Rozdział 8 (Extra)
Uwaga! Rozdział ten powinien być czytany, mając na uwadze, iż zawiera treści NSFW, nieprzyzwoite słownictwo oraz opis nie do końca poprawnych scen i zachowania bohaterów. Pragnę jednak podkreślić, że wszystko dzieje się za obopólną zgodą, wynikającą z zaufania i miłości tej dwójki bohaterów!
*******
Ból w krzyżu zaczął się niespodziewanie i jakby znikąd, bez konkretnej przyczyny. Ostatnie co Xie Lian pamiętał, to było zaśnięcie w ramionach ukochanego, a teraz czuł, jak coś boleśnie kłuło go w okolicy dolnej części pleców. Nie potrafił dokładnie zlokalizować źródła tego bólu i też nie mógł go z niczym połączyć. Po części było to uczucie, jakby jeden z mięśni się napiął i rwał, ale także jakby coś dotkliwie go tam uwierało.
Przebudził się. Był w swoim pokoju i wiedział to pomimo całkowitej ciemności. Poznał zapach swojej pościeli i delikatnej woni ciała drugiej osoby, która z nim spała. Zazwyczaj zimne, teraz gorące ciało Króla Duchów otulało mu plecy i zamykało w miażdżącym uścisku.
Xie Lian leżał na innym boku, niż zasypiał poprzedniego wieczoru, ale nie był tym zdziwiony. Hua Cheng bardzo często lubił go trzymać w objęciach i przylegać całym ciałem do jego ciała, a ta pozycja „za Księciem Koronnym" była idealna dla zaspokojenia jego pragnień. Uwielbiał tak spać równie mocno, jak zasypiać z głową w zgięciu jego szyi.
Xie Lian był zawsze spokojny, kiedy był przy nim Hua Hua. A w łóżku byli ze sobą zawsze ciało przy ciele, oplatając się wzajemnie i dzieląc swoją energią. W ciągu dnia bardzo często także myśleli o sobie, ale albo nie mieli czasu albo sposobności do pokazywania drugiej osobie, jak jest dla niego ważna. Za to noce – zawsze były ich i nie kryli się z żadną, nawet najmniejszą namiastką pragnienia.
Gdy jedno z nich chciało powiedzieć drugiej osobie czułe słówko, to nie musieli nawet wyciągać ręki, by odnaleźć tą osobę – ona już była przy nich i słuchała ich z uwagą. Dotykali się przez wiele nocnych godzin, a Hua Cheng bez skrępowania powtarzał, że nie wyobraża sobie przeżyć kolejnego dnia, jeśli Gege nie pozwoli mu na „doładowanie sił". Doładowaniem sił było oczywiście nagie ciało Xie Liana, które Szkarłatny Deszcz tulił do siebie całą noc.
Duchy nie muszą spać, ale jakimś sposobem Hua Chengowi udawało się to z łatwością. Xie Lian domyślał się, że prawdopodobnie (oczywiście nie chciał sobie schlebiać), ale prawdopodobnie to była jego zasługa. Król Duchów, który przez całe swoje życie musiał być ostrożny i czujny, to przy ukochanym czuł się w końcu bezpiecznie.
Na tą myśl Bóg Walki uśmiechnął się. Uczucie, że ktoś na nim polega, na jego sile i jak małe dziecko potrafi zasnąć, otulając się po prostu jego ciepłem, było miodem dla duszy.
Myśląc o tym wszystkim – w dalszym ciągu zastanawiał się: skąd wziął się ten uciążliwy ból pleców?
Wyciągnął jedno ramię z silnego uścisku Najwyższego Króla Duchów i dotknął pleców. Ledwo co wcisnął tam dłoń, tak mocno przylgnął do niego ten słodki cwany lisi pieszczoch. Na tę myśl uśmiechnął się sam do siebie i wyobraził sobie minę Hua Chenga, jeśli zwróciłby się tak kiedyś do niego. Uśmiech leżącego mężczyzny jeszcze się pogłębił.
Wetknął dłoń niżej, prawie sięgając miejsca bólu i nagle dotknął czegoś. Faktycznie – "coś" było pomiędzy ich ciałami i mocno wbijało się w ciało Księcia Koronnego!
"Co ten San Lang tam wsadził, że teraz uwiera mnie tak dotkliwie i nie pozwala spać?"
To coś było twarde i dość duże. Mocniej podsunął tam dłoń, żeby zbadać ten obcy przedmiot. Dotykał go palcami, spróbował ugnieść, przesunąć niżej, ale było nieugięte i nie poddawało się jego dłoniom. Xie Lian westchnął. Jeśli nie pozbędzie się tego, to nie będzie mógł spać.
Zastanowił się, co zrobić. Walcząc ze wszystkich sił, wyswobodził się z uścisku ukochanego i głośno sapiąc, obrócił do niego przodem, by natychmiast wyrzucić z łóżka to, co było między nimi!
Xie Lian był osobą opanowaną. Bardzo. W jego wieku mało rzeczy potrafiło go zdziwić czy zaskoczyć. Zawsze na chłodno i ze stoickim spokojem znajdywał rozwiązanie każdego problemu. Dlatego teraz, patrząc na "coś", nie mógł wyjść z nieukrywanego podziwu pomieszanego z szokiem. Tym, co napierało na jego plecy, był nabrzmiały członek Króla Duchów!
Podniósł brwi ze zdziwieniem, bo męskość naprawdę przedstawiała się okazale. Dotknął ją palcem. Raz i drugi. Była bardzo twarda i prawie nie chciała się ruszać, tylko mocno trwała wyciągnięta ku górze. Najbardziej jednak zaskakujące było to, że Hua Cheng ciągle spał, nie zdając sobie z tego sprawy. Był zupełnie nieświadomy pragnień, jakie miało jego własne ciało!
Xie Lian usiadł po turecku, przodem do śpiącego i potarł dłonią czoło.
"Co powinienem zrobić, co powinienem zrobić, co powinienem zrobić z tak dużym "problemem"?" – zastanawiał się intensywnie.
Jeśli obudzi San Langa, to czy nie poczuje się zmieszany, że jego przyrodzenie samo mnie obudziło i kłuła go część nocy w plecy, nie dając spać? Prawie zawsze Hua Cheng stawał się bardzo poirytowany, kiedy coś stało na drodze w szczęściu i spokoju jego partnera. Kiedy dochodziła do tego kwestia bezpieczeństwa, to nie cofnąłby się przed niczym, żeby go ochronić. Tu jednak sprawa wydawała się zgoła inna. Nikt nie groził Jego Wysokości, nikt go nie krzywdził, jedynie on sam (a dokładnie część jego ciała) obudził mężczyznę.
Bóg Walki myślał i myślał. W końcu westchnął i położył się na łóżku, przodem do ciała drugiego mężczyzny, ale tak, że głowę miał na wysokości jego podbrzusza. Powiedział sobie kilkukrotnie w myślach, że robi to dla dobra San Langa, a nie dlatego, że ma ochotę robić tak niestosowne rzeczy, kiedy tamten był nieprzytomny!
Chwycił w dłoń ogromne prącie i nie bardzo wiedząc jak zacząć, polizał je. Pomału i delikatnie. Posmakował i stwierdził, że jest naprawdę smaczne. Jeśli jego było takie same, to nie dziwił się, że Król Duchów tak często brał go do ust! Zastanowił się chwilę i porównał ten smak do reszty ciała Hua Chenga. Kochał go całego i całował się z nim tak często, że całowanie jego męskości nie mogło by być inne. Przecież wszystkie części ciała należały do osoby, która była dla niego najważniejsza, dlatego nie było innej możliwości, żeby jemu nie podobało się to, co teraz zaczynał sobie wkładać do buzi.
Na zakończeniu, na samym czubku smak był delikatnie inny, jakby bardziej słonawy, ale pod żadnym względem nie był gorszy! Polizał to miejsce jeszcze kilkukrotnie. Chciał wziąć do ust więcej, ale po prostu nie potrafił się teraz powstrzymać przed badaniem tego delikatnego miejsca wilgotnym językiem. Spróbował tej części Króla Duchów, którego ten dotychczas nie chciał mu pozwolić skosztować i zakochał się w tym doznaniu. Czubek nabrzmiałej części ciała ducha miał jedwabistą skórkę i teraz Xie Lian lizał ją bez skrępowania i jakichkolwiek hamulców jak dziecko loda.
W końcu wsadził sobie kawałek do buzi, ale członek był naprawdę duży. Nawilżył usta, którymi objął całą imponującą średnicę i przesunął głowę niżej, żeby wsadzić go jeszcze głębiej.
– Ach! – Usłyszał jęknięcie kochanka.
Mężczyzna na chwilę zamarł, będąc w połowie długości wrażliwej części ciała Hua Hua w ustach.
– Gege... – wypowiedział to słowo tak ochrypłym, ale i tak czułym głosem, że aż Xie Lian poczuł ciepło w podbrzuszu i część ciała zaczęła mu pulsować. – Gege, co robisz?
Oczywiście nie miał możliwości, żeby odpowiedzieć na pytanie. No i nie miał ochoty nic odpowiadać. Było to za bardzo krępujące. Pomyślał, czy jego towarzysz jest na niego zły, że podczas snu zaczął bawić się nim, robiąc to, na co ma ochotę, ale kolejne słowa, płynące z pięknych ust Króla Duchów spowodowały, że jeszcze bardzie zapragnął sprawić mu niezapomnianą rozkosz.
– Wasza Wysokość, proszę TO natychmiast wyjąć! – krzyknął z przestrachem.
Oczywiście Xie Lian nie przejął się tym, co mówił do niego Hua Cheng. Może spowodował to rumieniec, który pojawiły się na twarzy teraz już całkiem rozbudzonej i szczerze przestraszonej osoby, a może świadomość, że w tej chwili to on dominuje i ma zamiar doprowadzić partnera własnymi ustami na szczyt. W każdym bądź razie nie zrobił nic, o co prosił go duch. Poruszył tylko językiem dookoła pokaźnego przyrodzenia, ssąc go i otulając ustami.
– Gege! – wychrypiał. – J-jednak nie przestawaj. San Lang czuje się jak w niebie. Gege... - jęknął ponownie i był to taki rodzaj jęku, że Xie Lian natychmiast wziął do ust więcej i więcej. Potem cofnął się i znów obniżył. Wraz z każdym jego ruchem żar ciała, oddech i głos Hua Chenga stawały się coraz głośniejsze, coraz bardziej proszące, coraz bardziej jak "nie zawsze opanowany San Lang"!
Książę Koronny uśmiechnął się. Teraz, kiedy odkrył jak jego mąż jest rozkoszny, gdy wydaje z siebie te sprośne niekontrolowane odgłosy, czuł pulsowanie w ustach i smak tego płynu wydostającego się z najwrażliwszej górnej części, to poczuł się dumny, że to on jest tego przyczyną! Kolejnym powodem do radości był fakt, że tylko jemu ten nieustraszony oraz zimny i oschły dla każdego Król Duchów, który siał postrach we wszystkich królestwach, pokazał się z tej nieznanej strony. Tylko przy nim jęczał, stawał się twardy, mokry i tak uroczy, że Xie Lian bez chwili wahania mocno i głęboko wkładał całego penisa do ust. Wyciągał go aż po czubek i powtarzał tę niekończącą się torturę. Gardło troszkę do bolało, ale w ogóle się tym nie przejął. Jęki stawały się coraz częstsze i głośniejsze, aż w końcu z krtani leżącego padły naglące słowa:
– Wasza Wysokość, Wasza Wysokość, proszę, przestań już. Zaraz dojdę, już nie mogę wytrzymać!
Lecz Wasza Wysokość oczywiście nie zamierzał przestać. Wręcz jeszcze przyspieszył, chwytając palce swojego kochanka w swoje palce i mocno je zaciskając.
– Och! – wyrwało się z piersi Hua Chenga. – Ach! Aaaaaa!!
W usta Księcia Koronnego coś trysnęło. Było konsystencji kleiku, więc od razu to połknął. Po chwili kolejna dawka wydostała się z małego otworku na czubku męskości Króla Duchów i jeszcze kolejna. Xie Lian wszystko przełknął ze swoim zwykłym spokojem, a potem w końcu podniósł głowę i, wycierając kąciki swoich ust, powiedział zadowolony z siebie:
– Widzisz San Lang, wiedziałem, że moje nauki połykania miecza na coś się przydadzą. – Uśmiechał się promiennie. – Kiedy pierwszy raz pocałowałeś mnie w jeziorze, to powiedziałeś, że nie powinienem tego robić, ale czyż dzięki temu nie było ci dziś przyjemnie?
Hua Cheng zbierał jeszcze swój umysł do kupy, ale po słowach Księcia Koronnego nie potrafił się nie roześmiać na całe gardło.
– Masz rację, Gege! – Śmiał się i śmiał. – Byłeś dziś tak niesamowity, że aż brak mi słów. Nie powinienem w ciebie nigdy wątpić i masz całkowitą rację – twoje umiejętnościnpołykania są niezwykłe! Cieszę się, że dostąpiłem zaszczytu, by je poznać.
Choć głos Hua Hua był radosny i szczery, to Xie Lian nie potrafił pozbyć się wrażenia, że w pewnym stopniu kochanek się z niego śmiał. Popatrzył mu w oczy, które przepełniała tylko miłość i od razu zganił się za swoje podejrzenia.
Król Duchów podniósł leniwie dłoń i nakreślił znak w powietrzu. Niby nic się nie stało, ale wyczulony zmysł Xie Liana dostrzegł nieznaczną zmianę w otoczeniu. Bariera?
– Nie chciałbym, aby ktoś nam teraz przeszkodził, Gege. – Jego wzrok stał się mroczniejszy, a głos niższy. – Musiałbym go zabić.
Poważny ton Hua Chenga był tym, co zawsze powodowało lekki strach u wszystkich, którzy go słyszeli i tak samo w tej chwili poczuł się Xie Lian. Mniej więcej domyślał się, jakie obrazy pojawiały się w jego głowie i przez chwilę rozmyślał nad własną sytuacją.
Właśnie zrobił loda Hua Chengowi, który miał kilkukrotny wytrysk.
Najwyższy Duch wszystko to widział dokładnie, jak również jego czerwoną twarz, nabrzmiałe usta i swojego członka, który co sekundę, dwie zanurzał się aż po samo gardło w ustach osoby, którą wielbił.
Czy Król Duchów był zły czy jednak szczęśliwie pobudzony? Xie spuścił wzrok między nogi przyjaciela, a potem przeniósł wzrok na siebie. Obie "pewne" części ciała były podobnie duże i prawdopodobnie bardzo chętne do łóżkowej zabawy.
Czarne oczy Hua Chenga bacznie obserwowały twarz ukochanego. Miał niewyobrażalnie silną chęć, żeby się teraz na niego rzucić i pożreć go, ale... właśnie zobaczył coś tak wspaniałego, przeżył tak miłe chwile, że postanowił działać z opanowaniem.
– Gege.
– Tak, San Lang? – Głos miał niepewny, a gardło lekko ściśnięte.
– Czy mógłbyś zamknąć oczy? – zapytał zwyczajnym tonem, z którego nic nie można było wywnioskować.
– Dobrze – zgodził się posłusznie Xie Lian i zrobił, o co go poproszono.
Starał się nie zastanawiać, co wymyślił jego partner, bo on i tak przyjmie wszystko z chęcią. Oczekiwał na taką właśnie noc wiele lat, więc nie zamierzał teraz wątpić w jak najlepsze intencje swojego San Langa i pragnął cieszyć się każdą wspólnie spędzoną chwilą.
Hua Cheng nie zrobił jednak nic, czego by się po nim spodziewano. Położył dłonie na ramionach Księcia Koronnego i wraz z jego dotykiem Xie Lian poczuł jak ogromne pokłady drzemiącej lata w duszy Hua Chenga energii, są teraz przesyłane do jego ciała. Oczy miał nadal zamknięte, dlatego szybko zdał sobie sprawę, co się działo.
Moc wypełniała każdą komórkę śmiertelnego ciała Xie Liana i rozrywała ją. Nie było to bolesne, ale też nie do końca przyjemne. Natychmiast po zniszczeniu skrawka ciała, w jego miejscu odradzało się nowe, ale nie to samo. Tak jakby komórki zastępowały się kolejnymi, a tylko nieśmiertelna dusza pozostała nadal na swoim miejscu, nietknięta i niezmieniona.
Xie Lian w końcu otworzył oczy. Przed nim siedział, spoglądając spod przymrużonych powiek Hua Cheng i uśmiechał się z widoczną psotą.
– Witam, Waszą Wysokość, Księcia Koronnego Księstwa Xian Le, Xie Liana – powiedział uroczyście, schodząc na podłogę, klękając na jedno kolano i spuszczając głowę. – Twój największy i najwierniejszy wielbiciel, czczący cię każdego dnia przeprasza, że egoistycznie dał ci swoją moc, abyś mógł szybciej powrócić do swojej pierwotnej postaci. Z pokorą przyjmie każdą karę, jaką dla niego przygotujesz. – zamilkł i zastygł w tej pozie.
Xie Lian wstał z materaca i stanął przed Hua Chengiem. Jego ciało urosło o kilka centymetrów i stało się jeszcze bardziej blade niż wcześniej. Rysy twarzy się wyostrzyły, mięśnie na ciele stały się bardziej widoczne, w idealnych proporcjach określających „przystojną i piękną osobę". Skóra na powrót była nieskazitelna, bez ani jednej wady, zadrapania czy jakiekolwiek rany. Rozpuszczone ciemno-brązowe włosy były proste i błyszczące, sięgające poniżej pasa i teraz swoimi końcówkami luźno opadały aż na pośladki. Powrót do swojej prawdziwej formy wymagał wiele energii, więc Xie Lian chciał się z tym wstrzymać jeszcze co najmniej dobę, ale chłopak klęczący teraz przed nim prawdopodobnie nie mógł się doczekać, żeby w końcu go ujrzeć w całej okazałości.
Bóg Walki westchnął cicho. Podniósł dłoń i lekko położył ją na głowie Hua Chenga.
– Mój słodki cwany lisie – przemówił spokojnym głosem. – I co ja mam z tobą zrobić?
Na słowa "słodki cwany lisie" Hua Cheng uśmiechnął się, choć nikt tego nie dostrzegł, bo twarz nadal miał skierowaną ku ziemi.
– Co tylko rozkażesz, Gege. Spełnię każdą twoją prośbę. – Pełen skruchy ton nie zmienił się.
Dłoń Xie Liana zaczęła głaskać włosy klęczącego przed nim mężczyznę, jakby był zwierzakiem domowym.
– Czyż już wczoraj nie powiedziałem wyraźnie, czego bym chciał? – zapytał głosem przepełnionym ciepłem i pewnego rodzaju oczekiwaniem. – Nie wiedziałem, że San Lang ma taką słabą pamięć. Bo czyż nie powtarzał mi wielokrotnie, że słucha i pamięta każde wypowiedziane przeze mnie słowo?
Hua Cheng zaśmiał się beztrosko i uniósł głowę. Chwycił głaszczącą go dłoń i złożył na niej pocałunek.
– Pamiętam, Gege, lecz chciałem, abyś za moje zachowanie ukarał mnie wpierw. Nie powinienem cię popędzać i samolubnie przywracać ci twoje oryginalne ciało.
– Ukarać cię? – zastanowił się. – Dobrze. – Uklęknął przed partnerem i spojrzał mu prosto w oczy. – San Lang musi mi obiecać, że dzisiejszej nocy nie będzie się wstrzymywał. Cokolwiek będę mówił, to San Lang ma działać tak, jak będzie mu nakazywało jego własne serce. – To mówiąc, położył mu dłoń na piersi.
– Czy... – Na taką "karę" prawie zaniemówił. – C-czy Gege jest tego pewny?
– Oczywiście, San Lang. Nie byłem z tobą od ośmiuset lat i dobrze wiem jak często wcześniej i nawet dzisiaj się wstrzymywałeś. Ale przez te 800 lat wiele rzeczy przemyślałem i dobrze wiem, co kryje się tam. – Mocniej dotknął ciała przyjaciela. – I całkowicie ufam San Langowi. Nawet jak nic nie pamiętałeś, to twoja dusza i jakieś szczątki niejasnych wspomnień były na tyle silne, że nie chciałeś widzieć mojego nieszczęścia. Teraz, kiedy jesteś moim San Langiem, jak mógłbym w ciebie wątpić, obawiać się ciebie lub wstrzymywać cię? Twoje serce, bez względu na to czy bije czy nie, kocha mnie, a ja kocham je tak samo mocno i akceptuję wszystko, czym mnie obdarzysz – mówił to z taką ekspresją i szczerością w głosie, że serce Króla Duchów naprawdę zabiło mu w piersi. Emocje Xie Liana i emocje Hua Chenga były tak silne, że przebudziły od wieków nieruchomy i prawie martwy organ i pozwoliły mu ogrzać wieczne lodowate ciało Najwyższego Ducha.
Hua Cheng osunął się w ramiona Xie Liana i odetchnął głęboko. Wszystkie mięśnie mu pulsowały, były gorące od krążącej w żyłach krwi. Płuca pompowały powietrze, a całe ciało zaczęło drżeć.
– Czyż nie jest przyjemnie czuć, że się żyje, San Lang? – zapytał, tuląc mężczyznę w objęciach.
– En – odpowiedział tylko to jedno krótkie słowo.
– Choćby tylko na chwilę, choćby tylko jak jesteś ze mną, nawet Najwyższy Król Duchów rangi Dewastacji, który nie żyje od setek lat, który zawsze jest zimny i nic nie jest w stanie go ogrzać, to chyba przyjemnie jest żyć?
– Gege – szeptał mu do ucha – ja zawsze czuję, że żyję jak jesteś ze mną. Zawsze czuję ciepło, jak jesteś obok i nasze ciało się styka... zawsze...
– Ha, ha! – zaśmiał się. – Wiem, San Lang. Dlatego tak lubisz mnie przytulać. Ha ha. Ale teraz będziesz mógł czuć to ciepło, nawet kiedy mnie nie będzie obok.
– Nie! – zacharczał. – Nie chcę żadnego ciepła, żadnego serca, jeśli Gege nie będzie obok mnie!
– San Lang jest niemądry. Gege, nie zamierza nigdzie iść i zostawiać go samego! – Znów się zaśmiał. Przyciągnął jego głowę mocniej do siebie i pogłaskał. – Zawsze wierzyłem, że nawet jeśli tylko na krótki okres, to będziesz mógł poczuć te wszystkie doznania, jakich doświadcza żywy człowiek.
– Gege – zaczął, już lekko się uspokajając i układając swoje nowe emocje we właściwych miejscach – obawiam się, że Gege nie był świadomy, co narobił swoim wyznaniem i przebudzając moje serce. Dotąd potrafiłem się powstrzymywać, ale teraz... obawiam się, że nie będzie to możliwe – zaczął sapać, zostawiając gorący oddech na szyi Xie Liana.
Ten jednak w ogóle się nie przejął i zachichotał, mówiąc:
– Czyż nie powiedziałem już, że właśnie na to liczę? Czyż nie prosiłem, żebyś się nie powstrzymywał? Powtórzę to jeszcze raz. – Zniżył głos. – Możesz. Mnie. Zjeść. – Przy swoim uchu usłyszał świst wciąganego do płuc powietrza.
Przyłożył dłoń do rozpalonego policzka Hua Chenga i pocałował go lekko w skroń.
– Gege, przepraszam – ostatkiem sił wychrypiał Król Duchów i zaraz po tym mocno przylgnął do lekko otwartych ust Xie Liana.
Całował go energicznie i bez opamiętania. Gorący język penetrował wnętrze jego ust, rozżarzony oddech wraz z energią Ducha wpływał falami do ciała Xie Liana i elektryzował go. Ciągle klęczeli naprzeciwko siebie dotykając swoich ciał i dłońmi zapamiętując kształt: każdą wypukłość, miękkość i wgłębienie.
Hua Cheng jęknął w otwarte usta Boga Walki, które zaczynały puchnąć od bolesnego pocałunku, ale nadal pozostał cicho. Nie miał najmniejszej ochoty powstrzymywać kochanka przed niczym, na co ten miałby ochotę. Nie dziś. Nie po takim czasie rozłąki.
Z gardła Króla Duchów ponownie wyrwał się niekontrolowany dźwięk. Jego męskość stykała się z męskością Xie Liana, ale obaj nie dotykali ich, jakby chcąc przedłużyć całą grę wstępną. Ciała obu stawały się coraz bardziej napięte i rozpalone. Mięśnie zaciskały się w przypływie pożądania. Dyszeli coraz bardziej, ich palce coraz mocniej wczepiały się w drugie ciało, błagając, by przerwali tę agonię wyczekiwania, tę stale powiększającą się żądzę podzielenia się sobą z drugą osobą. Krew pulsowała szybko w ich żyłach, ale płuca nie nadążały z pobieraniem tlenu. Ich umysły trwały w niebycie i całkowicie blokowały racjonalne myślenie.
Nagle dłonie wyższego mężczyzny znalazły się na ramionach starszego i pchnęły go na podłogę. Xie Lian poddawał się rozkazującemu dotykowi i posłusznie zsunął na miękki dywan. Hua Cheng nie przestawał go całować. Jedną dłoń miał z tyłu głowy mężczyzny i przyciągał go do siebie, a drugą czule dotykał jego policzka i napiętej linii od szyi do obojczyka. Jego kolana otaczały talię leżącego kochanka, jakby chcą zniweczyć wszelkie próby ucieczki. Jednak nikt nie zamierzał uciekać czy choćby pokazać najmniejsze niezadowolenie.
Zazwyczaj bierny Xie Lian, teraz mocno przyciągał do siebie te namiętne, tętniące życiem usta, czerwone od pocałunków i tak samo nabrzmiałe jak jego własne. Wplatał dłonie w długie pasma włosów Hua Chenga, dotykał go za uchem, kciukiem stanowczo przejeżdżał przez całą długość szyi, aż do obojczyka, twardych ramion i niżej, zatrzymując się dopiero na biodrach leżącego na nim ducha. Potem złapał go mocno w pasie i przyciągnął jego ciało do swojego. "Coś" mocno wbijało się w jego brzuch i on także się wbijał w podbrzusze Hua Chenga.
Obaj wstrzymali powietrze i na chwilę znieruchomieli. Dyszeli głośno, ledwo otwierając powieki i patrząc na siebie. Mężczyzna na górze oparł jedną dłoń na podłodze i odsunął się od kochanka. Między nimi pojawiła się cienka stróżka śliny. Usta obu były otwarte i po kilku sekundach gibkie ciało Xie Liana uniosło się i z głośnym mlaśnięciem znów czule go pocałowało. Obaj jęknęli. Bóg Walki osunął się z powrotem na ziemię, dotykając delikatnie policzków Króla Duchów i ani na moment nie spuszczając go z oczu. Jeśli jego wzrok mógł zdradzać emocje jakie teraz czuł, to Hua Cheng nie powinien pozostać długo w bezczynności.
I tak też się stało. Nie podnosząc bioder z podbrzusza partnera wgryzł się z jego szyję i zamruczał. Był gorący, spocony, a jego oddech parzył skórę. Xie Lian obrócił głowę, w drugą stronę, by Hua Cheng miał jeszcze więcej miejsca, dla swoich nieposkromionych żądz. Jeden obok drugiego na wrażliwej i jasnej skórze pojawiały się nowe czerwone i bolesne ślady. Najwyższy Duch całował, gryzł, a potem lizał, by złagodzić zadany ból.
Xie Lian cały czas się uśmiechał, a gdy ból stawał się nie do zniesienia, to lekko przymykał oczy i jeszcze bardziej wtulał się w ukochanego.
W końcu głowa Króla Duchów obniżyła się do jego piersi, twardych sutków i brzucha. Nadal gryzł jego ciało jak wściekłe zwierzę, ale to pokazywało tylko jak bardzo walczył ze sobą, żeby w tej chwili nie wziąć umęczonego już boga siłą. Ciało Hua Chenga wyginało się, tworząc łuk jak kot, łaszący się do nogi człowieka, a Xie Lian wprost przeciwnie – leżąc na plecach, unosił swój tors w górę, pozostawiając twardo przy ziemi głowę i biodra.
Nie potrzeba było wiele czasu, żeby Hua Cheng nie chwycił go jedną dłonią pod plecy i nie wygiął jeszcze bardziej. Całując jego brzuch, przejeżdżał gorącym, mokrym językiem coraz niżej i niżej. Przesunął się pod jego biodra, tak, że klęczał teraz pomiędzy nogami Księcia Koronnego. Zwinnie minął leżącą na brzuchu męskość, z której wydobywał się półprzeźroczysty płyn i wbił się zębami w udo. Xie Lian ledwo powstrzymał się przed krzykiem. Przegryzł trzymaną na twarzy dłoń i pierwsza łza popłynęła mu z oka.
Nogi Xie Liana jedną silną ręką zostały podniesione i unieruchomione z kolanami przy klatce piersiowej, więc został zmuszony do dotknięcia plecami podłoża. To było nagłe i niespodziewane. Wtedy leżący mężczyzna poczuł jak coś miękkiego i ciepłego wbija się w jego najbardziej wrażliwy otwór w ciele. Chciał krzyknąć i powiedzieć, aby San Lang natychmiast się odsunął i nie robił tego, ale w ruchach języka, w palących dłoniach Króla Duchów była taka dzikość, taka pasja i gorąc, że wiedział, iż nie będzie w stanie go powstrzymać.
Z wielkim zawstydzeniem przyjął więc jego pieszczotę, próbując nie zastanawiać się nadal nad tym, co się teraz dzieje poniżej jego pasa.
Język Hua Chenga był niezmordowany, nieustanie lizał i pieścił małe wejście Księcia, aż ten prawie doszedł.
Jak przez mgłę, widząc co się dzieje, Xie Lian poprosił błagalnie:
– San L-lang... użyj palców – Dotąd takie słowa nie przeszłyby przez usta Xie Liana, ale dziś był specjalny dzień. Nie będzie się przejmował byciem porządnym, byciem przykładnym lub cnotliwym. Pragnienia obu mężczyzn były takie same. Szkoda, że dopiero 800 lat rozłąki mu to uświadomiło.
Hua Cheng w dalszym ciągu lizał otwór partnera, ale jedna jego dłoń powędrowała do twarzy Xie Liana i na wpół rozchylonych ust. Wsadził w nie dwa palce, które leżący lekko przegryzł i zaczął lizać, ślizgając się językiem w jedną i drugą stronę.
Palce wysunęły się, pozostawiając strużkę śliny i po chwili jeden z nich zanurzył się w ciasnym odbycie. Powoli, bardzo powoli, starając się z całych pozostałych mu sił i opanowania Hua Cheng wypełniał otwór swoim palcem. Rozluźniał go, nawilżał. Robił to bardzo powoli. W tym czasie ustami całował rozchylone uda i pośladki, pozostawiając na nich czerwone ślady, jakby chciał go naznaczyć. Moment później dołożył drugi palec i tak jak wcześniej z ostrożnością badał książęce wnętrze.
Spoczywający na nagim, aksamitnym i napiętym brzuchu penis Xie Liana był u kresu swojej wytrzymałości. Król Duchów dostrzegł to i uśmiechnął się, wpadając na pomysł.
Dotknął czubkiem palca czubka prącia. Ten dygnął lekko i z powrotem opadł na brzuch. Uśmiech Hua Chenga się powiększył. Nadal ruszając palcami ciasnym tyłku, drugą ręką droczył się z niesfornym "narzędziem" kochanka, który mu co chwilę uciekał. Dotykał go nieznacznie, przestawał. Znów dotykał i znów przestawał.
Twarz Xie Liana odrobinę się zmieniła. Zamknął mocno powieki i otworzył usta, głośno dysząc. Jego oddech był przyspieszony, a gorące i naprężone ciało drgało za każdym razem jak Król Duchów go dotykał. Obie dłonie wczepił mocno w dywan, ale nie śmiał przerwać tej tortury.
Jego partner jednak nie był bezlitosny i widząc, że jego Gege już ledwo wytrzymuje, zbliżył język do niezdyscyplinowanego członka i polizał ten najbardziej wrażliwy punkt na czubku. Książę Koronny nadal nie jęknął, ale wydał z siebie zduszony odgłos "mmm" i wystrzelił spermą na brzuch. Otworzył szerzej usta i zaczął łapać głębsze oddechy, żeby nie stracić poczucia rzeczywistości.
Zadowolony Król Duchów wyjął na chwile palce i zanurzył je w nasieniu księcia, które teraz rozlewało na boki z jego brzucha oraz klatki piersiowej. Ponownie zbliżył się do miejsca między dwoma jędrnymi bladymi pośladkami i wkładał kolejno: jeden, drugi, a potem trzeci palec. Następnie włożył wszystkie naraz.
Druga ręką siłą wyrwał wbijającą się w dywan dłoń Xie Liana i ucałował lekko. Najpierw górę, a potem obrócił ją i złożył pocałunek pośrodku wnętrza ręki. Polizał, wziął do ust każdy z jego palców, lekko przegryzając każdy opuszek. Znów zaczął lizać gorącym językiem każdy z paliczków osobno.
Kiedy puścił, dłoń zbliżyła się do jego twarzy i musnęła mu skroń, zahaczając o włosy i rozczesując palcami długie ich pasma.
Xie Lian był bardzo uległy tej nocy. Jak nigdy przedtem. Nie wzbraniał się przed niczym, co robił mu niezaspokojony duch, choć widać było, iż jest niesamowicie podniecony. Oczy Księcia Koronnego nadal pozostawały tak szczere i pełne miłości oraz zaufania jak wcześniej. Hua Cheng nie mógł nic poradzić na to co czuł i na namiętność, która w nim wzbierała, ilekroć patrzył w oczy tego człowieka.
I teraz znów, dostrzegając jego wzrok, czując jego nieskończoną dobroć, powiedział głosem przepełnionym pożądaniem:
– Kocham cię, Gege.
– I ja ciebie także kocham, San Lang. – Lekko uniósł się na łokciach, chcąc sięgnąć jego ust, ale ten był szybszy.
Wyciągnął uwięzione palce. Chwycił za napięte ramiona Xie Liana i pocałował go czule. Prawie nieśpiesznie, ale dogłębnie i zapierając dech im obu. Hua Cheng ciągle klęczał między nogami leżącego mężczyzny. Nie przerywając pocałunku, podniósł jego nogi wyżej i przysunął biodra bliżej jego pośladków. Kilka razy otarł się czymś dużym, ciepłym i mokrym o uda i brzuch Xie Liana, a potem trochę odsunął biodra, by nakierować swoje pokaźne przyrodzenie na najbardziej wrażliwy punkt.
Całowali się, kiedy gorący i śliski czubek odnalazł wejście i gdy delikatnie wszedł. Xie Lian na chwilę znieruchomiał, a wtedy Hua Cheng złapał zębami za jego język. Nie próbował się wyrwać, kiedy poczuł lekki ból i w ustach i między nogami. Oddychał w usta drugiego mężczyzny, a wtedy poczuł jeszcze zaciskające się na jednym z sutków twarde palce. Prawie jęknął z tego doznania, ale znów w porę się powstrzymał. Wiedział, że jego głos sprowadzi na niego jeszcze więcej cierpienia i rozkoszy. Członek powoli wbijał się w jego ciało i gdyby nie to, że był tak duży, to nie czułby dużo bólu. Król Duchów dobrze go nawilżył i rozluźnił. Najpierw językiem, potem palcami. Naturalnego lubrykantu także było wystarczająco, więc jedyne do czego musiał się przyzwyczaić, to wielkość.
Hua Cheng nabił się do końca i kontynuował całowanie partnera, nie ruszając biodrami ani o centymetr. Czuł lekkie mrowienie między nogami, ale nie miał w planie spieszyć się z czymkolwiek dzisiejszej nocy. Choć serce w piersi biło mu mocno i niestrudzenie, zdołał się powstrzymywać przed byciem dzikim i okrutnym dla Księcia Koronnego. Może właśnie pulsująca w nim krew i gorąc na ciele pozwalały mu wyczuć każdą, nawet najdrobniejszą zmianę w emocjach Xie Liana i dlatego, wiedząc co ten czuje, nie potrafił sprawić mu bólu? Oboje wiedzieli, że ból to nie tylko ból. W pewnych sytuacjach, to także przyjemność, jednak dzisiejszej nocy wyjątkowo ograniczał go do minimum i wcale nie było to złe lub mniej namiętne!
Xie Lian włożył do ust partnera niestrudzony język i zaprosił go do dalszej zabawy. Szkarłatny Deszcz uniósł kąciki ust w uśmiechu i oczywiście odwzajemnił ten gest, przy okazji kładąc się na rozpalonym i mokrym od nadmiaru przyjemności ciele starszego mężczyzny. Opierał się tylko na przedramionach i zaczął powoli poruszać biodrami w przód i w tył. Z początku czuł opór, więc wsuwał się i wysuwał powoli. Z czasem, czując większy luz i pewniejszy dotyk Księcia Koronnego na swoim ciele, przyspieszył. Wnętrze Xie Liana było ciasne, gorące i śliskie. Pokój wypełniał odgłos ich mokrych pocałunków oraz mlaśnięć od każdego pojedynczego ruchu bioder.
Hua Cheng nie chciał wypuścić z objęć ciała kochanka, więc wsadził dłoń pod jego głowę, a drugim ramieniem objął go w talii i uniósł. Teraz to on klęczał, a Xie Lian siedział mu na kolanach, całym swoim ciałem nabity na twardą męskość. Nie miał nic przeciwko i objął nogami kochanka, ani na chwilę nie przerywając pocałunku. Wczepił mu rozwarte dłonie we włosy i jeszcze pogłębił pocałunek.
Potem nagle oderwał się od jego ust. Uwolnił ręce i wyginając ciało w piękny łuk, oparł się dłońmi o podłogę. Zaczął poruszać biodrami i choć nadal nie wydał z siebie głosu, to widać było, że nie jest mu też łatwo. Król Duchów od razu złapał go dwiema dłońmi za pas, pomagając w każdym ruchu: wspinając się na szczyt jego przyrodzenia i mocno opadając, aż całkowicie zagłębiał się gorącej dziurce.
– Ach! Ach! – jęczał Król Duchów, nie mogąc już wytrzymać z rozkoszy i tego, do jakiego stanu doprowadził go Xie Lian.
Zazwyczaj było odwrotnie, ale tym razem samokontrola obu jakby obróciła się o 180 stopni. Xie Lian uśmiechnął się i przyciągnął do siebie rozognione jak jego samego ciało Hua Chenga i przytulił jego twarz do własnej piersi. Serca obu galopowały w rytm uderzeń ich ciał. Król Duchów trzymał mocno w objęciach ciało Księcia Koronnego, a on jego.
Poruszali swoimi biodrami coraz zacieklej, niszcząc całkowicie swoją samokontrolę. Oboje zaczęli głośno jęczeć, oboje zamknęli jęki w ustach osoby obok i doszli w tym samym momencie, używając sporej części swojej energii do ściśnięcia ciała drugiej osoby. Byli mokrzy, zziajani, czerwoni, drżąc na całym ciele. Radośnie zmęczeni i brudni od potu oraz nasienia.
W pozycji, w jakiej trwali, głowa Boga Walki była wyżej niż Szkarłatnego Deszczu, więc teraz to on podniósł głowę w górę i z zakrwawionymi ustami, ale błyskiem w oczach, powiedział:
– Gege jest dziś taki niesamowity... San Lang jest bardzo szczęśliwy.
Xie Lian zaśmiał się i zlizał krew z ust partnera.
– Dziś to ty zostałeś ranny. Mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Bo jeśli nie, to będę musiał cię opatrzeć. – Ton głosu był lekki i żartobliwy.
– Kiedy nadejdzie poranek, to San Lang z największą ochotą odda się pod opiekę w twoje ręce. A jeśli to Gege będzie wymagał opieki, to San Lang zrobi wszystko, by jego rany opatrzyć.
Bóg Walki wiedział, co oznaczają te słowa. Uśmiechnął się ponownie, ale nic nie powiedział. Złapał za napięte, twarde barki osoby, na której kolanach siedział i przylgnął ustami do jego szyi.
Głos Króla Duchów, który rozbrzmiał chwilę później był ochrypły i pełen niewypowiedzianych na głos obietnic.
– Gege dobrze wie, jak rozbudzić w San Langu dziką bestię. – Uniósł się lekko na kolanach, asekurując pośladki siedzącego na nim Xie Liana, a drugą ręką trzymając go za plecy. – Gege, proszę ugryź mnie i nie puszczaj przez chwilę. Wiem, że cały czas siłą wstrzymujesz swój głos. – Ostatnie zdanie wyszeptał mu do ucha.
Xie Lian posłuchał jego słów i znów zbliżył swe usta do jego szyi. Potem poczuł jak podnosi się wraz z Hua Chengiem i coś dużego wysuwa się spomiędzy jego nóg. Zacisnął zęby na nagim ciele i ciche warknięcie wydobyło się z jego krtani. Zarzucił ręce za głowę stojącego teraz mężczyzny i oparł czoło o jego bark. Łapał oddech dużymi haustami.
Król Duchów chwycił teraz obiema dłońmi za pośladki Xie Liana, lekko odsunął od siebie i ponownie nabił na stojący sztywno członek. Nogi, które oplatały go w pasie zacisnęły się, a na szyi poczuł strużkę cieknącej krwi. Zaśmiał się i jeszcze raz powtórzył ruch dłońmi. Wiedział, że wbija się w ciało mężczyzny aż do samego końca, ocierając przy okazji o najwrażliwszy punkt, rozpychając się w gorącej dziurce.
Nie przestawał, a Xie Lian nie puszczał ani na moment jego szyi. Odgłos zderzenia ich ciał brzmiał, jakby Hua Cheng dawał mu mokre klapsy i nic nie mógł poradzić na coraz większe podniecenie. Ścisnął miękkie ciało i jeszcze raz mocno wsunął się w książęcą pupę. Zasyczał przez ściśnięte zęby i zniżył głowę.
Xie Lian nie wytrzymał i w końcu jęknął, odsuwając zakrwawione usta od pogryzionej szyi Króla Duchów. Wygiął głowę w tył w ekstazie i doszedł pomiędzy ich złączone ciała. Jednak aktywny partner nie przestawał uderzać w coraz bardziej czerwony od ostrego seksu tyłek. Kontynuując głęboką penetrację, przeszedł do drzwi i kopnął je jedną nogą.
– Gege – rzekł ciepło – popatrz na mnie.
Xie Lian cicho kwilił, ale podniósł głowę. Zęby Króla Duchów złapały jego dolną wargę i lekko przegryzły, a potem zaczął je lizać, jak wcześnie zrobił to Xie Lian. Doszli tak do pokoju dziennego i zanim się spostrzegli, to jeden z mężczyzn leżał już plecami na chłodnym drewnie dużego stołu, a drugi szybko w niego wchodził. Trzymał na własnej piersi jego nogi i całował każdą z osobna, zostawiając lekko różowe od krwi pasemka czerwieni. Nie gryzł, ale też nie całował ich delikatnie.
Jego członek pracował szybko, rozpychając spuchniętą i obolałą już od ciągłego tarcia dziurkę. To, co zostawił w środku, kiedy doszedł wcześniej, prawie całe wypłynęło pomiędzy jego kolejnymi uderzeniami, brudząc podłogę i teraz część stołu. I w ogóle na to nie zwrócił uwagi. Jego umysł przestał pracować. Widział tylko Jego Wysokość, czuł tylko jego ciało i ciepło, słyszał jego oddech i jęki, a wkoło unosił się zapach jego rozpalonego ciała, które cały czas było napięte i na skraju eksplozji.
Kiedy pozwalał mu dojść, odczekiwał zawsze kilka minut, żeby Xie Lian odzyskał oddech i znów kontynuował niekończący się miłosny akt. W tym czasie łagodnie i z czułością gładził jego policzki, usta i pierś. Nie pozwalał mu na zbyt długi relaks i zapomnienie, że jest tuż przy nim.
Na stole pozwolił mu dojść raz, zanim okręcił jego ciało i wbił się między wypięte pośladki. Trzymał go teraz za odstające kości miednicy i chronił przed brutalnym zetknięciem z twardym stołem, spowodowanym jego własnym niepohamowanym apetytem.
Książę Koronny cicho jęczał i znów doszedł. Jego jasna skóra zrobiła się różowa, a pędząca po całym ciele krew powodowała stan, jakby miał wysoką gorączkę. Ręce trzymał bezwładnie na stole, ale w pewnej chwili stojący za nim mężczyzna złapał je w jedną dłoń i pociągnął do siebie. Xie Lian był całkowicie bezbronny, unieruchomiony i mocno wygięty w tył. Włosy miał w nieładzie i mokre od emocji.
Król Duchów zbliżył usta do jego zaczerwienionych uszu, przygryzł je lekko i szepnął czule:
– Gege jest dziś niesamowity.
– Ach! – wydostał się tylko mocno zachrypnięty głos Xie Liana.
Wyższy mężczyzna w tym samym czasie wbijał się w niego mocno. Po niekończących się długich minutach przepełnionych krzykami i różnymi "mokrymi" odgłosami, uwolnił drugą dłoń z jego pasa i chwycił go za głowę. Hua Cheng dyszał, a Xie Lian dyszał i jęczał jednocześnie. Pocałowali się tak powoli i delikatnie, jak kochankowie robiący to pierwszy raz. Król Duchów uważnie obserwował zamknięte powieki i z największą czułością i uwielbieniem ustami muskał jego usta. Choć ciągle trzymał swój członek w ciele partnera, to jego dotyk był tak subtelny, jak kojące skrzydełka motyli.
Puścił dłonie i złapał za mokrą od wielokrotnego wytrysku męskość. Xie Lian dopiero co doszedł, a znów był twardy. Pocałunek się pogłębił. Roztrzęsione palce Xie Liana wędrowały po twarzy ducha, odnajdując jego policzek, skroń, kąciki ust, kark. Czułość oddawał czułością.
Potem jego ręka powędrowała niżej, do lewej piersi. Położył na niej całą dłoń i Król Duchów natychmiast zawył w spazmie rozkoszy. Wszystkie jego odgłosy zatrzymały się w gardle partnera, który ani na chwilę nie przestał go całować.
Teraz pomału obrócił się przodem do wyższego mężczyzny, próbując nie zauważyć, że właśnie pozbywa się dużego kołka ze swojego odbytu i wypływa stamtąd coś ciepłego, co spływa po jego nodze i ląduje na panelach.
Po raz nie wiedział który tego dnia przełknął uczucie wstydu i wtulił się w męskie ciało. Jego ramiona drżały, jego nogi ledwo były w stanie utrzymać ciężar ciała, był u kresu sił.
– Troszeczkę nabrudziliśmy – zauważył cicho Xie Lian.
– En. Rano posprzątam.
– Nie musisz, San Lang, sam się tym zajmę. – Zgłosił się ochoczo.
– Wasza Wysokość, to nie wchodzi w grę. – Jego ochrypły głos przypomniał Xie Lianowi jakimi niespożytymi pokładami energii dysponował Najwyższy Duch oraz ile jeszcze czasu pozostało im do rana.
Zachichotał, próbując nie wyobrażać sobie, co jeszcze spotka go tej nocy. Nie miał zupełnie siły. Był cały obolały z licznymi śladami jego ust i zębów, z opuchniętymi ustami i tyłkiem, aż w końcu z członkiem, który doszedł już tyle razy, że powinien się położyć i już nie wstawać więcej, a jednak za każdym razem, jak tylko czuł dotyk kochanka i jego podniecenie, to sam także stawał się twardy.
Niesiony na silnych rękach wkrótce wylądował we własnej pościeli. Jako jedyna jeszcze nie ucierpiała dzisiejszej nocy, ale coś w kocich i zwężonych źrenicach Hua Chenga mówiło, że dopiero teraz zacznie się początek końca Boga Walki.
Westchnął, czekając na swojego partnera, który bez żadnego pośpiechu uklęknął między jego nogami i jakby czytając w myślach Xie Liana, powiedział mu na ucho "Początek końca."
Hua Cheng nie śpieszył się. Sam doszedł tej nocy 3 razy, więc teraz mógł wytrzymać jeszcze dłużej i jeszcze rozkoszniej drażnić Księcia Koronnego. Zaczął oczywiście od loda, na co Xie Lian prawie błagał, żeby go w końcu oszczędził, ale Król Duchów był nieprzekonany i w towarzystwie głośnych jęków pozwolił dość leżącemu.
Jego dziurka ciągle była mokra w środku, więc nie miał problemów z ponownym wejściem w niego. Umęczone ciało ułożył na poduszkach podkładając jedną pod pośladki i wsunął się głęboko. Cały czas pieścił podbrzusze i zaczerwienione już sutki mężczyzny. W międzyczasie zabawił się dwukrotnie z jego przyrodzeniem, znów doprowadzając do wytrysku. Ledwo żywego znów obrócił na brzuch i wbił się mocno w jego pupę.
Łóżko skrzypiało, a ciało obu mężczyzn stopniowo pokrywało się nowymi kropelkami potu. Szyja, kark i plecy leżącego były ciągle całowane i nadgryzane i wkrótce Książę Koronny doszedł po raz kolejny. Duch jednak nie przestawał. Unieruchomił jego dłonie i całym swoim ciężarem wgniatał go w łóżko. Biodra pracowały nieustannie wypełniając wymęczoną dziurkę swoją wielkością. Nadal nie doszedł, ale od czasu do czasu nawilżał Xie Liana jego własnym nasieniem. Z pozyskaniem go nie miał najmniejszej trudności, ale zastanawiał się, ile jego kochanek jeszcze tak wytrzyma. Był ledwo przytomny, oddychał z trudnością, a w dalszym ciągu się nie bronił i nie uciekał przed nim. Jęczał, kiedy naprawdę już nie mógł wytrzymać, a jak miał siłę, aby coś zrobić, to gryzł swoje przedramię lub jego szyję.
Ciała obu mężczyzn były u kresu wytrzymałości, więc dominujący mężczyzna jeszcze raz zmienił pozycję. Uklęknął za leżącym na brzuchu Xie Lianem, podniósł jego ciało i nadział na siebie, tak że Xie wyglądał jakby siedział tyłem pośrodku jego nóg. Przytulił go i przybliżył pierś do jego pleców, powodując, że byli teraz ze sobą naprawdę blisko. Lekko uniósł boskie ciało i samym ruchem bioder dźgał bez wytchnienia swoją twardą erekcją. Pieścił jego sutki, a językiem rysował fikuśnie wzory na ulubionej książęcej szyi i na jego wrażliwym karku. Całował, ściskał, szeptał czułe i sprośne słowa wprost do rozpalonych uszu. W końcu nie mógł już dłużej wytrzymać. Objął mocno wiotki tułów Księcia Koronnego oraz jego męskość i zaczął jęczeć z rozkoszy. Obaj doszli równocześnie ostatni raz ten namiętnej nocy.
***
Poniedziałek, godzina 5:00.
Osoba śpiąca na łóżku leżała na nim od dziesięciu minut. Była całkowicie nieprzytomna. Jej budzik nie zadzwonił.
Poniedziałek, godzina 9:00.
W sypialni na ósmym piętrze nadal było słychać równomierny oddech śpiącej osoby.
Poniedziałek, godzina 11:00.
Ciemny sypialniany pokój, z przesłoniętymi roletami na oknach wypełnił się odgłosem ziewania i wyciągania zastałych po spaniu kończyn.
Xie Lian obudził się i otworzył oczy. Z przyzwyczajenia sięgnął ręką na szafkę nocną po telefon, by zobaczyć, która jest godzina. Był lekko zaniepokojony, bo wydawało mu się, że już dawno powinien udać się do pracy, a Alarm w telefonie jeszcze nie zadzwonił.
Przejechał palcami po pustej szafce i obrócił się, by na nią spojrzeć. Nie było jego telefonu. Przyłożył dłoń do czoła i zastanowił się, gdzie go poprzedniego dnia położył. Wtem jego wzrok padł na pościel, w której leżał. Na pewno nie należała do żadnego kompletu, który był w jego posiadaniu. Satynowa, szkarłatna, przyozdobiona pięknymi haftami w kształcie jesiennych liści klonu i srebrnych motyli. Zastanowił się, czy na pewno jest we własnym łóżku, ale tak. Pokój i łóżko był na pewno jego.
Podniósł się na łokciach i rozejrzał jeszcze raz. Wszystko było na swoim miejscu. Obrócił głowę w bok i dopiero dostrzegł, że jednak nie wszystko było tak jak zawsze. Na jego podusze były długie ciemne włosy! Zajrzał szybko pod kołdrę, szukając ich właściciela, ale po chwili uświadomił sobie, że należały do niego. Przytknął kciuk między brwi i potarł lekko. Powoli zaczął sobie przypominać poprzedni dzień i noc. Noc... westchnął. TAKĄ noc.
Odkrył się i spojrzał na siebie. Miał ubraną własną bieliznę i koszulkę. Trochę się zdziwił i zaczął badać swojego ciało. Nie czuł dużo bólu, ale jego skóra mówiła zupełnie co innego. Cały, od stóp w górę był posiniaczony, poznaczony czerwonymi plamami, podrapany lub ze śladami po zębach. Podciągnął koszulkę, by spojrzeć na swój brzuch i od razu ją opuścił. Wyglądał jak po ostrym laniu.
Spróbował wstać, pomagając sobie chwytem obiema rękoma za szafkę nocną. Tyłek piekł go od wewnątrz i czuł lekki dyskomfort, ale poza tym był w stanie iść do przodu, czyli nie było tak źle. Otworzył drzwi od pokoju i od razu uderzyło w niego mocne słoneczne światło. Domyślił się, że nie mogło być rano i na pewno nie była to wczesna godzina.
Znów westchnął. Czuł, że to nie ostatni raz dzisiaj.
– San Lang! – zawołał, ale nikt mu nie odpowiedział.
Poszedł do kuchni, a potem do pokoju dziennego. Nikogo nie zastał.
W kuchni na stole stało przygotowane dla niego śniadanie. Usiadł, uważając na swój tył i zaczął jeść bułki na parze. Znów zastanawiał się skąd mężczyzna je wziął, ale to było jedno z najczęstszych jego dań w przeszłości, więc cieszył się, przegryzając kolejny kęs. Popijał je zieloną herbatą i zastanawiał, gdzie wywiało Króla Duchów. Mógł się z nim skontaktować za pomocą łączności duchowej, ale nie wiedział jak jego serce i ciało na to zareagują. Hasło do Hua Chenga było takie... nieprzyzwoite.
Odnalazł wzrokiem wiszący na ścianie zegar i przeczytał godzinę. Na sekundę poczuł lekką panikę, która natychmiast przerodziła się w kolejne westchnięcie. Zanotował sobie w pamięci, że jak tylko znajdzie telefon, to będzie musiał zadzwonić do pracy i jakoś się wytłumaczyć z nieobecności. Tylko co powie szefowi?
Minutę później jego przemyślenia przewał odgłos otwieranych drzwi i Xie Lian przez chwilę patrzył na osobę, która tam stała. To był nikt inni, niż on sam! Zobaczył jak postać Xie Liana uśmiecha się i podchodzi do stołu. W międzyczasie osoba ta zaczęła zmieniać się w oczach, urosła, a jej ubrania zamieniły się w czerwone szaty. Włosy wydłużyły, opadając miękko na ramiona i jeszcze niżej, a para czarnych jak węgle oczu zbliżyła się do jego twarzy. Poczuł na ustach delikatny i miękki pocałunek, a potem usłyszał głos mężczyzny.
– Już się zbudziłeś, Gege?
Xie Lian nadal patrzył na San Langa z miną "o co tutaj chodzi?". Nie wiedział, czy powinien najpierw zapytać partnera, dlaczego przywdział jego wizerunek, czy dowiedzieć się gdzie był, a może dlaczego go nie obudził, czy widział jego telefon, kiedy zdążył posprzątać całe mieszkanie, wykąpać go, wstawić nowe drzwi i przygotować mu śniadanie.
– San Lang – odezwał się.
– Tak, Gege – odparł wesoło.
– Usiądź – poprosił. – Mam do ciebie kilka pytań.
– Słucham, odpowiem na każde. – Wykonał prośbę i teraz siedzieli naprzeciwko siebie.
– Wiesz może gdzie podział się Ruoye i E-Ming? Nigdzie ich nie widziałem od wczorajszego wieczoru.
Hua Cheng pstryknął palcami i z szafy wyfrunął Ruoye, a obok niego wprost do dłoni Xie Liana wleciał bułat. Oboje tulili się do Boga Walki, w ogóle nie zwracając uwagi na siedzącego obok Króla Duchów. Xie Lian podniósł dłoń, żeby Ruoye mógł się owinąć i w tym czasie głaskał E-Minga po zdobionej rękojeści.
Po tym przywitaniu Xie Lian odkaszlnął, oczyścił gardło i zapytał:
– Możesz mi powiedzieć, dlaczego miałeś moje ciało?
– Bo mógłbyś mieć kłopoty, gdybyś nie poszedł do pracy – odparł szczerze swobodnym głosem. – Więc San Lang poszedł za ciebie i wykonał przydzielone mu, to znaczy tobie Gege, zadanie.
Xie Lian przytknął chłodną dłoń do coraz bardziej ciepłego czoła. Zastanawiał się, czy przypadkiem się nie przesłyszał, ale wiedział, że nie.
– Proszę, Gege. Oddaję ci telefon. – Położył urządzenie na stół. – Dzwonili do ciebie godzinę po tym jak skończyliśmy, więc nie chciałem cię budzić, bo wyglądałeś na zmęczonego. A że sprawa była pilna, to postanowiłem pożyczyć piękne i doskonałe ciało Gege i zrobić za ciebie to trywialne zadanie – powiedział leniwie. – Nie wiem, Gege, co się zmieniło przez ostatnie 800 lat, ale ta cała mafia, czy jakkolwiek ci ludzie się nie nazywają – to największe miernoty. Żaden z nich nie posiadał ani grama energii! Byli jak mrówki, które tylko czekały na zdeptanie.
Książę Koronny potakiwał głową, kiedy Hua Cheng opowiadał mu o wszystkim. Głowa dotąd go nie bolała, ale teraz lekko zaczęła.
– Ale nie martw się, Gege – dodał po chwili. – Zanim wyszedłem, to posprzątałem mieszkanie, zmieniłem drzwi, wykąpałem cię...
– Yhm – chrząknął Xie Lian i wyciągnął dłoń w stronę przyjaciela, aby nie mówił już nic więcej. – Bardzo ci dziękuję, San Lang. Naprawdę, dziękuję ci za wszystko.
– Ależ Gege, wiesz że to nic takiego. Nie ma za co dziękować. Przecież nic nie zrobiłem.
– Nie, nie. Nawet tak nie mów. Jestem ci bardzo wdzięczny, że myślisz za mnie o wszystkim i tak dbasz. Nie ma nikogo tak dobrego jak San Lang.
– Dla Gege zrobię cokolwiek – odparł całkowicie szczerze.
- Wiem, ale powiedz mi, czy byłeś już w Mieście Duchów? Sprawdziłeś jak się tam sprawy mają? - martwił się, że Hua Chengzhu nie pojawił się tam od ośmiuset lat.
- Tak – powiedział prawie od niechcenia. – W Mieście Duchów wszystko w porządku. Dobrze radzą sobie beze mnie.
– Hm, więc co teraz chciałbyś robić, kiedy już powróciłeś do życia, to znaczy do swojej postaci? – To pytanie nie dawało mu spokoju.
– Czy to nie oczywiste? Zostanę z Gege! Wszędzie, gdzie Gege ma dom, tam i ja czuję się jak w domu, więc bez znaczenia, czy będziemy w Świątyni Qiandeng czy tutaj. Chciałbym po prostu trwać przy Gege i go wspierać.
– Tak też pomyślałem – przyznał z uśmiechem. – A zastanawiałeś się już, co chciałbyś tu ze mną robić? Bo chyba będziesz się nudził, siedząc całymi dniami w pustym mieszkaniu, czekając, aż wrócę z pracy.
Hua Cheng popatrzyła na Księcia Koronnego z chytrym uśmiechem.
– Jeszcze Gege nie powiedziałem? - wyszczerzył się. – Od jutra będziemy pracować razem!
Xie Lian podniósł brwi ze zdziwieniem. Znów potarł miejsce na czole i westchnął. Przy Najwyższym Królu Duchów w obecnym świecie będzie musiał przyzwyczaić się do ciągłych bólów głowy.
The End ^_^
*******
Na wstępie przepraszam, jeśli język w tym rozdziale był zbyt wulgarny lub zbyt ostry. Starałam się tak to napisać, żeby unikać tych najgorszych sprośności, bo na pewno wiele osób mogłoby to zrazić ;) Jeśli jednak nadal czytało się to źle lub coś wydawało się "nie na miejscu", to bardzo przepraszam.
Drugą rzeczą, jaką chciałam wyjaśnić to kwestia gryzienia 🤭 Użyłam tego półśrodka dla obu bohaterów, aby troszkę:
- w przypadku Hua Chenga - powstrzymać go od zrobienia Gege krzywdy (oczywiście z pożądania i tego jaki Gege "jest słodki i podniecający"),
- w przypadku Xie Liana - powstrzymać go przed jękami (im bardziej Xie Lian jęczy, tym bardziej "naładowany" staje się Hua Hua).
Dlatego, aby zminimalizować "szkody" na ciele Księcia Koronnego wybrałam ugryzienia, które i jeden i drugi może w miarę szybko zregenerować.
Dziękuję Wszystkim za dotrwanie w moim towarzystwie do końca <hug all> i za Wasze wsparcie!!!
Asimarek
(っ˘з(˘⌣˘ )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro