Rozdział 14🌟
Przerażona stoję chwile nieruchomo, nasłuchuje czy dźwięk się powtórzy, ale w pokoju znowu panuje cisza, taka jak chwile wcześniej. Wyglądam przez taras na zewnątrz nie robiąc nawet kroku, moje nogi są jak z waty i przez to nie moge się ruszyć. Na zewnątrz jest wszystko tak samo jak było kilkanaście minut temu, więc to nie możliwe by to z dworu dochodził ten hałas. Powoli przenoszę wzrok w stronę drzwi z nadzieją, że ujrzę je otwarte, a w progu zobaczę przyjaciółkę lub kogoś innego, najlepiej Kerem'a, chodź wiem, że to ostatnie jest raczej nie możliwe, lecz ku mojemu zdziwieniu drzwi były zamknięte, a co za tym idzie to też nie one były źródłem hałasu. Coraz bardziej przerażona zastanawiam się co nim było, a może tylko się przesłyszałam, może nic takiego nie miało miejsca. Zaczynam próbować przekonać samą siebie chociaż wiem, że to nie prawda, ten dźwięk był prawdziwy, nie był wytworem mojej wyobraźni. Słyszałam go bardzo wyraźnie, ale skoro tak, to co było jego przyczyną? A co jeśli się mylę i ten pokój wcale nie jest opuszczony i mieszka w nim duch, który teraz mnie obserwuje? Na samą myśl o tym zrobiło mi się zimno, rozejrzałam się po pokoju dyskretnie w nadziei, że go znajdę i wypędzę przez drzwi tarasowe, ale już po chwili zdałam sobie sprawe z tego, że zaczynam wariować, duchy przecież nie istnieją, a nawet jeśli jakiś tu jest to jest nim Serkan. Wyrównuje oddech, po czym rozglądam się dokładniej po pokoju w poszukiwaniu tego co sprawiło, że prawie dostałam zawału serca. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegam niczego, a potem dostrzegam szkatułkę w kształcie mewy, leży na dywanie przy witrynie na której stała. To była jego ulubiona szkatułka, bo dostał ją ode mnie, sama ją wykonałam z materiałów, które znalazłam w morskim muzeum, zabrałam je po kryjomu, wtedy miałam tylko pięć lat i nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to kradzież. Ja chciałam jedynie mieć idealny prezent dla brata. Rodziców nie interesowało to skąd mam te materiały dlatego nikt przez te wszystkie lata nie dowiedział się, że jako dziecko dopuściłam się przestępstwa i tak już miało pozostać, teraz wpatruje się w nią szeroko otwartymi oczami, bo nie rozumiem jakim cudem ona w ogóle spadła, była tak postawiona, że nie miała prawa nawet się przesunąć, nawet o milimetr, a jednak spadła i to sprawiło, że coraz bardziej zaczęłam wierzyć w to, że nie byłam sama w tym pokoju. Spojrzałam na brata na fotografii, uśmiechał się szeroko i realnie poczułam jakby był obok, mimowolnie się uśmiechnęłam i w jednej chwili mój cały strach uleciał, mój brat był przy mnie, choć go nie widziałam to teraz czułam jego obecność, wiedziałam, że gdybym komuś to powiedziała to by mnie wyśmiali i zapewne zamknęli w specjalnym szpitalu, dlatego postanowiłam nic nikomu nie mówić i już spokojnym krokiem podeszłam do przedmiotu. Usiadłam na dywanie i wzięłam szkatułkę do rąk, po czym zdjęłam wieczko, a następnie z mocno bijącym sercem do niej zajrzałam, byłam pewna, że w niej znajdę odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, w końcu od tak by nie spadła, to był znak od mojego brata, poprosiłam go o pomoc i miałam prawie pewność, że ją dostałam i to już dziś, drugi raz, najpierw, gdy byłam załamana na cmentarzu, pojawił się Kerem z jego oczami, szpikiem kostnym i tak samo dobrym sercem, a teraz ta szkatułka, to nie mógł być przypadek. Mój brat nade mną czuwał i wreszcie dawał mi znaki, że przy mnie jest, "Lepiej późno niż wcale braciszku", pomyślałam, a potem odkryłam szkatułkę całkowicie i aż zamarłam, na widok tego co się w niej znajdowało. Myślałam, że będzie w niej jakiś notes kieszonkowy w którym będą jakieś przydatne mi zapiski, jakaś karta pamięci z ważnymi plikami, lub coś podobnego, ale w środku znajduje jedynie stary popsuty telefon mojego brata, a obok niego ładowarkę, nie jestem w stanie uwierzyć w to co widzę.
- Jeśli to miał być znak to chyba coś nie poszło - mówię na głos nerwowym tonem tak jakby brat miał mnie usłyszeć. Straciłam tylko czas przez tą pieprzoną szkatułkę, powinnam przeszukać szafki i szuflady, powinnam znaleźć laptop, może na nim by było coś przydatnego, bo jaki sens ma popsuty telefon, przecież go nie włączę skoro nie działa, a co za tym idzie nie przejrzę jego zawartości. - Dzięki za pomoc braciszku, naprawde twoja pomoc okazała się byc niezawodna - podnoszę się z podłogi, po czym podchodzę do biurka i odkładam na nie szkatułkę z którą wiązałam ogromne nadzieje, a okazała się bezwartościowa. Zła chce wyjść z pokoju i udać się gdzieś gdzie będę mogła się uspokoić by potem może znów tu wrócić i zrobić dokładne przeszukanie, gdy nagle widzę małą karteczkę, która wypadła ze szkatułki, gdy ją odstawiałam. Zaciekawiona biorę ją do ręki i dostrzegam idealne pismo mojego brata, z zapartym tchem zaczynam czytać tekst:
"Naprawiony"
To jedno na pozór zwyczajne zdanie sprawia, że moje nerwy odpływają praktycznie całkowicie, a nadzieja którą już prawie straciłam powraca na nowo, nie wiem jak i kiedy mój brat naprawił ten telefon, ale teraz to nie ważne, teraz ważne jest to, że on działa. Chwytam go do ręki, lecz ekran jest czarny, nie martwi mnie to zbytnio, bo to normalne, że po takim czasie wyładowała się bateria. Drugą ręką chwytam ładowarkę, po czym podłączam ją do telefonu, a następnie do gniazdka, odkładam go na blat biurka, po czym siadam na niebieskim obrotowym fotelu i wbijam wzrok w telefon obserwując jak bardzo powoli na ekranie pokazują się procenty ładowanej baterii. Wiem, że będzie trwać to bardzo długo nim bedzie sto procent, ale ja potrzebuje jedynie troche by móc go włączyć. Na chwile znowu zerkam na zdjęcie brata i składam ręce jak do modlitwy, chociaż od kiedy sam najwyższy zabrał go do siebie to się zbuntowałam i przestałam się modlić. Obraziłam się na niego śmiertelnie, za to, że zabrał mi najważniejszą osobę na świecie, nie zasługiwał na to bym się do niego modliła, odrzuciłam myśli na jego temat, bo on i tak mi nie pomagał i patrząc na anielską twarz mojego brata najpierw go przeprosiłam za to, że się na niego zdenerwowałam i w niego zwątpiłam, a potem z całego serca poprosiłam go by w tym telefonie było coś co mi pomoże. Naprawa tego telefonu nie może pójść na marne, a te wszystkie sytuacje z nim związane nie mogą być jedynie przypadkiem, tak jak i to, że nogi same mnie tu przywiodły, a przecież do tej pory omijałam ten pokój szerokim łukiem, a teraz tu jestem w dodatku chciałam go przekazać Kerem'owi i wcale nie czułam, że to złe, czułam, że to właściwe i, że tylko on zasługuje na to by zamieszkać w tym pokoju, nikt inny nie miał do tego prawa, nawet ja, chociaż byłam jego siostrą. Oderwałam wzrok od fotografii i wróciłam wzrokiem do komórki nadal mial mało procent ale wystarczająco by go włączyć, drżącą dłonią chwyciłam telefon, po czym wcisnęłam odpowiedni przycisk na ekranie i w napięciu czekałam na to co się stanie, po kilku sekundach ekran się rozświetlił. Z radości, że komórka działa prawie zaczęłam piszczeć, ale moja radość szybko gaśnie kiedy na ekranie wyskakuje komunikat "wprowadź hasło".
******
Hej kochani! Jak myślicie, czy Perlin uda się odgadnąć hasło, a jeśli tak to co takiego może znaleźć w tym telefonie?
Czekam na wasze teorie, a z racji dzisiejszego Święta Trzech Króli życzę Wam by przyniosły Wam wszystko to o czym marzycie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro