Rozdział 16 - „Dlaczego zawsze ktoś musi nam przeszkodzić, Parker?"
Poprzednio:
— Zjebałem? — Draco upił się po wyjściu Leviego, miał sobie są złe to jak go traktował. Leżał na kanapie na kolanach Ivana i patrzył w sufit.
Victoria i Madison wyszły wcześniej i w pokoju wspólnym zostali sami chłopacy. Nick popatrzył na upitych ślizgonów i sięgnął do kieszeni. Wyjął jeden z przezroczystych woreczków i pomachał nim przed ich oczami.
— A co wy ma to, by trochę się zabawić? —uśmiechnął się prowokująco i wstał z kanapy —gwarantuje, że poczujecie się lepiej — naśmiewał się z nich — a ja będę miał niezły ubaw — powiedział sam do siebie i cicho zaśmiał, gdy zauważył ich zainteresowanie.
— Co to? — zapytał ciekawy ślizgon leżąc głową na kolanach pijanego szatyna.
— Takie tam, rozrywka ze świata mugoli — położył woreczek na stole.
— Mówisz, że to nam pomoże? — Jack spojrzał na nich leżąc plecami na ziemi i opierając nogi o kanapę.
— Tak myślę — przyznał Nick.
— Daj to — Ivan wystawił do niego dłoń po czym Nick rzucił woreczek prosto w jego rękę. Szatyn przybliżył go do siebie i przyjrzał się białemu proszkowi.
Nick uśmiechał się pod nosem. „To będzie ciekawe zobaczyć ich po działaniu narkotyków". Oparł łokieć o udo a do pokoju wspólnego wszedł brunet na którego czekał
— O jesteś Levi — uniósł kącik ust.
— Mhm, mówiłem, że zaraz wrócę — podszedł do niego i spojrzał na swoich kolegów — a tym to co? — dopytał zmieszany ich stanem.
— Chyba wypili trochę za dużo — zaśmiał się pod nosem.
— Chyba masz racje — cicho się zaśmiał i usiadł obok nalewając sobie ognistej.
Chwilę później wszyscy byli pod działaniem narkotyków, które przyniósł Nick. Wszyscy oprócz samego szatyna, który miał nie mały ubaw ze swoich „kolegów", którym chciał poprawić humor.
— Masz jakieś dziwnie białe te włosy, może preferowałbyś jakiś odcień zielonego na swojej głowie — bawił się włosami blondyna leżącego na jego kolanach.
— Świetny pomysł Ivan! — wstał z niego roześmiany — masz może przy sobie farbę? — podekscytował się.
— A może ogolimy cię na łyso? — wtrącił rozbawiony Nick siedząc obok pijanego bruneta.
— Będę miał na głowie łysy placek! — Malfoy nie rozumiał co się z nim dzieje, ale domyślał się w głowie, że to przez działanie „zabawki" ze świata mugoli.
— Przymkniecie mordy? — Jack uśmiechał się pod nosem — dziewczyny są do dupy — kopał stopami Ivana w ramie.
— Tak! Masz stu procentową racje Wood — dodał wstawiony ślizgon leżąc głową na ramieniu Nicka.
— Oj Parker ty i alkohol — wywrócił oczami z uśmieszkiem, który nie schodził z jego twarzy.
— Jack ma racje, męczę się już z kolejną, może to czas przerzucić się na płeć męską? — Ivan wyśmiał to co powiedział.
— Faktycznie kłopotliwe te baby w tych czasach — przyznał jasno włosy. Trochę kręciło mu się w głowie i nie miał zamiaru wstawać.
— Jedna da ci nadzieje po czym poleci za gościem, który ją torturował — prychnął — tragedia — spojrzał na nich, ale wszyscy przypominali mu jakieś rozmazane kulki.
— Może lubi na ostro? — wtrącił Levi.
— Pewnie już nie raz się tak bawiliście — uniósł brew rozbawiony — też mam być dla niej „ostry"? — dopytał.
— Zakochałeś się, Wood? — spytał Ivan dalej bawiąc się włosami Malfoy'a.
— Może, ale co to ma do rzeczy co? Zazdrosny jesteś Parkinson? — uśmiechnął się wrednie.
— Jasne, o tak cudownego puchona jak ty — prychnął pod nosem.
— Wiesz co? Zawsze ciekawiło mnie jak smakuje ślizgon — wstał i podszedł do niego. Nachylił się nad szatynem i musnął jego policzek swoim językiem — słony jesteś.
— Czekaj — też polizał jego policzek — a ty za to słodki — uniósł kącik ust.
— Też chce się z kimś lizać — Draco skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
— Parker chyba chętny — Nick popchnął młodszego chłopaka na szarookiego i zaśmiał się pod nosem, gdy ten się na nim położył.
— Cieplutki jesteś — oparł brodę o klatkę piersiową Draco.
— Głupek — dotknął go w nosek przez co ten go zmarszczył.
— Ivan dziwnie się z tobą na zmianę lizać — przyznał Jack dopijając swoją szklankę.
— Wy to się umiecie zabawić — Nick ledwo wytrzymał bez śmiania się z nich — może zróbcie czworokącik? —zaproponował.
— Chętnie — odpowiedzieli wszyscy jednocześnie po czym się roześmiali kompletnie nie wiedząc co się z nimi dzieje.
— Draco — zaczął Levi — jak ja smakuje? — zapytał kładąc policzek na nim.
— Jak — szukał słowa — słodkie spełnienie moich marzeń — przygryzł wargę.
— Co za pajac — przysunął się bliżej i złączył ich usta w pocałunku. Nie zdawał sobie sprawy z tego co robi.
Draco odrazu oddał pocałunek i pogłębił go, przygryzł delikatnie wargę bruneta i odsunął się dopiero wtedy, gdy ten zsunął po nim ręce i odpiął kilka guzików jego koszuli.
— Wam nie za dobrze? — wtrącił się Jack — Iviś idziemy gdzieś? — zaproponował całkowicie naćpany nie umiejąc ustać w miejscu.
— Nie mogę z was — wybuchł śmiechem.
— Pewnie Jacki, już idę — wstał z kanapy zostawiajac tam Malfoy'a i Parker'a.
— Koniec zabawy, ty jesteś najebany — spojrzał na Leviego — a wy naćpani — zaśmiał się pod nosem i podszedł do Ivana i Jacka łapiąc ich za ręce — idziemy spać, skończyło się dobre dzieci — skierował się w stronę pokoju Ivana. Otworzył drzwi i wepchnął ich obu do środka na łóżko szatyna — Dobranoc Panowie — wyszedł z pokoju i zamknął drzwi zaklęciem.
Jack i Ivan popatrzyli na siebie zdziwieni całą sytuacją. Wstali do siadu. Jack rozejrzał się po pokoju a potem natrafił wzrokiem usta szatyna.
Nick wrócił do leżących na sobie zakochanych i stanął nad nimi.
— Do spania — uniósł brew.
— Draco zasnął — ugryzł go w wargę tak, by ten się obudził — wstawaj książę — cicho się zaśmiał.
Mimo prób dobudzenia Draco, blondyn się nie obudził. Nick złapał Leviego za ramie i zdjął go z chłopaka. Pociągnął go za rękę i wyszedł z pokoju wspólnego zostawiajac Malfoy'a samego. Skierował się na korytarz i do wieży gryffindoru. Szedł z młodszym chłopakiem obok siebie za rękę i uśmiechał pod nosem. „Słodki jak jest pijany".
— Levi zostaniesz u mnie na noc, dobrze? — stwierdził.
— Pewnie Nicki — uśmiechał się i podskakiwał radośnie będąc pijanym.
Nick i Levi doszli pod portret i weszli do środka. Szatyn skierował się do swojego pokoju i zamknął za nimi drzwi. Puścił rękę Leviego i sam usiadł na parapecie. Spojrzał na niego kątem oka. Brunet usiadł na ziemi i patrzył zaciekawiony w sufit.
— Co tam widzisz? — zapytał.
— Motylka — przyznał mając jakieś nieprawdziwe wyobraźnia.
— Zapamiętać, upijać częściej Parker'a — zaśmiał się i podszedł do niego podnosząc go z zimnej podłogi na swoje łóżko — prześpij się.
— Dobranoc Proszę Pana — wtulił się w poduszkę Nicka i prawie natychmiast zasnął upity.
— Ale będzie jutro kac — usiadł na łóżku obok niego i spojrzał w stronę okna.
****
Draco spał sam na kanapie w pokoju wspólnym ślizgonów. Blaise wrócił do środka, ponieważ był po zapas ognistej. Rozejrzał się i natrafił wzrokiem przyjaciela. Nieźle się zabawili. Podszedł do niego i uszczypnął go w policzek.
— Draco wstawaj, koniec imprezy — pociągnął go do góry, by wstał.
— Nie śpię mamo — mruknął pod nosem.
— Mamo? Dobrze wiedzieć — cicho się zaśmiał i zaprowadził go do jego pokoju. Wszedł do środka i usadził go na jego łóżku. Nawet nie zauważył kiedy blondyn przysnął.
****
Katia wracała do swojego dormitorium, cieszyła się z tej rozmowy z Levim. Z tego, że wszystko sobie wyjaśnili. Weszła do środka i usłyszała cichy płacz z łazienki. Zmarszczyła brwi i spojrzała w tamtą stronę zmieszana. Zauważyła uchylone drzwi a przez nie krukonkę siedzącą na ziemi schowaną głową w kolanach. Otworzyła drzwi szerzej i stanęła w ich progu.
— Lopez? — oparła się ręką drzwi.
— Idź stąd, Smith — nie podniosła głowy czując, jak ma rozmazany makijaż. Nie chciała, by dziewczyna widziała ją w tym stanie.
— Co się stało? — kucnęła obok niej.
— Idź — powtórzyła znowu czując łzy w oczach. Nie potrafiła poradzić sobie z tą sytuacją. Kochała Olivera. Cały czas go kochała, ale po tym co zrobił nienawidziła tego uczucia.
— Przestań mnie odtrącać, chce ci pomóc — wywróciła oczami.
— Jak chcesz pomóc to daj mi święty spokój Katia — podniosła głowę i wytarła policzki.
— Płakałaś? — zauważyła.
— Nie, suszyłam powieki — warknęła — tak płakałam, chyba widać — przygryzła policzek od środka.
— Rozumiem — uśmiechnęła się do niej słabo i usiadła obok opierając plecy o ścianę.
— Będziesz tu tak siedzieć? — spytała zirytowana.
— Dotrzymam ci towarzystwa — spojrzała w sufit.
— Jak chcesz — próbowała się uspokoić i nie myśleć już o tamtej nocy, ale to było nie możliwe — Katia... —zaczęła.
— Słucham — spojrzała na szatynkę.
— Ja dalej kocham Olivera — przyznała najciszej ,jak potrafiła.
— C-co... przecież jesteś z Ivanem, Diana... — nie rozumiała.
— Nie udawaj — wywróciła oczami — sama jesteś z Draco, by zapomnieć o Levim — przypomniała jej.
— Nie wiem, sama już nie wiem — westchnęła —powinnam zakończyć ten pokręcony związek, ale jak? — dopytała.
— Zerwij z nim — doradziła.
— Chyba tak zrobię, a co z tobą i Ivanem? — zapytała ciekawa.
— Nie chce go oszukiwać co do moich uczuć —przyznała — ale... on mnie kocha, a ja potrzebuje jakiegoś zapomnienia po Woodzie — spojrzała w bok.
— Diana, nie rób tak... naprawdę to nie pomoże —chciała, by nie popełniała tego błędu co ona.
— Czyli mam z nim zerwać? — pociągnęła nosem.
— Mhm — pokiwała powoli głową.
— To popierdolone, kocham go chociaż chciał mi zrobić krzywdę... nie umiem o nim zapomnieć, bo tylko przy nim czułam to uczucie, którego tak bardzo brakuje mi przy Ivanie — przetarła oczy.
— Rozumiem co czujesz, nawet nie wiesz, jak bardzo — dotknęła dłonią jej barku.
— Dzisiaj nie chce go widzieć... ale wyjaśnię to z nim — poprawiła kosmyk włosów za ucho.
— Tego się trzymaj — oparła brodę o jej głowę.
— Dziękuje, potrzebowałam tego — wtuliła w nią swoją głowę.
— Nie ma za co, może jednak nie jestem tak złą współlokatorką jaką się wydawałam — uniosła kącik ust.
Diana już się nie odezwała tylko zaczęła zastanawiać. „Jaki sens ma wykorzystywanie Ivana? Ma być jej pocieszeniem? Sposobem na zapomnienie o gryfonie?" Ona nie była taka... musi to zakończyć zanim zdoła go zranić. Katia zamyśliła się nad jej słowami. Faktycznie powinna zerwać z Draco, ona go nie kocha tak samo jak on jej. Po co ten związek? Po jej to było... mogła nie mówić o swoich uczuciach i dalej mieć wspaniałego przyjaciela. Chłopaka którego poznała w Malfoy Manor... tego którego pokochała.
****
Madison była u siebie i leżała plecami na ziemnej podłodze. Patrzyła w sufit i zastanawiała nad swoimi uczuciami. Ten pocałunek z Dianą był inny niż z chłopakami, których całowała do tych czas. Tęskniła za nim i chciała powtórki. Zdawała sobie sprawę z tego, że krukonka jest w związku. Dziewczyna nigdy się nie zakochała i nie miała pojęcia, jak to jest. Jak sobie z tym radzić i co zrobić, by tego nie czuć. Chciała, by to uczucie zniknęło i opuściło ją na zawsze. Zakochała się w szatynce? Tak się da? Jeden pocałunek mógł tak zamieszać jej w głowie? Miała sobie za złe, że wtedy jej na to pozwoliła. Przez to teraz miała problem sama ze sobą. „zakochałam się w Dianie Lopez?... czy może jednak to tylko głupie złudzenie".
Minęło kilka godzin od czasu zakończenia się imprezy, planowo za godzinę miały zacząć się lekcje, ale przecież je odwołali ze względu na istniejącą sytuacje w hogwarcie. Rano wszystkich z nich obudził pogłos w szkole mówiący, że wraca obowiązkowość chodzenia na zajęcia u starszych czarodziejów, by mogli pomóc w ostatecznej walce z Czarnym Panem. Miały wrócić zajęcia takie jak: eliksiry, obrona przed czarną magią, zaklęcia i uroki, te przedmioty zostały przywrócenie i obowiązkiem uczniów było zjawienie się na nich. Draco wstał dość wcześnie i spojrzał na zegar. Usłyszał o zajęciach więc wstał do szafy i przebrał się w swoją koszulę. Rozejrzał się po pokoju, ale nigdzie nie widział Leviego. Nie pamiętał nic po wczoraj. Zabrał torbę na ramie i wyszedł z pokoju kierując się na zajęcia. Nick i Levi też usłyszeli o przywróceniu lekcji. Wstali i zaczęli się ogarniać. Szatyn założył na siebie czerwoną bluzę z logiem ich domu, a Leviemu podał czarną, by miał w czym iść. Brunet chwile się wahał ale po dłuższej chwili założył ją na siebie. Wyszli z pokoju kierując się pod sale od eliksirów. Ivan nie miał zamiaru wstawać, a obok niego leżał śpiący puchon. Katia i Diana zostały w pokoju, blondynka cały czas była przy szatynce tak, by ta czuła się dobrze. Diana opowiedziała jej o sprawie z Oliverem. Obie dziewczyny nie pojawiły się na zajęciach.
****
Wieczorem Levi wracał do swojego dormitorium i niechcący wpadł na wysokiego blondyna. Przypomniało mu się, jak spotkali się w pociągu. Jak nie znali się i nie wiedzieli o sobie praktycznie nic. Uśmiechnął się pod nosem po czym spojrzał w jego niebiesko-szare oczy i zapatrzył się na niego. Złapali kontakt wzrokowy i żaden nie chciał go zerwać. Levi czuł, jak jego policzki nabierają różowego odcienia. Nie zwrócił uwagi na słowa chłopaka, dopiero, gdy ten dotknął jego dłoni ocknął się.
— Levi, słuchasz mnie? — dopytał zmieszany blondyn.
— T-tak, jasne — przytaknął nie mając pojęcia o czym mówił chłopak.
— To co takiego mówiłem? — uniósł brew
— Um... — nie wiedział co ma mu odpowiedzieć, bo nie słuchał.
— Oj Parker, tak właśnie słuchasz ludzi — cicho się zaśmiał — gdzie byłeś na noc? — zapytał.
— U Nicka — przyznał cicho.
— Mhm — poczuł ukłucie zazdrości — robisz coś teraz? — sam nie wiedział czemu go o to zapytał.
— Nie, nic konkretnego — bawił się rękawem bluzy.
— Chcesz się ze mną przejść?... — zaproponował —oczywiście zrozumiem, jak nie będziesz chciał, ale skoro nie robisz nic ważnego to — nie dokończył, bo brunet zakrył jego usta swoją dłonią.
— Chętnie się z tobą przejdę — uśmiechnął się lekko i zabrał swoją dłoń chwile później.
— W takim razie chodź — pociągnął go za rękę do wyjścia ze zamku.
— Podobno jest niebezpiecznie... możemy wychodzić? — szedł ciągnięty za nim.
— Myśle, że nikt nie musi o tym wiedzieć — puścił mu oczko i skierował w stronę zakazanego lasu.
— Skoro tak mówisz — spojrzał w stronę zachodzącego słońca.
— Nie marudź tak — wszedł głębiej w las.
— Draco „zakazany las", nie jest bezpodstawnie zakazany — przypomniał mu — będziemy mieć problemy.
— Już i tak je mamy — stwierdził po czym cicho zaśmiał — sam jesteś problemem koch-Levi — znowu tego nie dokończył.
Kochanie.
Szli tak już jakiś czas rozmawiając ze sobą. Oboje udawali, że wszystko jest w porządku, a po między nimi nigdy nie było tego wszystkiego. Draco był w związku a mimo tego Levi nie czuł tego faktu. Blondyn zatrzymał się trochę dalej i oparł plecy bruneta o korę drzewa.
— Tutaj nikt nie powinien nam przeszkadzać... — opierał rękę o pień.
— Nikogo tu nie ma... nikogo oprócz nas — szepnął cicho i uśmiechał pod nosem.
— Przeszkadza ci to? — uniósł brew.
— Nie, niby dlaczego? — dopytał zmieszany.
— A... — chwile myślał czy to zrobić. ale po chwili położył dłoń na jego policzku — a to ci przeszkadza? — dokończył.
— N-nie — odpowiedział cicho. Draco to była jedyna osoba przy której zachowywał się inaczej, tak jak kiedyś, gdy dopiero zaczynał naukę w hogwarcie. Uroczy i niegroźny zakochany w nim chłopak. Spojrzał w jego oczy i nie próbował zerwać kontaktu wzrokowego.
— A to? — wsunął drugą rękę pod jego bluzę na plecach i przesunął ją trochę do góry podwijając ubranie.
— Nie — przygryzł wargę i poczuł, jak znowu się rumieni, przeszły go ciarki po plecach, ale nie zabraniał mu tego co robi.
— Jesteś pewny? — wjechał dłonią jeszcze wyżej czując, jak ciało chłopaka drży przez jego zimne dłonie.
— Jestem, nie musisz przestawać — mruknął pod nosem z zadowolenia.
— Hmm — zabrał ręce i odsunął się od niego.
— A ty co? — popatrzył na niego pytająco.
— Chyba ci za dobrze, Parker — cicho się zaśmiał.
— Draco — podszedł do niego i wsadził jego dłonie pod swoją bluzę — nie ruszaj rączek — też cicho się zaśmiał.
— No już dobrze, niech ci będzie — przewrócił oczami z uśmieszkiem pod nosem.
Levi był zapatrzony w jego oczy, ale coś kazało spojrzeć mu niżej i jego wzrok natrafił usta chłopaka. Przysunął się do niego bliżej i musnął wargami jego usta tak, by nie był to pocałunek lecz niegroźne zbliżenie. Zrobił to kolejny raz bo było mu za mało... chciał go czuć. Jego usta złączone ze swoimi. Splecione ręce. Jego dłonie na swoim ciele. Być blisko niego i nie przejmować się niczym innym. Brunet odsunął się i spojrzał na dłoń, którą Draco złapał jego rękę. Splótło ich palce razem.
— Pamiętasz coś z tej imprezy? — zapytał nie odrywając od niego wzroku.
— Szczerze? Praktycznie nic... — przyznał — wypiłem za dużo... i nie mam pojęcia co się ze mną działo.
— Nie jesteś w tym sam, podobno leżałem na kolanach Parkinsona — przekrzywił głowę.
— Tak właściwie — przerwał — czemu pytasz?
— Bo powiedziałem wtedy coś... coś istotnego — spojrzał w bok.
— Co takiego? — dopytał zainteresowany.
— Powiedziałem — nie wiedział, jak ma wypowiedzieć te słowa i spojrzeć na niego w tej samej chwili.
— Co powiedziałeś Draco? — nie odpuszczał.
— Że cię ko- — nie zdążył tego powiedzieć, a blisko nich było słychać wycie wilka, nie dokończył i zrezygnował — słyszałeś to? — zmienił temat.
— To jakby... wilk? — przełknął ślinę zapominając o tym, że Draco chciał powiedzieć coś „istotnego".
— Animag? — dopytał.
Kłopoty.
— Może... — przerwał i ścisnął jego dłoń mocniej — gorzej jeżeli to wilkołak... — przybliżył się do chłopaka i nie puszczał jego ręki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro