Rozdział 3🌟
Powoli się odwróciłam mimowolnie drżąc ze strachu, który był spowodowany nagłym i niespodziewanym przybyciem jakiegoś człowieka, który przeraził mnie swoim zachowaniem i wypowiedzianymi słowami.
- Kim jesteś? Co tu robisz i jakim prawem mnie dotykasz mówiąc przy tym tak jak byś znał mnie od dawna i jak byś widział mnie po bardzo długim czasie nie obecności? Jeśli robisz sobie ze mnie żarty to one nie są nic a nic śmieszne, tym bardziej tutaj na cmentarzu - syknęłam obrzucając go niechętnym spojrzeniem. Jego ubiór mnie odrzucał, to co miał na sobie to totalne bezguście, wyglądał jak totalny kloszard, który zaczepia wszystkich i prosi o parę groszy na jedzenie, a tak na prawdę kupuje alkohol, możliwe, że ten był jednym z nich chociaż wyglądał jakby był w podobnym wieku do mnie, ale tacy młodzi też się tak staczają, skoro rodzina jest patologiczna i pije na porządku dziennym to raczej normalne, że ich dzieci będą tacy sami, skoro od małego wychowują się w takim środowisku. Nikt ich nie nauczy co jest dobre, a co złe, ten tu miał nawet ładną buźkę i takie niewinne piękne oczka na które za pewne już nie raz udało mu się nabrać naiwnych ludzi. Dobrze, że chociaż nie śmierdział, ale i tak po powrocie do domu będę musiała zażyć długiej kąpieli, w końcu mnie dotykał, a kto wie jakie ma na sobie zarazki
- Nie robię sobie z ciebie żartów i wybacz jeśli cię wystraszyłem, przepraszam nie chciałem
- Nie interesuje mnie to, ile chcesz?
- Ale czego? - zapytał nie rozumiejąc
- No pieniędzy no, bo czego innego? - prychnęłam - Ile potrzebujesz na alkohol czy narkotyki, to czasami drogi biznes, a ja przecież jestem bogata no nie? Obserwowałeś mnie, i żeby było bardziej efektownie, a nie zwyczajnie postanowiłeś zrobić sobie ze mnie jaja, bo zapewne słyszałeś co mówię i stwierdziłeś, że jestem walniętą idiotką, ale bogatą, więc pewnie uda ci się od niej wyłudzić niezłą sumkę, ale wiesz co, nic z tego, nie dostaniesz ode mnie nic i nawet twoje piękne oczy nie zmienią mojej decyzji, więc spadaj na swoje przedmieścia i czaruj innych kto wie moze ci się uda
- Ty serio myślisz, że ja chce od ciebie kasę na używki i, że mam cię za bogatą wariatkę? Jeśli tak to się grubo mylisz, nie jestem alkoholikiem ani narkomanem. Jestem Kerem i jesteśmy sobie pisani. Kocham cię od trzech lat i teraz wreszcie moge przy tobie być, ty i twój brat mnie ocaliliście i to dosłownie dzięki wam nadal tu jestem, nigdy nie uda mi się już jemu podziękować, ale tu i teraz obiecuje jemu i tobie, że już przy tobie będę, zaopiekuje się tobą i będę cię kochał do swojego ostatniego oddechu, przysięgam
Po jego słowach przeraziłam się jeszcze bardziej, teraz żałowałam, że kazałam kierowcy zostać w aucie, no, ale skąd miałam wiedzieć, że akurat dziś dopadnie mnie jakiś psychol? Zawsze się cieszyłam, że grób brata jest na samym końcu cmentarza, gdzie są same drzewa, do tej pory mi to pasowało, bo mogłam być z bratem sam na sam i mogłam w spokoju do niego mówić, lecz teraz dużo bardziej wolałabym być bliżej ulicy, tutaj ten typ mógłby nawet mnie skrzywdzić, a nawet nikt nie usłyszałby moich krzyków
- Jesteś chory na głowę! Musisz iść się leczyć! - krzyknęłam chodź bałam się niemiłosiernie
- Proszę nie mów tak, daj mi wszystko wyjaśnić, a wtedy zrozumiesz - w jego głosie słyszałam desperacje i strach, nawet jego oczy straciły blask i stały się bardzo smutne, ale ja nie chciałam dłużej z nim przebywać, po prostu zerwałam się z ławki i zaczęłam uciekać. Przeklęte szpilki nie ułatwiały mi zadania, dlatego w biegu je zdjęłam i resztę drogi pokonałam boso, słyszałam za sobą jego krzyki, ale nie zwracałam na nie uwagi, w końcu po chyba całej wieczności dobiegłam do auta i natychmiast do niego wsiadłam zdyszana jak po maratonie
- Panienko co się stało? - zapytał zmartwiony kierowca
- Nie pytaj tylko jedź
Zła i roztrzęsiona wbiegłam do domu nie oglądając się na nic i nawet nie czekając na to aż ktoś otworzy mi drzwi. W milczeniu minęłam zaskoczoną gosposie, swoją drogą jedną z wielu w tej rezydencji. Ta była akurat najstarsza wiekiem i stażem pracy w naszym domu, oprócz obowiązków domowych jej zadaniem była opieka nad nami, gdy byliśmy z bratem mali, a rodzice nie mieli dla nas czasu przez wieczną prace nawet ta straszna tragedia nic nie zmieniła, nadal pracowali, co rusz załatwiając mi terapie i leczenie, które nie przynosiło odpowiednich rezultatów, to nie tak, że wcale nie spędzali z nami czasu, bo spędzali, ale naszym zdaniem za mało, to właśnie ta gosposia Melek stała się naszą ciocią, to ona się nami opiekowała i bawiła, nawet, gdy przestaliśmy być małymi dzieciakami, ona nadal o nas dbała, to w jej ramionach najczęściej się wypłakiwałam po stracie brata, to ona mnie tuliła gdy w padałam w szał i chciałam zrobić sobie krzywdę. Kochała nas, a my ją, jestem pewna, że nasza relacja przetrwa do ostatniego naszego oddechu, gdyby nie ona i przyjaciele jestem pewna, że nie dałabym rady wyjść z depresji, rodzice niby byli, ale ich nie było, zapewniali mi wsparcie lekarskie, ale nie mentalne, sami popadli w wir pracy by nie skupiać się na żałobie. Dziś pozostał jedynie ogromny smutek, tęsknota i ogromna pustka, która przez jedną krótką chwile została wypełniona i to przez kogo? O zgrozo przez tego walniętego okropnie ubranego typa, to w jego ramionach pierwszy raz poczułam, że moge normalnie oddychać, od trzech lat moje serce biło w zwyczajnym tempie. Nie stop, to nie może być prawda, to jedynie urojenia, on gadał od rzeczy i jeszcze wciągnął w to Serkana, ta reakcja z pewnością spowodowana jest przez szok i strach, wmówiłam to sobie innej opcji nie ma, prawda?
Wparowałam do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz by nikt mi nie przeszkadzał, potrzebowałam chwili dla siebie, rzuciłam szpilki w kont, to samo chciałam zrobić z torebką, ale zdałam sobie sprawe z tego, że jej przy sobie nie mam, zapewne została w aucie, nie chciało mi się po nią wracać ani angażować w to służbę, nie była mi na razie potrzebna, jedynie czego potrzebowałam w tej chwili to długiej relaksacyjnej kąpieli i zmiany ubrań. Miałam wrażenie, że jeśli tego nie zrobię to się pochoruje, nie znosiłam zarazków, wręcz panicznie się ich bałam, dlatego unikałam wszystkiego co by mogło je na mnie przenieść, i chodź ten typ nie śmierdział to i tak nie wiadomo gdzie chodzi, z kim się spotyka i w jakich warunkach żyje, wolałam nie ryzykować, ostatnie czego chciałam to złapać jakiś syf czy robale we włosach. Na samą myśl, że mogę mieć aktualnie wszy w moich pięknych włosach, aż mimowolnie zaczęłam drapać się po głowie i sprawdzać czy oby nie wytrząsnęłam jakiegoś paskudztwa. Jeśli one tam są to ja chyba utopie się w wannie, bo z rozpaczy nawet nie będzie mi się chciało wychodzić z rezydencji by topić się w morzu. Ja nie moge ich mieć! Nie dam rady obciąć moich długich włosów, które tak kocham! Nie mam zamiaru chodzić w peruce! To chyba kara za to jak śmiałam się dziś z Ayse! Teraz już wiem, że nie wolno życzyć komuś tego co tobie nie miłe, szkoda, że dopiero teraz to do mnie dotarło. Przeklęty menel, to wszystko jego wina, obym już nigdy go nie spotkała, szkoda tylko, że cały czas w głowie mam obraz jego przepięknych oczu, mam nadzieję, że w kąpieli zmyje i to
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro