-Mi!
Jesteś jak kwiat, który wyrósł na czubku skalistego wzniesienia w chłodnej i suchej krainie. Nigdy dotąd nie spotkałem kobiety równie wyjątkowej, zadziwiającej i pięknej jak Ty. Zachwycił mnie twój wdzięk i urok. Pragnę pozostać przy Tobie na zawsze. Niezmiernie jednak żałuję, że los nie dał nam dogodniejszego czasu i miejsca. Zdaję sobie sprawę, że gdy przeczytasz ten list możesz poczuć złość, gniew, a nawet rozpacz. Masz do tego pełne prawo. Mimo to uniżenie błagam Cię, byś wybaczyła mi mój postępek. Pragnę Cię też zapewnić, że moje uczucia wobec Ciebie były całkowicie szczere. A jednak oszukałem Cię w pewnej kwestii.
Może zacznę tak: jeśli chodzi o moich rodziców, to żyją i mają się dobrze. Nigdy nie było żadnej sprawy ze zdradą. W rzeczywistości jestem żołnierzem w służbie Jego Wysokości. Przybyłem do Waszej miejscowości w celu wykonania mojej misji powierzonej mi przez króla. Przypadek zrządził, że moja misja dotyczyła między innymi Twojej rodziny. Dlatego na początku uciekłem, żeby się nie zdradzić. Później pomyślałem, że to całkiem dobry pomysł, by skorzystać z Waszej gościnności, co mogłoby ułatwić mi wykonanie zadania. Dlatego nawet imię, którym się przedstawiłem nie jest prawdziwe. Jednak nigdy bym nawet nie śnił, że spotkam Ciebie i zakocham się. Dlatego postanowiłem odejść. Przede wszystkim, aby dokończyć swoje zadanie. Ale poza tym, nie chcę już dłużej Cię oszukiwać i nadużywać Twojej dobroci i pieniędzy. To moja tajemnica. Obiecuję, że zwrócę Wam wszystko, co wydaliście na opiekę nade mną.
Choć jestem tego niegodny, pragnę Cię prosić o rękę. Dlatego zostawiam Ci tę bransoletę, jako gwarancja, że wrócę. Gdy znów się zobaczymy i będziesz nosić moją bransoletkę, uznam to za znak, że przyjęłaś moje oświadczyny. Zrozumiem też, jeśli w oburzeniu ją sprzedasz i mnie odrzucisz. Mimo to mam nadzieję, że życzliwie mi przebaczysz i w swej łaskawości dotrzymasz obietnicy.
Spełnię daną Ci słowo i jeśli tylko na to pozwolisz, zatroszczę się o Ciebie i już nigdy nie opuszczę.
Ze skruchą i szacunkiem
Twój dłużnik"
Dziewczyna zmięła papier i wybiegła z pokoju. Uznała to za kiepski żart i zaczęła wszędzie szukać szlachcica. Jednak nigdzie go nie było. Jej frustracja narastała z każdym sprawdzonym pomieszczeniem i gdy w końcu wróciła do swojego pokoju, upadła przed listem na kolana i wybuchnęła rzewnym płaczem. Za nic nie mogła się opanować. Czuła się skrzywdzona i zdradzona. Ale jednocześnie odczuwała swego rodzaju ulgę wiedząc, że jego sytuacja była w rzeczywistości ustabilizowana. Jednak ogromny ból, pustka oraz smutek niemalże całkowicie przyćmiewały możliwą radość.
Jej płacz było słychać chyba w całym domu, bo nie minęło dużo czasu, a do jej pokoju zbiegi się rodzice.
- Córciu, co się stało? – matka przypadła do niej jako pierwsza. Jednak zalana łzami Sang-Mi nie była w stanie nic powiedzieć. – Powiedzże, co się stało. – nalegała kobieta.
- Byo-byong-Soo ode-szedł. – wybełkotała w końcu i wskazała na leżący na podłodze list.
- Hmmh... – mruknął sędzia. – Coś czułem, że ten chłopak mógł mieć powiązania z dworem. Dobrze, że w końcu zostawił nas w spokoju i do wszystkiego się przyznał.
______________________
Przepraszam, że taki krótki i tyle się tu na raz zadziało. Troszkę jak rozdział w pigułce. Co się stanie z Byong-Soo? Jak naprawdę ma na imię? Kiedy znów spotka się z Sang-Mi?
PS. Mam nadzieję, że czytając list na końcu nie puściliście tęczowego pawia. Jeśli udało wam się przez to przebrnąć, to pochwalcie się w komentarzu. A jak nie, to też się pochwalcie. ;P Bo ja Wam powiem, że z ledwością sprawdziłam ten fragment. 😳
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro