Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Sang-Mi zżerała od środka nieopisana ciekawość, gdy tylko usłyszała od Sung-Gwo, że nie ma się czego obawiać i że nawet ucieszy się na spotkanie z tą osobą. W pierwszej chwili pomyślała o swojej dawnej przyjaciółce Eun-Hwie, ale nie mogła wymyśleć powodu, dla którego ich spotkanie miałoby być tak tajne. Więc pomyślała o panu Taehyungu. Może jednak jej wybaczył albo chciał prosić o pomoc?

Spotkanie miało odbyć się w stadninie koni. Ponieważ Sang-Mi często wybierała się na przejażdżki i doglądała swoich zwierząt nikt nie zdziwiłby się, gdyby ją tam zobaczył.

- Mój panie, jesteśmy. – odezwał się eunuch, co bardzo zdziwiło i zaniepokoiło Sang-Mi. Dlaczego eunuch miałby się tak zwracać do kogokolwiek poza królem? I wtedy z jednej z zagród wyszedł ktoś, kogo nie spodziewała się spotkać nawet w snach. W pierwszej chwili przestraszyła się, że to duch i z trwogi upadła na kolana. Postać przybliżała się, a ona trwała w przekonaniu, że zrobi jej krzywdę. „Duch" jednak przykucnął tuż przed nią i odezwał się życzliwie:

- Nie bój się Sang-Mi. To naprawdę ja – Wan-Jong. Przeżyłem dzięki tobie.

- Ale jak? Jak to jest możliwe? – zaczęła chwytać jego ramion, żeby przekonać się czy nie jest zjawą. – Przecież mnich pokazał mi twoje rzeczy...

- To ja kazałem mu tak powiedzieć. Udawałem, że nie żyję, żeby cię chronić.

- To naprawdę ty... Och, książę, błagam wybacz mi, mój wielki błąd. Dopiero po wszystkim uświadomiłam sobie, jak źle postąpiłam. – Sang-Mi się rozpłakała.

- Spokojnie, Sang-Mi. Uratowałaś mi życie. Nie mam powodu, by chować do ciebie urazę. Ostatecznie, stanęłaś po mojej stronie i ryzykowałaś dla mnie życiem. Wiem, że działałaś w niewiedzy.

- Co się z tobą działo? Dlaczego nie wróciłeś do stolicy, żeby bronić króla i swojej władzy? Dlaczego mnie okłamałeś?

- Żeby nas chronić. Bałem się, że gdybyś wiedziała, że przeżyłem, również Kang by się o tym dowiedział i w złości zrobił ci krzywdę. Poza tym, nie byłem w stanie wrócić do stolicy, a tym bardziej walczyć. Potrzebowałem czasu, żeby wrócić do sił, a potem było już za późno. – wyjaśnił Wan-Jong.

- Więc dlaczego wróciłeś teraz? Co chcesz osiągnąć?

- Chcę prosić cię o pomoc.

- W czym? – Sang-Mi zapytała ocierając łzy.

- Kang Nam-Shin nie jest wcale dobrym władcą. W kraju źle się dzieje, a on nie ma takiej władzy, która pozwoliłaby mu coś zdziałać. Pomóż mi odzyskać tron.

- Przykro mi, książę, ale nie mogę się na to zgodzić. – Sang-Mi odpowiedziała twardo i natychmiast wstała i otrzepała swoje szaty. - Nigdy więcej nie chcę mieć nic wspólnego z żadnymi politycznymi intrygami. Już raz się w coś takiego zaangażowałam i źle się to dla mnie skończyło. Poza tym, czy ty mnie właśnie prosisz, żebym pomogła ci zabić mojego męża?

- Nie zamierzam go zabić. Nie mógłbym ci tego zrobić. Chcę tylko odsunąć go od władzy. Sang-Mi tu nie chodzi o tron tylko o nasz kraj. Nie mogę pozwolić, żeby rządził nim ktoś niekompetentny.

- Mój mąż wcale nie jest niekompetentny! Myślisz, że to takie proste? Przejąć władzę i zapanować nad tymi wszystkimi ministrami? Każdy wywiera na nas presję! Jeden chce tego, drugi tamtego. Ciągle się o coś kłócą, a winą za ich spory obarczają króla! Myślisz, że będziesz lepszy? Jak tylko obejmiesz tron, połkną cię w jednym kawałku i wykorzystają twoją każdą, nawet najmniejszą słabość przeciwko tobie. – powiedziała z wielką goryczą.

- Sang-Mi, ty wcale nie chcesz tu być, prawda? – zapytał książę bardzo jej współczując. – Ale jeśli mi pomożesz, już nikt nie będzie na ciebie wywierał presji.

- Powiedziałam, nie. Lepiej porzuć swój plan, zanim powiem o tobie królowi.

- Zrobiłabyś to? Po tym jak razem prawie utonęliśmy w lodowatej rzece?

- Przestań mną manipulować. Mam dość tej całej walki o tron. Nie obchodzi mnie już czy w naszym kraju dzieje się dobrze, czy źle. Ja tylko chcę świętego spokoju.

- Nie poznaję cię Sang-Mi. Kiedyś nie bałaś się niczego, żeby tylko zawalczyć o sprawiedliwość. Co się z tobą stało?

- Chcesz wiedzieć? Uderzyła mnie chłodna rzeczywistość. Zdałam sobie sprawę, że nawet najbardziej szlachetny i dobry człowiek nie jest w stanie jej zaprowadzić. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował podciąć mu skrzydła i go zmiażdżyć. Dlatego już mi nie zależy. Mój mąż też mi obiecał, że zaprowadzi sprawiedliwość. I widzę, że się stara, że pragnie tego z całego serca, ale to jest jak walka przeciwko falom morskim – one nigdy się nie kończą.

- Ja jeszcze nie straciłem nadziei. – odpowiedział pewnie książę. – Skoro nie chcesz mi pomóc to niech tak będzie. Chcę cię prosić w takim razie o coś innego. Udawaj, że nadal nie wiesz, że żyję, a gdybyś znów mnie gdzieś zobaczyła, to udawaj, że nic nie widziałaś. Tylko tak, mogę ochronić zarówno ciebie i Kanga.

- Co zamierzasz zrobić? – spytała Sang-Mi podejrzliwie.

- Nie mogę ci powiedzieć, ale już wkrótce się dowiesz, a może nawet domyślisz. – powiedział i odszedł w swoją stronę.

Słowa księcia wcale jej nie uspokoiły, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zaniepokoiły. Nie chciała, żeby Nam-Shinowi stała się jakakolwiek krzywda. Choć nie był idealny, wiedziała, że jest dobrym człowiekiem. Sama była świadkiem tego, jak się zmienił. Czy więc powinna przed nim ukrywać, że książę żyje? A może lepiej byłoby wyjawić mu prawdę i skłonić do zwrócenia władzy Wan-Jongowi?

- Wasza wysokość? – zapytał eunuch wyrywając królową z zadumy. – Długo będziemy tu tak stać?

- Nie, wrócę do swoich kwater. – odpowiedziała Sang-Mi i zaczęła iść. – Albo nie. – zawróciła. – Wybiorę się na przejażdżkę. Przygotuj dla mnie strój i pomóż osiodłać konia.

Przeszła cały przypałacowy park wielokrotnie, ale nadal nie miała ochoty wracać. „Że też musiał pojawić się dopiero teraz." – pomyślała. „Wyczucie czasu to u niego jest fatalne. Choć to ulga, że żyje, wolałabym nigdy się z nim nie spotkać."

W końcu zaczęło się robić ciemno, więc nie miała wyboru i musiała wrócić do pałacu. Ale nie minęło dużo czasu, gdy odkryła plan księcia.

Cały kraj świętował Chuseok, czyli święto zakończonych zbiorów, przypadające zwykle w środku lub pod koniec września. Ludzie obdarowywali się prezentami i organizowali wiele ulicznych festynów. Również w pałacu zapanowała świąteczna atmosfera i zorganizowano wielkie przyjęcie.

Wszyscy dobrze się bawili i śmiali oglądając występy artystów, akrobatów i atletów, którzy występowali na scenie pośrodku.

W pewnym momencie Sang-Mi zauważyła pośród tańczących artystów znajomą twarz. Zacisnęła palce na podłokietnikach, czujnie obserwując księcia Wan-Jonga tańczącego na scenie niczym pospolity błazen.

„Co on kombinuje?" zastanawiała się obserwując postacie wirujące przy wtórze głośniej muzyki. Gdy ich występ się zakończył, wszyscy się pokłonili parze królewskiej. Wszyscy z wyjątkiem Wan-Jonga, który na zaledwie dwie sekundy wbił przenikliwe spojrzenie w Nam-Shina.

Król na raz poderwał się z krzesła i krzyknął, wzbudzając tym samym zaskoczenie u wszystkich gości. Wan-Jong natychmiast skłonił głowę i schował się w tłumie tancerzy.

- Wasza wysokość! – Sang-Mi szybko stanęła obok króla i chwyciła go za ramię. – Co się stało? Czemu krzyknąłeś?

Nam-Shin popatrzył na swoją żonę pełen trwogi, potem znów na artystów i jeszcze raz na Sang-Mi. Widząc jej zmartwione spojrzenie, zaczął wracać do zmysłów i się uspokajać.

„To na pewno było tylko złudzenie..." pomyślał Nam-Shin cały czas uważnie przyglądając się tancerzom i grajkom.

- Już nic. Chyba za dużo wypiłem, bo coś mi się przywidziało. Wracajmy do zabawy.

„To jest twój plan? Chcesz przestraszyć mojego męża?" zastanawiała się Sang-Mi. I choć Nam-Shin twierdził, że wszystko z nim w porządku, to po tym, jak mocno ściskał jej dłoń, wiedziała, że wciąż jest zaniepokojony.

Po przyjęciu, mimo że było już bardzo późno, udała się do pałacu króla i przyrządziła dla niego napar uspokajający.

- Królu, co takiego zobaczyłeś, że aż tak się zdenerwowałeś? – zapytała nalewając napar do czarki.

- Nie przejmuj się tym. To tylko głupia mara, od alkoholu i zmęczenia. – odpowiedział Nam-Shin. Nie chciał martwić Sang-Mi tym, że widział ducha księcia. Wystarczało, że on był tym roztrzęsiony.

- Może potrzebujesz przerwy? Pamiętasz, królu, jak zabrałeś mnie wtedy nad morze? Było nam tam tak dobrze. Pojedźmy tam znowu.

- Och, Sang-Mi, tak bardzo bym tego chciał. Ale napiętrzyło się tyle spraw! Nie mogę tak po prostu wyjechać i zostawić je nierozwiązane.

- Chociaż dwa dni, proszę. – nalegała Sang-Mi. – Albo nie, nawet jeden dzień. Jeden dzień wystarczy, żeby oczyścić umysł z tych wszystkich trosk i odpocząć.

- Zobaczę co da się zrobić. Może w przyszłym tygodniu.

Sang-Mi sama nie wiedziała, co myśleć o poczynaniach księcia. Z jednej strony widziała w tym okazję do opuszczenia pałacu, którego tak nie lubiła, a z drugiej martwiła się o Nam-Shina i źle się czuła z tym, że znów go okłamywała.

„Muszę go jakoś zniechęcić do tego całego rządzenia. W końcu spełnił obietnicę daną ojcu. Nie musi już dłużej tego ciągnąć." – myślała.

Niestety, wbrew jej oczekiwaniom, Nam-Shin nie zabrał jej nad morze. Był zakopany w sprawach państwowych i ledwo znajdował czas nawet dla niej. Większość ich jesiennych wieczorów wyglądała tak, że król obmyślał kolejne posunięcia polityczne, a siedząca obok niego Sang-Mi w tym samym czasie coś czytała.

- Może wystarczy na dziś? – zaproponowała pewnej jesiennej nocy. – Masz już całkiem przekrwione oczy od tego czytania.

- Muszę się tym zająć. To naprawdę pilna sprawa. – odpowiedział jej Nam-Shin.

- Czy jeśli się przez nią rozchorujesz, będzie warta takiego poświęcenia? – Sang-Mi nie dała jednak za wygraną, a Nam-Shin wreszcie spojrzał na nią zamiast na papiery i po chwili namysłu westchnął.

- Masz rację. Jeśli się rozchoruję to nie będę nawet w stanie tego skończyć. Moja kochana królowa, tak dobrze o mnie dba. – pogładził ją po policzku. – Napijmy się jeszcze czegoś i chodźmy spać.

Król zawołał służbę, żeby przynieśli herbaty. Eunuch zwyczajowo sprawdził, czy nie jest zatruta i udał się do wyjścia. Gdy drzwi do komnaty powoli się zamykały Nam-Shin krzyknął ze strachem jednocześnie przewracając nogą cały stół.

- Co się stało, mój królu?

- Z-znów t-to widziałem... Był wśród służby... – odpowiedział Nam-Shin jąkając się i wskazując na drzwi.

- Kto taki?

- Książę koronny!

Sang-Mi gwałtownie wstała i szybkim krokiem podeszła do drzwi, by znów je otworzyć.

- Niech każdy spojrzy na mnie! – rozkazała służbie. Z początku nikt nie chciał usłuchać, bo czuli się zbyt skrępowani, ale gdy Sang-Mi powtórzyła swój rozkaz, wszyscy podnieśli głowy. Jednak nie było wśród nich księcia. – Rozlała się herbata. Posprzątajcie to i przynieście świeżą. – powiedziała krótko i wróciła do środka.

- Widzisz? Jesteś tak przemęczony, że senne koszmary zaczynają cię już dręczyć na jawie. – uspokajała męża siedząc przy nim. – Powinieneś bardziej dbać o wypoczynek.

- Wiem, bycie królem jest wyczerpujące.

- Królu, a gdyby znalazł się ktoś, kto mógłby cię godnie zastąpić? – Sang-Mi zaczęła niepewnie.

- Zastąpić? Sang-Mi, dlaczego w ogóle mówisz o czymś takim? Dlaczego ktoś miałby mnie zastępować?

- Widzę jak bardzo stresuje i martwi cię twoja praca. Naprawdę potrzebujesz odpoczynku. Ale wiem, że boisz się zostawić pałac bez opieki. Dlatego o to pytam. Czy gdyby znalazł się ktoś, kto mógłby zatroszczyć się należycie o te sprawy pod twoją nieobecność, to mógłbyś mu to zawierzyć?

- Oczywiście, że tak! Tylko gdzie znaleźć taką osobę? Oprócz ciebie, otaczają mnie same bufony!

- Cierpliwości. Na pewno znajdzie się ktoś umiejętny. Trzeba tylko poszukać.

Na następny dzień Sang-Mi udała się do stadniny sądząc, że uda jej się spotkać tam księcia. I nie pomyliła się.

- Książę, co ty próbujesz zrobić? – zapytała z pretensją. – Próbujesz przestraszyć króla? Jeśli dalej będziesz tak udawał ducha, to zrobisz z niego wariata!

- Szybko się domyśliłaś moich zamiarów. – odpowiedział Wan-Jong nie wydając się być zaskoczonym.

- Przestań!

- Dlaczego miałbym? Już ci mówiłem, że mam cel odzyskać swój tron, a jest to najmniej szkodliwy i bolesny sposób. Nikt nie będzie musiał walczyć ani ginąć. Króla zdetronizują ministrowie, którzy uznają go za nie w pełni rozumu i najpewniej ześlą go na wygnanie. Ponieważ nie ma jeszcze spadkobiercy, a oni sami są chciwi, zapewne i ciebie wygnają. Wtedy pojawię się ja i zwyczajnie przejmę pusty tron.

- I myślisz, że oficjele tak po prostu ci na to pozwolą?

- Nie będą mieli innego wyboru. Przez kilka lat zgromadziłem przeciwko nim tyle dowodów, że wystarczyłyby mi, by każdego skrócić o głowę. Mam też własną armię, której nie przekupili. Jeśli będą chcieli przeżyć, będą musieli mi się podporządkować i ustąpić ze swoich stanowisk. Na ich miejsce powołam swoich zaufanych ludzi, którzy naprawdę pomogą mi zmienić kraj.

Chociaż widziała w tym pewne korzyści, Sang-Mi nadal nie mogła zaakceptować poczynań księcia.

- Ale jak mam zdradzić męża, którego kocham? – Sang-Mi zapytała w rozterce. Wtem książę nagle do niej podszedł, chwycił mocno w ramionach i szarpnął.

- Nawet nie wiesz, ile bólu mi zadajesz tymi słowami! – zawołał, a jego oczy się zaszkliły. – Ja w przeciwieństwie do ciebie nigdy nie przestałem cię kochać. Nawet po tym, jak zabiliście moich rodziców. Rozumiem, że mogłaś mieć żal do króla, ale cały dwór? Sang-Mi, zdajesz sobie sprawę, ile niewinnych osób zginęło? I jeszcze mówisz mi prosto w twarz, że kochasz innego mężczyznę? Jak możesz?

- A gdzie byłeś cały ten czas, gdy najbardziej cię potrzebowałam? – Sang-Mi zapytała z goryczą. – To Kang Nam-Shin zaopiekował się mną i dał mi nową nadzieję, gdy ja zupełnie ją straciłam. I obiecał, że znajdzie tego, przez którego to wszystko się zaczęło.

- I jeszcze nie znalazł? A może raczej jeszcze ci nie powiedział? – książę zapytał podejrzliwie.

- Co masz na myśli? Wiesz kto za tym stoi?

- Powiem ci, jeśli mi pomożesz.

- W takim razie zaczekam. Nie mogę ci pomóc w sposób jakiego ode mnie oczekujesz. Mam za to inny pomysł, ale potrzebuję czasu.

- Co to za pomysł? – zapytał książę zaciekawiony.

- I tak chcę się stąd wynieść. Więc spróbuję nakłonić króla do abdykacji.

- Myślisz, że się zgodzi? Trochę go poznałem i wiem, że posiadanie władzy to jego życiowy cel.

- Nie wiem, czy mi się uda, ale już do niejednej rzeczy go przekonałam. Może do tego też.

- To życzę dużo powodzenia. Dam ci miesiąc. Jeśli po miesiącu nic nie wskórasz, wrócę do swojego planu.

Po tej rozmowie Sang-Mi ciągle nalegała na Nam-Shina, żeby zostawić pałac. Ale zdawało się, że im bardziej prosiła, on był tym mniej chętny ją słuchać. W końcu nie wytrzymał i zdenerwował się na nią.

- Czemu ciągle mi o tym trujesz? Czy aż tak ci tu źle?

- Tak! Mam dość ciągłego sprawdzania, czy w moich posiłkach nie ma trucizny i tego życia w strachu. A ostatnio już nawet nie mamy dla siebie czasu, przez co czuję się coraz bardziej samotna. Moim największym marzeniem było zawsze spokojne życie u boku męża w cichej wiosce nad morzem. Ale tu nie mogę zaznać spokoju. Ciągle martwię się o siebie i ciebie. – wyżaliła się zapłakana. – Spełniłeś obietnicę daną ojcu. Pomściłeś swoich przodków i odzyskałeś tron. A teraz masz władzę również przekazać go komukolwiek. Czy nie mógłbyś tego dla nas zrobić?

- Obawiam się, że mamy skrajnie różne marzenia, Sang-Mi. – odpowiedział smutno Nam-Shin. – Pragnąłem nie tylko odzyskać tron, tak jak obiecałem, ale odbudować dynastię i stworzyć silne państwo. Zapisać się w historii jako bohater, który odzyskał to co skradzione. Myślałem, że pragniesz dla mnie tego samego. Na razie nie jestem nawet w połowie do osiągnięcia tego celu. A zamiast twojego wsparcia dostaję jedynie narzekania i zniechęcenie. Sang-Mi, naprawdę dużo ci dałem. Czy choć raz nie mogłabyś to ty poświęcić czegoś dla mnie?

Sang-Mi skłoniła jedynie głowę w poczuciu bezradności. Rzeczywiście, mieli zupełnie różne cele i marzenia, choć z początku wydawało się, że były takie same i ich łączyły. Jakże gorzko się zawiodła.

- Masz rację. Mamy odmienne marzenia. – odrzekła i wyszła.

Miesiąc minął bardzo szybko. Sang-Mi udała się na przejażdżkę, a Wan-Jong prowadził jej konia.

- I jak?

- Niestety nie udało mi się. Miałeś rację. Król jest za bardzo zafiksowany na punkcie władzy. – odpowiedziała bezuczuciowo.

- W takim razie wracam do swojego planu.

- Mam jeszcze jeden pomysł. – wtrąciła Sang-Mi. – Ale, żeby król nie nabrał podejrzeń, muszę trochę odczekać.

- Przykro mi, ale nie mogę dać ci więcej czasu.

- Dlaczego? Naprawdę chcesz, żeby król oszalał?

- Nie o to chodzi. – odpowiedział Wan-Jong zatrzymawszy konia i stanął przed Sang-Mi. – W każdej chwili możesz zajść w ciążę, a wtedy sprawy się pokomplikują.

Był to argument, z którym nie mogła się kłócić. Nawet jeśli teraz nie układało się najlepiej między nią a królem, przez nacisk urzędników sytuacja mogła się zmienić w każdej chwili.

- W takim razie, mam nadzieję, że zdołam wykonać swój plan, zanim król całkowicie straci przez ciebie rozum. Tylko proszę, obiecaj mi, że nie odbierzesz mu życia.

- Obiecuję. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro