Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 - „Przyjaciel czy wróg?"

Poprzednio:
— Nie ma za co — spojrzał na kamień w ręce. Nie potrafił zrozumieć jak znalazł się akurat pod jego nogami. Czy to jakiś znak? On nie wierzył w przypadki. Jeżeli tak się stało to musi mieć to głębsze znaczenie. Może nie warto zapominać o czymś czego ci brakuje? Nie warto zapominać o tym blondynie z jego wyobraźni?...

Levi odprowadził Victorie do jej domu, a sam wrócił do swojego. Był już w drodze powrotnej, gdy jego uwagę przykuła postać siedząca na moście. Zaciekawił go ten widok, więc podszedł do tajemniczej osoby. Nic nie mówiąc usiadł obok niego i patrzył we wodę pod nimi.

— Zgubiłeś się? — zaczął nieznajomy.

— Um... nie — spojrzał na niego — czemu tutaj siedzisz?

— Zastanawiam się czy skoczyć — wzruszył ramionami — ten świat jest dziwny.

— Czemu chcesz skoczyć? — zaciekawił się.

— Mama nie nauczyła cię, że nie powinno rozmawiać się z nieznajomym? — zaśmiał się.

— Nie zdążyła... — zasmucił się i spojrzał w dół splatając palce na kolanach.

— Nie żyje? — dopytał. Nie za bardzo potrafił komuś współczuć, więc było to dla niego dziwne zachowanie.

— Już od dobrych 6 lat — poczuł łzy w oczach, ale odrazu je przetarł.

— Nie pokazuj słabości, to nigdy nie jest dobre — zauważył jego gest.

— Nawet cię nie znam, mam twoje zdanie gdzieś — spojrzał na niego.

— Możemy to zmienić, straciłem ochotę na kończenie życia. Może uda się następnym razem — wyjął z bluzy paczkę papierosów i wziął jednego. Wyjął drugiego i podał Leviemu — chcesz?

— Nie pale, ale dzięki — odmówił i tylko zobaczył, jak chłopak zapala papierosa.

— Jak się nazywasz? — spytał wypuszczając z buzi dym.

— Parker — odpowiedział niewiele myśląc, chłopak go intrygował.

— A imię? — dopytał ciemnowłosy.

— Levi — wywrócił oczami — teraz twoja kolej.

— Nick Evans — znowu się zaciągnął — A więc Parker, jesteś powodem mojego niepowodzenia dzisiaj. Chyba czas cię ukarać — uśmiechnął się prowokująco.

Spotkałem samobójcę?

— Co? — zdziwił się — o co ci chodzi?

Nick popchnął go delikatnie tak, że Levi przechylił się jakby prawie miał spadać, w ostatniej chwili szatyn złapał jego koszulkę nie pozwalając mu na upadek.

— A może jednak... jeszcze się przydasz — wciągnął go na most.

— Oszalałeś?! Mogłem spaść! — uniósł się.

— Mogłeś, ale tego nie chciałem. Nie to było w moich intencjach — puścił mu oczko.

— Grabisz sobie — wstał — teraz ja mam do ciebie pytanie.

— Hm? — zaciekawił się i spojrzał na bruneta z zainteresowaniem.

— Byłeś kiedyś w innym świecie?... w swojej wyobraźni? — nie wiedział czemu, ale chciał go o to zapytać.

— Pewnie, dużo razy — uniósł kącik ust — właśnie dlatego chciałem skoczyć. Ten świat mnie męczy i go nie rozumiem.

— Rozumiem — naprawdę rozumiał, już zdążył zatęsknić za życiem w hogwarcie. Skoro ten chłopak mówi, że chciał się zabić, by trafić do świata ze swojego snu to czy on... on też, by potrafił?

— Jak wywołać u kogoś myśli samobójcze — cicho się zaśmiał — już chcesz skakać czy za jakiś czas? — śmieszyło go to — Myślisz, że gdybyś skończył swoje życie tutaj to... wrócił byś do tamtego świata? — zapytał po czym po zastanowieniu dodał — właśnie... do jakiego świata?

— Znasz Harrego Pottera? — spojrzał na niego.

— Czyli do tego samego co ja... — trochę się ucieszył, więc lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy — Hogwart? Ile tam byłeś? — wypalił papierosa i upuścił na ziemie.

— 3 lata — szybko odpowiedział — ale tutaj 2 miesiące — cicho się zaśmiał.

— Faktycznie długo... ja byłem maksymalnie miesiąc. Po takim czasie odrazu się budzę.

— Masz sposób, by tam wracać? — poczuł nadzieje.

— Mhm... ale to nie jest sen. Ten cały Shifting nie działa. Wiem co mówię spędziłem na wypróbowaniu tego cholerstwa jebany rok.

— Więc... jaki masz sposób? — trochę go zasmucił, ale dalej chciał się dowiedzieć.

— Podtapianie... czasami podduszenie... zależy na co mam akurat siłę — spojrzał w niebo.

— Robisz sobie krzywdę, by tam trafić... tak? — nie był pewny czy zrozumiał.

— Mniej więcej tak. Tylko wtedy to działa — wywrócił oczami.

— Dziwne... nie wiem czy sam potrafiłbym zrobić sobie krzywdę... sam sobie bez zaklęcia. To może być trudne — spojrzał w bok.

Zignorował jego słowa.

— Więc Parker... — usiadł na murku obok — Z jakiego domu jesteś? — ciekawiło go to.

— Slytherin — odpowiedział odrazu — a ty?

— Gryffindor — przekrzywił głowę patrząc na niego.

— Ah Gryfon — uśmiechnął się — tęsknisz za tamtym życiem?

— Bardzo. Dlatego chce zakończyć to... ale nie potrafię. Jestem za słaby i nie chce zostawić brata samego... — zasmucił się, ale nie dał po sobie tego poznać.

— Ja... ja w tym „śnie" zakochałem się w kimś... nie umiem przestać o nim myśleć — powiedział to co leży mu na sercu.

— A w tym... masz kogoś? — zignorował fakt tego co powiedział — dziewczynę albo chłopaka?

— Tak, dziewczynę... tylko, że ja jej nie kocham. Nie potrafię jej zostawić... bo mi na niej zależy, ale to nie jest miłość... to nie to uczucie — schował ręce do kieszeni.

— Mhm... może lepiej jej o tym nie mów — stwierdził — nie okazuj słabości przy osobach, które mogą ją wykorzystać.

— Dobra rada, zapamiętam — westchnął.

— Późno już, nie wracasz do domu? — podszedł bliżej niego.

— Średnio chce tam wracać — zilustrował go wzrokiem.

— Możesz iść ze mną. No chyba, że się boisz — uśmiechnął się prowokująco.

— Nie boje, nie mam czego. Zgoda — chciał wkurzyć ojca i zmartwić Mirande. Miał ich wszystkich dość, a Nick wydawał się być dobrą osobą do przegadania życia w hogwarcie.

— W takim razie chodź — skierował się w stronę lasu.

— Mieszkasz w lesie? — szedł za nim.

— To mały dom — byli już nie daleko jego miejsca zamieszkania. Przed nimi znajdował się drewniany domek.

— Ciekawe, jak bardzo nierozsądne postępuje idąc tu z tobą Evans — powiedział na głos swoje myśli.

— Bardzo — puścił mu oczko i podszedł do drzwi otwierając je. Gestem ręki zaprosił go do środka i zamknął za nim wejście.

Brunet wszedł do pomieszczenia i skierował się przed siebie, trafił do jakiegoś pokoju. Jak się okazało należał on do Nicka. Szatyn podszedł obok i położył się na łóżku padając tyłem na miękkie podłoże. Zagapił się w sufit. Levi usiadł obok niego. Zagapił się w chłopaka, dlaczego za nim przyszedł? Jak bardzo to głupie siedzieć z nieznajomym po środku lasu nie wiadomo gdzie? Co, jak będzie chciał go skrzywdzić. Będzie musiał się bronić? Nie zauważył kiedy, ale Nick usiadł na łóżku i wziął do ręki butelkę. Poznał ją odrazu, ognista niczym ze slytherinu. Spojrzał na niego podejrzliwie.

— Będziesz teraz pił? — zapytał.

— Hm? — nie zrozumiał, ale po chwili zobaczył gdzie Levi kieruje swój wzrok — jest pusta.

— Pijak — zaśmiał się.

— Pamiętaj, że rozmawiasz z osobą, której praktycznie nie znasz i nie wiesz jakie ma zamiary — uniósł brew.

— Proszę cię. Stawiałem się samemu Voldemortowi, jesteś przy nim żadnym wyzwaniem — założył ręce na klatce piersiowej.

— Voldemort? — połączył fakty — a więc byłeś śmierciożercą, zgadza się? — spojrzał na niego dokładnie.

— Tak, byłem — spojrzał na puste przed ramie — ale to już przeszłość... nie muszę go słuchać... ja zginąłem w bitwie... ratując go...

— Tego chłopaka w którym się zakochałeś? — otworzył szerzej oczy.

— Tak... ale ja go nie pamiętałem — przyznał niechętnie.

— Nie wyobrażam sobie poświecić swojego życia za czyjeś. Może jestem samolubny, ale dbam tylko o siebie. Po co mieć bliskich, którzy sprawiają ci tylko ból i cierpienie? — odłożył butelkę na ziemie.

— Lubię ból... te uczucie — przypomniał sobie jak w „śnie" zabił Jacka — to satysfakcjonujące.

— No patrz, myślałem, że to ja jestem psychiczny w tym gronie — zaklaskał w ręce — jednak mnie przebiłeś Levi.

— Czy mam traktować to jako komplement? — położył się obok niego.

— Tak, jesteś interesujący. W przeciwieństwie do innych ludzi — zamyślił się — spróbuje dzisiaj znowu, będziesz mógł zobaczyć.

— Zobaczyć co? — dotarło do niego — nie rób sobie krzywdy... znajdziemy inny sposób.

— Chciałem spróbować czegoś nowego — wyjął z szafki woreczek z różowymi tabletkami.

— Narkotyki? — zmrużył oczy patrząc na przedmiot w jego ręce.

— Możliwe, a co z policji jesteś? — otworzył worek i wyjął jedną tabletkę. Szybko połknął ją i zapił wodą. Spojrzał na zdezorientowanego chłopaka i wstał z łóżka — chcesz też?

— Nie dzięki, wole wiedzieć co się dzieje będąc z obcym po środku lasu — nie był aż tak głupi. Ciekawiło go co stanie się z chłopakiem po zażyciu tabletki.

— Nudziarz — wywrócił oczami i poczuł skutki tabletki, krew zaczęła spływać z jego nosa, a on tylko usatysfakcjonował się zaskoczoną miną Leviego.

— Chyba... Nick coś się dzieje — wskazał mu miejsce pod nosem.

— Krew? — przetarł ręką miejsce z krwią a ona rozmazała się na jego dłoni — ciekawe — obracał dłonią przed swoją twarzą.

— Idiota — zabrał chusteczkę z szafki i przyłożył pod jego nos — zatamuj to.

— Przyłożył chusteczkę swoją ręką — zmartwiłeś się? Ty naprawdę jesteś dziwny — spojrzał na niego.

— Przestań, zadzwonię po pogotowie... nie wiadomo coś ty wziął — zabrał do ręki swój telefon, ale w tej chwili Nick stracił przytomność.

Levi wystraszył się nie na żarty. Ręką próbował ocucić chłopaka, ale to nic nie dało. Wstał z łóżka i patrzył na nieprzytomnego szatyna. Złapał ręką swoje włosy i mocno pociągnął. Stresował się tym. Czy on właśnie popełnił samobójstwo przy nim? Patrzył na jego reakcje po czym zbliżył do klatki piersiowej. Serce biło normalnie a oddech był wyczuwalny. Odetchnął i usiadł obok.

****

Był w hogwarcie. Spojrzał chwilę za siebie, ale zobaczył tylko błonia za, którymi tęsknił. Udało się znowu tutaj trafił a sposób z tabletką nie był wcale zły. Strzał w dziesiątkę. Wszedł szybkim krokiem do środka zamku i skierował się do swojego dormitorium. Był w pokoju wspólnym gryfonów. Harry i Ginny siedzieli patrząc się w kominek, zakochana para. Tak pięknie razem wyglądali. Obok była samotna Hermiona. Podszedł do niej pewnym krokiem i mocno przytulił dziewczynę.

— Nick? Wróciłeś — ucieszyła się.

— Do ciebie zawsze, nie potrafię cię zostawić —uśmiechnął się szczerze patrząc na jej potargane włosy.

— Jak znowu... jak tu trafiłeś. Przecież po naszej rozmowie... mówiłeś, że pochodzisz z innego świata —wyszeptała.

— Chodź — pociągnął ją za rękę i wyszli z pokoju wspólnego gryfonów. Udał się do swojego dormitorium i zamknął drzwi za nimi.

— Wytłumacz — poprosiła stojąc przed nim.

— Tabletka... nie mam już siły na topienie się czy tracenie przytomności przez uderzanie się w głowę. Musiałem spróbować czegoś nowego. O dziwo zadziałało — delikatnie uniósł kącik ust.

— Kretynie! — uderzyła go książką w głowę i poczuła łzy w oczach — czemu to robisz... przecież to nie jest tego warte. Ja nie jestem tego warta — spojrzała w ziemie.

— Hermiona — dotknął ręką jej ramienia i spojrzał w oczy. Szybko przysunął ją do siebie, by przytulić dziewczynę. Wtuliła głowę w jego tors a łzy spłynęły po jej policzkach. Chłopak chwile myślał czy napewno to zrobić, ale delikatnie ją odsunął, podniósł jej podbródek i czule pocałował jej usta - Kocham cię i jesteś warta... warta większego poświęcenia.

— Zależy mi na tobie Nick — uśmiechnęła się do niego i znowu złączyła ich usta w pocałunku.

****

Nick długo już się nie budził. Levi cały czas próbował ocucić chłopaka, kontrolował jego oddech i bicie serca. Było w normie, więc chyba nic złego się z nim nie dzieje? Zauważył, jak chłopak się poruszył więc odrazu się nim zainteresował.

— Nick?! — pomógł mu wstać.

— Levi? To już... — zawiódł się — za krótko... dopiero ją zobaczyłem — posmutniał.

— Kogo? Udało ci się? Byłeś tam? — otworzył szerzej oczy.

— Tak... ale tylko chwile... beznadziejne — wywrócił oczami.

— Mogę... mogę jedną? — spytał nie do końca przemyślając te decyzje.

— Przecież nie chciałeś — uśmiechnął się cynicznie pokazując mu woreczek z tabletkami.

— Daj mi to — wyrwał mu przedmiot. Wyjął jedną tabletkę i dokładnie na nią spojrzał — od kogo to masz?

— Od Dumbledora wiesz? — zaśmiał się.

— Może bym uwierzył... gdybym sam go nie zabił —oddał mu woreczek.

— Interesujące — zdziwiło go jego wyznanie — u mnie dalej żyje.

— Nie odpowiedziałeś. Z kim się tam widziałeś? —dopytał zainteresowany.

— Z Hermioną — przypomniał sobie ich pocałunek.

— A Draco? Widziałeś Draco Malfoya? — zapytał z nadzieją.

— Nie, byłem tylko w pokoju wspólnym gryffindoru. Nie lubię Malfoya. Nawet nie rozmawiamy... ale czekaj — dotarło do niego — to on jest tym chłopakiem w którym się zakochałeś? — zdziwił się.

— Co za różnica... on nie istnieje — wyjął kamień z tylu kieszeni.

— Istnieje, ale tam — wskazał mu ręką tabletkę na jego ręce — może spróbuj, co ci szkodzi?

— To jest bardzo nie mądre wiesz? — popatrzył znowu na przedmiot na ręcę.

— Wiem, ale interesuje mnie o czym zdążycie pogadać — przyznał.

— Ostatnio nie mieliśmy o czym... nie zdążyłem mu powiedzieć co czuje. Uratowałem mu życie przed własnym ojcem — odłożył tabletkę na półkę.

— Możesz to zrobić jutro — wtulił twarz w poduszkę.

— Mam zostać tu z tobą na noc? — uniósł brew patrząc na śpiącego chłopaka. Nie dostał odpowiedzi, więc położył się obok niego na łóżku i starał się zasnąć. Zachowywał się głupio śpiąc obok nieznajomego? Obok obcego, którego celów i intencji nawet nie zna. Może jego życie było mu tak obojętne bo brakowało w nim tego aroganckiego ślizgona?

****

Minęło już dużo czasu od ich zaśnięcia. Levi zasnął bez problemu czym zdziwił Nicka. Chłopak delikatnie przejechał palami po jego policzku i nachylił się do ucha. Wyszeptał „jesteś bardzo naiwny" po czym się odsunął i wstał z łóżka wychodząc z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro