Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ant-man - Marvel #6 [Ogórek00]

Ant-man

(Ant-man)

To była szalona jazda, ale jednocześnie jeden z tych filmów, na których bawiłam się najlepiej w życiu. Czy to pewna przesada? Nie wiem. Pogadajcie z moimi uczuciami.

Jak więc widać - albo i nie, bo nie wszystko wypuszczam w kolejności i recenzuję - zrobiłam sobie małą przerwę od Marvela i sięgnęłam po dwa inne filmy i serial, żeby trochę oczyścić głowę zaprzątniętą tylko i wyłącznie historiami o superbohaterach. Trochę wampirów, trochę Brexitu i social media i powróciłam.

[Wybaczcie słabą jakość. Google nie współpracują, a tak poza tym, to... w kontekście tego, o czym jest film, pomniejszony obrazek wypada całkiem zabawnie.]

O czym opowiada "Ant-man"? Streszczę króciutko. Głównym bohaterem jest Scott Lang (Paul Rudd), który jest, no cóż, przestępcą. Po wyjściu z więzienia szuka roboty, żeby móc widywać się z córką Cassie, ale nie tak łatwo się zatrudnić, jak ma się na karku odsiadkę w więzieniu. Nasz główny bohater wplątuje się więc w pewne zamieszanie i przypadkiem musi dokonać skoku, od którego zależą losy świata.

Ale bądźmy szczerzy, film nazywa się Ant-Man. Chyba każdy domyśla się, że słowo "mrówka" nie znalazło się w tytule przez przypadek (i z całego filologicznego serduszka dziękuję w duchu autorom, że nie zdecydowali się przetłumaczyć tej nazwy w polskiej wersji na żadne dziwne "człowiek-mrówka"...). Duże znaczenie w filmie odgrywa strój, który pozwala  głównemu bohaterowi zmniejszać się i powiększać. Oraz... Mrówki.

[Autor komiksu również ma moje serdeczne podziękowania - tym razem za to, że nie są to małe pajączki. Na szczęście nie mam mirmekofobii i mrówki mnie nie ruszają, a nawet mogę powiedzieć, że były w tym filmie dość urocze. Gdyby to były pająki, mój krzyk słyszałoby pół dzielnicy... I proszę mi nie wytykać, że jednocześnie jestem fanką Spider-mana, i tak robi to już pół mojej rodziny.]

I tu muszę przyznać, sekwencje z mrówkami wypadają niesamowicie przyjemne. Oczywiście, przez mój umysł biol-chema przemknęła taka myśl, że film daje im wiele zdolności, których prawdziwe mrówki raczej nie posiadają... Wystarczyło jednak tylko zrobić poprawkę na to, że to czysta fantastyka pod tym względem, i minus zamienił się w plus. Mrówki są po prostu kochane.

Ogólnie mówiąc, mam wrażenie, że "Ant-Man" nie jest obiektywnie najlepszym filmem Marvela. Myślę, że łatwo wytknąć mu wiele rzeczy, takich jak raczej nieśmieszne żarty słowne (chociaż akurat sytuacyjne były w punkt, dawno tak się nie śmiałam jak przy Tomku lokomotywie), raczej spokojna pierwsza połowa i troszeczkę pewnych niedociągnięć. Ale wiecie co? To zupełnie w porządku. Nic z tego tak naprawdę mi nie przeszkadzało w trakcie seansu. Subiektywnie podobało mi się bardzo mocno i dlatego będę trzymać się tego, że to jest naprawdę super film. I że warto polecić go na przyjemny, wieczorny seans.

[Strój ładny, galowy, tylko otoczenie jakieś takie niewyjściowe. I na twoim miejscu, Scott, nie wchodziłabym do tej wanny.]

Bo jest to film inny od na przykład Avengersów. Jest bardziej skupiony na swoich postaciach i ich motywacjach, daje im czas, żeby dojrzeć i połączyć siły. Ze sporej części filmu bije tak przyjemna, ciepła atmosfera, że po prostu aż się w niej pławiłam. Ciężko mi to wyjaśnić, ale mam wrażenie, że kiedy złapałam rytm, pomysł na ten film i jeszcze polubiłam postaci, to cała reszta, łącznie z fabułą, stała się takim dodatkiem. Oglądałam dlatego, że chciałam, żeby wygrała moja strona i wszyscy ciepło się przytulili. A moja strona, to oczywiście ta z mrówkami i Scottem Langiem. Ratowanie świata? Kogo to tak naprawdę obchodzi?

[Scena walki zabawkami była naprawdę imponująca. To była chyba najlepsza część całego tego seansu, więc jeśli nieco męczy was pierwsza połowa ze względu na małą ilość akcji, to możecie mi zaufać, że na końcu robi się naprawdę intensywnie... i śmiesznie.]

Dobrze. Więc wiemy już, że postaci są naprawdę super. Co jeszcze w tym filmie gra? Z pewnością właśnie sceny akcji. Naprawdę robią wrażenie i nie jestem w stanie powiedzieć o nich niczego złego, tak doskonale się na nich bawiłam. Mam wrażenie, że z każdym kolejnym filmem Marvel podnosi sobie w moich oczach poprzeczkę. Mam tylko nadzieję, że nie wyrąbie w nią kiedyś głową...

... w każdym razie. Bardzo podoba mi się to, że ten film jest minimalistyczny i pełen rodzinnej atmosfery. Były takie sceny albo momenty, gdy myślałam "szlag, to jest tak dobry pomysł" albo "tak dobre ujęcie". Ale przede wszystkim temu filmowi udało się mnie zaangażować emocjonalnie, i kiedy już mu się to udało, to nawet nie zwracałam już tak uwagi na miejscami "cierpiące" dialogi. Cieszyłam się nim i cieszyłam się bardzo.

Z takim oto przemyśleniem Was zostawiam i biegnę raczyć się memami ze Scottem i słodkimi obrazkami z jego filmową córeczką. Szczerze polecam!

[Tomek idzie po ciebie, czyli jak przestraszyć dorosłego człowieka niewinnym obrazkiem. Przepraszam wszystkich nie znających memów z Tomkiem, jak się w ogóle uchowaliście?]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro