12. Twój, na zawsze...
Warszawa, 10.11.1943 r.
Droga H.
Od jakiegoś czasu targają mną pewne wątpliwości. Co ciekawe, dotyczą zarówno wojny, Twojej osoby jak i tego Twojego obrzydliwego niemca. Tak, niemca. Dokonałem takiego, a nie innego zapisu, ponieważ ten człowiek w moim mniemaniu nie zasługuje na pisanie go od wielkiej litery. Może to dziecinne, ale nawet sobie nie wyobrażasz, jak wielką satysfakcję sprawia mi ten zapis.
Wiem, że dawałem się poznać jako optymista i zdaje sobie sprawę z tego, że byłem nieraz nieznośny w tej swojej wesołości. Coś się jednak zmieniło. Może to Ty mnie zmieniłaś? W każdym razie jeszcze nie wiem, czy była to zmiana na lepsze, czy na gorsze. Siwy również to zauważył. On wie o moim uczuciu do ciebie. Ale nie zamierzam mu mówić o tych wszystkich listach, które do Ciebie pisze. Wyjawiałem Ci za dużo tajemnic tutaj. To straszna wizja, ale niezależnie od tego, kiedy je czytasz, ja już prawdopodobnie nie żyje.
Przechodząc do rzeczy, dla mnie jest oczywiste, że Polska nie zostanie wyzwolona przez Aliantów. Do tego całego bałaganu doszły jeszcze zmagania z Armią Czerwoną, która bezprawnie wkroczyła na nasze terytorium, a potem, stało się. ZSRR zerwał współpracę z naszym rządem na emigracji.
Nie sądzę, by wizja pomocy z zewnątrz była jeszcze realna. Pozostawiono nas samym sobie, mimo że sytuacja była dramatyczna. Rozsierdza mnie to, że jedna i druga strona barykady, sieją swoją nieznośną propagandę. Zarówno Rosjanie jak i Niemcy próbują nam cały czas wmówić winę tych drugich. Nam można zaufać, to oni są tu źli: mówią ci, którym zdecydowanie nie można ufać.
Siwy powiedział mi kiedyś, że woli już ruskich. No to ja mu mówię, że dał się omamić tej Rosjance, a on na to, że mam się zająć swoimi sprawami. Nie mogę go zrozumieć. Bo Ty nie wiesz... On zatrudnił jakąś rosyjską dziewczynę. Mówi o niej nasza Mata Hari, ale ja nie wiem, co może mieć na myśli.
Powiedział, że zrozumiem, gdy dorosnę, cokolwiek to by miało znaczyć, bo przecież nie ma między nami dużej różnicy, a on się zachowuje, jakby był już starym dziadkiem. Niezależnie co o sobie uważa, ma dopiero trzydzieści parę lat, a kilka tych siwych włosków nijak dodaje mu powagi.
Prawda jest taka, że nieważne, co się stało, oba kraje dokonały aktu agresji na Polskę i nie można tego w żaden sposób usprawiedliwić. To państwo nigdy nie było bezpieczne, mając takich sąsiadów.
Nie wiem, czy przyjdzie mi kiedykolwiek żyć w wolnej Polsce. Wciąż mam na to nadzieję.
Nie widziałem Cię już długo. Nie wiem, co się dzieje. Nie jestem pewien czy zamartwianie się w ogóle byłoby stosowne, zważywszy na naszą sytuację. Bardzo za Tobą tęsknię, chociaż nie wiem, czy to dobre. Rozmawiałem dużo z Siwym. Powiedział, że mam sobie wybić Cię z głowy, ale ja nie jestem pewien, czy potrafię, ponieważ ciągle przypomina mi się Twój śmiech, Twoje oczy. Wiele rzeczy, z pozoru błahych, nieustannie przypomina mi o Tobie.
Czuję wyrzuty sumienia z powodu sytuacji z tym mężczyzną. Ja uwierzyłem jak ostatni dureń, że to Ty, tak szybko zdążyłem Cię ocenić. Ale po namyśle, nie wierzę w to, bo nie sądzę, żebyś posunęła się do czegoś takiego, mimo Twoich niezrozumiałych dla mnie ciągot do munduru.
Twój na zawsze, K.G.
Warszawa, 17.11.1943 r.
Heleno.
Chyba się ponownie zakochuję. Ma na imię Barbara, jest w tym samym szczepie, co ja. Uwielbiam jej błyskotliwość. Jest bardzo ambitna, chciała iść na uniwersytet. Obiecała nauczyć mnie francuskiego, wszak to język największych artystów. Ja zacząłem pokazywać jej, jak grać na gitarze. Nie martw się, bo wciąż o Tobie pamiętam. Powiem jej w odpowiednim czasie, że jesteś miłością mojego życia. Szczerość to ważna cecha. Nie musi tego akceptować, ale musi mieć świadomość, że ponad nią zawsze będzie stała inna kobieta.
Kilka dni temu była rocznica. Zebraliśmy się w niewielkim gronie, ni to z żalu, ni to z radości. Odzyskaliśmy na moment niepodległość, choć według mnie, nie odzyskaliśmy jej nigdy, a nasz kraj był od zawsze skazany na te wydarzenia. Niektóre rzeczy najwidoczniej są po prostu zbyt kruche na ten świat. Może to Europa nie była gotowa na powrót? W każdym razie coś wielkiego się szykuje. Siwy dosłownie przed chwilą mi powiedział, że coś będzie. Tylko nie chciał zdradzić, co ani kiedy. Wspomniał jedynie, że wszystkim szczęki opadną zachwytu, a ja dowiem się już niedługo. Od paru dni chodził bardzo podekscytowany. Znam go dobrze. Myślę, że mam pełne prawo do niepokoju.
Twój na zawsze, K.G.
Warszawa, 22.11.1943 r.
Miła ma.
On oszalał. Zamierza puścić wszystko z dymem. Na pewno już wiesz, o co mi chodzi i... Po prostu nie mam słów. Nie mam pojęcia, skąd on wytrzasnął ten pomysł... Jestem przerażony. To nieludzkie. Posuniemy się do tego, do czego posuwali się naziści przez te wszystkie lata wojny. Nie wiem, czym Twoja rodzina musiała sobie zasłużyć, żeby był w stanie zrobić coś takiego. Nie wierzę, by on nosił w sobie aż tyle nienawiści bez powodu. Ale z drugiej strony, co niby miałaby mu zrobić Twoja rodzina?
Nie wiem, kiedy to się stanie. Nie powiedzieli mi. Zostałem odsunięty od akcji, pewnie dlatego, żebym nie mógł Cię ostrzec, gdy nadejdzie pora. Przysięgam, klnę się na Boga i na miłość do Ciebie... Nie miałem o niczym pojęcia. Dowiedziałem się, gdy wszystko było już przygotowane, a Ciebie nawet nie ma w mieście... Zakradłem się do Twojego domu, a ta przemiła służąca, chyba Manuela się nazywała. W każdym razie powiedziała mi, że jesteś na uniwersytecie w Getyndze. Daleko... Chociaż, w obliczu tego, co się stanie, być może to dobrze.
Z tego, co mi mówił Siwy, wywnioskowałem, że ten plan zrodził się w jego głowie już dawno temu. Nikt się nie sprzeciwił. Każdy zgodził się dołożyć do tego piekielnego planu swoją własną cegiełkę: wsparcie każdego rodzaju płynie ze wszystkich stron.
Potwory... Mówiłem im, że nie możemy tego zrobić. Że to z nas uczyni dokładnie tych samych ludzi, których tak bardzo nienawidzimy. Powstrzymałbym tę zgraję oszołomów, ale nawet mi nie powiedzieli, kiedy zamierzają dokonać ataku. I pomyśleć, że to Polak Polakowi robi takie rzeczy...
Postaram się temu przeciwdziałać z całej mojej mocy. Przekonam Barbarę, by mi pomogła. Jeszcze raz, przepraszam. Nigdy w życiu nie myślałem, że kiedyś będę się wstydził za moich braci i siostry z harcerstwa.
K.G.
Warszawa, 04.12.1943 r.
Droga H.
Oświadczyłem się Barbarze. We wrześniu odbędzie się ceremonia. Mam nadzieję, że będzie to piękny ślub. Oboje bardzo się lubimy, jednak nie ukrywam, że nie jest to małżeństwo z czystej miłości. Obawiam się, że zawsze pozostanie jedynie moją przyjaciółką.
Ostatnio przypomniałem sobie o innej dziewczynie. Nie pamiętam, jak miała na imię, choć Barbara mi o niej opowiadała. Przyszła raz na spotkanie harcerskie, odbyła nawet chrzest, została powitana w naszych szeregach. Z papierów wynikało, że błąka się po kraju. Nie pojawiła się później już w ogóle i zastanawiam się, co się z nią stało. Przeszło mi przez myśl, że może już nie żyć. Szkoda. Basia ją poznała, mówiła, że jest bardzo wesoła, podobna do mnie. Myślę, że moglibyśmy się przyjaźnić. Mam nadzieję, że wszystko u niej w porządku.
Na ślub zostaną zaproszeni wszyscy harcerze z okręgu, ale nie wiemy, gdzie wysłać zaproszenie dla tej jednej. Basia wpadła na pomysł, by zostawić również na mieście zaszyfrowaną wiadomość, którą tylko harcerze będą w stanie odczytać. Gdyby była na miejscu, zobaczyłaby to.
Nie darzę Basi gorącym, szaleńczym uczuciem i nie sądzę, by i ona czuła się podobnie. Jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi, dużo rozmawiamy. Jest to małżeństwo bardziej z rozsądku — zdecydowanie byś to pochwaliła. Powiedziałabyś coś w stylu, że w końcu poszedłem po rozum do głowy. Coś w tym jest, bo samotność nam obu zaczynała już doskwierać. A tak przynajmniej mamy siebie.
Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że powiedziałem jej o Tobie. Wydawała się być trochę smutna, ale wierzę, że jej przejdzie. Rozmawiałem z księdzem i to właśnie on mi to doradził. Mówił jeszcze o gotowości bojowej. Odebrałem to jako zachętę do walki o Twoją miłość.
Prosiłem Boga o łaskę dla nas wszystkich — dla Ciebie, Basi, naszych rodzin. Dla siebie, ale też dla tego brudnego niemca. Bo to, że ja mam do niego uraz, nie znaczy, że Bóg nie oceni go na równi ze wszystkimi. Każdy ma do tego prawo, a kim jestem ja, żeby mu je odbierać? Czuję, że w najbliższym czasie stanie się coś niepożądanego. Modlitwa przyda się każdemu z nas.
K.G.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro