Rozdzial 2
Jechałam, najszybciej jak się da. Zostało mi juz tylko 15 km i 20 minut na pojazd. Gdy dojechalam na miejsce, nikogo nie było... Dziwne i to dość bardzo... Chodź... Typowe. Stalam w ukryciu i nic, po prostu nic... W pewnym momencie zobaczylam go, był sam. Jak to możliwe ze Eryk jest bez obstawy? I nie ma nigdzie ukrytych ludzi?! WTF?! Zblizylam się po cichu i przylozylam pistolet do jego głowy po czym odbezspieczyłam.
- Wiedziałem ze się kiedyś spotkamy- mruknał. - Mam dla ciebie cos specjalnego... - zaczął, a ja przycisnelam mu mocniej pistolet do głowy - Dużo zaplacę, bardzo dużo!- mówił lekko przerażony. - I radzilbym się zgodzić- dodał. Nagle otoczyła nas zagrają uzbrojonych ludzi. - Wiesz dobrze, ze i tak mogę cie teraz zabić?- syknelam. - Ale nic byś z tego nie miala- powiedział beztrosko. -Mylisz się, satysfakcje- oznajmilam. - zła odpowiedz. Zabijesz mnie po misji, jak zostaniesz hajs... Nieopłaca się to bardziej?- zapytał. Wpatrywalam się w jego głowę i zimna lufę do niej przyłożoną. Trzymalam palcem idealnie dopasowany spust. - Dobra- westchnelam i schowalam bron. Ten pstryknal palcami i reszta uzbrojonych facetów także schowała bronie. - Jedziemy do mnie- rozkazał. - Weź lepiej swoj ścigacz, tylko się nie zabij... Szkoda takiej pięknej buźki - zaśmiał się trzymając mnie za brode. Wyrwalam się i ruszylam w stronę mojej " bestii". Gdy szlam uslyszalam gwizd. - W tej skórze ma taką dupę! No brałbym!- powiedział typ, który gwizdał. Wyjelam zgrabnie pistolet i nawet nie patrząc w jego stronę, pociagnelam za spust. Uslyszalam tylko jak ciało upada na ziemie. Gdy wreszcie dotarlam do mojej maszyny, Eryk wskazał kierunek i wlazł do samochodu. Jechałam za nimi. Wreszcie dotarlismy do znanego mi dobrze miejsca. - Wtaj Igii- przywitalam mieśniaka. - Cześć- uśmiechnął sie. Wyminelam go i weszlam do " gabinetu " Eryka. Usiadlam na jego fotelu, a nogi wyciagnelam na biurko. - Widzę, ze juz się odnalazłaś- zakpił, gdy wszedł do pomieszczenia. - Śmieszne, gadaj co mam do roboty i spadam - wyprostowalam się. - Czwarta szuflada od gory, teczka numer 7. - wyrecytował. - Widzę ze chyba nikt tego nie umiał zrobić - szydzilam z jego gangu. - To stare sprawy- oznajmił. - Dobra, zobaczmy co to jest- powiedzialam i otworzyłam teczkę. - Nie- szepnelam. - Co?- spytał podchodzą bliżej. - Nie, kurwa. Nie zrobię tego - wycedzilam przez zeby. - Dlaczego?- warknal. Przygniotlam go do ściany i przylozylam nóż do gardła. - Powiedziałam, kurwa nie!- syknelam. Eryk patrzył na mnie zdziwiony. - Odezwij się jak będziesz miał jakąś prawdziwą ofertę... O ile do żyjesz- powiedziałam twardo i schowalam nóż. - Zegnam- dodalam. - Odezwij się, jeśli jednak się zdecydujesz!- krzyknął za mną, a ja wystawiłam mu faka. Nigdy w życiu tego nie zrobię. Dobra, weź się w garść masz na 14 do pracy... To za 4 godziny... Japierdziu, dobra przespie się 2 i będzie git. Zapytacie jaką? Pracuje jako psycholog w zakładzie karnym, na oddziale psychiatrycznym. Jak zaliczylam studia? Kocham cofanie w czasie, a za drobną prozba do Hultaja, którego widziałam tylko raz po tym całym zdarzeniu, przyspieszylam czas. Ja geniusz. Umylam się i padlam na łóżko, od razy odpłynełam.
Szlam spokojnie ulica gdy nagle ujrzalam male szare cialko, leżące bezbronnie na drodze. Ledwo co oddychalo. Podeszłam cicho i ostrożnie wypatrywalam, co to jest. Po chwili ujrzalam znajomy pyszczek. - Hultaj! - krzyknelam i uklekłam obok. - Piesku, jak to się stało? - szlochalam, gdy "gasł" mi ma rekach. - Nie! Jak to możliwe! Jesteś Boskim psem! Nie możesz!- krzyczalam płacząc. Po chwili byłam znowu w sklepie, w którym robilam rano zakupy. - Hultaj!- powiedziała do siebie. Zucilam koszyk i wybieglam. Zobaczylam jak whippet wchodzi na jezdnie, a z drugiej strony jedzie rozpędzony samochód. Bieglam ile sił w nogach, aż w końcu rzuciłam się na niego. Otworzylam oczy. Psiak był w moich ramionach, a samochód juz pojechał. Usmiechnelam się do niego, a ten to odwzajemnil. - Wybralas mądrze- stwierdził. - Chodź i tak wszystko zostało zapisane w pamięci. - dodał. - Wiem czego chcesz i to spełnie- powiedział i nagle byłam na uczelni, a reszta potoczyła się bardzo szybko.
Obudzilam się, czemu mi się to śniło? Cóż przyjemniejsze niz zimne oczy Przemka...
Drugi rozdział jej :D
Dzięki za przeczytanie ;)
Bayo <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro