Rozdział 4🌟
Kąpiel w ogromnej wannie przyniosła mi nieco ulgi, tak samo jak umycie włosów w specjalnym szamponie chroniącym przed wszami, wygrzebałam go z dna szafki. Pamiętałam, że był kupiony jakiś czas temu gdy jedna z służących przyniosła je od swojego syna, który złapał to paskudztwo w szkole, wtedy wszyscy musieliśmy umyć głowy tak na wszelki wypadek, miałam nadzieje, że już nigdy nie będę musiała przechodzić tej traumy, ale jak widać los ponownie postanowił, ze mnie zadrwić i znowu mi o niej przypomnieć. I w ogóle po co stawiał na mej drodze tego typa? Przecież wiadomo, że ja to nie jego liga, za wysokie progi na twe nogi biedaku, niech nawet nie próbuje mnie znowu zaczepiać, bo wyląduje tam gdzie nikt nie chce być na samym dnie piekła. By wyrzucić go z pamięci postanowiłam, że się nieco ogarnę przed przybyciem przyjaciółki, dlatego wcześniejsze ubrania wrzuciłam do worka oczywiście w gumowych rękawiczkach wystawiając go za drzwi, następnie przebrałam się w dres, wyczesałam i wysuszyłam włosy, a następnie wyszłam z pokoju i zeszłam na dół kierując się prosto do kuchni. Już się nie trzęsłam, tu w rezydencji byłam bezpieczna, żaden szaleniec nie miał prawa tu się dostać, ochrona pilnowała każdego wejścia i zakątka, a mimo to na każdym kroku miałam przed oczami jego oczy, zaczynało mnie to drażnić. Czy on był jakimś demonem w postaci żebraka, który rzucił na mnie jakiś czar czy urok bym nie mogła o nim zapomnieć? Starałam się ze wszystkich sił usunąć go z głowy by zapomnieć o jego istnieniu, bo nie był wart ani jednej mojej myśli, ale czym bardziej chciałam zapomnieć tym bardziej powracał do mnie jego obraz i to spojrzenie, które po moich słowach w jednej chwili zgasło. Do diabła, chyba sama zaraz oszaleje.
******
- Moje drogie dziecko, co się stało? Po powrocie wyglądałaś jak zjawa, w dodatku kierowca powiedział, że uciekałaś z cmentarza jak by cię ktoś gonił, no i widziałam, że byłaś boso, dlaczego? Jeszcze nigdy cię takiej nie widziałam, powiesz mi co się stało? Mogę ci jakoś pomóc? - zapytała Melek patrząc na mnie z troską
- Tak, po pierwsze, przewietrz moje pomieszczenia za nim przyjedzie Ayse, po drugie zabierz worek z pod moich drzwi są w nim ubrania do prania, po trzecie nie mów o niczym moim rodzicom, po czwarte powiedz kierowcy by przyniósł z auta moją torebkę, bo zapomniałam jej zabrać, no i jeszcze potrzebuje jakichś przekąsek na spotkanie z przyjaciółką. I melisy na uspokojenie - dodałam cicho - A jak ona nie pomoże, to wizyty u psychiatry, albo lepiej kogoś kto odczynia czary czy uroki, bo nawet teraz patrząc za okno mam wrażenie, że tam stoi i patrzy na mnie tymi swoimi oczami
- Dziecko drogie, o czym ty mówisz? Kto stoi? Kto na ciebie patrzy? Dobrze się czujesz? Może masz gorączkę i majaczysz? - przerażona dotknęła mojego czoła - Nie, nie masz, więc o co chodzi? Usiądź i mi powiedz co się wydarzyło na cmentarzu
- On tam był, gadał takie dziwne rzeczy, bałam się go, a teraz prześladują mnie jego piękne oczy, chce o nim zapomnieć, ale nie umiem, widzę go wszędzie, czuję, że wariuję
- O kim ty mówisz? Kogo się bałaś? Kto cię prześladuje? Co ten ktoś ci nagadał? Mam wezwać policje? No nie patrz takim wzrokiem, przerażasz mnie
- Nie, nie wzywaj policji, nie mam na to czasu, za niedługo impreza, muszę się skupić na niej i na tym by wyglądać jak królowa, po za tym muszę dokończyć niespodziankę dla Selima. Zapomnij o moich dziwactwach i zabierz się do pracy, a po torebkę pójdę sama
- Ale..
- Nie ma żadnego "ale", na cmentarzu spotkałam takiego jednego bezdomnego i się go wystraszyłam, bo chyba miał coś nie tak z głową i przez ten strach teraz mam wrażenie, że on gdzieś tu jest, ale nie martw się, przejdzie mi - odparłam pewnie by jej nie martwić choć wcale pewna nie byłam. Wstałam z krzesła i ostatni raz wyjrzałam przez okno i z wrażenia, aż zamarłam, przed moim domem stała ciężarówka, a obok niej moja przyjaciółka, machała rękami i wydawała polecenia kierowcy i o zgrozo chłopakowi z cmentarza. Wyglądał tak samo, tyle, że teraz wydawał się skupiony na słowach dziewczyny i nieco rozbawiony co próbował ukryć pod nadmiernym zainteresowaniem. Co on tu robi? Jak znalazł mój dom? Czy oprócz tego, że jest bezdomnym wariatem jest także stalkerem? A co jeśli nas wszystkich okradnie uprzednio nas zabijając? Czemu upatrzył sobie właśnie mnie i czemu do diabła ten typ trzyma w ręku moją torebkę, której szukałam po powrocie? To jest jakiś skandal, czy on wie ile ona kosztowała, przez niego już jej nie wezmę, mam dosyć jego zarazków, no, ale w sumie mam w niej wszystko, telefon, portfel, klucze. Jezu, a może on już to wszystko zabrał, sprzedał, a klucze sobie dorobił i teraz czeka tylko aż sie ściemni i wtedy się włamie? A fakt, że przyniósł torebkę ma tylko zamaskować jego złe zamiary? Nie myśląc wiele wypadam z kuchni, a potem z rezydencji i po kilku minutach jestem na dziedzińcu, zaciskam pięści, po czym staje przed nim i wbijam w niego morderczy wzrok, strach odpycham w głąb siebie, teraz nie ucieknę, ochronie siebie i bliskich przed tym psychopatą o twarzy anioła
- Co ty tu robisz!? Jak tu trafiłeś? Śledzisz mnie czy masz jakieś nielegalne sposoby na to by mnie namierzyć!? Nie życzę sobie twojej obecności tutaj, jeśli dobrowolnie nie odejdziesz i nie przestaniesz mnie nękać, wezwę policje i złoże na ciebie skargę, że nagabujesz mnie na cmentarzu, że nachodzisz mnie w moim własnym domu, że się ciebie boje, bo jesteś nie obliczalny! Że zachowujesz się jak świrnięty stalker, który w dodatku jest złodziejem! Mam nadzieje, że w torebce nie brakuje niczego i, że nie dorobiłeś sobie kluczy, a nawet jeśli tak to i tak nic z tego, bo jeszcze dziś wszystkie zamki będą wymienione i to zaraz, a teraz się wynoś puki nie wezwałam ochrony by cię wyrzuciła. A tą torebkę zostaw tutaj, ktoś musi ją odkazić, a ty wracaj na swoje przedmieścia i nigdy więcej tu nie wracaj. Czy to jasne!?
- W tym dresie i ze złością też jesteś piękna, możesz mnie obrażać ile chcesz, możesz krzyczeć na mnie ile chcesz, możesz mnie straszyć ochroną i policją ile chcesz, możesz mnie nawet zamknąć w więzieniu, albo ciemnych lochach, możesz mnie torturować albo wysłać na stracenie, a ja i tak nie przestane cię kochać, jestes moim aniołem, dla ciebie jestem gotowy na wszystko, jeszcze o tym nie wiesz, ale jesteśmy sobie zapisani w gwiazdach. Kiedyś nadejdzie ten dzień w którym i ty pokochasz mnie, a wtedy już zawsze będziemy razem, nikt ani nic nie zdoła nas rozdzielić. A co do twojej torebki, to zostawiłaś ją na ławce na cmentarzu, więc sprawdziłem dokument, który miałaś w portfelu i tak poznałem twój adres, odniosłem ją by serio nie zabrał jej ktoś nie właściwy, oprócz materialnie cennych przedmiotów, była tam jedna bardzo wartościowa dla ciebie rzecz, a mianowicie fotografia twojego brata, myślę, że nie chciałabyś jej stracić, a ja zamiast kluczy wolałbym mieć wasze zdjęcie, twoje i Serkana, i zamiast mnie wyganiać to pozwól mi zostać, pomogę wnieść bagaże, a ty w zamian mnie wysłuchasz, zgoda?
- Po moim trupie, nigdy nie pozwolę ci przekroczyć progu mojego domu ani się do mnie zbliżyć. Jesteś chory na głowę, musisz się leczyć, zapewne uciekłeś z zamkniętego szpitala dla wariatów, przyczepiłeś się do mnie jak rzep psiego ogona, ale ja nie jestem głupia, jedno moje słowo wystarczy by pogrążyć cię totalnie, ale ja mam serce, dlatego pozwalam ci odejść wolno, jeśli tego nie wykorzystasz będziesz miał poważne problemy, tym bardziej, że teraz mam świadków na wypowiedziane przez ciebie brednie. Więc jak, odejdziesz, czy mam wzywać władze? Wybór należy do ciebie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro