Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Minęły dwa dni od kiedy dowiedziałam się, ze to TA Justyna jest z NIM. Udawalam, ze nic mnie to nie obchodzi i poradzilam jej jak najlepiej umialam. W końcu wybrałam jego szczęście. Miał ułożyć sobie życie i to zrobił. - Dobrze się pani czuje?- uslyszalam jej glos. Otrząsnęłam sie z zamyslenia. - Tak, tak- odpowiedzialam. -Chyba powinnyśmy się zbierać- mruknelam i zebralam papiery. Wyszlysmy razem z aresztu. Pod bramą stal ktoś oparty o samochód. Zauwazylam dobrze zbudowaną sylwetkę. - Bardzo pani dziekuje za radę, pomogła nam pani - powiedziala rozradowana. Gdy przeszlismy przez bramę aresztu Justyna pobiegła do postaci. Wiedziałam juz ze to ON. Podniól ja i przytulil mocno do siebie. Pocalowali się krótko, ale namiętnie. Justyna zlaczyla ze sobą ich dłonie - Przemek, to pani psycholog z która mam praktyki- przedstawila mnie blondynka. Disowkyy podał mi dłoń.

Spojrzalam na nią, tyle razy mnie nimi dotykał. Juz zapomnialam jakie to było przyjemne, a on nawet tego nie pamięta.

- Milo mi poznać panią... - zaczął. - Ksenia- usmiechnelam się delikatnie i przyjęłam dłoń.

Dotknęłam go, niepowinnam tego robić. Poczulam jak moje ciało przeszywają ciarki. Czy to poczuł? Zauważył?

- To co kochanie, jedziemy na kolacje?- powiedzial pewnie. Czy to możliwe ze mnie pamięta? Spojrzalam na niego z nadzieją, ale on patrzył na swoją narzeczoną. Sposcilam wzrok, jaka ja jestem głupia! Przecież to by było niemożliwe! Podnioslam pewnie głowę. - Przepraszam, ale muszę juz wracać. Było milo pana poznać. Do zobaczenia Justyno w poniedziałek- powiedziałam uprzejmie, ale trochę z wyższością i ruszylam w stronę samochodu. -Do widzenia- odezwala się uprzejmie blondynka. - Proszę poczekać- uslyszalam Disa. Nie odwróciłam się, a jego glos przeszły moje ciało. Przyspieszylam, nie chce z nim rozmawiać. Boje się, ze nie wytrzymam. Boże Ksenia masz kochającego chłopaka i ty tez go kochasz. Juz byłam przy samochodzie gdy dobiegł do mnie Przemek. - Dziękuje... Mogę mówić do pani Ksenia?- zapytał.

Kiedyś mówiłeś inaczej... Bardziej mi się to podobało.
Moje cialo krzyczalo tak! Ale umysł mówił co innego

- Nie.- odpowiedzialam twardo. Chłopak z zaklopotaniem potarl kark. Boże, czemu on musi być tak przystoiny?! I dlaczego ja go kochałam. Był i jest irytujacy, pewny siebie. Wiem to, odkąd spojrzalam mu po raz pierwszy w oczy. - Okej, chciałem tylko ci podziękować. - zaczął. - Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty. - odwarknełam. - Och daj spokój, jestem od ciebie starszy- powiedział pewnie. - A wracając, wiem ze to dzięki Tobie. Justyna się nie przyznaje, ale ja swoje wiem. I dziękuję- uśmiechnął się szczerze, a ja zalozylam ręce ma piersi. Balam sie, ze ten zniewalający uśmiech mnie przewróci. - To tyle?- zapytalam patrząc mu pewnie w oczy.

Z głębi odezwała się Lexa. To głupia Ksenia jest w nim zakochana. Znaczy była.

- W ramach podziękowania chciałbym Cie zaprosic na kawę. - odezwał się oblizujac wargi. Spokrzalam mimowolnie na jego usta. Przygryzlam wargę. Muszę się powstrzymać. - Chyba masz narzeczoną- prychnelam. - Sama mi to zaproponowała- usmiechnal się. - Przykro mi, ale jestem juz z kimś umowiona. - to było kłamstwo, ale jakie wygodne kłamstwo. Mam chłopaka, przecież mogę być z nim gdzieś wyjść akurat. - Na pewno znajdziesz czas- nie ustępował. - Proszę to mój numer- podał mi karteczkę. - Oczekuje, ze zadzwonisz do mnie dziś wieczorem- pościł mi oczko. Odszedł pewny krokiem i zadowolony z siebie. Nie pozwolił mi nawet odpowiedzieć. Co to za kretyn! Ma narzeczoną! Spojrzalam na numer, nie zmienił. Mam go juz zapisanego w telefonie. Tyle razy się w niego wgapialam, myśląc ze to może nie prawda. Pamiętam go juz na pamięć. Schowalam karteczkę do tylniej kieszeni spodni i weszłam do samochodu. Nie zadzwonie. Nie ma mowy.









Mamy rozdział :D Weno chce cie więcej! Dziękuje za przeczytanie :)
Bayo <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro