Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 - „Straciłem do ciebie zaufanie"

Poprzednio:
Levi czuł jak robi mu się zimno, jak oparzenie na jego ręce go boli. Czuł zimny wiatr na swojej twarzy. Nick stał obok, analizował kim dla niego jest chłopak i którą ze stron wybrać, jak skończy się ich zadanie i czy jeszcze kiedykolwiek usłyszy z jego ust „wybaczam ci"... zamyślił się nad tym wszystkim więc nie usłyszał kroków, które było słychać. Ktoś wchodził na wieże. Levi był pogrążony we własnych myślach, więc również nic nie usłyszał. Draco wszedł na górę i zauważył dwójkę chłopaków. Popatrzył na te brązowe loczki... zamarł w miejscu i nic nie zrobił. Był cicho dlatego nikt nie zwrócił na niego uwagi. Levi nie był świadomy, że za nim stał ten chłopak za którego oddał swoje życie broniąc go przed zaklęciem niewybaczalnym. Szatyn w końcu poczuł na sobie czyjś wzrok, podszedł do Leviego i złapał go dłonią za policzek by na niego popatrzył. Przysunął go za talie bliżej siebie i wpił w usta chłopaka.

Levi nie zdążył nic zrobić, Nick zbliżył się do chłopaka i złączył ich usta w pocałunku. Brunet nie zdawał sobie sprawy z obecności Draco, oddał jego pocałunek, ale odrazu po tym się od niego odsunął i przetarł usta. Blondyn nie czekał aż skończą i sam szybko zszedł z wieży. Zatrzymał się przy wejściu i usiadł na ostatnim stopniu schodków. Schował twarz w dłonie i próbował uspokoić oddech. Jak... jak mógł tam widzieć Leviego, przecież on nie żyje... zginął na jego oczach. Nie umiał wybić sobie z głowy obrazu ich pocałunku. Poczuł, że to dla niego za dużo, że nie da rady tam wejść i znowu na niego spojrzeć. Może tylko mu się wydawało? Może tak naprawdę nikogo tam nie było... może to tylko wytwór jego wyobraźni? Po krótkiej chwili wstał i skierował się do lochów. Chciał o tym porozmawiać z Katią, wygadać się jej. W końcu była jego dziewczyną. Wszedł do pokoju wspólnego ślizgonów po czym do swojego dormitorium gdzie zastal śpiącą dziewczynę. Kucnął przy łóżku i przejechał dłonią po jej policzku.

— Katia... — wyszeptał.

— Huh? — cicho mruknęła pod nosem, była zaspana. Usiadła na łóżku i popatrzyła na chłopaka przecierając oczy — co się stało? — spytała cicho.

— On... Katia ja widziałem Leviego — przełknął ślinę i popatrzył na nią dokładnie.

— Co? — odrazu się do budziła po tych słowach z jego ust — jak to? Jak mogłeś widzieć Leviego... — zestresowała się, ale tego po sobie nie pokazała.

— On był na wieży astronomicznej... z tym Nickiem —przygryzł policzek od środka.

— Draco — wymyśliła jak z tego wyjść — Ja wiem... przepraszam — spojrzała w bok.

— P-przepraszasz? — nie rozumiał, uniósł brew patrząc na nią — przepraszasz za co?

— Bo ja wiedziałam... — dalej na niego nie patrzyła, czuła stres musząc kłamać mu w oczy.

— Co wiedziałaś? — spytał poważnie.

— Że on żyje. — przełknęła ślinę.

— Co kurwa?! — uniósł się i wstał stojąc przed nią — co ty powiedziałaś?! — krzyknął.

— Wiedziałam, że Levi żyje... że nic mu nie jest —powiedziała cicho poprawiając włosy za ucho.

— Żartujesz sobie, tak? — ścisnął mocniej pięści.

— Nie — podeszła do niego i ścisnęła jego dłonie — On kazał mi nic nie mówić... chciał byś tak myślał... żebyś dał mu spokój — skłamała mu patrząc w jego oczy.

— D-dlaczego? — nie chciał tego słyszeć — nie... to nie prawda, on by tak nie postąpił... nie Parker — usiadł na łóżku, nie dał rady stać.

— On już nie chciał mieć z tobą kontaktu... nigdy ci nie wybaczył tego, że go wykorzystałeś... on cały czas o tym pamiętał — kłamała.

— Nie wierze... — popatrzył w podłogę.

— Tak bardzo mi przykro Draco, wiem, że ci na nim zależało — przytuliła go i wtuliła jego głowę w swoją klatkę piersiową.

— Ta śmierć... to było zaplanowane? — dopytał cicho.

— Mhm... chciał wszystkich oszukać — głaskała go po głowie i uśmiechała pod nosem.

— Te obliviate... to zaklęcie, które rzuciła na niego Madison... to było kłamstwo? — dalej nie zmieniał pozycji i czuł, jak drży mu głos.

— Tak — nie przestawała go głaskać i objęła blondyna mocniej — on kazał mi kłamać... chciał się od nas uwolnić i zamieszkał w świecie mugoli...

— Nic z tego nie rozumiem... przecież już go przeprosiłem tyle razy — szeptał.

— Spokojnie, jestem tutaj — pocałowała go w czoło po czym się odsunęła.

— Dziękuje, że jesteś... wiem, że początek naszej znajomosci był trudny, ale cieszę się, że dzięki niemu cię poznałem — uśmiechnął się delikatnie.

— Chcesz to z nim wyjaśnić? — dopytała kładąc dłoń na jego ręce.

— Chyba powinnienem, tak — odpowiedział po namyśle — muszę tam wrócić i... i spojrzeć mu w oczy — „osobie, która chciała bym myślał, że nie żyje" — porozmawiać...

— Rozumiem, myśle, że to dobry pomysł — „porozmawiacie, ale tylko na moich warunkach kochanie".

— Pójdę go poszukać — wstał z łóżka, dalej był przytłoczony tym, że tak naprawdę Levi cały ten czas żył... czas w którym myślał, że nie żyje.

Katia uśmiechneła się pod nosem i wyszła z dormitorium w poszukiwaniu bruneta. Poszła tam gdzie powiedział Draco czyli na wieże astronomiczną. Znalazła go stojącego przy barierce i gapiącego się w niebo. Był tam sam, więc podeszła trochę bliżej i popatrzyła na chłopaka chowając różdżkę za plecami.

— Levi? — oparła jedną rękę o barierkę — co tutaj robisz? Miałeś wracać... jak było w Malfoy Manor? Znalazłeś Draco? — udawała, że się o niego martwi.

— Nie, nie było go tam — nie rozumiał po co dalej go okłamuje, jaki ma w tym cel. Wywrócił oczami i zaczął grać „naiwnego" za jakiego go miała — Dalej nie wrócił? — spojrzał na nią.

— Dalej... skoro nie ma go w Malfoy Manor... to już nie wiem gdzie może być, martwię się — cały czas udawała, tak samo jak on.

Jasne.

— Mhm, pewnie za niedługo wróci — oparł się łokciami o barierkę.

— Pewnie tak — uśmiechnęła się do niego delikatnie.

— Katia — odwrócił się do niej i spojrzał na nią dość obojętnie — Kochasz Draco? — spytał, szukając jakiegoś błędu w jej zachowaniu — Czy kochasz go szczerze? — uniósł brew.

Tak jak ja...

— Pewnie, że tak — oszukała go, „nigdy nie umiałabym pokochać kogoś takiego jak Malfoy. Robię to tylko dla ciebie".

— Skoro jest z tobą szczęśliwy... cieszę się.

Nie cieszę, nie zasługujesz na niego.

Patrzył na nią i uniósł kącik ust.

— Pamiętasz co się tu stało? — zapytała nie spuszczając z niego wzroku.

— Hm? — nie pamiętał.

— Pocałowaliśmy się... pomogłam ci wymyślić zemstę na Draco — przyznała cicho.

— Mhm... pamiętam.

Ten pocałunek to był błąd, chwila słabości

— To przez ten pocałunek poczułaś do mnie coś więcej — przełknął ślinę.

— To wtedy się w tobie zakochałam — poprawiła go i delikatnie zarumieniła, na chwile zapomniała o tej „grze" i skupiła na chłopaku.

— Ale już niczego do mnie nie czujesz, prawda? — popatrzył w jej oczy i ręką poprawił kosmyk jej włosów za ucho.

— N-nie, kocham Draco — zawahała się, to było ciężkie kłamać czując jego dotyk na skórze. Ucichła i zapatrzyła się w zielone oczy chłopaka.

Kłamstwo.

— Katia... — zbliżył się do niej, nachylił nad jej twarzą i musnął jej usta swoimi wargami po czym się odsunął.

— L-Levi? — była w szoku i zarumieniła się bardziej, nie spodziewała się tego przez co jej gra aktorska zanikła. Uśmiechnęła się do niego.

— Przepraszam, musiałem — kłamał.

— Levi ja... ja to dalej czuje — przyznała zmanipulowana przez bruneta.

Co ty nie powiesz.

— Po co się tak szczerzysz? — uniósł brew.

— Słucham? — wykrzywiła brwi.

— Tak bardzo go kochasz, że nie przeszkadza ci jak ktoś inny cię całuje? No powiem ci, w chuj ci na nim zależy, Smith — przestał grać i w końcu dowiedział się co Katia czuje do Draco — Po cholerę z nim jesteś? Nie kochasz go, po co to wszystko? — spytał z wyrzutem w głosie.

— Parker — otrząsnęła się i wywróciła oczami —nauczyłeś się od niego tak grać na uczuciach innych? — miała sobie za złe te rozkojarzenie.

— Daruj sobie, dalej nie odpowiedziałaś po co to robisz? — spytał ponownie.

— Nie wiem o czym mówisz — była podirytowana przez jego zachowanie.

— Po co oszukujesz Draco co do swoich uczuć? — mierzył ją wzrokiem.

— Nie denerwuj mnie, i tak wiesz już za dużo — wyjęła różdżkę za pleców i skierowała ją na niego.

— Nie — złapał jej różdżkę i skierował ją w podłogę patrząc jej w oczy — nie będziesz używać na mnie żadnych zaklęć — nie puszczał różdżki — nawet o tym nie myśl.

— ah tak? — chciała wyszarpać różdżkę, po czym zauważyła jego w kieszeni bluzy, zabrała ją bez zastanowienia i narzuciła na niego „imperio" — Ups? — cicho się zaśmiała — Od kiedy ty nie jesteś taki naiwny? — uderzyła go w policzek — to za ten pocałunek idioto — była na niego zła za zabawienie się jej uczuciami, popatrzyła na jego czerwony policzek i pogłaskała go dłonią — należało ci cię kochanie —uniosła kącik ust — Nie ma opcji, że pozwolę ci zabrać mi Malfoy'a, nie po to tyle z nim wytrzymuje byś to zepsuł swoim jednym głupim przyjściem tutaj.

Nie cierpię cię.

Levi patrzyło na dziewczynę przed sobą, użyto na nim imperio, więc nie mógł zrobić nic innego jak słuchać rozkazu tego co ma zrobić. Nie zważył na to, że dziewczyna go uderzyła, na to co mówi. Puścił jej różdżkę i stał przed nią. Katia podeszła bliżej i znowu złączyła ich usta w pocałunku, ale tylko przez krótką chwile. Nachyliła się nad jego uchem i cicho wyszeptała „spotkaj się ze swoim chłopakiem i powiedz mu, że wymyśliłeś te całą smierć tylko po to, by dał ci spokój", odsunęła się i uśmiechnęła pod nosem.

— Mhm — zabrał od niej swoją różdżkę i zszedł z wieży na dół, skierował się do lochów.

— Miłej zabawy — popatrzyła za nim i oparła się plecami o barierkę — napewno będzie miło — przygryzła wargę od środka.

****

Brunet szedł korytarzem do pokoju wspólnego, jednak wpadł na szatyna, który miał już wracać do niego na wieże. Nick spojrzał na niego i zauważył, że jest jakiś nieobecny. Pomachał ręką przed jego twarzą.

— Levi? — próbował zwrócić jego uwagę.

— Hm? — popatrzył na niego i nie zatrzymywał się — nie mam czasu, muszę coś załatwić — szedł do lochów.

Pomóż...

— Parker... — zauważył, że jest pod wpływem zaklęcia, „kto mu to zrobił i po co?" — co robiłeś na wieży i z kim tam byłeś? — dopytał spokojnie.

— Z nikim, czekałem na ciebie — wszedł do pokoju wspólnego ślizgonów.

— Czekaj — wszedł za nim — Ej co się z tobą dzieje?

— Nic — skierował się w stronę pokoju.

Zaklęcie Nick, jebane zaklęcie.

— Chcesz iść teraz do Malfoy'a? — uniósł brew.

— Yhym — zapukał w jego drzwi.

— Będziesz tego żałować — oparł się o ścianę przy drzwiach jego dormitorium i patrzył uważnie na ślizgona.

— Tak? To patrz — stał pod drzwiami.

— Katia? — spytał siedząc na łóżku, „nie Katia, by weszła... w takim razie kto?", patrzył na drzwi — otwarte.

Wszedł do środka bez słowa wyjaśnienia i zaczął czegoś szukać ignorując blondyna.

— L-Levi — patrzył na niego dalej się nie ruszając, przypomniał sobie ten pocałunek na wieży i odrazu do niego podszedł, pamiętał o tym co mówiła Katia... ale musiał się upewnić — Levi — złapał jego nadgarstek dość mocno i przyciągnął do siebie — wytłumacz mi — starał się być spokojny.

— Czego chcesz? — popatrzył na niego i chciał wyszarpać rękę — puść mnie.

Kochanie...

— Nie — mocno trzymał — o co chodzi... jak ty, jak ty żyjesz? Przecież... widziałem na własne oczy jak... jak umierasz — nic nie rozumiał i nie chciał wierzyć w słowa blondynki.

— Ty miałeś tak myśleć, miałem cię dość rozumiesz? — popatrzył na niego zdenerwowany.

Nie wierz w to błagam.

— Ja nie rozumiem... przecież mnie kochałeś, tyle razy to powtarzałeś... zraniłem cię, ale kochałeś — w głowie dalej miał to gdy trzymał go na swoich rękach i chciał poczuć jego oddech, którego już nie było.

— To było zaplanowane, nie chciałem cię więcej widzieć, a nie odwaliłbyś się gdybym dalej tu był. Nie umiałem myśleć o nikim innym tylko o tobie, tylko o skurwysynie, który złamał mi serce. Ale to było jakiś czas temu — wywrócił oczami i czuł jego mocny uścisk.

Do cholery nie słuchaj tego.

— Żartujesz sobie ze mnie?! — ścisnął mocniej jego nadgarstek.

— Oj kogoś zabolało? — uniósł kącik ust — jak mi przykro — zrobił „smutną minkę".

— Cholera Parker, o czym ty pierdolisz... nie wierze, nie — dalej próbował być spokojny.

— Zawsze miałeś problem se zrozumieniem najprostszych spraw, Malfoy — ręka go bolała, ale przez zaklęcie nie zwrócił na to większej uwagi.

— Zamknij się — ścisnął mocniej pięść.

Chciałbym, nawet nie wiesz, jak bardzo...

— A jak nie to co? — spytał patrząc w jego oczy.

— To ja to zrobię — powiedział dość poważnie.

Zrób.

— Proszę bardzo — wzruszył ramionami, spodziewał się crucio lub jakiegoś zaklęcia wyciszającego, zauważył, że Draco przyciągnął go bliżej i na niego patrzył — co ty...

— Nienawidzę cię, Parker — złapał drugą ręka jego szyje z tyłu i złączył ich usta w pocałunku. W tym wyczekiwanym pocałunku... tym którego myślał, że nigdy już nie złoży na jego ustach. Puścił jego siny nadgarstek i położył drugą dłoń na jego policzek. Levi nie był gotowy na taki ruch, tak samo jak Katia. Draco też nie był głupi, tyle lat z tym co musiał przechodzić dało mu dużo do myślenia. Po imperio, które rzuciła na niego Madison był bardziej czujny niż wcześniej. Wyczuł, że Levi nie jest sobą i chciał na chwile go rozkojarzyć. Zabrał jego różdżkę i zdjął z niego zaklęcie dalej nie odrywając się od jego ust. Upuścił jego różdżkę na ziemie i przyciągnął go za talie bliżej siebie. Brunet chwile później zrozumiał co się dzieje, nie wiedział, jak ani kiedy, ale właśnie całował się z Draco... tyle czasu na to czekał. Odwzajemnił pocałunek i delikatnie przygryzł jego wargę. Oderwali się od siebie i patrzyli w oczy nie odwracając wzroku.

— C-co... — błądził wzrokiem po jego twarzy.

Tęskniłem...

— Byłeś pod wpływem imperio — nie zabierał dłoni z jego policzka.

— Draco ja... — nie wierzył, że właśnie z nim rozmawia — nie wiem co powiedzieć, tak bardzo za tobą tęskniłem... nie wiedziałem czy kiedyś jeszcze się spotkamy... — przyznał dość cicho.

— Cicho, na chwile się zamknij — tylko na niego patrzył, cieszył się, że znowu ma go obok... że ta głupia smierć nie była prawdą. Złapał go za dłoń i splótł ich palce razem cały czas nie odrywając od niego wzroku.

— Kocham cię... — powiedział najciężej jak umiał czując jego dotyk, po czym przypomniał sobie, że ma być cicho.

— Też tęskniłem — uśmiechnął się do niego słabo — każdego dnia... miałem nadzieje, że zaraz wejdziesz przez te drzwi i ten cholerny koszmar się skończy — głaskał jego policzek.

Był cicho, pamiętał słowa blondyna i dalej się nie odzywał. Słuchał uważnie tego co mówi.

— Czytałem twój... te kartkę — wyjął ją z kieszeni i odsunął się od niego — to było szczere?...

— T-tak — odpowiedział po dłuższej chwili ciszy ze swojej strony.

Przeczytał...

— Odpisałem na nią — podał mu papier i odwrócił się do niego plecami — przeczytaj...

— Dobrze — zaczął rozginać złożony papier i odwrócił na drugą stronę tam gdzie był jego zapisek, zaczął czytać.

— Nie umiałem ci tego powiedzieć... a później nie było już okazji — nie odwracał się do niego.

— Draco... — skończył czytać i trzymał kartkę w rękach — ty... ty mnie kochasz?... — spytał niepewnie.

— A umiesz czytać? — dalej na niego nie patrzył, nie umiał przyznać tego na głos, nie umiał patrzeć na niego i powiedzieć tego co czuje.

— Umiem... ale przecież ty... nigdy tego nie czułeś.

Cały czas udawał?...

— Też tak myślałem, ale po naszym zerwaniu... z dnia na dzień było coraz gorzej, brakowało mi cię. Czułem coś w rodzaju „pustki", gdy nie było cię obok.

Mu zależy...

— Teraz to ty się zamknij — ścisnął mocniej jego dłoń — nie przestałem cię kochać i nigdy nie przestane... ale ty... — przerwał — ty masz Katie — powiedział trochę przygnębiony.

— Parker... — nie wiedział co ma teraz zrobić. Z Levim to było szczere, ale był przekonany, że Katia go kocha i nie chciał od tak jej zostawić — to nie miało tak wyglądać...

— Nie przejmuj się, ja rozumiem.

Nawet, gdy wiem, że cię oszukuje.

— Ale mogę zapytać cię o jedno?...

— Tak, pytaj o co tylko chcesz — czuł jak trochę głośniej oddycha.

— Kochasz ją?... — bał się odpowiedzi na te pytanie.

— Kochasz go? — odpowiedział pytaniem na zadane mu pytanie.

Co?

— Kogo? — nie zrozumiał i tylko popatrzył na niego pytająco.

— Tego chłopaka z wieży... tego z którym się całowałeś — odpowiedział dość spokojnie, ale w środku czuł zazdrość.

— Widziałeś?... — przełknął ślinę.

— Też rozumiem — odpowiedział starając się nie pokazywać tych emocji, które trzyma w środku.

— Nie opowiedziałeś na pytanie — zauważył trochę zmieszany.

— Tak samo jak ty. Kim on jest i od kiedy jesteście razem? — był zazdrosny.

— To Nick... — przerwał — nic mnie z nim nie łączy —odpowiedział po chwili na jego pytanie.

— Nic? — wszedł do środka i oparł się o drzwi zamykając je — jak to nic kochanie? — popatrzył na nich.

No chyba sobie żartujecie...

— Co ty tu...

Tylko nie teraz, nie w tym momencie.

— Jakie kochanie? — zdenerwował się i ścisnął mocniej dłoń bruneta.

— Aha? Zdradzasz mnie? Żałosne — wywrócił oczami i podszedł do nich, zawiesił ramie na szyje chłopaka — nie ładnie tak, wiesz?

— Nie dotykaj go. — patrzył na Nicka starając się zachować spokój, ale zazdrość robiła swoje — wyjdź z mojego pokoju.

— Ej uspokójcie się — odsunął się od nich.

— Nie? — dotknął go palcem w ramie — Ups, dotknąłem — zaśmiał się.

— Nie prowokuj mnie, Evans — wyjął swoją różdżkę.

— Oho, robi się groźnie — też wyjął swoją różdżkę i skierował ją na niego.

— Ej dość! — krzyknął na nich.

— Draco wróciłam — urwała zdanie i popatrzyła na nich trochę przerażona sytuacją — Nick? — popatrzyła na blondyna — Draco?! — zauważyła bruneta za nimi — Levi? — nie rozumiała co się dzieje, czemu ślizgon nie jest pod wpływem imperio. Czemu bić się mają Nick i Draco... zamknęła za sobą drzwi i przełknęła ślinę — spokojnie.

— Fliro — dotknął różdżką szyi Mlafoy'a. Znał je przez grzebanie w pokoju Leviego, znalazł jego zeszyt i nauczył się jego autorskiego zaklęcia. Nie zdawał sobie sprawy z tego na czym dokładnie ono polega...

Cholera.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro