Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Uwaga! Rozdział ten powinien być czytany, mając na uwadze, iż zawiera treści NSFW -_^

**********

"San Lang zawsze wie, jak wprawić mnie w zakłopotanie. Dziś wyjątkowo szybko odpuścił. Może coś się stało?" - zastanawiał się, gdy leżał w gorącej pachnącej kwiatami wodzie. - "Zazwyczaj upierał się przy myciu moich pleców albo pomocy z wycieraniem... a teraz po prostu wyszedł. Mówił, że przygotuje śniadanie, a to znaczy, że znów jest rano. Całe szczęście, że chyba jest niedziela, to nie muszę dzwonić na posterunek, że mnie nie będzie."

Ułożył się wygodniej w wannie i cały zanurzył. Myślał o Ruoye. Tyle mu zawdzięczał, a nie miał pomysłu, co mógłby zrobić dla niego. Zastanowił się, gdzie teraz jest i co robi. Po chwili wynurzył się z wody i zawołał:

- Ruoye!

Nie czekał długo, gdy spod szpary w drzwiach przyleciała do niego magiczna wstęga. Podał jej swoje wyciągnięte ramię i zapytał:

- Ruoye, co mógłbym dla ciebie zrobić? - Jego przyjaciel się nie poruszył. - Zawdzięczam ci tak wiele, a naprawdę nie wiem, co lubisz lub co chciałbyś, abym dla ciebie uczynił. Ty zawsze wiesz jak mnie uszczęśliwić, dlatego chciałbym się odwdzięczyć.

Tym razem Ruoye podniósł swój koniec, jakby patrząc na twarz Boga Walki.

- Nie krępuj się. Pokaż, co byś chciał.

Materiał ześlizgnął się na podłogę i wyleciał za drzwi. Kilka sekund później COŚ roztrzaskało środek drzwi i zatrzymało przy wyciągniętej ręce kąpiącego się mężczyzny. Był to nikt inny, a Ruoye oraz E-Ming. Pół długości wstęgi obwiązało się wokół zdobionej rękojeści bułatu, a pół zwiewnie tańczyło i wyglądało jakby to wiatr rozwiewał wstęgę i poruszał nią. Oko miecza było lekko zmrużone i wyglądało na szczęśliwe.

Przez chwilę i Ruoye i E-Ming poruszały się przed oczami Xie Liana w radosnym tańcu, a potem oboje wylecieli przez dziurę w drzwiach.

Xie Lian złapał się za czoło i potarł miejsce między brwiami.

- Gege - odezwał się głos z kuchni. - Czy mogę ukarać tych dwóch nicponi za to, że przeszkodzili Gege w kąpieli?

- Nie, San Lang, nie trzeba! Sam zawołałem Ruoye i E-Minga. To nie ich wina, że drzwi były tak lichego wykonania.

- Jak sobie życzysz - odparł. - Potem je naprawię.

- Dziękuję, San Lang. - Odetchnął z ulgą, że udało mu się uniknąć nieporozumienia i ochronić dwa magiczne przedmioty przed gniewem Króla Duchów.

Kilka chwil później Książę Koronny skończył kąpiel i wyszedł z wanny. Chciał się wytrzeć, ale nigdzie nie mógł znaleźć ręcznika. Przeszukał szafkę, w której zawsze miał kilka zapasowych, ale nigdzie nie znalazł.

- San Lang! - zawołał z łazienki. - Widziałeś gdzieś ręczniki? Miałem w szafce, ale teraz żadnego nie ma.

- Och! - Usłyszał głos Najwyższego Ducha. - Pomóc Gege się wytrzeć?

- Nie ma takiej potrzeby, tylko... - Przestał mówić.

"A więc to dlatego mój Hua Hua był wcześniej taki potulny!"

Westchnął i uśmiechnął się. Jego towarzysz nie mógłby być sobą, jeśli nie droczyłby się z nim tak jak teraz. Ale za to też go kochał.

- Tak naprawdę, San Lang, to tak. Potrzebuję twojej pomocy - powiedział poważnie. - Nie mam czym się wytrzeć i stoję mokry, a przez dziurę w drzwiach powietrze w łazience jest zimne... - Nim skończył mówić, rozwalone drzwi otworzyły się i stanął w nich uśmiechnięty Hua Cheng z dużym białym puszystym ręcznikiem, zupełnie identycznym jak te, które miał w swojej szafce.

- Jestem, Gege. Już ci pomagam.

Xie Lian uśmiechnął się. Stanął prosto na łazienkowym dywaniku i podniósł ramiona do góry. Hua Cheng z błyskiem w oczach podszedł do mężczyzny i otulił go materiałem. Magicznie, w jego dłoni pojawił się drugi ręcznik, którym zaczął wycierać mokre ciało, zaczynając od głowy. Robił to bardzo powoli i bardzo dokładnie. 

Co jakiś czas "przez przypadek" dotykał dłonią nagiej skóry Księcia Koronnego, który udawał, że tego nie dostrzega. Jednak po jakimś czasie takich przypadkowych dotyków, nie potrafił być obojętny, a raczej jego ciało zareagowało samoistnie.

Hua Cheng udawał, że nic nie zauważył i w dalszym ciągu nie przestawał drażnić się z coraz bardziej rozpalonym ciałem mężczyzny.

Gdy skończył, zadowolony uśmiechnął się szeroko i powiedział:

- Teraz Gege jest suchy. Możemy zjeść śniadanie. - Jego ton był bardziej psotny niż poważny.

- ...

Podał mu rękę i nadal zawiniętego tylko w biały materiał poprowadził do małego stołu. Zjedli smaczne śniadanie złożone głównie z owoców, bułek na parze z różnym nadzieniem oraz zielonej herbaty - to było śniadanie w stylu "Świątyni Pu Qi".

Xie Lian zastanawiał się, skąd San Lang wziął te wszystkie rzeczy, ale przypomniał sobie, że przecież "Dla Króla Duchów mało było rzeczy niemożliwych do zrobienia". Dlatego teraz rozkoszował się posiłkiem w towarzystwie Hua Chenga i uśmiech nie chciał zejść mu z twarzy.

Sam Hua Cheng chyba czuł podobnie, bo nie spuszczał oczu z Boga Walki i choć jadł bardzo powoli, to wyglądał, jakby z każdym kęsem pożerał też ukochanego Księcia Koronnego.

Posiłek nie był syty i nie był pikantny. Jednak Xie Lian skończył go z dziwnym uczuciem "pełności" w żołądku i wypiekami na całym ciele.

Hua Cheng jeszcze w łazience zapewnił go, że jest suchy... ale skłamał. A im dłużej siedzieli patrząc sobie w oczy, tym bardziej mokry się stawał.

Ostatecznie, na koniec posiłku, nie potrafił już utrzymać kontaktu wzrokowego z towarzyszem jedzenia i lekko spuścił wzrok. Jednocześnie złączył ze sobą nogi, próbując odrobinę rozluźnić się od pasa w dół.

- Czy smakowało ci, Gege? - Skubiąc winogron, Hua Cheng zadał niewinne pytanie.

- Bardzo - odpowiedział krótko, gdyż nie był w stanie powstrzymać głosu przed drżeniem.

- Cieszę się. - Uśmiech rozświetlił Najwyższemu Duchowi twarz. - Ale San Lang się nie najadł...

- Naprawdę? - Xie Lian starał się zachować zwyczajny ton. - Chcesz jeszcze coś zjeść?

- En.

- A na co miałbyś ochotę? Mogę ci coś przygotować.

Hua Cheng bez mrugnięcia patrzył na usta partnera.

Xie Lian już nie mógł tego wytrzymać. Szybko wstał i podszedł do lodówki. Wyciągnął z niej kilka przypadkowych produktów i postawił na kuchennej szafce, gdzie zawsze przygotowywał posiłki.

Całą siłą pozostałego mu spokoju udawał, że nie zauważył, jak Król Duchów wstaje ze swojego miejsca i wcale, ale to wcale nie poczuł jego oddechu na swoim karku.

- Gege jest taki słodki. - Głęboki męski głos przemawiał mu prosto do ucha. - Ale czy San Lang mógłby zjeść coś, na co naprawdę ma ochotę?

Książę Koronny Księstwa Xian Le był człowiekiem zawsze sumiennie i wytrwale praktykującym drogę kultywacji z silnym naciskiem na życie w celibacie. Wytrzymał osiemset lat wymigując się na różne sposoby przed kobietami, które chciały go uwieść. By im odmówić, wielokrotnie poświęcał swój honor ze słowami "nie mogę Go podnieść" lub raniąc swoje ciało i próbując nie myśleć o cielesnych potrzebach.

Jednak, gdy spotkał Tego mężczyznę, niesławnego Króla Duchów, który pokonał 33 Urzędników Niebios, na którego imię drżał prawie każdy w Niebiosach, na Ziemi i w Królestwie Duchów, to sam zapragnął bliskości z nim.

Czy to jego osobliwy urok tak go pociągał? Czy może to spojrzenie, jakim zawsze patrzył na Waszą Wysokość? Każdy uśmiech tego Ducha, dotyk, blask w oczach i każdy drobny gest, słowo i uczynek były tylko dla Tego najważniejszego Boga Walki, którego czcił od stuleci. Nikt inny się dla niego nie liczył. Nawet on sam. Głęboka wiara w Księcia Koronnego, całkowite zaufanie i nieograniczona, nieskrępowana i najczystsza miłość były dowodem na to, że odkąd pierwszy raz się poznali, to oddał życie temu mężczyźnie i całkowicie się mu poświęcił.

Jak Xie Lian mógłby go nie pokochać równie mocno? Jak mógłby mu nie ufać i nie powierzyć samego siebie? Jak mógłby nie chcieć go uszczęśliwić, jeśli to szczęście działało w dwie strony?

Rozprostował palce, wypuszczając z nich wszystko, co zabrał chwilę wcześniej z lodówki i oparł dłonie płasko na blacie.

- San Lang... - wyszeptał prawie błagalnie.

- Tak, Gege? - Głos człowieka w szkarłacie także był bliski szeptowi.

- Możesz mnie zjeść. Nie mam nic przeciwko.

Hua Cheng wciągnął ze świstem powietrze do płuc i cicho się roześmiał.

- Gege nie będzie tego żałował.

- Nigdy nie miałem takiego zamiaru... - Dalsze jego słowa nie zostały nigdy wypowiedziane.

Chłodna dłoń Króla Duchów nagle znalazła się przed oczami Xie Liana, zasłaniając mu widok i lekko przyciągając do swojego ramienia. Druga dłoń znalazła szparę w białym puszystym ręczniku, dotykając nagiej piersi. Ciało Boga było gorące, a ciało Ducha lodowate. Szok połączenia ciał tej dwójki był ogromny. Hua Cheng czuł palący go gorąc, podczas gdy Xie Lian miał dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Jednak nie trwało to długo. Lodowate dłonie Ducha szybko się nagrzewały od samej tylko energii wypływającej z każdego skrawka ciała Boga Walki, więc gdy szok spowodowany pierwszym tak skrajnie różnym dotykiem minął, Xie Lian zaczął głośno sapać.

Hua Cheng jeszcze nie zaczął nic robić. Trzymał tylko dłoń na jego ciele, a drugą szczelnie zakrywał mu oczy, jednocześnie przyciągając mocno do siebie. Po chwili jednak, złożył gorący pocałunek na odsłoniętej szyi, która tak zachęcająco teraz wyglądała. Blada, ale lekko zaróżowiona, delikatna, ale nieznacznie poruszająca się w rytm uderzeń serca mężczyzny trzymanego w objęciach. Temu widokowi nigdy nie mógł się oprzeć.

Pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz mocniejszy, bardziej palący i bolesny, aż Xie Lian jęknął, a Duch lekko ugryzł mu skórę.

- San Lang... - wyszeptał błagalnie, jakby jego imię było kołem ratunkowym i miał tylko jego.

- Jestem przy tobie, Gege.

- San Lang, San Lang, San Lang... - Jego głos wydobywał się z głębin świadomości, która wciągała go coraz niżej i niżej, aż nie wiedział, czy coś mówi, czy głos sam wydobywa się z jego ust.

Król Duchów nadal jedną rękę trzymał nieruchomo na twarzy partnera, ale drugą zataczał teraz kręgi na całej jego klatce piersiowej: na jego mostku, piersiach, brzuchu. Pragnął poprowadzić dłoń niżej, do podbrzusza, ale czuł, jak nogi mężczyzny zaczynały się uginać z nadmiaru przyjemności, więc nieśpiesznie obrócił mężczyznę przodem do siebie i wsadzając dłonie pod jego pośladki, uniósł tak, aby ten nogami objął go w pasie.

Ręcznik, który zakrywał ciało zsunął się na ziemię i Hua Cheng miał teraz nieograniczony dostęp do jego ciała. Idąc przez kuchnię z mężczyzną na rękach, całował go pod obojczykiem, przegryzał skórę na jego piersi, zaczepiając zębami o stojące sutki, aż ten rozkosznie jęczał i wił się pod dotykiem samych jego ust.

Nie doszli jeszcze do sypialni, gdy Xie Lian postanowił przerwać torturę i zanurzając całe dłonie we włosach Hua Chenga, stanowczo przyciągnął jego niesforne usta do swoich i zaczął całować. Król Duchów zareagował na to tak, jak się podziewał Bóg Walki. Zatrzymał się i znalazł miejsce, by posadzić rozpalone męskie ciało. Niewysoka komoda świetnie się do tego nadawała.

Oddając każdy dotyk miękkich ust, chwycił oba jego policzki w dłonie i jeszcze bardziej pogłębił pocałunek. Teraz oboje napierali na siebie i wilgotnymi językami rozpoczęli miłosną walkę. Raz jeden przedostawał się do ust drugiego, raz drugi do pierwszego. To była bardzo wyrównana potyczka i ciężko było wybrać zwycięzcę. Obaj byli niestrudzeni, a ich pokłady sił wydawały się nigdy nie kończyć.

W końcu odsunęli się od siebie, tylko na centymetry. Oddychali z trudnością, a ich gorące oddechy mieszały się ze sobą i nie byli pewni czy to ich oddech jest taki gorący, czy tej drugiej osoby.

Zetknęli się czołami i uśmiechnęli do siebie. Nie potrzebowali słów, żeby zrozumieć, o czym druga osoba teraz myśli. Ale chcieli, aby ta druga osoba to usłyszała.

- Wasza Wysokość...

- San Lang...

I znów przywarli do siebie, próbując każdym pocałunkiem pokazać jak silnym uczuciem darzą osobę obok. Tym razem jednak ich dłonie nie pozostały bezczynne i kiedy Hua Cheng dotykał delikatnej skóry na piersi, ramionach i plecach Xie Liana, tak on w pośpiechu rozdzierał ubrania kochanka. Między pocałunkami Król Duchów uśmiechał się, jakby doświadczał jakiegoś nieprawdopodobnie miłego uczucia. Zawsze dość bierny i przyjmujący rozkosz Książę Koronny, teraz sam przejął inicjatywę i w bardzo dziki sposób "pomagał" pozbyć się materiału, który blokował mu dostępu do gołego ciała Ducha. Choć szkarłatny materiał był bardzo dobrej jakości, to w wyćwiczonych i silnych dłoniach Boga Walki rozrywał się jak kartka papieru.

Hua Cheng uśmiechał się coraz bardziej, aż w końcu nie mógł wytrzymać i sam jednym ruchem dokończył dzieła zniszczenia. Xie Lian przytknął rozwarte dłonie do obu piersi kochanka i lekko go ścisnął. Jego ciało drżało, jego dłonie drżały, a przerywany oddech świadczył, że jest na skraju od przepaści. Wstrzymywał się ostatnie osiemset lat, więc nie mógł opanować swojej tęsknoty za ciałem tej jedynej w życiu miłości.

Najwyższy Król Duchów dobrze o tym wiedział i nie zamierzał dłużej bawić się uczuciami swojego Gege. Nagle przerwał pocałunek, schylił się i wziął do ust całą jego nabrzmiałą i twardą jak kołek męskość. Xie Lian jęknął głośno i od razu doszedł w ustach partnera. Jednak usta się nie cofnęły i Xie Lian zaraz doszedł po raz drugi.

Czarne oczy Szkarłatnego Deszczu Szukającego Kwiatu rozszerzyły się. Podniósł głowę, przełknął wszystko, co wypełniało mu usta i oblizał się.

- Jednak Gege smakuje najlepiej.

Twarz osoby ledwo siedzącej na komodzie była cała czerwona. Usta miał rozchylone, oczy zamknięte i widać było, że oddycha z trudem.

Po chwili już bardziej przytomny otworzył zamroczone oczy i przyciągnął do siebie głowę z długimi pasmami czarnych włosów. Znów pocałował te niesforne usta, które dawały mu tyle przyjemności i zaczął mruczeć z rozkoszy. Mężczyzna nie oponował i z pełnym zaangażowaniem oddawał każdą pieszczotę. Jego przyrodzenie od wielu minut było całkowicie zbudzone, ale nie zamierzał się spieszyć. Na razie całował słodkie i miękkie usta, a dłońmi rozmasowywał każdy kawałek skóry i napięte mięśnie kochanka. Osoba, którą zamierzał doprowadzić wkrótce do szaleństwa musiała być całkowicie rozluźniona.

Kiedy poczuł, że usta drugiej osoby są już spuchnięte i lekko odrętwiałe, zaczął całować jego szyję, ramiona i całe ciało. Niekiedy był delikatny, innym razem pogłębiał pocałunek, zostawiając na jasnej skórze czerwony ślad. Gdy sam czuł, że jest bliski wzięcia partnera tu i teraz, powstrzymywał się, ale w zamian gryzł jego ciało.

Xie Lian nigdy nie narzekał, ale za to pojękiwał z nieukrywanym upojeniu tym niespodziewanym bólem. Sam agresor zawsze starał się nie przekroczyć granicy i nie skrzywdzić ukochanego, a widząc jego ciało wijące się w ekstazie, stawał się coraz bardziej niespokojny i dziki.

W końcu nie mógł już wytrzymać tego napięcia. Złapał w dłoń dłoń Księcia Koronnego i nakierował jego smukłe palce na swoje przyrodzenie. Sam zrobił to samo z męskością partnera. Oboje pracowali w takim samym tempie i już po zaledwie kilku ruchach doszli jednocześnie.

Znów trzymali się nawzajem za głowy i stykali czołami. I znów się do siebie uśmiechali. Ale tym razem był to trochę inny uśmiech. Jakby wspólnie mieli jakąś tajemnicę. Hua Cheng lekko schylił się i na jedno przedramię zarzucił sobie nogi mężczyzny, a drugim ramieniem zgarnął resztę jego ciała. Ciągle patrzyli sobie w oczy, by po chwili wspólnie wypowiedzieć słowo.

- Kąpiel!

Obaj uśmiechnęli się i przekroczyli próg łazienki.

Często, jeśli zaczynali zabawę poza łóżkiem, to potem brali wspólną kąpiel, a dopiero po niej lądowali na dalszą część nocy w łóżku. Ale przed tym ich wspólną zabawą było podjęcie decyzji, czy mają chęć na kąpiel, czy już spoceni i często "lekko brudni" idą od razu do łóżka.

Tym razem mieli dużo czasu. Dopiero zjedli śniadanie, więc praktycznie mieli cały dzień i noc – o ile Xie Lian wytrzyma, dla siebie. Wybranie kąpieli znaczyło, że chcą przeciągać miłosne igraszki tak długo, jak tylko starczy im sił.

Wanna była za mała dla ich dwoje, ale było to całkiem nowe i ciekawe doświadczenie, więc już tam kontynuowali, to co zaczęli w kuchni. Obaj prawie natychmiast stali się twardzi. Czekając na napełnienie wanny, tylko się delikatnie całowali i patrzyli sobie w oczy, ale i to było wystarczające, żeby nabrali na siebie ochotę.

W wannie dominował Hua Cheng. Bardzo, bardzo dokładnie mył każdą część i każdy zakamarek ciała partnera, a kiedy ten był czysty, ustami zbadał ponownie jego przyrodzenie. Xie Lian kwilił i prosił, żeby go już oszczędził, ponieważ Król Duchów nie chciał pozwolić mu tak szybko dojść. Drażnił go przez prawie 20 minut, aż woda stała się chłodniejsza i dopiero jak zaczął wykrzykiwać jego imię, to pozwolił mu na pozbycie się nadmiaru białego płynu, który ten znów ochoczo połknął.

Następnie to Xie Lian umył ciało Króla Duchów, ale mimo szczerych chęci ulżenia jego wrażliwej części ciała, ten nie zgodził się i z radosnym śmiechem wyciągnął go z wody.

Powycierali się również dokładnie i znów, leżąc na rękach wyższego mężczyzny, przeszli do sypialni. Łóżko było znacznie mniejsze niż to, z którego zazwyczaj korzystali (o ile nie "walczyli" ze sobą na ołtarzu w Świątyni Qiandeng), ale nie zwracali na to uwagi. Gdy nie całowali się, to patrzyli sobie w oczy, gdy nie patrzyli sobie w oczy, to dotykali nawzajem swoich ciał.

Teraz jednak Xie Lian wiedział, że od chwili, kiedy znajdzie się na łóżku, będzie prawie całkowicie zdany na łaskę partnera. W jego silnych ramionach, przygnieciony ciężkim ciałem, przyszpilany do materaca, dręczony i zamęczany. Mógł powiedzieć "nie", za każdym razem mógł odmówić, wyrwać się i uciec, ale nigdy tego nie zrobił.

Myśląc o tych niezliczonych razach, kiedy lądowali w łóżku i o agonii, jaką przeżywał w kółko i w kółko, aż Król Duchów był usatysfakcjonowany lub jeśli Xie Lian tracił przytomność z wyczerpania, w tej chwili wydawały się one dla niego jak odległe wspomnienia. 17 lat Hua Hua, a jego 800 lat... to jednak sporo czasu. Ale cokolwiek nie postanowi jego partner, to on sam przyjmie z największą rozkoszą.

Szkarłatny Deszcz Szukający Kwiatu ostrożnie położył go pośrodku materaca. Wyprostował się i tylko patrzył. Wzrok miał wyostrzony jak jastrząb, przyglądał się, nawet nie mrugając powiekami. Wydawało się, że wszystko widzi, kiedy patrzył na każdy skrawek ciała leżącego przed nim boga.

Cały ten czas delikatny uśmiech błądził po jego twarzy, jednak nic nie mówił. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, nigdy wcześniej nie patrzył z taką intensywnością, takim nieskrywanym pożądaniem, taką miłością.

Xie Lian zaczął się zastanawiać, czy na pewno wszystko jest dobrze. Czy może coś się stało i Hua Cheng nie chce o tym powiedzieć?

- San Lang? - zaczął głosem pełnym obaw i spojrzeniem utkwionym w dwóch czarnych jak onyksy oczach.

- Gege - odezwał się w końcu. - Czy już mówiłem ci jak bardzo cię kocham? - zapytał nagle.

- San Lang, czy coś się stało? - Nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak.

- Nie... Tak... Nie wiem... - Xie Lian był zdumiony tą niedokładną odpowiedzią i ekspresją jaka malowała się na twarzy Króla Duchów.

- Możesz mi o wszystkim powiedzieć. - To rzekłszy, uklęknął na skraju łóżka i objął dłońmi chłodne policzka partnera.

- Nie widziałem cię i nie dotykałem przez 17 lat, choć i tak te 17 lat nie pamiętałem o tobie, aż do przedwczoraj. - Xie Lian słuchał z uwagą każdego słowa. - A Wasza Wysokość nie widział mnie przez 800 lat... Osiemset długich lat. - Jego głos się na chwilę zawiesił. - Moje 800 lat składało się na wielbienie cię z ukrycia, na powolne rośnięcie w siłę, stawanie się prawdziwym duchem, walki, walki i jeszcze raz walki. Potem budowałem Miasto Duchów, żebyś miał miejsce, gdzie mógłbyś żyć spokojnym życiem. Nie byłem pewien, czy będziesz chciał tam żyć... w końcu byłeś Bogiem Walki, a ja Duchem i do tego chciałem zaprosić cię do życia z innymi duchami obok... Nie wiedziałem, czy to będzie właściwe i co zrobisz, ale chciałem, żebyś w razie czego miał swoje miejsce, gdzie będziesz wielbiony i adorowany - mówił bez przerw swoim niskim, lekko zachrypniętym głosem. - Tak spędziłem moje osiemset lat: czekając na ciebie, myśląc o tobie, ale nie wiedziałem, że kiedykolwiek mnie pokochasz! W ogóle się tego nie spodziewałam i to było daleko, daleko poza moimi najśmielszymi przypuszczeniami! Będąc z tobą prawie każdego dnia, podróżując, poznając cię, odkrywałem, że jesteś jeszcze lepszy, milszy, wrażliwszy niż sądziłem. I wtedy naprawdę się w tobie zakochałem. Nie oczekiwałem, nigdy nie oczekiwałem, że spotka mnie taki zaszczyt i takie szczęście, że ty również pewnego dnia odwzajemnisz moje uczucia. To była najwspanialsza chwila mojego życia.

Słuchając płynących prosto z serca słów, na twarzy Księcia Koronnego pojawiły się łzy. Wiedział to wszystko lub się wielu rzeczy domyślał, ale usłyszenie tego wprost od San Langa było zupełnie nowym i przejmującym doznaniem. Każdego dnia, w każdej godzinie kochał tę osobę coraz bardziej.

- En - odpowiedział cicho.

- Jak Waszej Wysokości udało się wytrwać tyle lat? W samotności i bólu. W oczekiwaniu na to co mogło nigdy nie nadejść. Przecież takie zrządzenie losu jak dwa dni temu mogło nigdy nie nastąpić! Jak Wasza Wysokość mógł tyle czasu mnie kochać i nigdy nie zapomnieć, nigdy nie porzucić? Mogłeś żyć na wiele różnych sposobów z różnymi ludźmi. Doświadczać wielu miłych chwil i ciepła innych ludzi. Jak to jest możliwe, że tyle na mnie czekałeś?

- En. Już ci powiedziałem. - Spokojny głos Xie Liana miał w sobie ciepło i cały ocean uczuć.

- ??

- Ufam ci bezgranicznie - odpowiedział bez choćby cienia kłamstwa czy wahania. - Wiedziałem, że prędzej czy później uda nam się spotkać, a nawet jakby tym razem nie udało nam się złamać Pieczęci, to jeśli udało nam się spotkać raz, to i uda się kolejny i kolejny. Próbowałbym aż do skutku. - Uśmiechnął się.

- Ale ja... nie jestem wart takiego poświęcenia!

- San Lang, co ty mówisz! Ja ciebie kocham, dla ciebie zrobiłbym wszystko! To było tylko marne 800 lat, na ciebie czekałbym kolejne tyle i jeszcze dłużej! Nie rozumiesz jak ważny dla mnie jesteś?

Hua Cheng spuścił głowę i poprosił bardzo poważnie.

- Gege, jeśli naprawdę wierzyłeś we mnie, to jestem szczęśliwy. Ale jeśli cierpiałeś choć przez sekundę, to chciałbym, abyś podzielił się tą wiedzą ze mną i pokazał mi ten cały czas, kiedy byliśmy rozdzieleni.

Xie Lian nagle znieruchomiał. Całe ciało mu zesztywniało. San Lang chciałby zobaczyć jak spędził ostatnie 800 lat, czekając na niego? Nigdy! Nie mógł mu tego pokazać!

- Gege - rzekł spokojnym, chłodnym głosem. - Chyba czegoś mi nie chcesz powiedzieć. Przyznaj się, nie czekałeś na mnie?

- Czekałem! - Prawie pisnął. - Oczywiście, że czekałem!

- Ale...

- Ale nie mogę ci pokazać tego...

- Gege, wiesz że jak będę chciał, to sam to z ciebie wyciągnę - mówił, zbliżając się do łóżka, na którym Xie Lian usiadł i w obronnym geście osłaniał się rękami. - Jeśli nie będziesz chciał mi pokazać, to poczekam, aż zaśniesz i sam sobie pozwolę zajrzeć do twoich wspomnień.

- Nie zrobisz tego! San Lang! Nie pozwalam, zabraniam ci!

- Gege, obiecaj, że mi pokażesz. - To nie był ton rozkazujący, ale jeden z takich, któremu NIE POWINNO się odmawiać.

- N-nie mogę!

- Gege, wiesz, że ci ufam, że mnie nie okłamałeś i przez te 800 lat spokojnie czekałeś na mój powrót.

- ...

- Gege...

- San Lang! Prawda nie zawsze może być dokładnie taka, jak ci się wydaje. Widzisz... czasami zdarzają się pewne sytuacje, nieprzewidziane sytuacje... Co jest? - zapytał Xie Lian zaskoczony zachowaniem partnera.

- Pffff, ha, ha! – wybuchnął nagle głośnym śmiechem. - Gege - powiedział. - Czy naprawdę myślisz, że mógłbym siłą grzebać w twoim umyśle i wspomnieniach?

Xie Lian spuścił wzrok zażenowany swoim wybuchem emocji.

- Nie martw się. Oczywiście, że chciałbym wiedzieć o tobie wszystko, ale nie zrobię tego na siłę. Tylko, kiedy Gege mi na to pozwoli. - Ciągle się uśmiechał. - Bardzo chciałbym wiedzieć, jak spędziłeś ostatnie 800 lat, ale nie dlatego, żebyś czuł się przytłoczony lub w jakikolwiek sposób niekomfortowo z moją egoistyczną prośbą. Jestem ciekawy jak sobie radziłeś, czym się zajmowałeś, jak wielu ludziom pomogłeś. Mogę się tylko domyślać, że na pewno było ich dużo. A ja chciałbym to widzieć, bo nie mogłem w tym uczestniczyć i obserwować twoich starań, sukcesów, porażek i tysiąca innych rzeczy. Wiesz, że kocham w tobie wszystko. Cokolwiek robisz, to ja zawsze chciałbym być obok i najzwyczajniej w świecie towarzyszyć ci podczas tej podróży. Jest mi troszkę smutno, że nie mogłem przeżyć z tobą ostatnich kilku wieków, ale jeśli Gege uważa, że nie powinienem tego oglądać, to nie będę. Cieszę się, że w końcu możemy być razem i że o mnie nie zapomniałeś.

San Lang czasami zachowywał się tak nieprzewidywalnie, że Xie Lian obawiał się, że będzie na niego zły lub z jakiegoś powodu zawiedzie się na nim. Za każdym razem jednak jego obawy okazywały się nieuzasadnione. Ich relacja była tak nieprawdopodobnie szczera, że sam czuł się źle z własnymi wcześniejszymi myślami i obawami.

- Obiecuję, że pewnego dnia ci pokażę.

Król Duchów uśmiechnął się i powiedział:

- To obietnica, Gege. Będę czekał, aż mnie oprowadzisz po swoich wspomnieniach.

- En. Obietnica.

Po tej całej palecie barw najróżniejszych emocji Xie Lian poczuł się lekko zmęczony. Królowi Duchów nigdy nie brakowało energii i wigoru, dodatkowo obaj byli nago i w pewnym sensie gotowi na kolejną rundę, ale niespodziewanie Hua Cheng położył się przy kochanku i przykrył ich ciała kołdrą.

- Prześpijmy się najpierw. Wasza Wysokość wygląda na bardzo zmęczonego. - nim powiedział coś jeszcze, jego oczy się zamknęły, a głowa z przyzwyczajenia wsunęła w swoje ulubione miejsce - pomiędzy brodą, a obojczykiem Księcia Koronnego.

Xie Lian objął ramionami ciało Hua Chenga. Kochał go tak mocno, że nie wyobrażał sobie już życia osobno. Uśmiechnął się. Ucałował jego głowę z rozrzuconymi na poduszce oraz na jego ramieniu długimi czarnymi włosami i powiedział cicho: "Kocham cię, San Lang. Śpij dobrze".

Właśnie kończył się trwający prawie osiemset lat długi, bardzo długi dzień. To był bardzo męczący dzień, ale Xie Lian zasypiał z uśmiechem na twarzy i sercem wypełnionym spokojem i szczęściem.

Koniec...?

_____

Bardzo dziękuję za przeczytanie mojego "napisanego pod wpływem chwili i kaprysu" fanfic-u" <hug> . Nie będę ukrywać jak bardzo para HuaHua i naszego Księcia Koronnego zapadła mi w pamięć. Nowelkę czytałam dniami i nocami, poświęcając jej każdą moją wolną godzinę i minutę. W nocy śniłam o bohaterach, czasami mój lekko skrzywiony umysł nawet wymyślał im jakieś przygody, więc ostatecznie budziłam się i dalej czytałam (dzięki temu doświadczeniu wiem, że człowiek może mało jeść (bo ciągle zapomninał!), mało spać (bo nie mogłam spać, myśląc o HOBie!), a mimo to potrafił normalnie funkcjonować wiele dni :D 

Zbliżając się do końca, nie mogłam wyrzucić z głowy myśli: Co ja będę robić, gdy ta historia już się zakończy, jak poznam jej KONIEC? O czym będę myślała całymi dniami, nad jakimi problemami będę się zastanawiać, jeśli to nie będzie zastanawianie się nad dalszymi losami postaci z Heaven Official's Blessing? :) Haha, byłam smutna, odkrywając, że mam coraz mniej rozdziałów do przeczytania, a kiedy nowelka naprawdę się skończyła, to pozostała mi pustka, którą nie mogłam niczym zapełnić. 

Dlatego chciałam podziękować First-Agape za tłumaczenie nowelki na język polski, bo jeśli nie zaczęła bym czytać jej po polsku, to dłużej zwlekała bym z jej przeczytaniem. Również chciałbym podziękować Mikao-fanfic, ponieważ dzięki temu, że piszesz historię HuaLianów, to i ja pomyślałam, żeby też umieścić ich w moim małym świecie fantazji. Nie jestem w tym tak dobra jak inne osoby i jest to moje pierwsze zetknięcie z FF, dlatego przepraszam za moje niedociągnięcia.

Ponadto dziękuję całej Rodzinie HOB, którą poznałam na Discord i ShiMei_Fox97, Aggy_1106, Wixi_wow oraz GrayFox97 - dzięki Wam i Waszemu wsparciu uśmiechałam się za każdym razem, kiedy widziałam, że przeczytaliście mój kolejny rozdział i naprawdę byłam bardzo szczęśliwa! 

DZIĘKUJĘ! ( ◜‿◝ )♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro